Program nauczania historii bez ludobójstwa na Woli w Powstaniu Warszawskim
Reforma nauczania historii: uczeń zostanie zarzucony wielością faktów i dat, ale nie będzie zdolny do opisania związków przyczynowo-skutkowych i tym bardziej nie będzie rozumiał istoty dziejów w ujęciu nie tylko poznawczym, ale także edukacyjnym – pisze prof. Waldemar POTKAŃSKI
.W połowie lutego 2024 r. Ministerstwo Edukacji Narodowej udostępniło oficjalny projekt gruntownej reformy podstawy programowej z wielu przedmiotów w celu poprawy jakości nauczania w polskiej szkole, a w zasadzie „odchudzenia” obowiązkowych wymagań. Postaram się przybliżyć moje przemyślenia związane z podstawą programową z przedmiotu historia dla szkół średnich w zakresie podstawowym (czyli obejmującym większość uczniów liceum ogólnokształcącego i technikum), gdyż zawodowo jestem związany z nauczaniem tego przedmiotu już od ponad trzydziestu lat.
Kolejne ekipy rządowe co kilka lat starają się zreformować i unowocześnić nauczanie tego przedmiotu – rozszerzając bądź redukując treści nauczania, wymiar godzinowy i stawiane wymagania. Przejściowo obok historii tworzono pokrewne przedmioty – takie jak historia i społeczeństwo oraz historia i teraźniejszość. Skutkowało to dość ekstremalnym modelem edukacji, gdzie na różnych poziomach nauczania w ubiegłym roku szkolnym obowiązywały wspomniane przedmioty, konkurując niekiedy dodatkowo z wiedzą o społeczeństwie. Na tak rozchwianym edukacyjnie młodym pokoleniu zdecydowano się przeprowadzić kolejny „wielki eksperyment” – de facto wprowadzając permanentną destrukcję wybranych treści nauczania.
Najbardziej uderzającą kwestią jest likwidacja wielu podstawowych i kluczowych treści z naszej narodowej historii, wpisujących się w kanon kodu kulturowego i tożsamościowego kolejnych pokoleń Polaków. Odrzuconymi, by nie rzec „wyklętymi” bohaterami narodowymi stają się m.in. Romuald Traugutt, Roman Dmowski, Józef Piłsudski, Witold Pilecki, bł. ks. Jerzy Popiełuszko wraz z całym bagażem ich idei i przemyśleń, jakże ważnych dla zrozumienia dziejów naszego narodu. Podobnie odejdą w niepamięć bohaterowie czynu zbiorowego z naszych współczesnych dziejów – tacy jak żołnierze wyklęci, ofiary stanu wojennego z KWK „Wujek” oraz działacze „Solidarności Walczącej”, krytycznie nastawieni do idei rozmów ze stroną rządową (komunistyczną) przy okazji obrad Okrągłego Stołu. Zdaniem MEN nie powinniśmy także zaprzątać umysłów młodzieży próbą refleksji nad skutkami katastrofy smoleńskiej z 10 IV 2010 r. w kontekście współczesnego państwa polskiego.
.Zdefiniowałbym kilka kierunkowych „walców” tratujących treści programowe – te niewygodne i niezgodne z przyjętą liberalno-lewicową ideologią, stanowiącą popularny obecnie na świecie paradygmat i probierz pojmowania nowoczesności. Mam tu na myśli kierunkowe skanalizowanie i zredukowanie do minimum wybranych treści programowych.
Po pierwsze, usuwa się treści związane z chrześcijaństwem i jego rolą w dziejach Europy i świata, a przede wszystkim Polski w ciągu ostatniego tysiąclecia, czyli w istocie całej naszej państwowości, od Mieszka I po czasy współczesne. Dlatego postanowiono m.in. zrezygnować z przedstawiania duchowej i kulturowej roli zakonów średniowiecznych, reform gregoriańskich, cywilizacji łacińskiej i bizantyjskiej, myśli teologicznej i społecznej m.in. św. Tomasza z Akwinu. Brak także ukazania przełomowej roli państwotwórczej chrześcijaństwa przy okazji chrztu Polski i jego roli w pierwszych wiekach państwa polskiego, na przykład roli samodzielnego arcybiskupstwa gnieźnieńskiego. Według MEN nie należy wspominać o ożywieniu religijnym polskiego społeczeństwa w kontekście pielgrzymek do takich miejsc kultu, jak Jasna Góra i Ostra Brama w XIX i XX w., przy okazji procesu odrodzenia narodowego w czasach braku samodzielnego bytu państwowego. W końcu nie powinno się wskazywać roli Kościoła katolickiego w oporze przeciw zniewoleniu komunistycznemu w czasach PRL-u.
Po drugie, nader precyzyjnie postanowiono „wygumkować” szereg działań ze strony zachodniego sąsiada Polski – od zagrożeń zewnętrznych we wczesnym średniowieczu, z ekspansją terytorialną i gospodarczą Marchii Brandenburskiej i Zakonu Krzyżackiego, przez labilność pruskich gwarancji i potencjalnego „sojusznika” w czasach reform ustrojowych Sejmu Wielkiego oraz proklamowania Konstytucji z 3 maja 1791 r., do przebudzenia narodowego Polaków w XIX w., występujących przeciw oficjalnej polityce władz pruskich na terenie Górnego Śląska oraz na Warmii i Mazurach. Brak charakterystyki genezy i przebiegu powstania wielkopolskiego 1918–1919 oraz jego znaczenia dla odrodzenia państwa polskiego oraz obrony jego niepodległości w 1920 r., a także informacji o kulcie heroicznej walki Polaków z agresją III Rzeszy w 1939 r. (w tym: Westerplatte, Poczty Polskiej w Gdańsku, Mokrej, Wizny, bitwy nad Bzurą). Zabraknie na lekcjach informacji o niemieckich zbrodniach wojennych (w Wieluniu, Bydgoszczy, Katowicach) oraz charakterystyki materialnych i demograficznych skutków działań wojennych. Zachowano pamięć o obozie w Auschwitz, ale odrzucono wzmianki o innych obozach koncentracyjnych oraz miejscach zbrodni, takich jak Palmiry, Piaśnica, Ponary, niemiecki obóz dla polskich dzieci w Łodzi oraz ludobójstwo na Woli w trakcie powstania warszawskiego.
Po trzecie, odrzucono proces modernizacji Rosji w XVIII w. i narodziny idei imperialnej, jakże ważnej dla zrozumienia polityki naszego wschodniego sąsiada. Ideowo rozwija się to wskazanie wykreśleniem wiadomości na temat skali wewnętrznych represji w ZSRS w latach 30. XX w. (w tym tzw. „Operacji polskiej” NKWD z lat 1937–1938). Nie należy także omawiać współpracy hitlerowskich Niemiec i ZSRS w latach 1939–1941. Poza wspomnieniem o Katyniu odrzucono pamięć o Miednoje i Charkowie oraz roli Sowietów w zwalczaniu żołnierzy niezłomnych i postaw niepodległościowych po 1944 r., kiedy narzucano obce idee – polityczne, ekonomiczne i kulturowe (takie jak socrealizm).
Po czwarte, propozycja nowej podstawy programowej wyklucza z treści nauczania historii kwestię zagrożeń płynących z modelu monarchistycznej i absolutystycznej władzy w epoce nowożytnej, po współczesne wizje scentralizowania i skupienia uprawnień politycznych w rękach wąskiej grupy decydentów. Pomija się wydźwięk i znaczenie Wiosny Ludów w Europie i na ziemiach polskich dla przebudzenia świadomości narodowej oraz solidaryzmu idei wolności wszystkich ludów zamieszkujących nasz kontynent. Podobnie deprecjonuje się znaczenie i charakter „jesieni narodów” po 1989 r. w procesie odrodzenia niepodległych i suwerennych nacji w Europie Środkowo-Wschodniej, dotychczas kontrolowanych przez upadający już ZSRS.
Po piąte, pojawia się nieskrywany bynajmniej postulat – wysuwany z uwagi na chęć zwalczania rzekomej „megalomanii” – dotyczący odarcia polskich dokonań z dumy narodowej nie tylko w ujęciu kulturowym, ale także gospodarczym i technicznym, np. w okresie II RP. Mowa o takich kwestiach, jak udana reforma walutowa Władysława Grabskiego i unifikacja państwa po okresie zaborów, a także reformy Eugeniusza Kwiatkowskiego – budowa i rozwój portu w Gdyni oraz Centralnego Okręgu Przemysłowego. Do tego wykreślono z programu zagadnienia traktujące o atrakcyjności polskiej kultury dla narodów ościennych i cudzoziemców w różnych epokach. Tak skrojona „pedagogika wstydu” uderza w ducha narodu i dumę z własnych dokonań na różnych polach egzystencji w toku ojczystych dziejów.
.Pragnę wspomnieć jeszcze o zawoalowanych istotnych aspektach niebezpiecznego pomijania treści historycznych z dotychczasowej podstawy programowej dla szkół średnich w zakresie podstawowym. Odwołując się do myśli niemieckiego filozofa Immanuela Kanta, przypomnę, że tworzony wokół nas świat wykreowanej iluzji ma przysłaniać faktyczne zagrożenia dla umysłu dorastającej młodzieży. Postępowi „demiurdzy” programowych zmian wskazują, iż dla przykładu poza opisem instytucji życia politycznego w epoce demokracji szlacheckiej nie należy koncentrować się na wyjaśnieniu i ocenie funkcjonowania tego modelu w celu wyrobienia wśród uczniów różnych płaszczyzn istotnych dla samodzielnej oceny konkretnych modeli politycznych (także w czasach nam współczesnych). Nie będziemy zatem uczyć o znaczeniu takich aktywności społecznych, jak np. weto ludowe (dawny rokosz), konfederacja pozaparlamentarna, nie będziemy oceniać wyborów powszechnych lub idei referendum.
Podobnie uznano za niepotrzebne zestawienie najważniejszych wydarzeń z dziejów Rzeczypospolitej Obojga Narodów i Europy oraz świata w epoce nowożytnej, zaniedbując odbiór równoległy zjawisk historycznych (w tym o charakterze ustrojowym, społecznym i gospodarczym) i ich zestawienia w skali mikro i makro oraz ich oddziaływania na kierunki rozwojowe w dziejach ludzkości. W innym miejscu w ramach wyjaśniania przyczyn i opisywania skutków rewolucji francuskiej pominięto program stworzenia „nowej Francji” i „nowych Francuzów” – obywateli epoki oświecenia i czytelnej po współczesne czasy inżynierii społecznej i światopoglądowej, jakże żywej w wielu współczesnych krajach europejskich. Przy omówieniu przyczyn wybuchu wielkiej wojny w 1914 r. postanowiono wskazać bloki polityczne i militarne, ale zarazem odrzucić dynamiczny proces powstawania dwóch przeciwstawnych systemów sojuszy. Wspomniany materiał jest tymczasem niezwykle plastycznym tworzywem pozwalającym młodym ludziom zrozumieć tajniki rywalizacji geopolitycznej i militarnej nie tylko w tej konkretnej epoce, ale w każdej innej, nie wyłączając współczesności.
Podobno autorom zmian w podstawie programowej przyświecała idea unowocześnienia treści przydatnych do lepszego zrozumienia przemian zachodzących w świecie teraźniejszym. Tymczasem będzie to skutkowało „hodowaniem” pokolenia widzącego faktografię i zarazem złożoność prawideł geopolitycznych, ale nierozumiejącego ich w ujęciu logicznym i skazanego na bezwiedną egzystencję. Uczeń po tak zreformowanej ścieżce wymagań z zakresu historii zostanie zarzucony wielością faktów i dat, ale nie będzie zdolny do opisania związków przyczynowo-skutkowych i tym bardziej nie będzie rozumiał istoty dziejów w ujęciu nie tylko poznawczym, ale także edukacyjnym.
.Co zatem możemy zrobić po wyprowadzonym przez władze MEN ciosie w polską edukację historyczną? Być może należy tworzyć lokalne społecznościowe ogniwa koordynujące pracę samokształceniową wśród młodzieży czy, jak to dawniej nazywano, „tajne nauczanie”, i to nie w ramach inscenizacji historycznych „grup rekonstrukcyjnych”, ale faktycznej walki o przetrwanie samoświadomości narodowej Polaków wobec piętrzących się wyzwań współczesności. Zmiany podstawy programowej, gdy wejdą w życie, obejmą co najmniej kilka roczników dojrzewających Polaków i nie będą tak łatwe do przezwyciężenia w dłuższej perspektywie czasowej.
Waldemar Potkański
Tekst ukazał się w nr 63 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [PRENUMERATA: Sklep Idei LINK >>>]. Miesięcznik dostępny także w ebooku „Wszystko co Najważniejsze” [e-booki Wszystko co Najważniejsze w Legimi.pl LINK >>>].