Prof. Žiga TURK: Chomsky, Pinker, Peterson i Orbán nie rozumieją Ukrainy

Chomsky, Pinker, Peterson i Orbán nie rozumieją Ukrainy

Photo of Prof. Žiga TURK

Prof. Žiga TURK

Profesor na Uniwersytecie w Lublanie. W latach 2007–2008 minister rozwoju, reform gospodarczych i społecznych, a w latach 2012–2013 minister edukacji, nauki, kultury i sportu w rządach Janeza Janšy.

zobacz inne teksty Autora

Putin pokazał, że zadufany w sobie, pacyfistyczny, internacjonalistyczny, wielokulturowy i poprawny globalizm jest w większości iluzją, że geopolityka wróciła do gry, a suwerenność narodów ma znaczenie – pisze prof. Žiga TURK

My wspieramy Ukrainę. My jednoczymy się przeciwko Rosji. My chcemy uczciwego pokoju. My – to znaczy kto? My, demokracje liberalne, czy my, Zachód? Jeśli mowa o demokracjach liberalnych, to dlaczego „nieliberalne” – w myśl stanowiska Brukseli – Polska i Wielka Brytania są najbardziej zdecydowanymi sojusznikami Ukrainy, a nie liberalnie demokratyczne Niemcy lub Francja? Jeśli natomiast mowa jest o Zachodzie, to dlaczego nie stoją z nami Węgry i dlaczego Jordan Peterson uważa, że Putin ocali Zachód przed samym sobą?

Niektórzy spośród najsilniejszych propagatorów liberalnej demokracji w najlepszym razie ułagadzają Rosję, a w najgorszym stają po jej stronie. Mam tu na myśli Noama Chomsky’ego, Stevena Pinkera oraz innych oświeconych zachodnich intelektualistów.

Kiedy mówią oni o liberalnej demokracji, myślą o demokracjach postępowych. Myślą nie tylko o rządzie wybranym przez obywateli, równowadze politycznej, praworządności, ewidentnych prawach człowieka, ale także o rozwiązaniu państwa narodowego, redefinicji rodziny, globalizacji kulturowej i stale poszerzającej się liście praw człowieka.

Z drugiej strony Zachód to religijna spuścizna chrześcijaństwa i judaizmu oraz kulturowe dziedzictwo Aten i Rzymu. Oznacza wolne jednostki ograniczone sprawdzonymi przez czas zasadami, a także suwerenne narody mogące prowadzić wewnętrzne interesy według własnego uznania, pozostając jednocześnie częścią Zachodu, dawno temu zwanego światem chrześcijańskim.

Wolność jednostki i wolność narodów – ale nie absolutna

Wolna, ale przestrzegająca zasad jednostka jest inicjatorem postępu kulturowego, naukowego i technicznego. Umożliwiła przecież Zachodowi wynalezienie nowoczesnego świata. Suwerenny naród jest zaś źródłem innowacji w dziedzinie polityki i sposobów rządzenia, w którym to zakresie Zachód również wynalazł najskuteczniejszy system – demokrację. Nie demokracje liberalne, maszerujące w kierunku znanej historii, lecz demokrację szerszą, pluralistyczną, w której liczne idee konkurują ze sobą w granicach tradycji kulturowych i ostrożnie wykraczając poza nie.

Z perspektywy właściwej zachodniej tradycji wolność jednostki i suwerenność narodu nie są nośnikami egoizmu. Porządek, który spontanicznie ukształtował się na Zachodzie, wykorzystał energię jednostek, czasem być może samolubnych, na pożytek całej społeczności. I choć zachodnie podmioty rywalizowały ze sobą, to jednak jednoczyły się przeciwko outsiderom: greckie państwa-miasta wspólnie stawiły czoła Persom, a chrześcijańskie królestwa Arabom i Turkom. A teraz to my wszyscy powinniśmy zjednoczyć się przeciwko Rosji.

Orbán i Peterson się mylą

Kapitalizm zakłada, że istnieją granice osobistego egoizmu, określone wyraźnie przez religię chrześcijańską. Interesowność narodów chrześcijańskich w postępowaniu w sprawach międzynarodowych zawsze miała swoje granice. Orbán powinien więc rozumieć, jakim błędem jest próba ułożenia się z Putinem dla dobra Węgier.

Jordan Peterson również powinien wykazać się większym rozsądkiem. Obecny konflikt postrzega jako dążenie Rosji do ocalenia Ukrainy, która inaczej stałaby się kolejnym „zdegenerowanym” państwem demokracji liberalnej. Traktuje wojnę tak, jakby chodziło w niej o prawo Ukrainy do zorganizowania parady równości. Czyli dokładnie tak, jak traktowaliby ją bardziej poprawni politycznie demokraci, a więc jako konflikt między demokracjami liberalnymi a autokracjami oraz walkę Ukrainy o prawo do stania się demokracją liberalną, tj. jedynym „właściwym” systemem politycznym i ideologicznym, który należy wprowadzić – demokracje liberalne – w każdym kraju na świecie.

To błędne podejście. Ukraina walczy o narodową niepodległość. Gdy Ukraińcy to osiągną, zdecydują, jak prowadzić sprawy państwowe. Zdecydują, co znajdzie się w podręcznikach szkolnych (patrz Węgry) oraz jak pozbyć się komunistycznego sądownictwa (patrz Polska) i korupcji. Mogą nawet podjąć decyzję, aby to Bruksela określała, co jest dla nich najlepsze. Może też się zdarzyć, że Bruksela będzie decydować o sprawach, co do których jej decyzyjności Ukraińcy nie przewidywali. Rzecz jednak w tym, by to Ukraina, a nie Moskwa podejmowała wszystkie te decyzje.

My, czyli Zachód

My, którzy wspieramy Ukrainę, jesteśmy Zachodem wrośniętym w nasze najlepsze tradycje. Niektóre zachodnie herezje, takie jak progresywizm, również wspierają Ukrainę, aczkolwiek z niewłaściwych powodów. Podobnie jak z niewłaściwych powodów niektórzy konserwatyści usiłują udobruchać Putina. Nie możemy pozwolić, aby wewnętrzny podział Zachodu zagroził większej sprawie oraz naszej zewnętrznej jedności.

Zachód od zawsze cechowały wewnętrzne debaty pomiędzy konserwatystami i zwolennikami progresywizmu czy pomiędzy konserwatywnymi i liberalnymi demokratami. Obecnie pojawiła się ich nowa odsłona. Byłoby bardzo źle, gdyby któraś ze stron szukała w tym konflikcie pomocy Putina. On już tej pomocy udzielił. Pokazał, że zadufany w sobie, pacyfistyczny, internacjonalistyczny, wielokulturowy i poprawny globalizm jest w większości iluzją, że geopolityka wróciła do gry, a suwerenność narodów ma znaczenie. Pokazał też, że w obliczu zagrożenia suwerenności trzeba o nią walczyć z potężną siłą zbrojną.

Žiga Turk

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 10 września 2022
Fot. Reuters / Forum