Prof. Jacek KORONACKI: Polska, której odmawia się bycia częścią Zachodu. [W odpowiedzi dla znajomej „stamtąd”]

Polska, której odmawia się bycia częścią Zachodu.
[W odpowiedzi dla znajomej „stamtąd”]

Photo of Prof. Jacek KORONACKI

Prof. Jacek KORONACKI

Profesor nauk technicznych, doktor habilitowany nauk matematycznych, były długoletni dyrektor Instytutu Podstaw Informatyki PAN. W ostatnich latach zajmował się analizą molekularnych danych biologicznych.

Ryc. Fabien CLAIREFOND

zobacz inne teksty Autora

Wiek wielkości Rzeczypospolitej, jej prawodawstwo, myśl polityczna byłyby niezłym wzorem dla Europy po rewolucji reformacji – która ostatecznie zburzyła fundamenty Christianitas – gdyby nie sekularyzacja kultury i polityki – pisze prof. Jacek KORONACKI

.Paryż powiedział kiedyś, byśmy siedzieli cicho i cieszyli się, że nas przyjęto do Unii Europejskiej – do faktycznego bycia częścią Zachodu nam daleko. Bruksela, czyli Berlin, cały czas tłumaczy nam, że chociaż nasze prawo nie odbiega w niczym od prawa obowiązującego w państwach zachodnich – np. gdy chodzi o ustrój sądów powszechnych oraz Trybunału Konstytucyjnego – to mamy stosować się do wymagań dodatkowych, ponieważ nie mamy tradycji demokratycznej Zachodu. Trzeba przyznać, że ani nie wybraliśmy sobie nigdy jakiegoś Hitlera, by nami rządził, ani nie walczyliśmy z Kościołem, jak np. Trzecia Republika Francuska. A dziś – jakże ciemnogrodzkie jest nasze państwo w porównaniu z postępem w Hiszpanii! Zaiste, wiele nam pozostaje do zrobienia, by dołączyć do Zachodu. A już bez ironii – odrabiamy zapóźnienie gospodarcze, chociaż tutaj akurat nasz rozwój prezentuje się wyjątkowo dobrze na tle słabnącego gospodarczo rdzenia unijnego.

.Jednak tamci są silniejsi i przeto to oni piszą historię. Do tego trzeba dodać nasz szalony regres cywilizacyjny spowodowany zaborami, a dokładniej zaborem rosyjskim. Na te zabory nieźle sobie sami zapracowaliśmy, począwszy – mniej więcej – od połowy XVII wieku, najpierw nie łożąc dość na wojny obronne i źle sobie radząc na naszym wschodzie (oddając zarząd nad gospodarką i ludnością miejscową Żydom – zob. Heinrich Graetz, Historia Żydów), później nie umiejąc znaleźć lekarstwa na zakusy sąsiadów (w tym Szwecji). Ale to złożona historia, zostawmy jej omówienie historykom. Wszakże też nie zapomnijmy, że autorytarny absolutyzm oraz imperializm europejski nie tylko sprzyjał rozwojowi gospodarczemu Europy Zachodniej, ale również niszczył moralne fundamenty jej ładu politycznego. Nie mówiąc o tym, że takich fundamentów nie miało też oczywiście samodzierżawie oraz imperializm rosyjski. Rzeczpospolita Obojga Narodów nie była przygotowana na owo zasadnicze załamanie się wspomnianego ładu. Ponieważ była ZACHODNIA w tradycyjnym sensie. Ona, a nie reszta Zachodu. I ta Polska na swój sposób szukała odpowiedzi na upadek Christianitas.

Garść anegdot starszej daty

Reinhart Koselleck

.W jednym z listów do Carla Schmitta – ich korespondencja trwała przez 30 lat! – nie bez kozery umieszcza obok siebie dwa wydarzenia – kasatę zakonu jezuitów za sprawą nacisku Burbonów na papieża Klemensa XIV w roku 1773 oraz rozbiór Polski w 1772 (zob. znakomity esej Andrzeja Nowaka Reinhart Koselleck – intelektualna biografia historyka i jej odbicie w korespondencji z Carlem Schmittem [LINK]). Wraz z tymi wydarzeniami upadł – jak pisał Koselleck – „katolicki bastion” między protestanckimi Prusami i prawosławną Rosją. I dodawał: „Dla politycznej konstelacji Europy wydarzenie równie brzemienne w skutki jak rewolucja francuska”.

Polska myśl polityczna, polski republikanizm, czyli jak Polska odpowiadała na upadek Christianitas

.Wymieńmy tylko kilka nazwisk naszych koryfeuszy myśli politycznej, od początku XV wieku po wiek XVI: ks. Stanisław ze Skarbimierza, ks. Paweł Włodkowic (przedstawiający polską myśl polityczną na soborze w Konstancji), Jan Ostroróg, ks. Stanisław Zaborowski, Andrzej Frycz Modrzewski (przypomnijmy, bliski braciom polskim), Stanisław Orzechowski (żonaty ksiądz!), bp Wawrzyniec Goślicki. Lapidarne opisanie ich dzieła znajdziemy np. w ostatnim rozdziale Między nieładem a niewolą Andrzeja Nowaka, szersze w tomach 3–5 jego Dziejów Polski. W tym opus magnum Nowaka znajdujemy, rzecz jasna, opis całości dziejów Polski tego okresu. Powinna dzisiejsza zachodnia Europa znać te dzieje, ku własnej nauce i nabyciu niejakiej pokory w miejsce jej arogancji i ignorancji. Tak jak myśl wspomnianych Polaków znali współcześni im myśliciele Zachodu. Zresztą nie tylko myśliciele.

Dzieło biskupa Wawrzyńca Goślickiego De optimo senatore („O senatorze doskonałym”), wydane po raz pierwszy w Wenecji w 1568 r., potem w 1593 r. w Bazylei oraz kilkakrotnie w przekładach na język angielski w krajach anglosaskich, miało w despotycznej monarchii Elżbiety I Tudor ciekawą historię. Wydanie pierwsze z roku 1598 (i drugie z 1607) zostało ocenzurowane (pełne ukazało się dopiero w roku 1733). Pominięto fragmenty dotyczące pochwały Kościoła katolickiego i jego roli w polityce, jak też pochwałę polskiego republikanizmu, a zatem króla elekcyjnego, a nie dziedzicznego. Dzieło biskupa zostało w pewien sposób związane ze skandalem dyplomatycznym na linii Elżbieta – Zygmunt III Waza, który wybuchł w 1597 roku wokół zażaleń kupców gdańskich na piratów angielskich. Poseł Zygmunta, Jan Działyński, wygłosił na audiencji u królowej mowę krytyczną wobec monarchini, co było skandalem dla gustów angielskich, o samej monarchini nie mówiąc. Niedługo potem najpewniej dał temu wyraz Szekspir w Hamlecie, wykorzystując do tego postać Poloniusza… wygłaszającego frazy niemal żywcem wzięte z De optimo senatore.

Polskie uznawanie prawa mniejszości narodowych do ich języków etnicznych

.Ale najpierw parę słów o Francji, która była pierwszym „państwem-narodem”. Jak pisał Jacek Bartyzel [LINK]:

„Kategorią ustrojowo-polityczną, bez której niemożliwe byłoby późniejsze wypracowanie koncepcji »nacjokracji« (rządów narodu), była z kolei idea suwerenności, wyłożona systematycznie przez Jeana Bodina (1530–1596). Wieńcząc niejako dorobek francuskich legistów, starających się już od dojrzałego średniowiecza (po raz pierwszy zapewne pojęcia souveraineté użył w 1283 roku Philippe de Beaumanoir) dowieść, iż król francuski jest „cesarzem” w swoim królestwie (rex est imperator in regno suo), Bodin przedstawił koncepcję narodowej monarchii królewskiej (la monarchie royale), która jest »suwerenna«, to znaczy nie tylko najwyższa w porządku wielości nakładających się na siebie zależności i uprawnień poszczególnych korporacji (jak w koncepcji tradycyjnej, stanowej monarchii chrześcijańskiej), lecz absolutna i trwała (absolue et perpétuelle), niepodzielna, nieustająca, nieprzenaszalna, nieograniczona ani z zewnątrz (przez papieża lub cesarza), ani z wewnątrz (przez poddanych), ani wstecz (przez poprzednich władców), limitowana jedynie przez prawo Boże i naturalne oraz prawa fundamentalne królestwa, określające zasady sukcesji. […] Narodowa monarchia absolutna jest przeto suwerenna zarówno w sensie wewnętrznym (wobec wszystkich poddanych i ciał społecznych, których pozycja względem rządu królewskiego staje się coraz bardziej zunifikowana), jak i zewnętrznym. Tę ostatnią zasadę w całej nowożytnej Europie usankcjonował ostatecznie, kończący wojnę trzydziestoletnią, traktat westfalski z 1648 roku, inaugurujący epokę suwerennych i autarkicznych państw narodowych oraz nowe europejskie prawo publiczne (jus publicum europaeum), oparte o zasadę równoprawnego zawierania przez te suwerenne państwa sojuszy i kontrsojuszy oraz o ustalone reguły prowadzenia wojny i zawierania pokoju. […] Istotą porządku ustrojowego jest suwerenność państwa-narodu (État-Nation) w zdefiniowanym przez Bodina sensie”.

Po wojnie domowej między katolikami i hugenotami (1562–1598), zakończonej edyktem nantejskim, Francja przystąpiła do odbudowy narodowej jedności (dlaczego napisałem „odbudowy”, to będzie jasne za chwilę). Miejsce religii jako naczelnej zasady organizacji społecznej zastąpiła przynależność narodowa. Takie miało być nowe spoiwo organizacji społecznej, wygodne władcom, ponieważ sprzyjające centralizacji i oddające administrowanie państwem dobrze zorganizowanej biurokracji. Europa wkraczała w okres absolutyzmu oświeconego. Jak wspomniałem, pierwszym świeckim państwem narodowym stała się Francja. Państwu temu nie przeszkadzało, że mówiono w nim dziesiątkami dialektów (patois), że mieszkańcy jednego regionu nie rozumieli mieszkańców innego, że „paryskim” francuskim posługiwała się garstka. Według francuskiego badacza Henriego Grégoire’a tylko 3 miliony z około 25 milionów obywateli uznawało oficjalny francuski za swój język ojczysty w roku… 1789; inny badacz, marksistowski historyk brytyjski Eryk Hobsbawm, szacował, że pod koniec XVIII wieku około połowa Francuzów w ogóle nie mówiła po francusku; jeszcze inne oszacowania mówią, że francuskiego nie rozumiało od 10 proc. do 30 proc. obywateli (szczegółową analizę języków mniejszości narodowych Francji można znaleźć w opracowaniu Biura Analiz, Dokumentacji i Korespondencji Senatu RP pt. Języki mniejszości we Francji – historia i teraźniejszość [LINK]).

Francuska monarchia wcześnie opowiedziała się za likwidowaniem języków mniejszości. Już w roku 1539 Franciszek I Walezjusz wydał edykt nakazujący sądom świeckim sporządzanie wszystkich akt procesowych wyłącznie w języku francuskim, co Ludwik XIII rozciągnął w roku 1629 także na trybunały kościelne (z wyjątkiem oczywiście spraw przesyłanych do Rzymu, które miały być nadal prowadzone po łacinie).

Tymczasem na Litwie, jak pisał Janusz Tazbir w eseju Język polski a świadomość narodowa [LINK]:

„W pełni respektowano język ruski jako urzędowy […]. Jak wiadomo, Zygmunt August odmówił w 1566 roku żądaniom szlachty podlaskiej, aby pisano do niej tylko po polsku lub po łacinie, ponieważ ruskiego nie rozumie. W odpowiedzi ostatniego z Jagiellonów czytamy, iż ruski pozostaje nadal językiem urzędowym, do którego można dodać łacińskie tłumaczenie. Mimo to szlachta ruska żywiła pewne obawy o losy swego języka pod rządami polskich królów”.

O pozycji protestantyzmu w Polsce pisać wprost nie śmiem

.Może tylko kilka zdań. Gdy we Francji rozpoczęła się wojna domowa między katolikami i hugenotami, podczas sejmu lubelskiego w 1569 roku senat Królestwa liczył 58 senatorów ewangelików, 55 katolików, 2 prawosławnych oraz 15 biskupów katolickich. Za swobodą wyznania opowiedział się w roku 1570 Zygmunt II August, gwarancji dla takiej swobody udzielił na sejmie w Warszawie akt konfederacji warszawskiej w roku 1573.

A zamiast wojny z prawosławiem zawarta została unia brzeska.

Koniec anegdot, jeszcze tylko parę słów komentarza…

.Polska rzeczywiście nie pasowała do nowożytnej Europy – w aspekcie politycznym przywiązana do tradycji Europy łacińskiej oraz rzymskiej (i tradycji polskiej tolerancji dla ludzi innych wyznań). Jej trudny złoty wiek, jak go nazwał Andrzej Nowak, był wiekiem wielkości Rzeczypospolitej, jej prawodawstwo, myśl polityczna byłyby niezłym wzorem dla Europy po rewolucji reformacji – która ostatecznie zburzyła fundamenty Christianitas – gdyby nie sekularyzacja kultury i polityki, na którą Rzeczpospolita nie mogła się zgodzić i która dla przyszłości Europy była może jeszcze ważniejsza niż rewolucja reformacji. Krótko tę drogę myśli politycznej Zachodu opisałem gdzie indziej [LINK], a tu z tego opisu dodaję tylko parę słów.

Tak zwane wojny religijne XVI i XVII wieku, jakkolwiek początkowo miały rzeczywiście podłoże religijne – wojen między krajami katolickimi i protestanckimi – z czasem, i dotyczyło to zwłaszcza krwawej wojny trzydziestoletniej (1618–1648), stały się wojnami o dominację w Europie między katolickimi Burbonami i katolickimi Habsburgami.

Henryk IV Burbon i po nim kardynał Richelieu budowali państwo świeckie, oparte na polityce bezwzględnej siły w stosunkach międzynarodowych i centralizacji władzy wewnątrz państwa. Jak napisał Christopher Dawson, „dzieło Henryka IV było kontynuowane przez kardynała Richelieu, klasycznego przedstawiciela raison d’État, który uczynił więcej dla odrzucenia międzynarodowej polityki kontrreformacji oraz zniszczenia politycznej jedności katolickiej Europy niż Gustaw II Adolf czy Cromwell”. Podczas gdy Kościół gallikański stawał się autonomiczną organizacją Ludu Bożego, kultura francuska coraz mocniej zrywała z barokową kulturą Europy katolickiej. W roku 1701 rozpoczęła się wojna o sukcesję hiszpańską, która trwała do roku 1714. Burbonowie zostali władcami dotąd rządzonej przez Habsburgów Hiszpanii. Był to gwóźdź do trumny wcześniejszej świetności tej monarchii katolickiej.

Austria przyjęła ustrój absolutyzmu oświeconego – wrogiego Kościołowi – wraz ze wstąpieniem na tron Józefa II w roku 1765. Niemcy, tak jak kiedyś nagle przyjęli rewolucję protestancką – napisze Dawson – tak po dwustu latach równie szybko zaakceptowali nowy ład polityczny. Fryderyk II Wielki był wzorcowym władcą absolutnym i oświeconym, który uczynił Prusy potęgą europejską. W połowie XVIII wieku proces budowy nowego ładu politycznego w Europie dobiegał końca.

Prusy, Austria i Rosja pod berłem podziwianej przez mistrzów Oświecenia carycy Katarzyny II były gotowe do rozpoczęcia aktu imperialnego bandytyzmu w postaci rozbioru Polski.

Jacek Koronacki

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 8 czerwca 2023