
Wielokulturowe, otwarte miasto. Łódzki Dom Wschodni
Miasto wyrosło ze współpracy Polaków, Żydów, Niemców i Rosjan i do dzisiaj przechowuje pamięć o swoich początkach. Wielokulturowość to nie tylko przeszłość, ale teraźniejszość i przyszłość Łodzi. Jest doskonałym miejscem na siedzibę Domu Wschodniego – pisze Przemysław Marek SZEWCZYK
.Zaczęło się od fascynacji Bliskim Wschodem i chęci podzielenia się nią z innymi. Potem wybuchła tam rewolta, polała się krew, a Europę zalała fala imigrantów i uchodźców. Wraz z nią pojawiła się potrzeba pomagania — tam, gdzie dzieje się zło. Serce tej inicjatywy, noszącej nazwę Dom Wschodni, bije w Łodzi, mieście zbudowanym na sieci wielu drobnych rzek i wielu kultur. Dzisiaj Łódź chce dać pracę mieszkańcom Aleppo — i zrobi to!
Niepozornie uosobiona mądrość
Kamienica na rogu ul. Więckowskiego i Zachodniej to dla łodzian miejsce dość znane, gdyż na jej parterze mieści się popularna w mieście księgarnia PWN. Na pierwszym piętrze natomiast, o czym nie wszyscy łodzianie wiedzą, za nauką jazdy, obok psychologa i adwokata, można znaleźć drzwi z wizytówką: „Stowarzyszenie Dom Wschodni — Domus Orientalis”. Za tymi drzwiami regularnie spotykają się członkowie stowarzyszenia, żeby omawiać realizowane w Syrii czy Egipcie projekty, a raz w tygodniu odbywają się otwarte wykłady na tematy związane z historią lub aktualną sytuacją Bliskiego Wschodu.
Codziennie przychodzą tu młodzi i dorośli amatorzy łaciny i greki — języków, które w Domu Wschodnim darzy się olbrzymim szacunkiem, bo otwierają drzwi do tekstów, których treść zbudowała Europę. Oprócz języków Cycerona i Homera Dom Wschodni daje też szansę poznania języka arabskiego — niezbędnego do poznania Bliskiego Wschodu. Lekcje języków to zresztą jeden z pierwszych projektów stowarzyszenia, który nosi nawet formalną nazwę Szkoły Języków Wschodu i Zachodu RHESIS. Informacja o szkole przed dwoma laty została umieszczona w oknach wynajmowanego przez stowarzyszenie lokalu, dlatego jadąc ulicą Zachodnią, można z tramwaju zobaczyć uosobioną mądrość patrzącą na Łódź z wielkoformatowego wydruku zdjęcia zrobionego w Bibliotece Celsusa w Efezie.
Wielokulturowe korzenie Łodzi
Łódź jest doskonałym miejscem na siedzibę Domu Wschodniego. Miasto wyrosło ze współpracy Polaków, Żydów, Niemców i Rosjan i do dzisiaj przechowuje pamięć o swoich początkach. W rzymskokatolickiej katedrze św. Stanisława Kostki, wznoszonej w latach niezwykle dynamicznego rozwoju miasta, znaleźć można zarówno witraże proroków Starego Testamentu, ufundowane przez gminę żydowską, jak i witraże ewangelistów, ufundowane przez parafię luterańską. Współpraca między różnymi wyznaniami była codziennością, szczególnie w czasach kryzysów, gdy tylko razem można było się uporać z rosnącą niczym tsunami biedą.
Jednym z najbardziej charakterystycznych miejsc miasta jest przepiękna cerkiew św. Aleksandra Newskiego, stojąca przy ul. Narutowicza, a kościół ewangelicki, położony nieopodal katedry katolickiej, łodzianie do dziś nazywają „niemieckim”. Wielokulturowość, która leży u podstaw dzisiejszej Łodzi, ale która obecnie — na pierwszy rzut oka — wcale nie jest oczywista, sprawia, że miasto oddycha powietrzem, które świetnie napędza inicjatywy Domu Wschodniego.
Bo wielokulturowość to nie tylko przeszłość. Chrzestnymi nowego katedralnego dzwonu (pierwotny został zagarnięty przez Niemców w czasie II wojny światowej i słuch o nim zaginął) byli nie tylko katoliccy biskupi, ale też duchowni luterańscy i prawosławni oraz miejscowy rabin. Powstała grupa dzieci, Strażników Dzwonu, której zadaniem będzie dopilnowanie, by za niemal 70 lat zmienić położenie jarzma — w jej skład wchodzą mali wyznawcy katolicyzmu, prawosławia, luteranizmu i judaizmu. To oczywiście drobne gesty, ale szczególnie ważne dla wspólnot, które dzisiaj są malutkie, a kiedyś współtworzyły rosnące jak na drożdżach miasto.
Ślady przeszłości
Łódź nie była miejscem narodzin Domu Wschodniego, ale po dwóch pierwszych latach istnienia pod adresem lubelskim tutaj stowarzyszenie zakotwiczyło i poczuło się jak u siebie. Inspiratorem utworzenia stowarzyszenia, które miałoby za cel budowanie mostu między Polską a Bliskim Wschodem, był jezuita, ojciec Zygmunt Kwiatkowski.
Przez lata pracował jako duszpasterz akademicki KUL-u, a gdy później władze zakonu skierowały go do pracy na Bliskim Wschodzie, studenci, z którymi w Lublinie się zaprzyjaźnił, wraz z nim uczestniczyli w jego obecności na ziemiach będących kolebką chrześcijaństwa.
Zygmunt był w Syrii trzydzieści lat, a w tym czasie Damaszek czy Aleppo odwiedziło wielu jego przyjaciół. Spora część z nich „złapała bliskowschodniego bakcyla” — jak on sam określa powstającą w ludziach po wizycie na Bliskim Wschodzie jakąś szczególną więź z ziemią i żyjącymi tam ludźmi.
Autor tych słów zalicza się do osób, które przez Zygmunta „złapały bliskowschodniego bakcyla”. Miałem chyba 22 lata, gdy spotkałem go w Polsce i zafascynowany opowieściami o Syrii postanowiłem pojechać i zobaczyć świat, który wydawał mi się zupełnie egzotyczny. Dwutygodniowa wizyta zostawiła w moim sercu trwały ślad, głębokie poczucie, że tamte miejsca w jakimś sensie są moją ojczyzną. Dopiero po latach zrozumiałem sens tego doświadczenia: teren Bliskiego Wschodu jest kolebką cywilizacji, stamtąd pochodzimy nie tylko jako chrześcijanie, ale jako Europejczycy.
Po kilkunastu latach od tej pierwszej wizyty razem z kilkoma innymi osobami, które dzięki ojcu Zygmuntowi rozumiały znaczenie Bliskiego Wschodu, postanowiliśmy założyć stowarzyszenie, którego celem jest pogłębienie relacji między Polakami a światem, który jest źródłem chrześcijańskiej religii i europejskiej cywilizacji. Stowarzyszenie stawia sobie za cel przypomnienie Polakom, że ich świat wyrasta z Bliskiego Wschodu.
Ze względu na dawne kontakty ojca Zygmunta z Lublinem Dom Wschodni począł się w cieniu KUL-u, szybko jednak punkt ciężkości przeniósł się do Łodzi i okolic, gdzie działali najbardziej czynni członkowie stowarzyszenia. Kilka tygodni temu, zapraszając na spotkanie z bohaterską doktor z Kurdystanu, Nemam Ghafouri, która wykonuje niezwykłą pracę wśród Jazydów, podawaliśmy adres: Łódź, ul. Więckowskiego 13.
Edukacja
Pierwszym działaniem podjętym przez ludzi związanych z Domem Wschodnim jest przekazywanie rzetelnej wiedzy o Bliskim Wschodzie. W sytuacji, gdy największe media interesują się głównie wojnami i atakami terrorystycznymi, posługując się doborem upublicznianych informacji w celu budowania w odbiorcach przekonań, które ostatecznie mają przełożyć się na wybory polityczne, Dom Wschodni po prostu informuje o przebogatym dziedzictwie kulturowo-cywilizacyjnym Bliskiego Wschodu i systematycznie wprowadza swoich sympatyków w niuanse religijne i etniczne bliskowschodniego krajobrazu. Wykłady o Ojcach Kościoła, historii Bizancjum czy początkach islamu nie przyciągają tłumów, ale gromadzą grupę słuchaczy, którzy tydzień po tygodniu lepiej rozumieją skomplikowaną mozaikę świata z pierwszych stron gazet. Stowarzyszenie dba o rzetelne przekazywanie wiedzy o świecie Bliskiego Wschodu także w internecie — stąd wieloodcinkowe cykle „Wschód Bardziej Bliski”, które dotykając drobnych — wydawałoby się — szczegółów rzeczywistości tamtego regionu, pozwalają zrozumieć realność wspólnego dziedzictwa i różnic, które trzeba znać.
Spotkanie
Samo przekazywanie wiedzy i informacji to stanowczo za mało, żeby osiągnąć cel, który przyświeca Domowi Wschodniemu, i zbudować most między Polską a Bliskim Wschodem. Stowarzyszenie akcentuje potrzebę spotkania będącego nieodzownym elementem formowania dojrzałych postaw wobec ludzi z Bliskiego Wschodu. Na zaproszenie Domu Wschodniego w łódzkiej katedrze modlił się syrokatolicki biskup Johanan Jihad Battah (pomagający obecnie przybyłym do Bejrutu uchodźcom z Syrii i Iraku), archimandryta greckokatolicki Boulos Greit (wykonujący podobną posługę w Kairze) czy franciszkanin Ibrahim Sabbagh z Aleppo. We wrześniu 2017 roku do Łodzi przyjechała na zorganizowaną przez stowarzyszenie projekcję filmu „The Longest Road” dr Nemam Ghafouri, Kurdyjka pracująca w obozie dla Jazydów. Łódź, kiedyś miasto czterech kultur — jak dumnie o sobie mówią łodzianie — między innymi dzięki Domowi Wschodniemu także obecnie jest miejscem spotkania i dialogu.
Dom Wschodni nie tylko zaprasza ludzi z Bliskiego Wschodu do Łodzi, ale łodzian i mieszkańców innych miast Polski wysyła na Bliski Wschód: nic tak nie buduje mostów, jak poznanie świata, w którym żyją nasi znajomi. Stowarzyszenie dalekie jest jednak od pomysłu przyświecającego biurom podróży, by oferować klientom bezstresowy pobyt w egzotycznym raju gdzieś nad Morzem Czerwonym lub intensywne wycieczki, podczas których kolejne święte czy ważne miejsca ogląda się tak szybko, jakby ktoś przerzucał stronę za stroną w albumie ze zdjęciami. Podróż z Domem Wschodnim na Bliski Wschód oznacza rzeczywiste opuszczenie własnego świata i przeniesienie się na jakiś czas w realia Kairu czy Bejrutu.
W ciągu dwóch lat kilkanaście osób dzięki stowarzyszeniu odbyło dłuższy lub krótszy staż w Egipcie lub Libanie. W Kairze osobom przyjeżdżającym z rekomendacji stowarzyszenia gościny udziela rzymskokatolicka parafia św. Marka w ubogiej dzielnicy Szubra. Pracujący tam księża ze Stowarzyszenia Misji Afrykańskich stali się przyjaciółmi Tomka (reportera i doktoranta na wydziale prawa międzynarodowego Uniwersytetu Łódzkiego), Aliny (lekarza prowadzącego hospicjum w Tomaszowie Mazowieckim), Ernesta (studenta Uniwersytetu Jagiellońskiego) czy Marty (mieszkającej w Warszawie fotograf). W Bejrucie, u biskupa Johanana Jihada Battaha prowadzącego w Jouijeh schronisko dla syryjskich i irackich chrześcijan docierających do Libanu, dwutygodniowy staż odbyli Piotrek i Maja. Wszyscy stażyści Domu Wschodniego wracają do Polski z doświadczeniem autentycznego spotkania z ludźmi Bliskiego Wschodu. Nie oglądali świata przez szyby luksusowych autokarów, nie jedli posiłków przygotowywanych pod europejskie gusta, nie poruszali się wyłącznie turystycznymi szlakami. Rozmawiali z ludźmi, którzy tam mieszkają, chodzili ich ulicami, jedli w ich barach i pubach.
Pomoc
Bliskie kontakty, które nawiązują się dzięki tym spotkaniom, pozwalają stowarzyszeniu Dom Wschodni podejmować projekty pomocowe, niebędące prostym przekazaniem jałmużny, ale autentycznym współdziałaniem z ludźmi potrzebującymi wsparcia. Przy parafii św. Marka na Szubrze od wielu lat działa szkoła dla niepełnosprawnych „Club du Bonheur”. Dom Wschodni zorganizował w Polsce zbiórkę środków na zakup autobusu koniecznego do funkcjonowania ośrodka, a obecnie stowarzyszenie jest w trakcie organizacji w Kairze warsztatów dla nauczycieli i opiekunów pracujących tam z niepełnosprawnymi. Warsztaty poprowadzą wolontariusze, którzy bliźniaczą pracę wykonują w Pabianicach i Tomaszowie Mazowieckim.
Daj pracę w Aleppo
Owocem spotkań członków i sympatyków stowarzyszenia z Syryjczykami — w Polsce, ale także w Libanie czy w samej Syrii — jest prowadzony obecnie duży projekt na rzecz Aleppo. Dom Wschodni gromadzi w Polsce środki, które przy współpracy z syryjską Caritas oraz rzymskokatolicką parafią św. Franciszka w Aleppo zostaną rozdysponowane między mieszkańców Aleppo, którzy po ustaniu działań wojennych chcą podjąć na nowo pracę. Parafia ma już wnioski konkretnych rodzin, które dzięki zorganizowanej w Łodzi pomocy kupią maszyny, urządzenia i towary, niezbędne do wznowienia produkcji czy usług — a właśnie tego to wykrwawione i zniszczone miasto potrzebuje najbardziej.
Przy okazji projektu „Daj pracę!” łódzkie oraz ogólnopolskie media opowiadają o Syrii już nie tylko w kontekście toczącej się wojny, ale przedstawiając sytuację mieszkańców po ustaniu działań wojennych, gdy media najczęściej odwracają już swoją uwagę, bo ustały wybuchy bomb i rozlew krwi. Zbiórka na rzecz mieszkańców Aleppo prowadzona jest w firmach Łodzi i okolic, dzięki czemu ludzie, którzy pracują w Polsce, przez chwilę przynajmniej pomyślą o Syryjczykach nie jako o uchodźcach dobijających się do Europy, ale jako o ojcach i matkach, którzy bardzo chcą własną pracą utrzymać swoje rodziny. Przez takie projekty stowarzyszenie Dom Wschodni osiąga swój główny cel: przybliżyć świat, którego pełno jest w mediach, ale przedstawiany jest w taki sposób, że w głowach odbiorców powstaje mocno wypaczony obraz.
Disco w wykonaniu Afrykańczyków
Dom Wschodni stał się w Łodzi i pomału staje się w Polsce jednym z ważniejszych stowarzyszeń budujących dobre relacje między Polakami a cudzoziemcami. Stowarzyszenie organizuje lekcje języka polskiego, a dzięki wolontariuszom jest w stanie wspierać obcokrajowców przebywających w naszym kraju w poruszaniu się w urzędach i w wielu zwykłych codziennych sprawach, w których bariera językowa staje się olbrzymim problemem. Dom Wschodni, przybliżając Bliski Wschód Polakom, równocześnie przybliża cudzoziemcom Polskę, jej język, kulturę i bogate dziedzictwo historyczne.
Od dwóch lat stowarzyszenie jest organizatorem konkursu polskiej piosenki dla cudzoziemców „You can sing it! Dasz radę to zaśpiewać!”. Jurorami i sprawdzonymi przyjaciółmi tego projektu są związani z łódzkimi uczelniami Izabela Połońska (Akademia Muzyczna w Łodzi) oraz Grzegorz Małecki (Łódzka Szkoła Filmowa). Przesłuchują cudzoziemców zgłaszających się do konkursu z przekonaniem, że dadzą radę śpiewać po polsku, i wyłaniają dziesięciu finalistów, którzy po warsztatach językowo-wokalnych i miesięcznym przygotowaniu walczą o wygraną w konkursie podczas finałowego koncertu.
Dzięki „You can sing it!” usłyszeliśmy Jamila z Syrii śpiewającego piosenkę „Wojenko, wojenko”, czy Kristinę z Ukrainy brawurowo wykonującą nieśmiertelny przebój Czesława Niemena „Dziwny jest ten świat”. Nagrania z koncertów finałowych zamieszczone są w sieci i dostępne na stronie internetowej konkursu, dzięki czemu każdy może zobaczyć i usłyszeć, że polska kultura — mimo bariery językowej — jest eksportowa, że Afrykańczycy potrafią śpiewać nasze disco, a Chinka doskonale odnajduje się w repertuarze Ani Wyszkoni.
.Zakorzenione w wyrosłej z czterech kultur Łodzi stowarzyszenie Dom Wschodni dokłada swoją cegiełkę do budowy Polski szczerze zainteresowanej światem, solidarnej z potrzebującymi i wspierającej ich konkretną pomocą, dzielącej się swoją kulturą i doświadczeniem z innymi narodami.
Przemysław Marek Szewczyk