Przemysław OWCZAREK: O wyższości Łodzi nad Krakowem

O wyższości Łodzi nad Krakowem

Photo of Przemysław OWCZAREK

Przemysław OWCZAREK

Antropolog kultury, historyk, muzealnik, pisarz, animator, redaktor. Dyrektor Domu Literatury w Łodzi. Laureat wielu konkursów poetyckich i autor kilku tomów poezji tłumaczonych na kilka języków. Autor wielogatunkowego poematu prozą poświęconego Łodzi "Miasto do zjedzenia". Redaktor naczelny Kwartalnika Artystyczno-Literackiego „Arterie”.

Łódź wciąż wymyśla się na nowo, ciężko pracuje na każdy grosz i nie sądzę, by groził jej smoczy sen w jaskini pełnej złota. Zawsze płynie ku przyszłości i rzuca kotwice tam, gdzie jest to możliwe – pisze Przemysław OWCZAREK

Ilekroć przyjeżdżam do Krakowa, czuję się, jakbym wszedł do wielkiego antykwariatu. Śródmieście to architektura wciąż użytecznych staroci i eksponatów podrasowana przez nowoczesny handel i uliczną rozrywkę. Miasto muzeum, można pomyśleć, abstrahując od krakowskich blokowisk. Warstwy czasu daje się bez trudu odróżnić, każdy budynek opowiada o właściwej mu epoce. Im dalej od Plant, tym bliżej do architektonicznej współczesności. Tymczasem, gdy wejdzie się w obszar łódzkiego śródmieścia, jego zarówno dziewiętnastowieczna, jak i z początku dwudziestego wieku architektura cytuje wszystkie style Europy. Zbiory cytatów z gotyku, renesansu i baroku stanowią często tekst jednej fasady. Fabryki przypominają średniowieczne fortece. Ten eklektyzm znaczy dzieje miasta, które współtworzyły różne narodowości, wyznania i religie, ale mimo różnic opierały się one na wspólnym, europejskim fundamencie kulturowym — antyku. Stąd obecność w ikonosferze miasta wielu motywów odsyłających do starożytności Europy i jej greckiego i rzymskiego dziedzictwa, które nie było przywoływane w postaci symboli reprezentujących transcendencję i boskość, lecz w postaci alegorii, które zawsze reprezentują porządek ziemski.

Łódzką architekturę znaczą alegorie pracy, handlu, przemysłu i wolności.

Oto mit założycielski metropolii, którego źródła nie odsyłają do polskiej tożsamości i jej europejskiego kontekstu, lecz do europejskiej nowoczesności z jej prymatem nauki, postępu technicznego i drapieżnego kapitalizmu, wobec których tradycja, identyfikacja narodowa i religijna nie odgrywa pierwszorzędnej roli. Patronem tego nowoczesnego uniwersum jest młodzieńczy Hermes — Merkury — bóg kupców i złodziei, opiekun agory, duch alchemii, z której wywodzi się przemysł, opiekun rzemieślników, naukowców i wynalazców, starożytna ikona nowoczesności wiodąca burżuazję ku hegemonii. W tym dziele wspiera ją inny patron alchemii, bóg sztukmistrzów, ognia i pary, artysta rzeczy użytecznych, patron ciężkiej roboty — kulawy Hefajstos-Wulkan-Robotnik. Proszę popatrzeć, Drodzy Państwo, na niektóre łódzkie fasady, a zauważycie, jak często pojawiają się na nich młot i kaduceusz, skrzydlaty kapelusz i zębate koło.

Mit dostojnego staruszka Krakowa przedstawia się inaczej, chociaż i w obszarze Plant znajdziemy kaduceusze i młoty. Kraków opiera w końcu swoją starodawną moc na przemyśle górniczym. Jednak to grzebanie w ziemi doskonale odpowiada apollińskiemu charakterowi miasta muz i akademii, z jego grobami królów, wiekową tradycją przekazywaną z pokolenia na pokolenie, pamięcią bajecznych dziejów Wandy, Kraka i smoka. Legenda miasta ma swoje baśniowe źródła, które odsyłają do pradawnej symboliki pępka świata. Wawelskie wzgórze to polski omfalos, potężny „czakram”, którego siła tchnie także z kości bohaterów i świętych.

.Przemysłową Łódź zakładał wolnomularz Rajmund Rembieliński, Kawaler Różanego Krzyża i Marszałek Królestwa Polskiego. Jego masoński cyrkiel wykreślił Łódź jako obszar z małym miasteczkiem przy trakcie piotrkowskim, w którego przestrzeni osadnicy i rzemieślnicy z Niemiec, Śląska, Czech i Żydzi z Rosji, emigranci z polskich wsi, uchodźcy z wiejskiej tradycji mogli urzeczywistnić idee nowej ziemi obiecanej. Łódź rosła w niesamowitym tempie, podobnie jak amerykańskie miasta, dzięki przedsiębiorczości pionierów i emigrantów, których ściągała tu, jak to stwierdził Karl Dedecius, „gorączka tekstylna”, adekwatna do temperatury amerykańskiej gorączki złota. Miasto napędzał dialektyczny związek robotników i burżujów, dwóch głównych klas skupionych wokół pracy i zysku. Konflikty między nimi, których powodem były zazwyczaj wyzysk i trudne warunki pracy, prowadziły do nowych syntez, przeciwieństwa osiągały homeostazę na kolejnych poziomach rozwoju społecznego i technicznego. Fabrykanci coraz bardziej dbali o robotników i biedotę.

Wieloetniczne społeczności współpracowały między sobą, żydowscy przemysłowcy składali datki na katolickie kościoły i protestanckie zbory, protestanci i katolicy wspierali żydowskie inicjatywy społeczne. Ostatni wielki konflikt między fabrykantami i robotnikami — rewolucja 1905 roku — miał podłoże narodowe, wpierw wymierzony w carat, zamienił się w bratobójczą walkę i stanowił scenę pierwotną dzisiejszych podziałów politycznych na narodowców i postępowców. W obliczu największego zagrożenia dla miasta, w czasie I wojny światowej, Łódź obroniła się przed zniszczeniem, dzięki zawiązaniu komitetu obywatelskiego, który zapanował nad możliwymi konfliktami etnicznymi i wojenną biedą, wprowadzając demokratyczne zasady pomocy wzajemnej i emitując własną walutę. Komitet stanowili łódzcy przemysłowcy i społecznicy różnych wyznań i różnego pochodzenia. Przed drugą wojną światową miasto wstawało z kolan po utracie rosyjskiego rynku. II wojna światowa zniszczyła społeczność żydowską i doprowadziła do exodusu społeczność niemiecką. Getto krakowskie było wrotami Auschwitz, łódzkie, zarządzane przez Chaima Rumkowskiego, wielką fabryką, która uratowała wielu Żydów.

Po wojnie miasto jako czerwona przemysłowa metropolia oferowało szanse awansu społecznego ludziom z całej Polski i bogaciło się znów na radzieckim imperium. Dopiero przemiany ekonomiczne lat 90. doprowadziły Łódź do upadku. Bez programów pomocowych, które otrzymali górnicy, a nawet pracownicy PGR-ów, łódzkie fabryki padały jedna po drugiej, a włókniarki lądowały na bruku. Jak stwierdził profesor Lew Starowicz, w żadnym innym mieście polskim nie było takiej rzeszy prostytutek.

Siła Łodzi bierze się z przedsiębiorczości pionierów.

Miasto przeżywało kryzysy i upadało wiele razy, ale zawsze podnosiło się z kolan, bo tkwią w nim niesamowity atawizm i żądza przetrwania. Jego obywatele to ludzie, których przepełnia romantyzm podobny do angielskiego — wierzą w postęp i decydują się na inwestycje, które z trudem wytrzymuje budżet miasta. Ale w ten sposób zaspokajane są aspiracje łodzian, bo wierzą oni, że Łódź znów będzie Małą Europą, dogodnym przejściem na skrzyżowaniu szlaków handlowych Wschodu i Zachodu, Północy i Południa.

Kraków przegląda się w Wiśle. To jakby rzeka dziejów, która prowadzi w praczas, do baśniowych legend. Ktokolwiek kroczy po krakowskim rynku, krąży wokół tych samych apollińskich idei, mitów i dogmatów, które dźwignęły w niebo kościelne wieże. Atmosfera Krakowa ma w sobie coś z dostojnego i radosnego południa Europy. Łódź ukryła swe rzeki pod ziemią. Są wartkie i silne, symbolizują libido miejskiego organizmu i nierozpoznany do końca nowoczesny mit z jego niesamowitym energetycznym potencjałem. Miasto, chociaż zmaga się z melancholią powojennych traum i kryzysów, intuicyjnie wierzy w swój sukces. Łódź zaczyna coraz bardziej rozumieć swoją skomplikowaną sytuację. Zawsze była obcym miastem, Wielkim Innym Polskiej Historii, dzieckiem zachodniego romantyzmu, który sprzęgał społeczne ideały z maszyną parową, wielokulturowość z przedsiębiorczością. Ten romantyzm, tak różny od polskiego, nie dumał nad czaszkami przodków i nie babrał się w posoce — nie był przecież zmuszony, by zaciekle walczyć o wolność narodu. Wolność Łodzi była pojmowana jako wolność gospodarcza, wolność wyznania i poglądów, wolność wyobraźni, wolność od mitu ziemi i krwi.

.I na tym polega wyższość Łodzi nad Krakowem, że moje miasto zawsze płynie ku przyszłości i rzuca kotwice tam, gdzie jest to możliwe. Nienawiedzana przez najazdy turystów Łódź mówi wieloma językami — jest w Polsce prefiguracją zjednoczonej Europy. To miasto, które wciąż wymyśla się na nowo, ciężko pracuje na każdy grosz i nie sądzę, by groził mu smoczy sen w jaskini pełnej złota.

Przemysław Owczarek

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 2 kwietnia 2017