Paulina MATYSIAK: Gdy skończyło się działanie tarcz, a państwo czeka, drastycznie rośnie ubóstwo

Gdy skończyło się działanie tarcz, a państwo czeka, drastycznie rośnie ubóstwo

Photo of Paulina MATYSIAK

Paulina MATYSIAK

Filolożka i filozofka. Posłanka na Sejm IX i X kadencji. Przewodnicząca Parlamentarnego Zespołu ds. Walki z Wykluczeniem Transportowym. Autorka felietonów "Pisane lewą ręką", które ukazują się w każdą sobotę we "Wszystko co Najważniejsze".

Ryc. Fabien CLAIREFOND

zobacz inne teksty Autorki

Bieda i ubóstwo to nie tylko dramat rodzin. To dramat całego społeczeństwa. Przez wiele lat wydawało się, że podążamy w kierunku zlikwidowania tej patologii, jaką są głodne dzieci, rodziny niemogące sobie pozwolić na normalne zakupy, kupowanie na zeszyt i wszystkie pozostałe obrazki, z którymi kojarzymy najgorsze pod tym względem czasy – pisze Paulina MATYSIAK

„Drastyczne wzrosty ubóstwa skrajnego i sfery niedostatku powinny wstrząsnąć społeczeństwem i politykami” – pisze w swoim raporcie Polski Komitet Europejskiej Sieci Przeciwdziałania Ubóstwu. Otóż mną wstrząsa.

„Celem jest całkowite wyeliminowanie ubóstwa skrajnego oraz znaczne ograniczenie sfery wykluczenia społecznego” – znów powyższy raport. I pod tym celem w pełni się podpisuję.

W zeszłym tygodniu pisałam we „Wszystko co Najważniejsze” o dramatycznej sytuacji w ochronie zdrowia („Szpitale na peryferiach budżetu” [LINK]). Niestety, okazuje się, że to nie koniec koszmarnych wiadomości.

Jednym z największych sukcesów Polski w ostatnich latach było zmniejszenie skali skrajnego ubóstwa i zagrożenia nim, szczególnie wśród dzieci. Teraz sytuacja się odwraca. Zgodnie z danymi z raportu obecnie poniżej poziomu egzystencji żyje w Polsce 2,5 miliona osób.

.Jak wyliczył ostatnio dr hab. Ryszard Szarfenberg, „wzrosło skrajne ubóstwo wśród dzieci – z 5,7 proc. do 7,6 proc., co oznacza, że w zatrważającej biedzie żyje już ponad 500 tys. dzieci. Wśród seniorów doszło do wzrostu z 3,9 proc. do 5,7 proc. – czyli w liczbach bezwzględnych to 430 tys. osób. Ubóstwo skrajne w gospodarstwach domowych z co najmniej jedną osobą z niepełnosprawnością znacznie się zwiększyło: z 6,7 proc. w 2022 r. do 9 proc. w 2023 r.”. Co więcej, poniżej progu socjalnego żyje obecnie 17,3 mln Polaków.

Analityk Jakub Kubajek zauważa, że dane te nie są wprost porównywalne z danymi z zeszłych lat z powodu zmiany metodologii. Zatem przywołane wyżej wzrosty mogą być w rzeczywistości mniejsze. Jednak mniej interesuje mnie dokładne wyliczenie wzrostu liczby osób ubogich i zagrożonych ubóstwem – ważniejsze są te osoby i pytanie, co teraz zrobimy, żeby im pomóc.

Do wzrostu ubóstwa w Polsce doszło, ponieważ pomimo inflacji z poprzednich lat realny wzrost płac praktycznie się zatrzymał. I niestety najbardziej cierpią na tym osoby najuboższe. Raport Federacji Polskich Banków Żywności z października zeszłego roku wskazuje, że w 2022 r. pogorszyła się sytuacja ekonomiczna prawie 78 proc. osób ubogich, korzystających z bezpłatnej żywności otrzymywanej od organizacji charytatywnych.

Niestety, pomimo inflacji wiele programów społecznych i świadczeń przestało być waloryzowanych lub są waloryzowane na niewystarczającym poziomie. To jest rzecz, którą trzeba zmienić, zwłaszcza że akurat trwają prace nad przyszłorocznym budżetem. I to kolejny argument za tym, że jest on na obecnym etapie źle skonstruowany. Skończyło się działanie państwowych tarcz, które chociaż w części zdejmowały ze zwykłych ludzi ciężar rosnących rachunków i cen w sklepach, co oznacza, że w przyszłorocznych raportach na temat ubóstwa możemy zobaczyć jeszcze bardziej przerażające dane. To zatem moment, w którym państwo musi wrócić do aktywnej polityki interweniowania, gdy rosną koszty życia, a płace stoją w miejscu.

.To też najwyższy czas, żeby zrealizować lewicowy postulat wprowadzenia bezpłatnych obiadów w szkole dla każdego dziecka. Dla wielu dzieci to szansa na ciepły, pełnowartościowy posiłek, a dla nas pewność, że przynajmniej nad tym aspektem biedy – dzieckiem, które przez cały dzień nie zjadło nic ciepłego – państwo zapanowało.

Bieda i ubóstwo to nie tylko dramat rodzin. To dramat całego społeczeństwa. Przez wiele lat wydawało się, że podążamy w kierunku zlikwidowania tej patologii, jaką są głodne dzieci, rodziny niemogące sobie pozwolić na normalne zakupy, kupowanie na zeszyt i wszystkie pozostałe obrazki, z którymi kojarzymy najgorsze pod tym względem czasy.

Ale poza oczywistymi kwestiami moralnymi walka z rosnącym ubóstwem ma również inny aspekt działania na rzecz wspólnoty. W książce Czasy ostateczne. Elity, kontrelity i ścieżka dezintegracji politycznej, wydanej niedawno po polsku przez wydawnictwo Prześwity, Peter Turchin pokazuje, jak pauperyzacja społeczeństwa w połączeniu z rosnącą akumulacją bogactwa przez ludzi już bogatych prowadzi do kryzysów społecznych, na których końcu jest nawet wojna domowa. Po drodze do niej zaś paraliż polityczny państwa, zamieszki, rozpad wspólnoty, chaos.

A więc jeśli są ludzie obojętni na los najbiedniejszych i przekonani, że każdy powinien sobie radzić sam, powinni się zastanowić, czy na pewno na samej biedzie kończy się problem społeczny, czy od niej się dopiero zaczyna.

Paulina Matysiak

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 18 października 2024