
Jatrokracja - rządy lekarzy
Zaczęliśmy uważać, że życie ludzkie można wyjaśnić w kategoriach unikania cierpień i zaspokajania pragnień. Dziś najpoważniejszymi problemami nie są, jak kiedyś, nieszczęścia moralne, lecz medyczne. Stąd bierze się jatrokracja, rządy lekarzy – pisze Sebastian MORELLO
.Czy zapewnienie powszechnej opieki zdrowotnej należy do obowiązków państwa? Przed powstaniem państwowej opieki zdrowotnej leczenie i środki lecznicze były zapewniane przez prywatne instytucje społeczeństwa obywatelskiego, organizacje charytatywne, gildie lekarzy i chirurgów, klasztory i zakony. Wiedza o tym, jak dbać o zdrowie, była jednak czymś, czego oczekiwano również od każdego człowieka. Rządy oczywiście żywo interesowały się działalnością służby zdrowia i zapraszały ją do współpracy, jeśli istniał deficyt takich inicjatyw, ale państwo nie było bezpośrednim świadczeniodawcą. Zaletą tego, że opieka zdrowotna jest cechą prywatnej inicjatywy i interakcji międzyludzkich, a nie gałęzią państwa, jest to, że granice i zasięg zaangażowania rządu w opiekę zdrowotną można lepiej ustalić na podstawie zwyczaju i upływu czasu, a nie bezpośredniego dekretu rządowego.
Kiedy opieka zdrowotna staje się częścią polityki, bezpośrednio zapewnianą przez państwo, a nie związaną z jego obowiązkami w sposób pośredni, z konieczności staje się częścią repertuaru rządów państwa. Dlaczego jest to problem? Otóż państwo istnieje jako podmiot zasadniczo stosujący przymus. Nie ma w tym nic złego, gdy jest to na właściwym miejscu. Przecież nie przejeżdżam na czerwonym świetle nawet wtedy, gdy w pobliżu nie ma żadnych nadjeżdżających pojazdów – nie dlatego, że jestem przykładnym obywatelem, ale dlatego, że nie chcę płacić mandatu. Jednym z kluczowych celów rządu jest kierowanie społeczeństwa w stronę rozkwitu poprzez uchwalanie praw i ustawodawstwa i wiązanie groźby kary z nieposłuszeństwem.
Dokładny poziom, do jakiego państwo ma prawo wkraczać w społeczeństwo obywatelskie i jego ustalone swobody, nie może być znany abstrakcyjnie. Każdy naród musi to ustalić na podstawie własnych zwyczajów i tradycji. Przejęcie przez państwo bezpośredniego świadczenia opieki zdrowotnej nastąpiło w Wielkiej Brytanii w połowie ubiegłego wieku i od tego czasu stało się głównym powodem istnienia rządu w jego własnym rozumieniu.
Obecnie państwo wyraźnie wykorzystuje opiekę zdrowotną jako nadrzędny element swojego repertuaru środków przymusu. W ciągu ostatnich osiemnastu miesięcy rząd skutecznie rozwiązał tysiące prywatnych firm, zabronił swobodnego zrzeszania się, zawiesił prawo do zgromadzeń (chyba że jesteś po „właściwej stronie historii” i bierzesz udział w zgromadzeniach, by dokonywać aktów wandalizmu w ramach Black Lives Matter lub Extinction Rebellion) i ogłosił granice rodzinnych interakcji. Takie swobody są teraz uważane za dar państwa, a korzystanie z nich wiąże się z koniecznością stosowania leków.
Wielu stoi przed perspektywą utraty pracy, jeśli nie przyjmie przepisanych przez państwo szczepionek. Nie wydaje się mieć znaczenia to, że te szczepionki pod względem moralnym są wątpliwego pochodzenia; że ich długofalowe skutki uboczne są nieznane; że pozostają w eksperymentalnej fazie rozwoju; że ominięto środki bezpieczeństwa, aby je szybko rozprowadzić; że opierają się na nowatorskiej technologii; że doniesienia o niepożądanych reakcjach są tłumione przez sojusz rządowych i społecznych mediów. Jeśli nie przyjmiesz tych szczepionek, możesz łatwo stracić źródło utrzymania, zwłaszcza jeśli pracujesz w instytucji państwowej. To oznacza, że opieka zdrowotna jest mocno osadzona w repertuarze przymusu państwa. Rozumiem przez to, że opieka medyczna jest obecnie uznanym środkiem, za pomocą którego państwo może regulować życie swoich obywateli. Do pewnego stopnia było tak już od jakiegoś czasu, ale nigdy nie było to tak skrajne, a pojawienie się tego nowego politycznego porozumienia, opartego na opiece zdrowotnej, było rewolucyjne. Jeśli chcemy zaobserwować wkraczanie państwa w społeczeństwo obywatelskie, to państwo właśnie dokonało ogromnego i bezprecedensowego skoku.
Pozwolę sobie na osobistą dygresję. W dzieciństwie zdiagnozowano u mnie astmę. Mój oddech dodatkowo osłabiła choroba płuc, którą zaraziłem się podczas podróży po Azji w wieku kilkunastu lat. W wieku dwudziestu lat, mieszkając we Włoszech, zachorowałem na świńską grypę, w wyniku czego nabawiłem się podwójnego zapalenia płuc i prawie się udusiłem. Jestem wdzięczny lekarzom, którzy wyleczyli moje płuca i uratowali mi życie. Potem nastąpiła dekada regularnych infekcji w klatce piersiowej. Za każdym razem, kiedy przechodziłem kolejne zapalenie oskrzeli i byłem przykuty do łóżka, przepisywano mi antybiotyki, po których zdrowiałem, by po kilku tygodniach znów zachorować. Lekarze podawali mi różne inhalatory sterydowe i zachęcali do regularnego inhalowania łagodzącego w ciągu dnia. Leczenie to pomogło mi stłumić objawy tego, co wyraźnie stanowiło podstawowy problem, którego jednak nie wyeliminowało. Mój układ odpornościowy był tak zniszczony, że nie mogłem zwalczyć żadnej infekcji bez sięgania po kolejne antybiotyki, które z kolei jeszcze bardziej osłabiały moją odporność. Cykl wyniszczających kolejnych przypadków zapalenia oskrzeli trwał miesiąc w miesiąc.
Pewnego dnia zaniepokojona moim ciągłym cierpieniem żona poleciła mi spożywanie suszonych i sproszkowanych owoców czarnego bzu (tradycyjnego środka wspomagającego układ odpornościowy) w kapsułkach. Zacząłem zażywać dwie rano i dwie wieczorem. Mijały miesiące i dotarło do mnie, że przestały mnie nękać infekcje. Nadal jednak chorowałam na zapalenie oskrzeli przy przeziębieniu lub kaszlu i często musiałam korzystać z inhalatora. Zastanawiałem się, jak wspierać swój system odpornościowy, i zacząłem studiować układ limfatyczny. Ze zdumieniem odkryłem, w jakim stopniu te dwa układy są nie tylko niezbędne dla stabilnego i zdrowego funkcjonowania organizmu, ale wydają się niesłychanie zaniedbywane w głównym nurcie współczesnej medycyny. Zacząłem jeść, obok przetworzonych owoców czarnego bzu, suszone wrośniaki różnobarwne (rodzaj grzyba), pokrzywy, pić herbatę z nasion kopru włoskiego, wykonywać codzienne ćwiczenia oddechowe, podnosić hantle i wymachiwać ciężarkami. Wciąż się uczyłem i stosowałem inne tradycyjne i naturalne terapie i metody leczenia. Wkrótce odkryłem, że po raz pierwszy od dzieciństwa nie muszę używać inhalatora i nie mam już infekcji w klatce piersiowej.
Nic dziwnego, że ludzie coraz częściej zwracają się ku ziołolecznictwu, medycynie azjatyckiej i „alternatywnej opiece zdrowotnej”. Niefortunne jest to, że wraz z rozpowszechnieniem „medycyny opartej na dowodach” wszystko od uzdrawiania kryształami do akupunktury i ugruntowanych terapii ziołowych zostało zgrupowane razem jako „alternatywne” – bo rzeczywiście niektóre z nich są prawdziwymi metodami leczenia, ale niektóre są znachorstwem. W każdym razie z pewnością problematyczne jest to, że „medycyna oparta na dowodach” jest często oparta na słabych dowodach. Moje doświadczenie w poszukiwaniu metod leczenia infekcji układu oddechowego oznaczało spotkanie z dogmatyzmem, a nie z opieką zdrowotną, z ministrami nalegającymi na przyjmowanie dogmatów niezależnie od wyników. Teraz to podejście do opieki zdrowotnej ma patronat państwa i wygląda na to, że przyszłość przyniesie wiele kłopotów tym, którzy nie akceptują jego metod leczenia.
Być może ci, którzy obawiają się bardziej tradycyjnego i „ziołowego” podejścia do opieki zdrowotnej, ulegają niepokojom, ponieważ oznacza ono umiejętność, której każdy może się nauczyć, przynajmniej do pewnego stopnia. Takie podejście odsuwa odpowiedzialność za własne zdrowie od ekspertów, sytuuje ją z powrotem w obrębie społeczeństwa obywatelskiego i częściowo usuwa z repertuaru kompetencji państwa. To było przerażające, że podczas tej pandemii prawie nic nie mówiono o dbaniu o układ odpornościowy. Mówiono, że COVID-19 jest mniej lub bardziej niebezpieczny w zależności od „podstawowych problemów zdrowotnych”, ale milczano na temat tego, co ludzie mogliby robić, by zmniejszyć te problemy. Wiadomość, którą wszyscy usłyszeliśmy, była taka, że jesteśmy bezradni bez szczepionki, którą „cud nauki” w końcu dostarczy.
Trudno o coś gorszego dla funkcjonowania układu odpornościowego niż rady, których nam udzielono, a raczej środki, które nam narzucono: pozostańcie w domach, nie wychodźcie na świeże powietrze ani nie ćwiczcie dłużej niż godzinę każdego dnia, zakrywajcie usta i nos, kiedy oddychacie świeżym powietrzem, bądźcie sami, utrzymujcie wysoki poziom niepokoju i stresu („bądźcie czujni!”). Nie mogę winić zwolenników teorii spiskowych za to, że dostają obsesji od tego, czego byli świadkami w ciągu ostatnich osiemnastu miesięcy. Bardzo możliwe, że istnieje coś dziwnego, co wyjaśnia te zjawiska.
My, współcześni, należymy do pierwszej cywilizacji w historii, która dążyła do ustanowienia całkowicie świeckiej polityki, wolnej od jakiejkolwiek religii. Wraz z tym dążeniem przyszła jednak redefinicja człowieczeństwa. Przed nowoczesnością nie uważaliśmy się za zwykłych przedstawicieli gatunku, tylko za istoty ludzkie. Uważano, że zachowań ludzi (w przeciwieństwie do innych zwierząt) nie można wyjaśnić wyłącznie w kategoriach unikania cierpień i zaspokajania pragnień. Od czasu powstania nowoczesności i „prywatyzacji” religii (w tym wyrugowania religii z areny publicznej) musieliśmy znaleźć dla siebie koncepcję, która byłaby odpowiednia dla nowoczesności. Koncepcję pasującą do odrzucenia tego, że istniejemy dla jakiejś transcendentnej ostateczności. Julien Offray de La Mettrie próbował tego dokonać w swoim słynnym dziele L’homme Machine z 1748 roku. Od tego czasu upowszechniło się myślenie o nas samych jako o zwykłych organizmach, różniących się od innych zwierząt jedynie stopniem rozwoju, a nie rodzajem. Ponieważ w powszechnym mniemaniu jesteśmy zwykłymi zwierzętami, odpowiednio do tego traktuje nas nowoczesne państwo.
Ponieważ życie ludzkie można wyjaśnić, jak się sądzi, w kategoriach unikania cierpień i zaspokajania pragnień, najpoważniejszymi problemami, których należy unikać, nie są, jak kiedyś sądziliśmy, nieszczęścia moralne, lecz medyczne (nihilizm, do którego prowadzi ta antropologia, został ostatnio dobrze wyrażony przez Rogera Crispa). Główną rolą rządu staje się zatem obdarowywanie opieką zdrowotną. W istocie nie jest już jasne, czy rządzą politycy, czy eksperci medyczni, ponieważ politycy mogą legalnie rządzić tylko wtedy, gdy „podążają za nauką”. Stąd bierze się jatrokracja – rządy lekarzy.
Jeśli podobnie jak w przypadku wszystkich innych zwierząt, nie da się rozwoju człowieka wyjaśnić niczym innym, jak tylko czerpaniem przyjemności i zmniejszaniem cierpień, to państwo, którego rolą jest zapewnienie rozwoju człowieka, musi mieć swój główny obowiązek w stymulowaniu niepohamowanego apetytu i zapewnieniu opieki zdrowotnej. Tak więc w Wielkiej Brytanii miarą lojalności narodowej jest pochwała Narodowej Służby Zdrowia, a najważniejszym wydarzeniem w kalendarzu narodowym jest Gay Pride, który obecnie ma cały liturgiczny miesiąc obchodów, podczas których publicznie świętuje się każdy przejaw rewolucji seksualnej.
To dowodzi, że świecki eksperyment się nie powiódł. Mamy teraz w Wielkiej Brytanii publiczny kult. W istocie tęczowa flaga, ikona trwającej rewolucji seksualnej, została połączona ze skrótem NHS jako symbol narodowy, który wszyscy integralistyczni politycy mają nosić na klapie marynarki na znak swojej pobożności. Recepty nowego kapłaństwa, podobnie jak sakramenty, muszą być przyjmowane. Kontestatorom tego grozi wyrzucenie ze społeczeństwa. Urzędnicy państwowi rządzą po prostu przez głoszenie „nauki”, jak głosiciele niepodważalnego objawienia, a nie – kierując się polityczną roztropnością, za uchybianie której mogą być obwiniani.
.Czy mogę zaproponować jakieś rozwiązania? Nic poza starym konserwatywnym rozwiązaniem, polegającym na przedkładaniu tego, co znane, lokalne i namacalne, nad to, co rewolucyjne, oddalone i abstrakcyjne. Jeśli podzielasz mój niepokój związany z nadmierną władzą polityczną nadaną zawodowi lekarza, możesz odkryć zaniedbaną mądrość o tym, jak uzdrowić samego siebie. Nie możesz zrobić wszystkiego, ale możesz zrobić to, co możesz. Gdyby wszyscy ludzie zaniepokojeni potęgą międzynarodowych korporacji zdecydowali się robić zakupy tylko w prywatnych, lokalnych sklepach, samo to byłoby dla owych korporacji druzgocące. Gdyby wszyscy zaniepokojeni powstaniem jatrokracji wybrali mniejszą zależność od tej nowej politycznej ugody, przestałaby ona posiadać swoją obecną władzę.
Sebastian Morello