Róża BOJEMSKA: Bez wspólnoty nie ma służby publicznej

Bez wspólnoty nie ma służby publicznej

Photo of Klub Młodych Autorów

Klub Młodych Autorów

Platforma opinii prowadzona przez Instytut Nowych Mediów, przy redakcji miesięcznika „Wszystko co Najważniejsze".

W czasach zdominowanych przez wzniosłe hasła gloryfikujące indywidualizm, stawianie granic i rozwój osobisty pojęcie służby jest już niemal archaizmem – dlatego może całkiem adekwatne będzie powrócić ad fontes. Czym zatem jest publiczny charakter służby?

.Człowiek jest istotą o przewrotnej naturze. Z jednej strony w latach 20. XXI wieku przyswoiliśmy już chyba wszystkie możliwe sposoby na uproszczenie sobie codziennych czynności, z drugiej osiągnęliśmy mistrzostwo w barykadowaniu się przepisami prawnymi, aby następnie wspiąć się na wyżyny kunsztu omijania tych procedur.

Chyba każdy z nas był świadkiem wypowiadanych z pogardą, poirytowaniem lub wręcz lękiem słów: „Ech, ta biurokracja…”. Perspektywa zmieniła się nieco wraz z wprowadzeniem cyfrowych rozwiązań do urzędów – mObywatel i wypełnianie wniosków przez internet stały się wygodną alternatywą dla niekończących się kolejek interesantów. Jednak w wyobraźni społecznej służba publicznato wciąż sfrustrowane panie z krzywo dorysowanymi brwiami i ciężkim spojrzeniem oraz smutni panowie w źle dobranych garniturach. Dla młodego pokolenia urzędnicy to specjaliści od utrudniania życia, politycy to oderwani od rzeczywistości patostreamerzy, o policjantach już nawet nie wspominając.

W czasach zdominowanych przez wzniosłe hasła gloryfikujące indywidualizm, stawianie granic i rozwój osobisty pojęcie służby jest już niemal archaizmem – dlatego może całkiem adekwatne będzie powrócić ad fontes. Czym zatem jest publiczny charakter służby? Odpowiedzi na to pytanie należy szukać przede wszystkim w łacińskim określeniu res publica, oznaczającym państwo jako sprawę publiczną, tj. wspólną. Służba publiczna wynika w takim razie z większego zobowiązania, jakim jest tworzenie przez człowieka wolnej wspólnoty i funkcjonowanie w niej i dla jej dobra. W znaczeniu sensu stricto są to oczywiście korpus służby cywilnej i administracja państwowa, funkcjonujące jako „sługa ustroju, prawa, aparat wykonawczy władzy politycznej, (…) usługodawca wobec społeczeństwa” (F. Longchamps), jednak służba publiczna pozbawiona etosu jest bezdusznym, technokratycznym narzędziem władzy i traci swoją istotę, którą jest troska o dobro wspólne.

W polskim porządku prawnym nie istnieje definicja legalna dobra wspólnego, jednak pojęcie to pojawia się już w pierwszym artykule Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, jako jedna z zasad aksjologicznych demokratycznego państwa prawnego. W całym dokumencie dwa razy jest utożsamiane z Rzecząpospolitą Polską, a jego doniosłe znaczenie podkreśla również art. 82, mówiący o trosce o dobro wspólne jako obowiązku obywatelskim. Mimo że dobro wspólne nie jest zamknięte w prawniczej definicji, to jednak było ono czymś oczywistym dla pokoleń Polaków zarówno wtedy, gdy pozbawieni atrybutów państwowości przez 123 lata, z pełną determinacją i poświęceniem nieśli swoją tożsamość, jak i podczas zrywu Solidarności w latach 80. XX wieku. Patrząc w karty historii polskiego narodu, można z pełną wiarygodnością powtórzyć za filozofem prof. Zbigniewem Stawrowskim, że „prawdziwym dobrem wspólnym może być tylko to, co zgodne jest z trwałymi elementami ludzkiej natury”. A przecież jednym z wymiarów ludzkiej natury jest wspólnotowość – to w niej człowiek się rozwija, dzięki niej jest zarówno twórcą, jak i odbiorcą kultury i tylko w niej jest w stanie zaspokajać swoje głębokie potrzeby oraz realizować własne powołanie. Wspólnota poszerza horyzont oraz nadaje sens i motywuje do działania. Tylko z tej perspektywy można zrozumieć pojęcie służby, ponieważ zawsze występuje ona w relacji i jest postawą gotowości do czynienia dobra.

Kultura indywidualizmu, o której już wspominałam, stoi w kontrze do postawy służby, otwartości i powinności – raczej żąda i oczekuje, mnoży roszczenia. A jednak daleko mi do katastroficznej wizji zatomizowanego społeczeństwa. Wyżej cytowane słowa prof. Stawrowskiego traktuję jako rękojmię bezpieczeństwa, że instynkt człowieka do czynienia dobra, również w wymiarze wspólnotowym, jest głęboko zakorzeniony w ludzkiej naturze i nie pozbędziemy się go tak łatwo – bo żadna kultura nie wygra z Naturą.

A czym służba jest dla mnie? Jak rozumiem jej wyraz wspólnotowy?

.W miniony weekend w ramach harcerskiej Akcji Paczka w grupie siedemnastu harcerek i harcerzy Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej pojechaliśmy do obwodu chmielnickiego na Ukrainie, by odwiedzić Polaków zamieszkujących tereny dawnych Kresów Wschodnich. Wyjazd, jak co roku, poprzedzony był zbieraniem darów, które następnie były przez nas liczone, sortowane i pakowane w symboliczne paczki świąteczne. Jednak to nie tytułowa paczka była istotą tego wydarzenia, ale każde spotkanie. Herbata wypita z Panią Walentyną, która od dwóch lat żyje samotnie w lęku o walczących na froncie synów. Kolęda zaśpiewana dla Pana Stanisława, który kolejne Święta spędzi sam w swojej zimnej izbie z klepiskiem zamiast podłogi. Ciepła, pełna nadziei rozmowa z babcią dwóch niepełnosprawnych chłopców, którzy żyją tylko dzięki jej miłości i oddaniu. Przejmujące zimno i powrót z tej szarej, ponurej rzeczywistości państwa trawionego wojną, korupcją i biedą. I na koniec świadomość, że ci ludzie będą czekali na nas cały kolejny rok, aż znowu przyjedziemy, wypijemy herbatę, zaśpiewamy kolędę i porozmawiamy.

Róża Bojemska

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 16 grudnia 2024