Lot anioła i archeologia estetyki. Wspomnienie Igora Mitoraja
Był jednym z najwybitniejszych artystów przełomu XX i XXI wieku. Przywrócił światu powab klasycznego piękna. Inspirował się antykiem: tekstami greckich poetów i okruchami rzeźb. Jego sztukę charakteryzują oniryczny wdzięk i poetyka fragmentu – pisze prof. Jerzy MIZIOŁEK
.„Podczas odsłonięcia fontanny zrobiłem krok w tył i wpadłem do niej z wysoka. Miałem uczucie spadającego Ikara. Poza kontuzją nic mi się nie stało. Uratował mnie chyba Anioł Stróż”. Opisane wydarzenie, przywołane w rozmowie Mitoraja z Costanzo Costantinim i zawarte w wywiadzie rzece pt. Blask kamienia, miało miejsce w Rzymie w 2003 roku na Piazza Monte Grappa, nieopodal Galerii Sztuki Nowoczesnej. Wspomniana przez artystę fontanna, o wysokości sześciu metrów, ma formę ogromnej twarzy ukazanej w poetyce antykizującego fragmentu – jednego z głównych znaków rozpoznawczych jego twórczości. Innym symbolem jego sztuki są skrzydła, niezwykle często bowiem pojawiają się w niej Eros, Ikaria i Ikar. Syn Dedala jawi się to jako bezskrzydły, to uskrzydlony, ale zwykle, gdy w „skrzydła obleczony”, nie ma już możliwości szybowania ku wolności – spada lub leży zdruzgotany. Ale do sztuki Mitoraja zawitały również anioły, zwłaszcza archanioł Gabriel – anioł Zwiastowania i zapewne również wspomniany w cytowanej wypowiedzi artysty Anioł Stróż. Od tych skrzydlatych istot – mitologicznych i chrześcijańskich – wzięła nazwę ostatnia jego wystawa; miała miejsce w słynnym zespole katedralnym w Pizie. Ten niezwykle bogaty, niemal retrospektywny pokaz pod włoskim tytułem Angeli (po polsku Aniołowie) z przeszło dwustu dziełami artysty, w tym z obrazami, rysunkami i elementami scenografii operowych, uświetnił 950-lecie pizańskiej katedry wykonanej z marmuru, podobnie jak wiele dzieł Mitoraja.
Blask marmuru, zielonkawa patyna brązu i złote tła obrazów finezyjnie, w wysublimowany sposób wprowadzają w misterium sztuki polskiego artysty, który w Italii znalazł swoją drugą ojczyznę i w niej spoczął na wieczność.
Ze sztuką Mitoraja spotkałem się kilka razy w Rzymie, m.in. w czasie monumentalnej wystawy na Mercati di Traiano. Poznałem go osobiście w Warszawie w 2003 roku, ale dopiero bez mała dziesięć lat później – 18 grudnia 2012 roku – gościłem w jego domu i w obydwu pracowniach w Pietrasanta. Potem było długie zimowe spotkanie na jego wystawie w Berlinie, snucie planów wystawy w Warszawie na campusach Uniwersytetu Warszawskiego i Akademii Sztuk Pięknych i wreszcie, niemal pożegnanie, z niezwykle osłabionym już rzeźbiarzem, na konferencji prasowej w Pizie, w przeddzień otwarcia wystawy Angeli. Prawdziwe pożegnanie – na pogrzebie w Pietrasanta 13 października 2014 roku.
Jak słusznie zauważył Antonio Paolucci, ówczesny dyrektor Muzeów Watykańskich, „tylko niewielu artystów mogłoby się porwać na wystawienie swoich dzieł obok pizańskich arcydzieł architektury i rzeźby – Krzywej Wieży, katedry i baptysterium”.
Z takimi arcydziełami, jak Ikar, Eros skrzydlaty, Tors skrzydlaty i Ikaria, zestawiono ogromne dwie głowy czy raczej twarze w kolorze głębokiego błękitu, nazwane Grande sonno, czyli Wielki sen. Może lepiej mówić, patrząc na zamknięte powieki tych pięknych twarzy, o głębokim czy wiecznym śnie. Pochodzą ze świata opery, którą to sztukę i całe włoskie belcanto Mitoraj kochał w szczególny sposób. Zostały wykonane do inscenizacji Manon Lescaut Giacoma Pucciniego na festiwal operowy w Torre del Lago, małym mieście leżącym pomiędzy Pizą i Pietrasanta. Te dwa „oblicza snu” wystarczają do przypomnienia o innych inscenizacjach artysty, m.in. do arcydzieł Verdiego – Aidy wystawionej we florenckich Ogrodach Boboli i Requiem w werońskim amfiteatrze.
Niemal w cieniu Wielkiego snu ustawiono w długim i wąskim korytarzu malutki, odlany w brązie, nieco ponad 30-centymetrowy projekt pomnika Jana Pawła II. To niezrealizowane dotąd w monumentalnej wersji arcydzieło przedstawia, jak to ujął Mitoraj w czasie rozmowy w Pietrasanta w grudniu 2012 roku – „krzyżowy korpus Chrystusa”, którego dotyka prawą ręką papież ubrany w proste szaty kapłana. Sublimacja ofiary na krzyżu, odniesienie do Corpus Domini, skupienie i monumentalizm tej – na razie – małej formy rzeźbiarskiej są jedyne w swoim rodzaju. Opowieści o misterium Słowa Wcielonego i znaku krzyża, który z przodu pomnika jest wklęsły, a z tyłu wypukły, dopełniają reliefy na cokole. Są to niemal dosłowne cytaty ze sztuki Fidiasza, rzeźbiarza najbardziej przez Mitoraja podziwianego. Czemu służą te adaptacje z fryzu partenońskiego i kim są to dwie, to znowu trzy postacie rozmawiające ze sobą? Chrześcijaństwo i świat grecki to temat ogromny; czyż pierwszym językiem chrześcijaństwa nie była greka? Pomnik ten miał stanąć w Krakowie, ale projekt został odrzucony. Miejmy nadzieję, że przyjmie go Warszawa i ustawi na placu Piłsudskiego, gdzie w 1979 roku padły słowa: „Niech zstąpi duch Twój…”.
W natłoku rzeźb wykonanych w trawertynie, marmurze i brązie wyróżniały się na pizańskiej wystawie ustawione na piętrze Grande Toscano, czyli Wielki Toskańczyk, Ikaria i Ikar, a także rozmaite modele wykonane w gipsie, które służą do przeniesienia koncepcji artysty w dzieło ostateczne – odlane w brązie czy w żelazie. Wielki Toskańczyk to autoportret artysty, wykonany, jak większość jego dzieł, w poetyce fragmentu, w formule „tworu fantastyki archeologicznej”. Chropowatość trawertynu kontrastuje z pięknym profilem kobiety umieszczonym w kwadracie, w miejscu serca. Ta niewiasta to Aleksandra, ulubiona niegdyś modelka Mitoraja, o której wspomina w Blasku kamienia i która wielokrotnie powraca w jego rzeźbach, także w tych z ostatnich lat. To druga obok matki kobieta w życiu artysty. Czy to właśnie ona dostarczyła wzoru do Ikarii, pięknej, bezgłowej i skrzydlatej niewiasty, której krocze zdobi głowa Meduzy będąca jakby przestrogą przed kobiecą seksualnością, a może tylko „archeologiczną fantazją”, dodatkiem dla pobudzenia wyobraźni? Ogromna Ikaria, której odlew możemy obecnie podziwiać obok Zamku Królewskiego w Warszawie, to rodzaj personifikacji greckiej wyspy o tej właśnie nazwie. W jednym ze skrzydeł Ikarii, podobnie jak w korpusie Wielkiego Toskańczyka i tylu innych rzeźbach Mitoraja, widnieje wycięty kwadrat, a w nim piękna głowa; kogo przedstawia czy personifikuje? „Film mnie pociąga – czytamy w Blasku kamienia – i fascynuje od bardzo dawna. Gdy mieszkałem jeszcze w Polsce, dwukrotnie próbowałem zdawać na wydział aktorski łódzkiej filmówki […]. W moich torsach, popiersiach czy wazach pojawiają się głębokie, prostokątne wybicia, okna. To także filmowy trop, obnażający ukrytą chęć kadrowania, przybliżenia jednego z aspektów rzeźby do formy stopklatki”.
Zwiastowanie – Mitoraj wielokrotnie przedstawiał ten temat w reliefie; w gipsie i w brązie; scena ta zdobi również drzwi rzymskiej bazyliki Santa Maria degli Angeli i warszawskiego kościoła jezuitów na ulicy Świętojańskiej. Szaty pięknej, skupionej, jakby półsennej Madonny są finezyjne i delikatne, takie jak tzw. mokre szaty czasów Grecji klasycznej. Nie mamy tu zapewne żadnego konkretnego naśladowania, kompozycja jest na wskroś oryginalna i pełna niemal mistycznego uniesienia. Oto Słowo staje się Ciałem; przed nami tajemnica Wcielenia, której owocem jest piękny Bóg zrodzony z pięknej Madonny.
Pośród dzieł pokazanych na tej ostatniej wystawie Mistrza uwagę przyciągała trzyosobowa grupa niemal przytulonych do siebie postaci. Tytuł tej grupy, Donne, czyli Kobiety, jest rodzajem kamuflażu, ukrytego znaczenia. Tylko postać centralna to na pewno kobieta, gdyż charakteryzuje ją uczesanie w formie koku. Postać po jej prawej stronie ma kompletnie zabandażowaną twarz o ledwie czytelnych, zda się męskich rysach, a postać po lewej to bardziej twarz młodzieńca niż młodej kobiety. Czy jest to zbiorowy portret rodzinny – matki artysty, nigdy niepoznanego przez artystę biologicznego ojca i jego samego? Czy jest to przedstawienie wspólnego przebywania, które zaistniało tylko w wyobraźni?
W jednej z sal ciągle od nowa wyświetlany film z muzyką Chopina; dokument ukazujący jedną z licznych i może jedną z najpiękniejszych wystaw Mitoraja – w Agrigento na Sycylii, w 2011 roku, pośród ruin tamtejszych świątyń greckich z okresu archaicznego i klasycznego. Wysublimowana wzniosłość antycznych ruin wchodziła w jedyny w swoim rodzaju dialog z poetyką archeologicznych fantazji Mitoraja. Złamane skrzydło, piękny tors, Meduza, Ikar i Ikaria, Eros, Tindaro i „wybite kwadraty” pomyślane jako filmowe stopklatki wraz z muzyką Chopina nabierały magicznego znaczenia, docierały do najdalszych zakątków duszy. „Muzykę do tego filmu – powiedział mi kurator wystawy – wybrał sam Maestro; czyż nie wybrał arcytrafnie?”.
Przypominam sobie piękne oblicze Chopina odlane w brązie, które widziałem w grudniu 2012 roku w pracowni Mitoraja w Pietrasanta. Artysta odlał je w 2010 r. na 200-lecie urodzin kompozytora. Czy uda się spowodować, żeby ta piękna rzeźba trafiła na campus Uniwersytetu Warszawskiego przy Krakowskim Przedmieściu, żeby stanęła obok domu, w którym Chopin mieszkał 10 lat – od 1817 do 1827 r.? Na pogrzebie artysty Domenico Lombardi, burmistrz Pietrasanta, mówi niemal łamiącym się głosem o miłości Mitoraja do poezji i do muzyki Chopina.
.I jeszcze myśl Mitoraja zapisana w Blasku kamienia: „Moje rzeźby nie rodzą się w pracowni. Powstają raczej z przeżyć, ze stanów ducha, z uczuć, z napływu wspomnień, z rytmu onirycznego, z nastrojów, które pojawiają się we mnie przypadkiem. Rodzą się w chwilach melancholii, w napadach lęku, biorą początek ze smutnych wspomnień o minionych zdarzeniach zagubionych w podświadomości, ale wciąż obecnych gdzieś w moich najgłębszych warstwach”. Najważniejsze jest to, że ten zmarły siedem lat temu artysta jest jednym z najpiękniejszych przykładów obecności polskiej kultury artystycznej w świecie.
Jerzy Miziołek