Prof. Jacek KORONACKI: Raport z oblężonego miasta, czyli o edukacji cyfrowej i miejscu szkoły w kulturze

Raport z oblężonego miasta, czyli o edukacji cyfrowej i miejscu szkoły w kulturze

Photo of Prof. Jacek KORONACKI

Prof. Jacek KORONACKI

Profesor nauk technicznych, doktor habilitowany nauk matematycznych, były długoletni dyrektor Instytutu Podstaw Informatyki PAN. W ostatnich latach zajmował się analizą molekularnych danych biologicznych.

Ryc. Fabien CLAIREFOND

zobacz inne teksty Autora

Potrzebujemy Koalicji na Rzecz Nowej Szkoły, by wypracowała środki, które uzmysłowią młodym, co jest naprawdę warte ich pragnień, co jest naprawdę ciekawe i wartościowe, i co im może dać ta nowa szkoła – pisze prof. Jacek KORONACKI

.Niniejszy tekst poświęcam szerszemu kontekstowi edukacji cyfrowej w szkole – miejscu szkoły we współczesnej kulturze (albo raczej antykulturze Zachodu). Na początek słowo konkretne, co moim zdaniem należy dziś zmienić w spojrzeniu na informatykę w szkole podstawowej.

Informatyka, czy szerzej, nauki informacyjne w szkole to przede wszystkim nauka o narzędziach. Uczymy przedmiotów humanistycznych, matematyki, fizyki, chemii, biologii … Kiedyś uczyliśmy ich pisząc piórami, dodając ilustracje książkowe, filmowe, dziś pomagają nam komputery oraz sieć internetowa. Te wspomniane przedmioty (dziedziny wiedzy) niosą problemy, które przedstawiamy, opisujemy albo i rozwiązujemy korzystając z narzędzi informatycznych. Uczymy np. fizyki, a nie narzędzi, które pozwalają robić doświadczenia. Uczyliśmy posługiwania się piórem, ale nigdy pióro nie było przedmiotem nauczanym.

Przeto, informatyka ma sens jako dyscyplina pomocnicza, przedmiot nauczany w ścisłym powiązaniu z przedmiotami w pełnym tego słowa znaczeniu. Kiedyś trzeba było nauczyć się posługiwania piórem, dziś trzeba nauczyć dzieci posługiwania się takimi aplikacjami jak Word, Excel, PowerPoint i inne. Ale przecież nie dla nich samych, a dlatego, że pozwalają zapisać wypracowanie z języka polskiego, zebrać i przeanalizować dane pochodzące z doświadczenia z fizyki itd.

Właściwie informatyka mogłaby nie funkcjonować w szkole podstawowej jako oddzielny przedmiot, poza jednym ale. Nie wolno zapomnieć, że informatyka uczy tzw. myślenia komputacyjnego, co należy uwzględnić w programie szkolnym albo rozszerzając podstawy programowe matematyki, albo czyniąc z informatyki przedmiot „dodatkowy”, w małym wymiarze czasowym, ale obowiązujący.

.Psychologom zostawiam przybliżanie nam tego, jak już dobrze widoczne są niebezpieczeństwa wynikające z nadużywania smartfonów i tego co techniki informacyjne pozwalają dostarczyć ich użytkownikom. Co dla niektórych było łatwe do przewidzenia, dla większości jest przerażającą rzeczywistością – jaką tragedią społeczną staje się nie tylko uzależnienie od smartfona, ale nadużywanie go, jak groźne jest dla młodych poddawanie się dyktatowi sieci społecznych. Konieczne jest zakazanie używania w szkole podstawowej smartfonów, sprzyjanie budowie wspólnot uczniowskich, oraz zniechęcanie do korzystania z mediów/platform społecznościowych (aktywności w sieciach społecznych).

Przyznaję nieliczne, ale bardzo pouczające rozmowy z nauczycielami każą mi sformułować takie hasło: raczej ZIELONA SZKOŁA niż obóz pracy przymusowej – z młodzieżą i również nauczycielami(!) zamkniętymi w sztywnym systemie klas z lekcjami 45-minutowymi, w reżimie podstaw programowych, gdzie każdy przedmiot jest najważniejszy, jego program bywa bardzo rozbudowany i jest układany niezależnie od innych przedmiotów. Żadną miarą nie chodzi tu o to, by obniżyć poziom nauczania lub zmniejszyć ilość wiedzy faktycznie zdobywanej przez ucznia. Nie chodzi też o to, by zrezygnować z nakładania na ucznia obowiązku przykładnego uczenia się, czynienia zeń człowieka obowiązkowego i zdyscyplinowanego. Rzecz w tym, by pogłębiać w uczniu zdolność zadziwienia tym, co go otacza, bogactwem i złożonością świata dookoła, by rodzić w nim pasję poznawczą – chęć zdobywania wiedzy. I wiedzę tę przekazywać, tu o żadnej taryfie ulgowej mowy być nie może, ale – chciałoby się – prawie bez przymusu. Takie są tzw. zielone szkoły, ale to czas w obecnej szkole zupełnie wyjątkowy, a powinien być w zasygnalizowanym tu sensie regułą życia szkolnego (przypomnijmy sobie co w Grecji znaczyło słowo scholé (σχολé) – dla łacinników schola – które prof. Tatarkiewicz próbował przyswoić polszczyźnie słowem wczasy).

O edukacji cyfrowej w szkole ponadpodstawowej czynię tylko takie uwagi, bardzo krótkie: tu jest miejsce dla informatyki jako przedmiotu specjalistycznego; oczywiście rozwijać należy to wszystko, co informatyka dodaje do naszych zdolności poprawnego rozumowania, twórczego analizowania problemów, algorytmicznej organizacji takich analiz itd.; i w mocy pozostają wszystkie ostrzeżenia, jak niebezpieczne jest nadmiernie intensywne przebywanie w sieci, z laptopem czy smartfonem. Gdy natomiast chodzi o kontekst szerszy, o miejsce szkoły w kulturze. Szkoła ma pomagać rodzicom – w sposób nie tyle nawet wydatny, co niezbywalny, w wychowaniu dziecka (może to być nauczanie domowe, zresztą – jeśli dobrze pomyślane – oby obejmujące możliwie wielu uczniów). A to znaczy, że ma im pomagać w przygotowywaniu dziecka do życia godnego we wspólnocie wiążącej pokolenia. Zaś życie godne, to życie człowieka wiedzącego – posiadacza tej wiedzy, jak najszerszej, którą pojąć zdoła i która odpowiada jego profilowi mentalnemu – widzącego sens życia i kultywującego cnoty.

.Chciałoby się, by szkoła była miejscem transmisji kultury i reprodukcji wartości w świecie, w którym miłowane są Dobro, Prawda i Piękno.

Wychowanie szkolne powinno zawierać w swoich ramach zdobywanie następujących rodzajów wiedzy:
* humanistycznej, w tym metafizycznej;
* historycznej i przyrodniczej oraz matematycznej (ta ostatnia należała w wiekach dawnych do wiedzy humanistycznej, ponieważ ujmowała sobą prawidła piękna);
* partycypacyjnej, która uczyła życia we wspólnocie;
* rzemieślniczej, przygotowującej do wykonywania zawodów różnych.

W tym miejscu warto chyba dodać parę słów komentarza. Nie trzeba chyba specjalnie uzasadniać, że bez pytania metafizycznego o prawdę o człowieku cała humanistyka traci rację bytu. Bez względu na to, jakiej odpowiedzi na to pytanie udziela współczesność, która przekonuje, iż pytanie to nie ma sensu, jako że odpowiedzi na nie udzielić niepodobna. Wszakże nawet współczesność się tym problemem metafizycznym zajmuje, zaś odpowiedzi potrafili myśliciele Zachodu udzielać przez całe tysiąclecia historii tegoż Zachodu. Wiedza partycypacyjna nie jest i nie była przedmiotem nauczanym na uniwersytecie, przedmiotem „uniwersyteckim”. Jest to mimo wszystko rodzaj wiedzy najważniejszy, ponieważ to wiedza dzielona przez ogół, wspólnotę lokalną, narodową i szerszą – wspólnotę obyczaju uświęconego przez tradycję. To sztuka życia w kulturze oraz wierze łączącej tę wspólnotę. Średniowiecze słusznie widziało w takim udanym współżyciu we wspólnocie rodzaj wiedzy. Nic nie stoi na przeszkodzie, byśmy i dziś tak na tę umiejętność patrzyli. W końcu kwestia wiedzy rzemieślniczej. Ora et labora. Święty Benedykt nauczył nas szacunku dla pracy – każdej pracy, w tym fizycznej. Każdej przydał godności, każda wymaga opanowania jakiejś wiedzy. I dziś rozumiemy, że, jak to napisałem wcześniej, każdego powinna szkoła uczynić posiadaczem tej wiedzy, jak najszerszej, którą pojąć zdoła i która odpowiada jego profilowi mentalnemu. Nie każdy uczeń chce i nie każdy powinien po ukończeniu szkoły podstawowej udać się po dalszą edukację do liceum. Trzeba dowartościować i uczynić liczniejszymi technika oraz szkoły branżowe.

Szkoła służąca tym wszystkim celom ma przekonywać do życia w KULTURALNEGO, ale to też znaczy, że ma budować MOTYWACJĘ i być ATRAKCYJNA. Tymczasem w naszej (anty)kulturze liczą się NIEWIEDZA, RYNEK, PIENIĄDZ i KONSUMPCJA.

.Żyjemy w SYSTEMIE (MATRIKSIE), który stara się nie dopuścić do żadnych odstępstw od jego praw, w którym każdy jest albo jego współtwórcą, albo trybikiem bezwolnym (biernym proletariuszem, choć płacącym podatki), jakkolwiek stwarza mu się (jak nie byłby pozorny i pomylony) miraż wolności oraz samostanowienia. Już 100 lat temu Max Weber powtórzył za innymi, iż kiedyś człowiek pracował, by żyć, a teraz żyje, by pracować.

Zapracowany rodzic to szczerze zatroskany o swoje dziecko HOMO IGNORAMUS (tu kłania się współczesny „uniwersytet”, który misję kształcenia w mądrości i cnotach porzucił ostatecznie na przełomie XIX i XX wieku). Panujący SYSTEM oferuje rodzicom kulturalną pustkę, a raczej antykulturalny obłęd, jako autorytety podsuwając celebrytę oraz wygadanego, wydrążonego z myśli jakiejkolwiek posła na Sejm. Rodzice nie mają czasu współpracować ze szkołą, ta zaś funkcjonuje jako PRZECHOWALNIA dzieci.

W tym SYSTEMIE nie ma miejsca na motywację, jest miejsce na przymus. A atrakcyjność szkoły? W tym reżimie szkolnym, o którym już wspomniałem? Gdy szkoła w jej obecnym kształcie się zużyła?

Dawno temu pójście do szkoły było marzeniem, było naturalną drogą do awansu społecznego, dziś – pomijając wartość i atrakcyjność wspólnoty uczniowskiej – jest raczej jak urząd wydający na koniec certyfikat – kwit do wpisania do CV.

Czas panowania pandemii COVID-19 pokazał, jak wielki procent uczniów – korzystając z okazji dawanej przez nauczanie zdalne – ściąga albo korzysta z pomocy rodzica podczas klasówki (sprawdzianu, testu). Wszyscy martwią się, że prace domowe, wypracowania itp. zaczęły być pisane nie przez uczniów, a przez chatboty w rodzaju ChatGPT 4.0. Ale to przecież mówi, że szkoła nie zaciekawia, wiedza nie wydaje się uczniowi atrakcyjna, że uczeń zanurzany jest w pustce kulturalnej. Problem nie w chatbotach i rozwoju technicznym, a w upadku kultury (trochę więcej pisałem o tym np. tutaj: [LINK]).

Dodajmy przy tym, iż korzystanie z chatbotów jako źródeł poważnej informacji jest błędem fundamentalnie niebezpiecznym. Czymś zupełnie innym jest skorzystanie z np. encyklopedii (choćby za pomocą wyszukiwarki internetowej), w której hasło ma swojego autora, niż zaufanie doskonale nierozumnemu programowi, który za sprawą algorytmu statystycznej natury oraz załadowanych do pamięci serwerów informacji kompiluje tekst przedkładany użytkownikowi.

Młodzież jest NIECIERPLIWA, z coraz słabszą zdolnością koncentracji, CHCE WSZYSTKIEGO, ponieważ nie wie, czego chce, żyje w innym świecie niż dorośli, widzi coś innego niż dorośli. Rodzice zbyt często nie potrafią i nie mają czasu, by dziecko wciągnąć w świat mający jakiś sens prawdziwy. Nauczyciele, jeśli są tak młodzi jak rodzice, również zbyt często nie potrafią tego dokonać. Nauczyciele starsi nie mają czasu. Młody człowiek rozstaje się z rzeczywistością, udaje do wirtualu – wirtual zbyt często staje się jego rzeczywistością. Jego autorytetem staje się zidiociały i żądny pieniędzy influencer. Czy zatem trzeba zgodzić się na szkołę, która kształci w 4K – myśleniu krytycznym, komunikacji, kooperacji, kreatywności – by młody człowiek został dobrze przygotowany do życia w tej roli, jaką sobie wywalczy w SYSTEMIE (osobnika współtworzącego ten system albo biernego proletariusza płacącego podatki, świetnie pracującego w zespole, doskonale komunikującego się z innymi i doskonale z innymi kooperującego)? Myśląc krytycznie na użytek systemu, a zatem (m.in.) krytykując wszystko, co odwołuje się do Ładu – kultury przez wieki ukształtowanej? Na pewno nie!

.Młodzież potrzebuje prawdy i życia w cnotach. Cała młodzież! Potrzebuje prawdy, przekazywanej nowocześnie, choćby i z pomocą wirtualu, różnym różnie, na inne dziedziny kładąc nacisk w nauczaniu, pamiętając, że np. nie wszyscy są kreatywni i nie muszą być. Trzeba przyjąć do wiadomości, że zuniformizowana szkoła powszechna nie ma sensu. Jak i to, że szkoła, która nie uczy umiłowania Dobra, Prawdy i Piękna, jest w pierwszym rzędzie miejscem indoktrynacji.

Współczesna antykultura, a w niej i wirtual, są PASOŻYTAMI, które żywią się realem, a ten real żyje Ładem – Tradycją, Kulturą, w tym językiem. Bez tego języka nic nie ma jakiegokolwiek znaczenia, w tym słowa i zaklęcia apologetów antykulturalnego nieładu. A real nawołuje do szukania Dobra, Prawdy i Piękna, a więc może zaciekawić.

Potrzebujemy Koalicji na Rzecz Nowej Szkoły, by wypracowała środki, które uzmysłowią młodym, co jest naprawdę warte ich pragnień, co jest naprawdę ciekawe i wartościowe, i co im może dać ta nowa szkoła.

.System zrobi, co może, by się temu przeciwstawić, ale po pierwsze trzeba być cierpliwym, to praca na pokolenia, dziś wystarczy maleńka Reszta – wystarczą oazy normalności – by zacząć kruszyć skałę. Trzeba zapewne zacząć od maleńkich nowych uniwersytetów, które będą kształcić pierwszych nauczycieli zdolnych przenieść kulturę – jak dzisiaj starsi nauczyciele i świadomi swego faktycznego powołania nieliczni młodsi – przez pole minowe antykultury współczesnej. Potrzebne będzie powstanie pierwszych szkół nowego typu, wciągnięcie do ich tworzenia i współpracy z nimi młodych rodziców. I po drugie, część oligarchii starającej się rządzić SYSTEMEM, zdaje się dostrzegać grozę tego, co niesie wśród młodych nieokiełznana cyfryzacja, poddawanie się wirtualowi. Oligarchia ta potrzebuje obywateli świata, wolnych od przywiązania do ojczyzny, religii, własnej tradycji – te wszystkie elementy są jak piasek wsypywany w tryby machiny, której trybikami są obywatele – dlatego godzi się na antykulturalne ekscesy guru pomylonej ponowoczesności (kiedyś i dziś najczęściej lewaków). Ale wspomniana część oligarchii nie chce cywilizacji zombie (cyborgów sensu stricto). I pozwala zatem różnym podmiotom krytykować cyfryzację nauczania oraz wirtualizację życia młodych. To trzeba wykorzystać dla dobra tych młodych i przyszłości naszej ojczyzny.

Broń Boże, nie wyrzucając ze szkoły informatyki, byle mądrze wplecionej w misję tej szkoły.

Jacek Koronacki

Podziękowanie
Niniejszy tekst jest poszerzonym konspektem mojego wystąpienia na czerwcowym posiedzeniu Rady do spraw Rodziny, Edukacji i Wychowania przy Prezydencie RP, poświęconym „Granicom edukacji cyfrowej”. Jestem bardzo wdzięczny Przewodniczącemu Rady, Panu Prof. Andrzejowi Waśce, za zaproszenie na to posiedzenie. Dziękuję Prof. Aleksandrowi Nalaskowskiemu, którego wiele myśli łatwo znaleźć w moim wystąpieniu – to on wskazał mi najlepiej i najgłębiej, jakie są bolączki współczesnej edukacji. I bardzo dziękuję paniom nauczycielkom, których obserwacje tu powtórzyłem. Profesor Nalaskowski oraz one są współautorami tego artykułu.

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 5 lipca 2024