Sobieski jako „Tarcza chrześcijaństwa” i rzymska ekspozycja w rocznicę wielkiej bitwy
Jednym z najciekawszych zabytków związanych z bitwą pod Wiedniem (12 września 1683) jest tzw. tarcza wróżebna Sobieskiego. Wielką batalię, która ocaliła Europę, podobnie jak bitwa morska pod Lepanto (1571), uczczono wystawą w Rzymie już w 1704 roku – pisze prof. Jerzy MIZIOŁEK
.W dziejach Europy dwie bitwy mają szczególne znaczenie – bitwa pod Lepanto (7 października 1571) i bitwa pod Wiedniem (1683). Pierwsza morska, druga lądowa postawiły nieprzekraczalną zaporę dla Imperium Osmańskiego; wielkim wysiłkiem utworzonych wówczas koalicji Europa uratowała swój byt. Dwaj bohaterowie tych batalii – Marcantonio Colonna (1535- 1584), jeden z trzech admirałów pod Lepanto – i król Jan III Sobieski, głównodowodzący pod Wiedniem, „spotkali się” w tym roku w murach Muzeów Kapitolińskich w czasie wystawy, którą już opisywaliśmy na tych łamach. Wprawdzie monumentalny posąg pierwszego z nich (eksponowany w Sala dei Capitani) nie został włączony do ekspozycji, ale wątek dwóch batalii przewijał się w rozmaitych narracjach o tej polsko-włoskiej wystawie o Sobieskich. Zapewne z bitwą pod Lepanto, czy raczej z kwestią tworzonej wówczas, m.in. przez papieża Piusa V, koalicji wiąże się fascynujące dzieło sztuki: okrągła tarcza w Muzeum Narodowym w Krakowie, któremu wiele uwagi poświęcił niegdyś Zdzisław Żygulski.
Drugi temat tu podejmowany dotyczy pamięci o kolejnej koalicji anty-osmańskiej, utworzonej przez papieża Innocentego XI w 1683 roku. Na jego nagrobku, znajdującym się w tej samej nawie bazylki watykańskiej co nagrobek Marii Klementyny Sobieskiej (wnuczki króla) znajduje się monumentalna scena bitwy pod Wiedniem z polskim monarchą, jako głównodowodzącym. W ramach pamięci o tej bitwie, czci dla papiestwa z powodu Roku świętego (1700), do Rzymu przybyła w 1699 roku królowa Maria Kazimiera, by spędzić tu bez mała 15 lat. Z potrzeby serca i na prośbę jednego z następców Innocentego XI – papieża Klemensa XI, zorganizowała królowa wystawę nieopodal Watykanu, którą udało się wydobyć z zapomnienia przy okazji badań, jakie towarzyszyły przygotowaniom do poświęconej Sobieskim ekspozycji w Muzeach Kapitolińskich. Niezwykle ciekawe jest to, że wspomniana tarcza z czasów bitwy pod Lepanto trafiła w ręce zwycięzcy spod Wiednia.
Tarcza wróżebna króla Jana III
.Już w połowie XVI wieku papieże próbowali zachęcić króla Zygmunta Augusta (1520-1572) do przyłączenia się do walki z Imperium Otomańskim, które tworzyło coraz większe zagrożenie. Giovanni Francesco Commendone, legat papieski, a następnie nuncjusz w Polsce, przez wiele lat zabiegał o pozyskanie króla do działań przeciwko rosnącemu w siłę wrogowi. Powszechnie wiedziano, że król Polski lubił piękne zbroje rycerskie i posiada dużą zbrojownię. Można zatem przypuszczać, że wśród darów dla monarchy, przysłanych z Włoch, zapewne przez ówczesnego papieża Piusa V (1566-1572), znalazła się tarcza przedstawiająca bitwę na Moście Mulwijskim, kiedy to starły się wojska cesarza Konstantyna z wojskami Maksencjusza (312). Droga do triumfu chrześcijaństwa została otwarta. Z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że piękna tarcza z brązu została wykonana w okresie poprzedzającym bitwę pod Lepanto (1571) i trafiła w ręce króla Zygmunta Augusta jako dar. Dzieło to, o charakterze raczej symbolicznym, niż wojskowym, a więc używane w czasie parad – znakomicie wpisuje się we włoską tradycję artystyczną i praktykę obdarowywania wybranych postaci cennymi dziełami sztuki.
Jak wiadomo, przed bitwą na Moście Mulwijskim Konstantyn miał dwie wizje, opisane przez Euzebiusza z Casearei, które doprowadziły do wykonania labarum, sztandaru z chryzmonem, który według powszechnego przekonania utorował drogę do wielkiego zwycięstwa nad Maksencjuszem, Edyktu Mediolańskiego (313) i stopniowego ustanawiania chrześcijaństwa, które stało się oficjalną religią Imperium w 380 roku, wraz z Edyktem Tesalonickim cesarza Teodozjusza.

.Podarowana Sobieskiemu „prorocza” tarcza jest wykonana z żelaza i ma okrągły kształt (średnica 70 cm), wykonana jest metodą repusowania, grawerowania, cyzelowania, srebrzenia i złocenia. Po prawej stronie na niebie zasnutym chmurami widnieje Chrystus na krzyżu w płomiennej aureoli, otoczony główkami aniołów. Po lewej pojawia się personifikacja Zwycięstwa z wieńcem laurowym w lewej ręce, podczas gdy w prawej trzyma tablicę z łacińską inskrypcją rozpamiętującą słynne słowa: pod tym znakiem zwyciężysz. Pomiędzy Konstantynem a niebiańską wizją znajduje się widok Rzymu, w którym rozpoznajemy Castel Sant’Angelo z mostem, kościoły Santo Spirito in Sassia i Sant’Onofrio, Panteon, Wzgórze Kapitolińskie, bazyliki Santa Maria Maggiore i Świętego Piotra, Kolumnę Trajana. Poniżej linii rzeki znajdują się armie Konstantyna i Licyniusza, a dalej, po prawej stronie, armia Maksencjusza. Konstantyn, brodaty, ujęty z profilu, jest widoczny na pierwszym planie, z głową zwróconą w stronę nieba, na którym pojawia się Chrystus. Cesarz ma lśniącą złotą zbroję, na której wisi mały krzyż na łańcuchu. U jego boku znajduje się ciężka kawaleria (jak husaria króla Sobieskiego), a dalej piechota. Trębacze dmą w złote trąby, jakby byli pod murami Jerycha. Ta piękna tarcza była z całą pewnością przechowywana w skarbcu katedry na Wawelu.
Ukryta podczas najazdu szwedzkiego w 1655 r., została odnaleziona kilkanaście lat później, w 1679 r. Szczegółowy opis tego wydarzenia zawarty jest w łacińsko-polskim poemacie Clipaeus christianitatis („Tarcz chrześcijaństwa”) Jana Gawińskiego z 1680 roku, w którym poeta relacjonuje odnalezienie tarczy w „szczątkach muru” podczas prac renowacyjnych w kaplicy Świętego Krzyża. Wydarzenie uznane zostało za cudowne, gdyż tarcza spadając wraz z gruzem sklepienia, a więc będąc „spadłą z nieba”, objawiła się jako szczególny przedmiot „nie ręką ludzką uczyniony”. Odkryta w ten sposób zyskała, zdaniem poety, niezwykłą moc i natychmiast została uznana za dobry omen w trudnej sytuacji naporu tureckiego. Poeta wykazał się dobrym przeczuciem; tarczę ofiarowano Janowi III w czasie marszu pod Wiedeń i niebawem przyszedł wrześniowy triumf AD 1683.
Warto tu nadmienić, że u genezy poematu Gawińskiego, obok niezwykłego wydarzenia z września 1679 roku, legła również wspomniana trudna sytuacja, na którą złożyło się kilka niepomyślnych wydarzeń, m.in. pokój buczacki z Turcją (1672 r.), na mocy którego Rzeczpospolita utraciła znaczną część swego terytorium i zobowiązała się płacić haracz, co było wielkim upokorzeniem. Zwycięstwo Sobieskiego pod Chocimiem (1673) zahamowało wprawdzie ekspansję Turcji, ale nie spowodowało korzystnego dla Polski przesunięcia granic, a jedynie zrzeczenie się haraczu przez sułtana. Na sejmie grodzieńskim (1678/1679) król reorientował politykę zagraniczną z profrancuskiej na antyturecką, powiązaną z dworem wiedeńskim, w czym ogromną rolę odegrał papież Innocenty XI.

.Poemat Clypaeus christianitatis, który nadaje tarczy tak wielką symbolikę, doskonale wpisuje się w trwający co najmniej od 1673 roku (roku bitwy pod Chocimiem) proces tworzenia legendy Jana Sobieskiego jako tarczy obronnej Polski. Wynika to w dużej mierze z herbu Sobieskiego zwanego Janiną, który składa się z przedstawienia dwóch tarcz – mniejszej wewnątrz większej. Stąd przydomki Jana III: Clypaeus Sarmatiae czy Aegis Palladia i idea króla jako tarczy ochronnej Rzeczypospolitej. Należy również wspomnieć, że król miał bardzo dobrą znajomość literatury antycznej, w tym horacjańskiego toposu o stawaniu się nieśmiertelnym poprzez sztukę. Tak więc panegiryk Gawińskiego był dla króla również skutecznym narzędziem propagandowym, zwłaszcza po bitwie pod Wiedniem, powiązanej przez włoskich i polskich panegirystów z bitwą Konstantyna w 312 roku.
Jan III Sobieski – nowy Konstanty, któremu podarowano cudownie odnalezioną tarczę w katedrze wawelskiej – kontynuował rozpoczętą przez Konstantego misję rozpoczętą słynną bitwą przedstawioną na tarczy: Oto dwaj monarchowie, wielcy wojownicy jawią się jako przywódcy i obrońcy chrześcijańskiego świata. To zestawienie zostało podjęte w licznych dziełach literackich, a nawet spektaklach teatralnych. Najbardziej jednak wyraziście znajdujemy je na wielkoformatowej rycinie wykonanej niedługo po wiktorii wiedeńskiej. Nad jadącym na koniu polskim królem pojawia się personifikacja Kościoła wskazująca na sztandar z widniejącym na nim medalionem z wizerunkiem cesarza.
Wystawa w San Salvatore in Lauro (1704)
.W czasie swego długiego pobytu w Rzymie królowa Maria Kazimiera żyjąc w promieniach sławy męża nieustannie zabiegała o przypominanie chwalebnych czynów i geniuszu wojennego króla Jana III. W pałacu, który zakupiła na wzgórzu Pincio, tuż obok kościoła Trinità dei Monti, było pomieszczenie wypełnione obrazami; jeden z nich, wielkoformatowy 2,5 x 2 m, ukazujący króla na koniu nie tylko przetrwał do naszych czasów, ale też szczęśliwym trafem losu znalazł się w zbiorach Zamku Królewskiego w Warszawie. Stał się jednym z najważniejszych obiektów naszej włosko-polskiej wystawy w Muzeach Kapitolińskich. Inne obrazy z kolekcji królowej przedstawiały największe zwycięstwa Jana III. Gdy po wielkim wysiłku – o czym mówią jej listy – zebrała te obrazy wykonała jeszcze jeden krok; wspierana przez papieża Klemensa XI wystawiła je w pięknej, zachowanej do dziś sali jednego z kościołów nieopodal Watykanu. Zanim o tym powiemy przywołajmy fragmenty jej listu do syna Jakuba z 3 czerwca z 1702 roku.

.„Zamierzam tam [zakupionym pałacu] zbudować jakiś pokój i galerię i by tam stworzyć żywe mauzoleum wszystkich czynów świętej pamięci króla, Twojego ojca. Chcę tam pomalować na sufitach wszystkie czyny świętej pamięci króla, Twojego ojca al fresco. Jeśli mogę, trzeba bym miała projekty. Do Ciebie należy, mój drogi synu, wraz z Twoimi braćmi, by mi je dostarczyć, proszę Was o to”. Dalej pisze, że trzeba wysłać kogoś do wojewody sandomierskiego, Stefana Bidzińskiego, towarzysza broni i zaufanego współpracownika Jana III, by zebrał jego wspomnienia. „Należy się spieszyć – dodawała – bo ów jest bardzo stary. Chciałabym użyć reszty mojego [życia] do służenia […] by pozostawić w świetle dziennym wszystkie czyny chwalebne tego wielkiego króla […] i wspomnienia jego pięknego życia tutaj jeszcze w miejscu, dokąd ludzie przychodzą i odwiedzają”.
Nie wiemy czy w jej pałacu powstały freski z czynami króla, ale na pewno powstały wspomniane obrazy. Z odnalezionych archiwaliów wynika, że w rocznicę bitwy pod Wiedniem lub nieco później, wykonane dla niej obrazy trafiły na wystawę do pięknej sali przy kościele San Salvatore in Lauro. Udało się odnaleźć tylko krótki opis ekspozycji nie pozostawiający wątpliwości, że głównym obrazem pokazu był wspomniany portret konny, który zreprodukowaliśmy na tych łamach w czerwcu. Nie udało się dotąd odnaleźć innych opisów wydarzenia, ale nie ulega wątpliwości, że był to jeden z przykładów trwania w Rzymie chwały Jana III. Niezwykle ciekawe jest to, że dokładna analiza obrazu pozwala rozpoznać pośród przedstawionych na nim postaci m.in. kapucyna Marka d’Avviano, ale też typowo polskie, wąsate oblicza. Obraz, o którym jest tu mowa był wzorowany na malowidle i rycinach Jerzego Eleutera Siemiginowskiego, nadwornego malarza króla. Jedna z tych rycin znalazła się wśród dzieł eksponowanych w Muzeach Kapitolińskich. Rzut oka na obraz i rycinę daje możliwość szybkiego uświadomienia sobie przez znawców sztuki antycznej i renesansowej, że były one wzorowane na powszechnie znanych przedstawieniach cesarza Trajana i kilku watykańskich dziełach Rafaela Santi. Dodajmy, że przedstawienia poprzez ilustrowane albumy były dobrze znane także samemu królowi, który posiadał bogatą bibliotekę złożoną z kilku tysięcy tomów.

.Tarcza wróżebna Sobieskiego, wspomniane obrazy i ryciny, ale przede wszystkim piękna i niezwykle przemyślana dekoracja malarska i rzeźbiarska pałacu w Wilanowie dają znakomite wyobrażenie o wyjątkowości postaci zwycięzcy bitwy w dniu 12 września 1683 r. Jedną z najlepszych charakterystyk polskiego monarchy możemy odnaleźć w jego biografii austriackiego historyka Otto Forst de Battaglia. Oto jego słowa:
.„Ta prawdziwa humanitas na co dzień, mieszcząca w sobie szacunek dla przeszłości, pozwoliła Sobieskiemu na wgląd w problemy, których większość jego współczesnych nie dostrzegała. Zrozumiał, że Polska musi być też dla swoich niepolskich, niekatolickich obywateli domem, a nie więzieniem; on, ten najbardziej polski i katolicki monarcha. On to starał się na synodach z 1680 i 1681 roku o hierarchię prawosławnego Kościoła, sprzyjał unii, nie próbując gwałtownego wynarodawiania Rusinów. Rozumiał się w Gdańsku z niemieckimi ewangelikami, chronił Żydów, którzy go podziwiali i kochali egzaltowaną miłością. Nawet w czasie najcięższych walk nigdy nie czuł nienawiści do religii muzułmańskiej i porozumiewał się z Turkami i Tatarami podczas koniecznej najkrwawszej bitwy w duchu wzajemnego poważania i szacunku. Prawie nie do rozwiązania dylematowi, jak pogodzić polską rację stanu z narodowym prawem do samostanowienia, który istniał wówczas przez obecność na polskim obszarze politycznego działania trzech, nawet czterech narodowości, chciał stawić czoło według starej polskiej maksymy: liber cum liberis, par cum paribus (wolny z wolnymi, równy z równymi)”.