Prof. Waldemar POTKAŃSKI: Po 160 latach powraca niezwykle żywa i nośna jagiellońska idea zbratania narodów wschodniej Europy

Po 160 latach powraca niezwykle żywa i nośna jagiellońska idea zbratania narodów wschodniej Europy

Photo of Prof. Waldemar POTKAŃSKI

Prof. Waldemar POTKAŃSKI

Historyk zajmujący się problematyką narodową i niepodległościową, ruchem socjalistycznym na ziemiach polskich na przełomie XIX i XX w. oraz tematyką z zakresu bezpieczeństwa wewnętrznego i narodowego.

zobacz inne teksty Autora

W kontekście powstania styczniowego pojawia się ważkie pytanie – co osiągnęliśmy jako Polacy dzięki temu wydarzeniu poza ponownym podjęciem prometejskiej idei wyzwolenia i przeniesieniem jej do kolejnego, XX wieku? – pyta prof. Waldemar POTKAŃSKI

.W tym roku przypada 160. rocznica wybuchu ostatniego wielkiego powstania narodowego w XIX stuleciu. Tragiczny zryw zbrojny zamykał powiew epoki romantycznej i wiary w zwycięstwo sprawy narodowej. Marzenie o odrodzeniu Rzeczypospolitej dla warstw arystokratycznych i ziemiańskich wiązało się z naturalną kontynuacją monarchii, dla wielu demokratów i socjalistów miało przybrać formułę republikańską i wpisywało się w ciąg irredenty znaczonej „sztafetą” kolejnych pokoleń, podejmujących co kilkadziesiąt lat to przesłanie.

W zbiorowej pamięci Polaków utrwaliło się jako chwalebny i zarazem heroiczny czyn wymierzony we wschodniego zaborcę (Cesarstwo Rosyjskie), niepodparty jednak należytą i realną siłą zbrojną oraz posunięciami politycznymi w krajach zachodniej Europy (zwłaszcza w kontekście działań dyplomatycznych we Francji w epoce cesarza Napoleona III). Kilkadziesiąt tysięcy młodych bojowników, kierowanych z reguły przez grono studentów zgrupowanych w organizacji „czerwonych” (reprezentujących idee postępowe i lewicowe, popularne w połowie XIX w.), zareagowało zbrojnym wystąpieniem przeciwko zaborcy na prowokacyjną „brankę” (nadzwyczajny pobór do armii rosyjskiej w styczniu 1863 r., przeprowadzony za namową margrabiego Aleksandra Wielopolskiego – stronnika Rosjan nad Wisłą). Niestety byli oni nieprzygotowani do tego czynu i w zasadzie nieuzbrojeni. Już w trakcie powstania do walki przyłączyli się także przedstawiciele „białych” (czyli polskich elit ziemiańskich i arystokratycznych, wyrażających poglądy zdecydowanie konserwatywne, nawiązujące do emigracyjnego programu Hotelu Lambert po 1831 r.), honorowo akceptując podjętą ideę walki w imię niepodległości.

Pomimo trudnych warunków pogodowych – na przełomie stycznia i lutego 1863 r. – powstańcy przetrwali pierwsze tygodnie walki z imperialną potęgą (kilkanaście razy liczniejszą w realnym stosunku potencjałów, nie wspominając już o wykorzystywanym przez nią nowoczesnym uzbrojeniu i sprawowaniu bezgranicznej władzy politycznej nad terenami objętymi walkami). Ba, było to, wbrew wszystkim przeciwnościom, najdłużej trwające powstanie narodowe, zakończone dopiero jesienią 1864 r., po ponad półtorarocznych zmaganiach militarnych z jedną z największych potęg światowych w tym okresie dziejów.

Powstanie odcisnęło swój ślad kulturowy i powraca między innymi w malarstwie z dominującą symboliką osamotnienia i niemocy, utrwaloną na obrazie Maksymiliana Gierymskiego zatytułowanym Patrol powstańczy, a zwłaszcza w ilustracjach Artura Grottgera przedstawiających uczestników i zarazem bohaterów długotrwałych zmagań z imperialnym Cesarstwem Rosyjskim w latach 1863–1864. Także na kartach rodzimej literatury powracają wątki minionego tragicznego, ale jakże wzniosłego powstania, gdzie zwaśnione dotąd stany społeczne (przedstawiciele szlachty i chłopstwa) podjęły wspólne wyzwanie i często ponosiły bolesną ofiarę, symbolicznie zarysowaną powstańczą mogiłą w Nad Niemnem Elizy Orzeszkowej.

Wspominamy z reguły bohaterów tych walk: Ludwika Mierosławskiego, Mariana Langiewicza, Józefa Hauke-Bosaka, a zwłaszcza ostatniego dyktatora powstania styczniowego – Romualda Traugutta, byłego oficera służącego wcześniej w rosyjskim wojsku (w randze podpułkownika), ale przez to doskonale znającego taktykę i słabości wrogiej armii. Ich męstwo i głęboki patriotyzm mogą być wzorem godnym naśladowania przez kolejne pokolenia. Dzięki takim bohaterom powstanie trwało długo i było trudne do zdławienia. Ale pojawia się ważkie pytanie, co osiągnęliśmy jako Polacy dzięki temu wydarzeniu poza ponownym podjęciem prometejskiej idei wyzwolenia i przeniesieniem jej do kolejnego, XX wieku.

Niewątpliwie ważną konsekwencją nieudanego w końcu powstania był carski ukaz z 2 marca 1864 r., obwieszczający uwłaszczenie chłopów w Królestwie Polskim. Należy nadmienić, iż decyzją cara Aleksandra II już w 1861 r. zapoczątkowano proces uwłaszczenia chłopów w Cesarstwie Rosyjskim. Jednak nie objął on polskich poddanych caratu, co było świadomym wybiegiem i formą polityki represyjno-wychowawczej względem naszej nacji. Trudna do okiełznania rewolta, jaką z pewnością było powstanie styczniowe, wymagała radykalnych kroków i do nich należał wspomniany ukaz, na mocy którego chłopi otrzymywali prawo własności do użytkowanej ziemi, a włościanie bezrolni ziemię z dóbr narodowych, kościelnych i skonfiskowanych uczestnikom powstania. Poza tym wprowadzono odszkodowania dla dziedziców z funduszy rządowych, pozyskiwane z podatku gruntowego. Carowi przyświecała idea zdławienia powstania i odciągnięcia od udziału w nim chłopstwa – dlatego zgodził się na o wiele korzystniejsze reguły uwłaszczenia, niż to miało miejsce w samej Rosji.

W konsekwencji tych zmian zmniejszyła się liczba chłopów nieposiadających ziemi i przez to środków niezbędnych do minimum bytowania na przeludnionej wsi, ale w szczególności masowo powstawały gospodarstwa średnie, posiadające powierzchnię około ośmiu hektarów. Dawało to stabilne podstawy nie tylko egzystencji, ale i rozwoju na wsi Królestwa Polskiego. Wolni chłopi zaczęli się dodatkowo przemieszczać do miast, w których dynamicznie rozwijały się przemysł i stosunki kapitalistyczne, czego przykładem może być Łódź; proces ten został przedstawiony w powieści Władysława Reymonta Ziemia obiecana. Bez tej masy wolnych robotników, wtedy nazywanych proletariatem fabrycznym, nie zainicjowano by zrębów polskiego kapitalizmu i nie powstałby rodzimy ruch robotniczy, a z czasem socjalistyczny (z dominującą później lewicą niepodległościową, tworzoną wokół Polskiej Partii Socjalistycznej i jej lidera – Józefa Piłsudskiego).

Ukaz carski wywołał istną lawinę zmian społecznych i gospodarczych. Ale także ideowych, gdyż wolni chłopi zyskiwali z czasem (z reguły w ciągu kolejnych trzech pokoleń) pełnię świadomości narodowej i uaktywniali się społecznie. Możemy mówić o świadomych obywatelach tworzących nowoczesny naród polski lub o brataniu się dawnych stanów z epoki szlacheckiej, co zapoczątkował naczelnik Tadeusz Kościuszko przed bitwą pod Racławicami i na mocy proklamowanego następnie Uniwersału połanieckiego w roku insurekcji. Można postawić tezę, że świadomy swej odrębności i historycznych korzeni naród (w ramach którego włościanie stanowili jakieś 70 proc. społeczeństwa) był tym samym bardziej odporny na działania zaborcy podejmowane na przełomie XIX i XX w., znane jako proces rusyfikacji. Przedstawiciele stanu włościańskiego przystąpili dodatkowo do twórczego budowania struktur społecznych i organizacyjnych, od inicjatyw obywatelskich po partie polityczne, w tym współtworzyli nowoczesne nurty: narodowo-demokratyczny, ludowy i socjalistyczny. To one przenosiły dawną romantyczną ideę powstańczą do nowej epoki, w której podejmowano także działania niepodległościowe aż po tworzenie formacji paramilitarnych przed wielką wojną z 1914 r., następnie zapisując ważną kartę irredentystyczną w masowo tworzonych związkach zbrojnych (w tym osławionych Legionach Polskich) i walcząc o nowe granice II Rzeczypospolitej Polskiej i ich utrwalenie w 1918 r., z kluczową dla dalszych losów państwa wojną polsko-bolszewicką z 1920 r. W tej ostatniej obok przeszkolonych oficerów i żołnierzy do boju stanęła milionowa armia z poboru, z dominującą rolą świadomych mieszkańców wsi broniących dopiero co odzyskanej niepodległości Polski, wbrew natarczywej i ideologicznej propagandzie bolszewickiej.

Ale obok niezwykle ważnego uwłaszczenia chłopów w Królestwie Polskim należy także wymienić szereg innych zjawisk i reperkusji nieudanego powstania, począwszy od idei walki o niepodległość, kultywowanej i przenoszonej przez „sztafetę pokoleniową” Polaków również w XX w. Do tradycji i dorobku tego powstania świadomie wielokrotnie powracał w piśmie i mowie Józef Piłsudski, próbując stworzyć wizję racjonalnych i planowych przygotowań do kolejnych akcji irredentystycznych. Nie zapominał przy tym o „duchu” walki, kulcie powstania i jego bohaterach (wiekowych z czasem kombatantach) z honorami przyjmowanych na uroczystościach państwowych, ze specjalnie zaprojektowanymi dla nich fasonami okolicznościowych mundurów w epoce II RP.

Była to zupełnie odmienna droga postępowania, nawiązująca do wzorców z doby pozytywistycznej, propagująca „pracę organiczną” i „pracę u podstaw” w kontrze do upadku idei powstańczej w schyłkowym okresie romantycznym. Kierunek ten w ostatniej dekadzie XIX i na początku XX w. uwypuklił Roman Dmowski. Wspomniany lider nurtu nacjonalistycznego wskazywał na potrzebę prowadzenia polityki narodowo-demokratycznej, lansując odmienne i na wskroś nowoczesne rozumienie patriotyzmu i „egoizmu narodowego”, w nawiązaniu do nowatorskich trendów z zachodniej Europy (zwłaszcza korespondujących z polityką brytyjską, francuską i niemiecką w tej epoce).

Niezauważenie w trakcie powstania zarysowano twórczą i ponadczasową koncepcję „podziemnego” tajnego państwa. Była to niezwykła, wielotorowa zakonspirowana struktura, począwszy od Wydziałów Rządu Narodowego (zajmujących się niczym ministerstwa wyselekcjonowanymi obszarami nieistniejącego państwa, takimi jak: sprawy zagraniczne i wewnętrzne, wojna, skarb i prasa). Działania dyplomatyczne i kontakty za granicą zapewniały agencje z ośrodkiem paryskim na czele. Do tego dochodziły komitety terenowe na różnych szczeblach, od wojewódzkiego, przez powiatowe, miejskie, gminne, aż po parafialne. Władzę wykonawczą i zarazem koordynującą powierzono komisarzom podległym Rządowi Narodowemu, dysponującemu powstańczą pieczęcią. Do tego dochodziły niezwykle sprawnie działająca powstańcza poczta, instytucje skarbowe oraz sądownicze powiązane z grupami likwidatorów (tzw. „sztyletników”), egzekutorów wyroków, w tym odpowiedzialnych za likwidację szpiegów i zdrajców.

Ten niezwykły eksperyment sprawdził się i doskonale funkcjonował w podziemiu niczym w prawdziwym państwie. Do tak zrodzonego wzorca nawiązywały z czasem kolejne pokolenia Polaków w momentach ważnych i trudnych, gdy nie mogliśmy posiadać normalnego państwa – jak chociażby w ramach tajnej Polskiej Organizacji Wojskowej (stworzonej przez Józefa Piłsudskiego i jemu podległej) w latach wielkiej wojny 1914–1918, w zakonspirowanym Polskim Państwie Podziemnym w latach II wojny światowej czy w latach 80. XX w., już po „karnawale Solidarności”, gdy opozycja podjęła opór wobec komunistycznej władzy aż po czas transformacji ustrojowej w 1989 r. Polskie wzorce „podziemnego” tajnego państwa były tak nośne, że zyskały uznanie światowych liderów – w tym brytyjskiego premiera Winstona Churchilla, który wskazywał innym narodom okupowanej przez nazistów Europy, jak wzorcowe i godne do naśladowania przez innych mogą być polskie rozwiązania konspiracyjne w latach II wojny światowej.

W trakcie powstania styczniowego dokonało się coś jeszcze bardzo znaczącego i nośnego, mającego swój ważny polityczny i symboliczny wymiar aż po dzień dzisiejszy. Rząd Narodowy w manifeście z 22 stycznia 1863 r. kierował swój apel powstańczy do wszystkich narodów (ludów) zamieszkujących dawne ziemie I Rzeczypospolitej – narodów dzisiaj graniczących z nami na wschodzie: Litwinów, Białorusinów i Ukraińców. Były one także pełnoprawnymi dziedzicami dawnej tradycji szlacheckiego demokratyzmu, poszerzonego w XIX stuleciu o warstwę włościańską. Tylko zbratanie wszystkich tych narodów we wspólnej walce z ciemiężcą – Cesarstwem Rosyjskim – mogło przynieść zwycięstwo i zniszczyć imperialne zapędy Petersburga (a później Moskwy). Nieprzypadkowo w symbolice powstańczej pieczęci Rządu Narodowego widnieją trzy emblematy: polskiego Orła z Korony, litewskiej i białoruskiej „Pogoni” i św. Michała Archanioła – patrona Ukrainy.

Bohaterowie powstania, zwłaszcza na dawnych kresach Rzeczypospolitej, podejmowali wspólną walkę z rosyjskim zaborcą – tak jak to uczynił na przykład Konstanty Kalinowski (Białorusin – Kastus Kalinouski), komisarz Rządu Narodowego na Litwę i Białoruś, dowódca wojsk i orędownik powrotu do federacji polsko-litewskiej, pojmany przez Rosjan, powieszony i pochowany w zbiorowej mogile na Górze Zamkowej w twierdzy Wilno. Symbolika jego walki i śmierci powróciła 22 listopada 2019 r., podczas oficjalnych uroczystości pogrzebowych w Wilnie (przeniesienia doczesnych szczątków jego oraz m.in. gen. Zygmunta Sierakowskiego i złożenia ich na cmentarzu na Rossie), z udziałem prezydenta Polski Andrzeja Dudy, prezydenta Litwy Gitanasa Nausėdy i białoruskiego wicepremiera Ihara Pietryszenki.

Ponadto symbolika ta ze zdwojoną siłą powróciła ponownie wiosną 2022 r., kiedy to ochotnicy sformowali Pułk im. Konstantego Kalinowskiego – złożony z ochotników z Białorusi, walczących po stronie ukraińskiej w obecnym konflikcie zbrojnym przeciw rosyjskim agresorom. Tak na naszych oczach powraca dzisiaj ponownie niezwykle żywa i nośna jagiellońska idea zbratania narodów wschodniej Europy z polskim rdzeniem narodowym, określana w myśli Józefa Piłsudskiego koncepcją federacyjną, a współcześnie nazywana Trójmorzem lub ABC (od nazw mórz: Adriatyku, Bałtyku i Czarnego), rozumiana jako płaszczyzna współpracy gospodarczej i politycznej narodów oraz państw środkowej i wschodniej Europy, również w kontrze do imperialnych zapędów Kremla. Józef Piłsudski sformułował ją ponad sto lat temu jako koncepcję federacyjną – pragnął stworzyć blok państw będących przeciwwagą dla zapędów imperialnej Rosji (a później Związku Sowieckiego). W sposób naturalny przesłanie to koresponduje również z doktryną Jerzego Giedroycia i Juliusza Mieroszewskiego, zrodzoną na emigracji i opublikowaną na łamach paryskiej „Kultury” w 1974 r. To wizja wyrastająca z historycznej roli Polski w epoce nowożytnej i propagująca pożądany kompromis między wschodnimi narodami Europy, naszymi dawnymi mniejszościami, w celu wybicia się ich na niepodległość kulturową i polityczną, przy sformatowaniu koncepcji konfederacyjnej, mogącej ważyć w wielkiej polityce, i to nie tylko europejskiej, ale i światowej, przy przychylnym stanowisku i realnym poparciu Stanów Zjednoczonych.

.Zamykając refleksje wokół tradycji i dziedzictwa powstania styczniowego, należy zauważyć, że to nie tylko rozważania natury historycznej, symbolicznie zakodowane w odbiorze współczesnych Polaków i innych wschodnich narodów w cyklach ilustracji Polonia i Lithuania autorstwa Artura Grottgera. To wielowarstwowe przemiany społeczne i gospodarcze, koncepcje i idee, ale także żywe do dzisiaj przesłanie, stające się drogowskazem dla współczesnych Polaków i naszych sąsiednich narodów.

Waldemar Potkański

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 3 czerwca 2023
Fot. Grzegorz Kozakiewicz / Forum