
Gdy skończyło się działanie tarcz, a państwo czeka, drastycznie rośnie ubóstwo
Bieda i ubóstwo to nie tylko dramat rodzin. To dramat całego społeczeństwa. Przez wiele lat wydawało się, że podążamy w kierunku zlikwidowania tej patologii, jaką są głodne dzieci, rodziny niemogące sobie pozwolić na normalne zakupy, kupowanie na zeszyt i wszystkie pozostałe obrazki, z którymi kojarzymy najgorsze pod tym względem czasy – pisze Paulina MATYSIAK
„Drastyczne wzrosty ubóstwa skrajnego i sfery niedostatku powinny wstrząsnąć społeczeństwem i politykami” – pisze w swoim raporcie Polski Komitet Europejskiej Sieci Przeciwdziałania Ubóstwu. Otóż mną wstrząsa.
„Celem jest całkowite wyeliminowanie ubóstwa skrajnego oraz znaczne ograniczenie sfery wykluczenia społecznego” – znów powyższy raport. I pod tym celem w pełni się podpisuję.
W zeszłym tygodniu pisałam we „Wszystko co Najważniejsze” o dramatycznej sytuacji w ochronie zdrowia („Szpitale na peryferiach budżetu” [LINK]). Niestety, okazuje się, że to nie koniec koszmarnych wiadomości.
Jednym z największych sukcesów Polski w ostatnich latach było zmniejszenie skali skrajnego ubóstwa i zagrożenia nim, szczególnie wśród dzieci. Teraz sytuacja się odwraca. Zgodnie z danymi z raportu obecnie poniżej poziomu egzystencji żyje w Polsce 2,5 miliona osób.
.Jak wyliczył ostatnio dr hab. Ryszard Szarfenberg, „wzrosło skrajne ubóstwo wśród dzieci – z 5,7 proc. do 7,6 proc., co oznacza, że w zatrważającej biedzie żyje już ponad 500 tys. dzieci. Wśród seniorów doszło do wzrostu z 3,9 proc. do 5,7 proc. – czyli w liczbach bezwzględnych to 430 tys. osób. Ubóstwo skrajne w gospodarstwach domowych z co najmniej jedną osobą z niepełnosprawnością znacznie się zwiększyło: z 6,7 proc. w 2022 r. do 9 proc. w 2023 r.”. Co więcej, poniżej progu socjalnego żyje obecnie 17,3 mln Polaków.
Analityk Jakub Kubajek zauważa, że dane te nie są wprost porównywalne z danymi z zeszłych lat z powodu zmiany metodologii. Zatem przywołane wyżej wzrosty mogą być w rzeczywistości mniejsze. Jednak mniej interesuje mnie dokładne wyliczenie wzrostu liczby osób ubogich i zagrożonych ubóstwem – ważniejsze są te osoby i pytanie, co teraz zrobimy, żeby im pomóc.
Do wzrostu ubóstwa w Polsce doszło, ponieważ pomimo inflacji z poprzednich lat realny wzrost płac praktycznie się zatrzymał. I niestety najbardziej cierpią na tym osoby najuboższe. Raport Federacji Polskich Banków Żywności z października zeszłego roku wskazuje, że w 2022 r. pogorszyła się sytuacja ekonomiczna prawie 78 proc. osób ubogich, korzystających z bezpłatnej żywności otrzymywanej od organizacji charytatywnych.
Niestety, pomimo inflacji wiele programów społecznych i świadczeń przestało być waloryzowanych lub są waloryzowane na niewystarczającym poziomie. To jest rzecz, którą trzeba zmienić, zwłaszcza że akurat trwają prace nad przyszłorocznym budżetem. I to kolejny argument za tym, że jest on na obecnym etapie źle skonstruowany. Skończyło się działanie państwowych tarcz, które chociaż w części zdejmowały ze zwykłych ludzi ciężar rosnących rachunków i cen w sklepach, co oznacza, że w przyszłorocznych raportach na temat ubóstwa możemy zobaczyć jeszcze bardziej przerażające dane. To zatem moment, w którym państwo musi wrócić do aktywnej polityki interweniowania, gdy rosną koszty życia, a płace stoją w miejscu.
.To też najwyższy czas, żeby zrealizować lewicowy postulat wprowadzenia bezpłatnych obiadów w szkole dla każdego dziecka. Dla wielu dzieci to szansa na ciepły, pełnowartościowy posiłek, a dla nas pewność, że przynajmniej nad tym aspektem biedy – dzieckiem, które przez cały dzień nie zjadło nic ciepłego – państwo zapanowało.
Bieda i ubóstwo to nie tylko dramat rodzin. To dramat całego społeczeństwa. Przez wiele lat wydawało się, że podążamy w kierunku zlikwidowania tej patologii, jaką są głodne dzieci, rodziny niemogące sobie pozwolić na normalne zakupy, kupowanie na zeszyt i wszystkie pozostałe obrazki, z którymi kojarzymy najgorsze pod tym względem czasy.
Ale poza oczywistymi kwestiami moralnymi walka z rosnącym ubóstwem ma również inny aspekt działania na rzecz wspólnoty. W książce Czasy ostateczne. Elity, kontrelity i ścieżka dezintegracji politycznej, wydanej niedawno po polsku przez wydawnictwo Prześwity, Peter Turchin pokazuje, jak pauperyzacja społeczeństwa w połączeniu z rosnącą akumulacją bogactwa przez ludzi już bogatych prowadzi do kryzysów społecznych, na których końcu jest nawet wojna domowa. Po drodze do niej zaś paraliż polityczny państwa, zamieszki, rozpad wspólnoty, chaos.
A więc jeśli są ludzie obojętni na los najbiedniejszych i przekonani, że każdy powinien sobie radzić sam, powinni się zastanowić, czy na pewno na samej biedzie kończy się problem społeczny, czy od niej się dopiero zaczyna.