Łódź mam w sercu
Cieszę się, że za mojego życia zobaczę zupełnie inną Łódź. To wielka radość, że tego doczekam. To wielka radość, że w tym uczestniczę. Jesteśmy fantastyczną grupą ludzi, która tylko miała trochę pod górkę. Łódź musi działać tak jak w sporcie — zero kompleksów, wiara w siebie, i do przodu. Wszystko się uda – pisze Artur PARTYKA
.Modne jest porównywanie Łodzi do Detroit, mówi się, że historie obu miast mają wiele wspólnego — lata świetności, bankructwo, odbudowę. Ktoś mądrze napisał, że te czasy, które Detroit przechodziło, bankrutując, Łódź miała na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego wieku. Dobrze pamiętam, kiedy nagle wszystkie kominy, jeden po drugim, przestały dymić, ludzie przestali wychodzić z domów. Nie było pracy, rynek zamówień runął. Nie ma drugiego regionu w Polsce, który tak dotkliwie straciłby na transformacji.
Trzeba było prawie dwóch dekad, by dzięki kreatywności i zaradności ludzi Łódź podniosła się z kolan.
W ostatnich ośmiu – dziesięciu latach poszliśmy do przodu z infrastrukturą, ale pracy jest jeszcze na dwadzieścia. Na swoje pięć minut czeka rewitalizacja centrum. Sądzę, że już za dwa, trzy lata okolice dworca Łódź Fabryczna będą wyglądać zupełnie inaczej. Czytam i słyszę o ogromnych planowanych inwestycjach. Do Łodzi zaczynają płynąć realne pieniądze. Ostatnio jeden z dużych banków zapowiedział, że w łódzkim centrum zatrudni tysiąc osób. Te wszystkie decyzje mają swoje ekonomiczne uzasadnienie. Oparte są na długofalowych kalkulacjach.
Kiedy organizujemy Orlen Cup i rozmawiamy z hotelarzami, mówią nam, że od dwóch lat obserwują zupełnie inny ruch w mieście. Sporo dużych krajowych firm właśnie w Łodzi organizuje centralne szkolenia, bo to jest środek Polski. Położenie miasta to ogromny atut, do tego autostrada na północ przybliżyła Łódź do morza i kawał Polski do Łodzi.
Przybywa ludzi, którzy upodobali sobie to miasto. Łódź to ludzie — przede wszystkim ludzie. Jest tu specyficzny klimat, może dlatego, że jest tu znana na całym świecie filmówka, może przyczynia się do tego bliskość Warszawy. Już teraz często zdarza mi się umawiać w Warszawie na spotkania. Godzina pociągiem, rozmowy, powrót — to wszystko zajmuje mi niewiele ponad trzy godziny. Nie czuję tej podróży.
Problemem Łodzi przez wiele lat było to, że choć studiowała tu ogromna rzesza ludzi, to jednak mała ich część zostawała na stałe. Nie mieliśmy czym ich zatrzymać. Teraz jest szansa, by Łódź była atrakcyjna dla absolwentów. Bliskość stolicy, centralne położenie, konkurencyjne koszty — to wszystko powinno sprawić, że ludzie po studiach będą zostawali, płacili tutaj podatki, inwestowali. To jest cały łańcuszek — trzeba wymyślić wydarzenia, atrakcje, zachęty, które będą ich przyciągały.
Mieliśmy świetny czas, kiedy w Krakowie nie było Tauron Areny. Wtedy do Łodzi przyjeżdżały największe muzyczne gwiazdy świata, nasza Atlas Arena ściągała ludzi z całej Polski. Teraz Kraków ma arenę, Warszawa Narodowy, lada chwila arena będzie w Gliwicach. Musimy wygrać centralne położenie Łodzi, włożyć więcej wysiłku w promocję naszej hali, bo konkurencja nie śpi.
W samym mieście widzę ogromną zmianę. Kiedy trzy lata temu po raz pierwszy organizowaliśmy mityng w Łodzi, przez centrum miasta biegł ogromny rów zamiast ulicy — remonty trwały w najlepsze, trudno było sobie nawet wyobrazić, jak to kiedyś będzie wyglądać. Mieliśmy koszmarne problemy logistyczne, Łódź była zakorkowana. Teraz część tych strategicznych remontów już za nami, jest gotowa trasa wschód — zachód, dworzec.
Widać dynamikę rewitalizacji, przybywa ładnych miejsc, całych, konsekwentnie odnawianych przestrzeni miejskich. Mamy szansę na całościową poprawę wizualną miasta. Dla mnie symptomatyczne jest, że jeszcze dwa lata temu, kiedy umawiałem się z kimś spoza Łodzi na spotkanie, to wybierałem miejsce przy wylotówkach, żeby unikać wjazdu do centrum. Teraz już zupełnie nie ma takiej potrzeby.
Wielu kojarzy Łódź ze sportem, także z moją osobą. Mnóstwo osób szanuje Łódź za siatkarki, rugby, nadal lekką atletykę. Sporo sportowych indywidualności utożsamia się z tym miastem. Ja sam jestem dzieckiem łódzkiego sportu. Przyjechałem do Łodzi w roku 1975. Dużo i ciepło mówi o swoim rodzinnym mieście Marcin Gortat, angażuje się. Adam Kszczot miał wiele świetnych propozycji, a jednak ciągle z sentymentem trzyma się Łodzi. Jest Jurek Janowicz, który błyszczy teraz na kortach na całym świecie, ale ma Łódź w sobie. Oczywiście Zbyszek Boniek — Juventus, ale przecież także Widzew Łódź. Swoją drogą, trzecioligowy Widzew sprzedał w tym sezonie 15 tysięcy karnetów. To najlepszy wynik w Polsce. Ani Lech Poznań, ani Wisła Kraków tyle nie sprzedały, choć to ekstraklasa. Do tego mój ukochany ŁKS, klub, z którym byłem związany przez dwadzieścia lat.
W sporcie widziałbym bardzo duży potencjał do promocji Łodzi. Fajnie byłoby, gdyby jakaś droga przez sport była elementem strategii miasta. To wdzięczna droga.
Można pomyśleć, że ciągnę w swoją stronę. Ale przecież o wielu miejscach na świecie opowiada się poprzez sport. Czy ktoś kojarzyłby maleńkie Villarreal niedaleko Walencji, gdyby nie słynny klub piłkarski? W Niemczech i we Francji jest wiele miejscowości, które zrobiły marketing na tym, że mają spektakularne osiągnięcia sportowe. Poprzez zawody lekkoatletyczne, które organizujemy w Łodzi (wcześniej odbywały się w Bydgoszczy i Opocznie), możemy powoli budować markę Łodzi lekkoatletycznej. Tym bardziej że miasto jest bardzo ważnym i przychylnym partnerem tych zawodów.
Sport nauczył mnie tego, by nie mieć żadnych kompleksów. Jestem wielkim fanem naszych możliwości, talentów, zaradności.
My, łodzianie, naprawdę nie mamy się czego wstydzić. Potrafimy pracować, wymyślać, jesteśmy aktywni, inteligentni. Sport mnie tego nauczył. Pamiętam przecież jeszcze czasy, kiedy trenowałem w zimnie, w Spale, kiedy ledwo wyskrobywałem pieniądze na kolce, na normalne dresy. Kiedy jednak przychodziło do walki sportowej, nie miało to znaczenia — była poprzeczka, rywalizacja.
Już sama walka o Expo 2022 jest dowodem na to, że mamy aspiracje, obraną drogę, strategię, odwagę. Dobrze, że angażują się władze centralne. To także dowód na to, że nie tylko my, tutaj, widzimy potencjał Łodzi.
Pamiętam, kiedy jako dziecko przyjeżdżałem do Łodzi z mamą i babcią. Wjeżdżaliśmy od strony Tomaszowa. Teraz droga w ogóle nie przypomina tej, którą jechałem, stoi może jeszcze tylko jeden budynek z tamtych czasów. Cieszę się, że za mojego życia zobaczę zupełnie inną Łódź. Jeszcze 15 – 20 lat. To wielka radość, że tego doczekam. To wielka radość, że w tym uczestniczę. Jesteśmy fantastyczną grupą ludzi, która tylko miała trochę pod górkę. Łódź musi działać tak jak w sporcie — zero kompleksów, wiara w siebie, i do przodu. Wszystko się uda.
W lutym na Orlen Cup przyjechał Tomek Majewski, by komentować zawody dla telewizji. Wyjawił, że nie mógł odmówić, bo bardzo chciał zobaczyć Łódź Fabryczną. „Chapeau bas, nasz Centralny się nie umywa” — powiedział.
Artur Partyka