Święta w czasie wojny. Tym, co może zrobić każdy z nas, jest w tych dniach pamięć o Ukraińcach
W tym roku pamiętajmy o Ukrainie, przeciwko której Rosja prowadzi swoją morderczą kampanię – pisze prof. Tom NICHOLS
.Myśląc w okresie świąt o tych, którzy mają w życiu mniej szczęścia, zwykle skupiamy się na osobach z naszego otoczenia. Nie zapominajmy jednak, że miliony ludzi na całym świecie, w tym na Ukrainie, żyją nie tylko w ubóstwie i niedostatku, ale i w warunkach wojny.
O tej porze roku wielu z nas wrzuca pieniądze do puszek na cele dobroczynne lub zostawia w wyznaczonych miejscach żywność. Zwiększamy nasze datki na rzecz organizacji religijnych lub stowarzyszeń społecznych. Najbardziej zaangażowani z nas poświęcają najcenniejsze dobro, jakim jest czas, pracując na rzecz wolontariatu. I tak powinniśmy robić. (Ameryka jest bogatym narodem i wiele naszych zwierząt domowych jest otoczonych lepszą opieką zdrowotną niż miliony ludzi w kraju i na świecie).
Powinniśmy poświęcić chwilę i pomyśleć o tym, że miliony ludzi nie będzie pakować prezentów lub dyskutować z rodziną, co podać na obiad. Będą usiłować przeżyć. Wiele osób na świecie może umrzeć z głodu lub wskutek choroby. Obywatele Ukrainy będą zmagać się z tymi wszystkimi wyzwaniami, jednocześnie znosząc nieustanny deszcz rosyjskich pocisków, których zadaniem jest mordowanie. Ukraińcy będą spać w schronach, martwiąc się, że rano ich dzieci obudzą się głodne lub przemarznięte, a może wręcz zostaną rozerwane na kawałki przez przestępców działających na rozkaz tchórzliwego dyktatora.
W miniony weekend „The New York Times” opublikował szczegółową analizę rosyjskiej wojny przeciwko Ukrainie. Jest to ostrzeżenie dla każdego samozwańczego „realisty” i geostratega przesuwającego palcami po długiej brodzie i psioczącego na ciężar historii, ekspansję NATO i winy Zachodu oraz mamroczącego wszystkie inne przeintelektualizowane usprawiedliwienia dla brutalnej kampanii Rosji. Ta wojna jest tworem małego kręgu spiskowców kierowanego przez człowieka opanowanego nostalgią za starym Związkiem Radzieckim, przekonanego, że jest wielką historyczną postacią i zbawcą nowego Imperium Rosyjskiego.
Pogrążony w paranoicznym lęku przed COVID-19 i zabunkrowany w swoim pałacu Władimir Putin układał plany inwazji. „Jak mówią ludzie znający Putina” – donosi „Times” – „izolacja pogłębiła jego radykalizację. Przez szesnaście miesięcy nie spotkał się osobiście z żadnym zachodnim przywódcą”. Przy tym nieliczni dopuszczeni do jego obecności stale karmili jego manię wielkości i oderwanie od rzeczywistości:
„Jeśli wszyscy wokół przez dwadzieścia dwa lata mówią ci, że jesteś absolutnym geniuszem, w końcu w to uwierzysz” – powiedział Oleg Tińkow, były rosyjski potentat bankowy, który w tym roku zwrócił się przeciwko Putinowi. „Rosyjscy biznesmeni, rosyjscy urzędnicy, rosyjski naród – wszyscy widzieli w nim cara. On zwyczajnie zwariował”.
Zamiast próbować odwieść Putina od spychania Rosji wprost w przepaść, grono pochlebców postanowiło mu pobłażać. Według słów raportu „Timesa” – „byli oni zmotywowani, by wzmacniać rosnące poczucie własnej wartości szefa, a przy tym wyolbrzymiać zewnętrzne zagrożenia i historyczne niesprawiedliwości, które Putin pragnął zwalczyć”.
Wiemy, co stało się później. Być może Putin myślał, że jego wojska zawieszą w Kijowie imperialnego rosyjskiego orła, może nawet podczas ceremonii okraszonej dźwiękami rosyjskiego hymnu narodowego (którego muzykę Putin nostalgicznie zaczerpnął ze starego hymnu sowieckiego). Lecz z powodu lat korupcji, kłamstw i dekadencji rosyjska armia nie była w stanie przebiec sprintem tych kilkuset mil z Rosji i Białorusi, by zdobyć Kijów, a tym bardziej podporządkować sobie całego 44-milionowego narodu zajmującego obszar większy niż Francja. Gdy upokorzenia na polu bitwy stawały się coraz częstsze, nieudolni rosyjscy wojskowi gwałcili, torturowali i mordowali cywilów. Oszołomiony i rozwścieczony Putin zdecydował się na nową strategię: Ukraińcy zostaną ukarani za swoją zuchwałość i złamani jako naród, będą głodzeni i wyziębiani, dopóki nie zaczną błagać nowego cesarza o litość.
Ukraińcy oczywiście nie zostali złamani i się nie poddali. Ale kampania okrucieństw trwa; w weekend Rosja rozpoczęła ostrzał kluczowej infrastruktury w miastach całej Ukrainy, w tym Kijowa, Charkowa i Zaporoża. Święta w tym roku będą tam naznaczone nie tylko brakiem prądu, ciepła, wody, żywności i opieki medycznej, ale także ciągłym strachem, że każda noc może zakończyć się rzezią.
Rosjanie, którzy znają Putina, powiedzieli „Timesowi”, że moskiewski dyktator zaakceptuje niezliczone ofiary, ale nie zgodzi się poniechać wojny (według szacunków Pentagonu jego rachunek rzeźniczy przekroczył już sto tysięcy zabitych lub rannych rosyjskich żołnierzy). Prawdopodobnie dojdzie do kolejnej ofensywy na wschodzie i być może kolejnej próby zdobycia samego Kijowa.
Niewiele możemy zrobić w krótkiej perspektywie, aby złagodzić cierpienie ukraińskich rodzin, ale Zachód musi nadal wspomagać obronę Ukrainy. W rzeczy samej możliwe, że ostatnia salwa rakietowa była odpowiedzią na decyzję Ameryki o wysłaniu na Ukrainę systemu antyrakietowego Patriot, co po raz kolejny pokazuje, że Putin sam dostarcza najsilniejszych argumentów przemawiających za koniecznością wspierania walk przeciwko Rosji.
.Tym, co może zrobić każdy z nas, jest pamięć o Ukraińcach, którzy obchodzą Boże Narodzenie (i Chanukę oraz nadchodzący Nowy Rok) pod ostrzałem dział i rakiet swoich słowiańskich „braci”. Nie wolno nam o nich zapomnieć. Putin z pewnością tego nie zrobi.
Tom Nichols