Prof. Michał KLEIBER: Ważna wizyta, poruszające słowa, nadzieje - mimo niełatwej przyszłości

Ważna wizyta, poruszające słowa, nadzieje - mimo niełatwej przyszłości

Photo of Prof. Michał KLEIBER

Prof. Michał KLEIBER

Redaktor naczelny "Wszystko Co Najważniejsze". Profesor zwyczajny w Polskiej Akademii Nauk. Prezes PAN 2007-2015, minister nauki i informatyzacji 2001-2005, w latach 2006–2010 doradca społeczny prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Przewodniczący Polskiego Komitetu ds. UNESCO. Kawaler Orderu Orła Białego.

Ryc.: Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Trudno bardziej wyraziście przedstawić swoje podstawowe poglądy, niż zrobił to Donald Trump, stawiając pytanie: „Czy Zachód ma wolę przetrwania?” – pisze prof. Michał KLEIBER

.Żadna chyba wizyta zagranicznego polityka w ostatnich wielu latach nie wzbudzała oczekiwań porównywalnych z tym, czego spodziewaliśmy się po wizycie prezydenta Donalda Trumpa. Chcieliśmy usłyszeć dobitne słowa o poszerzaniu polsko-amerykańskiej współpracy w zakresie szeroko rozumianego bezpieczeństwa militarnego (rola NATO, tarcza przeciwrakietowa, śmigłowce uderzeniowe, precyzyjne pociski dla wojsk lądowych i okrętów) i energetycznego (obietnica długoterminowego kontraktu na skroplony gaz). Oczekiwaliśmy na uznanie dla naszej inicjatywy współpracy państw Trójmorza i podkreślenie znaczenia regionu dla przyszłości Unii, na deklarację gotowości do inwestowania w infrastrukturę energetyczną i transportową w tej części Europy, na komentarz dotyczący sytuacji na Ukrainie, ewentualnie na parę uspokajających, choć z pewnością dla wielu kontrowersyjnych słów dotyczących zdominowanej przez węgiel naszej energetyki. Nie mówiąc już nawet o wyrażanej przez niektórych chęci usłyszenia choćby wzmianki na temat ewentualnej pomocy w sprawie śledztwa smoleńskiego.

Oczekiwania były olbrzymie, a dla przywódcy najpotężniejszego państwa świata, świadomego globalnego odbioru każdego jego słowa, niełatwe do spełnienia.

Mówiąc najkrócej, Donald Trump spełnił większość oczekiwań z nawiązką.

Spraw ochrony środowiska i katastrofy smoleńskiej (przynajmniej publicznie) nie dotknął, a w paru innych sprawach bardzo mile wszystkich zaskoczył.

I od tych niespodziewanych słów, chyba wcześniej niewypowiedzianych na polskiej ziemi przez żadnego zagranicznego polityka, warto zacząć. Donald Trump wykazał się niespotykaną u gości z odległych krajów znajomością naszej historii. Jego wypowiedziane z widoczną emocją słowa o ponadtysiącletnim polskim chrześcijaństwie, długoletnim okresie pozbawienia państwowości, heroicznym oporze w czasie drugiej wojny światowej, o trudnych dekadach powojennych czy wreszcie o bohaterskim odzyskaniu pełnej niepodległości były poruszające dla wszystkich słuchających. Nie omieszkał wspomnieć o wybitnych Polakach w historii świata — Mikołaju Koperniku, Fryderyku Chopinie, Papieżu Janie Pawle II czy, w kontekście relacji polsko-amerykańskich — o Tadeuszu Kościuszce i Kazimierzu Pułaskim. A emocjonalne określenie zaraz na początku przemówienia Polski jako sprawdzonego przez długie lata przyjaciela i partnera Stanów Zjednoczonych podkreśliło dodatkowo znaczenie i atmosferę wizyty. Bardzo wielu słuchających było szczerze i głęboko wzruszonych.

Także prezydent Trump był w widoczny sposób usatysfakcjonowany wizytą w Polsce. Jego transmitowane na cały świat wystąpienie było bezsprzecznie sukcesem wizerunkowym, co wobec powszechnej krytyki jego dotychczasowych rządów w wielu ważnych krajach świata miało dla niego wielkie, z pewnością precyzyjnie zaplanowane znaczenie. Jego warszawskie wystąpienie zapewne utrudni dalsze zarzucanie mu przez wrogich mu polityków i media politycznej niedojrzałości, decyzyjnej nieprzewidywalności czy wręcz zaściankowego myślenia o kluczowych wyzwaniach świata.

Przychylną atmosferę spotkania w Warszawie prezydent Trump wykorzystał świadomie do przedstawienia swojego credo politycznego. W jawny sposób dał wyraz swojemu przywiązaniu do wolności i solidarności w walce z niebezpieczeństwem ze strony państw totalitarnych (grożąc wprost Korei Północnej podjęciem zdecydowanych działań wobec jej agresywnej polityki) i islamskiego terroryzmu. Potwierdził dobitnie ważność art. 5 Traktatu Północno-Atlantyckiego o nienaruszalności terytorium wszystkich państw członkowskich Paktu. Nie zawahał się skrytykować Rosji za jej politykę na Ukrainie i podkreślić wagi państw Trójmorza (pogardliwie nazwanych niedawno przez jedną z niemieckich gazet eurobiedakami) w kontekście polityki tzw. twardego jądra UE. W przededniu szczytu państw G20 w Hamburgu trudno odmówić tym intencjonalnym działaniom Donalda Trumpa politycznej wagi. Wreszcie nie sposób nie wspomnieć o bardzo dobitnym odwołaniu się prezydenta USA do systemu wartości, który przez wieki kształtował cywilizację Zachodu.

Trudno bardziej wyraziście przedstawić swoje podstawowe poglądy, niż zrobił to Donald Trump, stawiając pytanie: „Czy Zachód ma wolę przetrwania?”.

Nie można było oczywiście nie zauważyć skądinąd typowego dla wiodących światowych polityków biznesowego podtekstu wizyty. Stany Zjednoczone są bardzo zainteresowane eksportem produkowanego u siebie sprzętu wojskowego i wydobywanego w wielkich ilościach gazu z łupków. W obu tych sprawach nasz gość może mieć pełną satysfakcję z rezultatów swoich rozmów, choć oczywiście szczegóły należeć będą w przyszłości do negocjatorów poszczególnych kontraktów. Droga do szerokiej współpracy została jednak wyraźnie naszkicowana. Mamy chyba prawo wierzyć, że przyniesie ona obustronne znaczące korzyści.

Nie sposób w tym miejscu nie odnotować uderzającego podobieństwa narracji władz amerykańskich i polskich w wielu kluczowych sprawach. Mimo że wielu opiniotwórczym środowiskom w obu krajach — i wielu obserwatorom w krajach trzecich — taka narracja się zupełnie nie podoba, trudno zaprzeczyć faktowi, iż wizyta prezydenta USA była wydarzeniem o potencjalnie bardzo znaczących konsekwencjach. I to nie tylko dla Polski i krajów naszego regionu.

Z czym więc prezydent USA, wyjeżdżając, zostawił nas, w Polsce i w regionie Trójmorza?

Sceptycy powiedzą, że słowa polityków to jedno, a konkretne efekty wynikające z poczynionych deklaracji to coś zupełnie innego. Prawda, historia zna niezliczone fakty potwierdzające tę nieufność. Czas pokaże, jak wiarygodne były deklaracje naszego gościa. Kłopotów z ich realizacją nie będzie brakowało. Państwa Trójmorza nie są monolitem. Do problemów narosłych w historii dochodzą kontrowersje dzisiejsze, żeby wspomnieć choćby odmienny stosunek Węgier, Czech, Bułgarii czy Austrii do problemu dywersyfikacji dostaw gazu. W sprawie zakupów amerykańskiego uzbrojenia Polska zmagać się będzie z niechęcią niektórych państw unijnych, oferujących wyposażenie alternatywne — krytyka dokonanego przed dekadą zakupu samolotu wielozadaniowego F16 czy ostatniej rezygnacji z helikopterów Caracal dały nam przedsmak możliwych kłopotów w tym zakresie.

Nieznana jest reakcja starych państw unijnych na zadeklarowane działania państw trójmorskiej dwunastki. Mimo wielokrotnych, zdecydowanych deklaracji wszystkich biorących udział w spotkaniu warszawskim o intencji działania w ramach Unii i na jej korzyść, zapewnienia te niekoniecznie przyjmowane są z entuzjazmem przez polityków w Brukseli, Berlinie czy Paryżu, przyzwyczajonych do współdecydowania o wszystkich unijnych inicjatywach. Wyraźna krytyka prezydenta Trumpa pod adresem Rosji i Niemiec w związku z planowanym bałtyckim rurociągiem Nord Stream 2, zgodna z interesem Polski i innych krajów regionu, niewątpliwie zwiększa jeszcze nieufność Niemiec do obecnej amerykańskiej polityki. Dbałość o dobre relacje z najsilniejszymi unijnymi państwami ma zaś dla naszego kraju szczególne znaczenie ze względu na nasze przecież zasadne aspirowanie do roli ważnego członka Unii.

Nigdy nie będzie dosyć zapewnień z naszej strony, że podejmowane nowe inicjatywy mają wzmacniać nasze tradycyjne relacje wewnątrzunijne, a nie je osłabiać.

Z drugiej strony nowy rurociąg i konsekwentnie artykułowane twarde stanowisko USA wobec rosyjskiej polityki na Ukrainie nie poprawi stosunku Rosji do państw naszego regionu — a tak czy inaczej skazani jesteśmy przecież na międzyludzkie kontakty i gospodarczą współpracę z naszym potężnym sąsiadem na wschodzie.

Mając świadomość trudności, nie należy jednak w żadnym stopniu tracić optymizmu — w dzisiejszym skomplikowanym świecie nic przecież nie przychodzi łatwo. Pamiętajmy, że dokładnie przemyślane działania mające wsparcie silnych partnerów zawsze wychodzą na dobre, a szczere intencje i ich sprawna realizacja często bywają na końcu satysfakcjonująco docenione. Całkiem więc prawdopodobne, że 16-godzinny pobyt prezydenta Donalda Trumpa w Warszawie uznany zostanie po jakimś czasie za wydarzenie polityczne o bardzo dla nas znaczących, korzystnych konsekwencjach.

Michał Kleiber

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 7 lipca 2017
Fot. Sebastian Indra/MAE PL