Szczepmy się, aby uzyskać wolność
Jesteśmy rozpuszczonymi i rozkapryszonymi dzieciakami nowoczesności, rozleniwionymi komfortem, który w naszym mniemaniu nam się należy. Chcemy konsumować nasze życie. Jesteśmy tchórzami bojącymi się samej idei ryzyka – pisze Olivier BABEAU
.Jeszcze nie do końca mamy świadomość, jak bardzo pandemia, przez którą przechodzimy, wystawia nasze społeczeństwo na próbę. Kryzys wzmocnił państwa silne, a osłabił słabe. Francja jest w tej drugiej grupie. Masowa pomoc ze strony państwa uspokoiła gospodarkę, ale za cenę kolosalnego długu, który sam kiedyś okaże się poważnym problemem. Kraje, które szybciej wyjdą z kryzysu, skorzystają na nim ekonomicznie, a także wzmocnią swoją pozycję międzynarodową. Te zaś, które utkną na trwałe w grzęzawisku nawracających lockdownów, wyjdą z kryzysu wycieńczone, jak nigdy dotąd zależne od innych państw. Nie oszukujmy się: w wychodzeniu z kryzysu stawką jest utrzymanie naszego modelu zabezpieczeń społecznych, a patrząc szerzej, utrzymanie naszego systemu społecznego w ogóle.
Żeby położyć kres pandemii w naszym kraju, musimy wszyscy albo się zaszczepić, albo zachorować. Spowolnienie rytmu szczepień jest więc zjawiskiem bardzo niepokojącym, ponieważ wskaźnik odporności może niebezpiecznie zatrzymać się na zbyt niskim poziomie. Rządzący powinni zatem rozważyć jakąś formę obowiązku szczepienia przeciwko COVID-19, nawet jeśli spotka się on z oporem pewnej części współobywateli.
Zdrowie publiczne jest dziedziną, w której z definicji to, co ekonomiści nazywają „efektami zewnętrznymi”, znajduje się w samym centrum. Działanie jednostki ma niebezpośredni wpływ na wszystkich pozostałych. Niedbanie o zdrowie nie jest kwestią osobistego wyboru. To problem całego społeczeństwa w tym sensie, że może on skutkować rozprzestrzenianiem się ciężkich chorób, których skutki dla ogółu mogą być katastrofalne. Pamiętajmy, że straszliwa choroba, jaką jest polio, została w naszych szerokościach geograficznych wyeliminowana dzięki programowi masowych szczepień. Nawiasem mówiąc, spowolnienie szczepienia przeciwko polio w Afryce, spowodowane bałaganem wywołanym przez koronawirusa, przyniosło wzrost zapadalności na tę chorobę.
Umowa społeczna opiera się na idei, że wszyscy rezygnujemy z jakiejś części naszej wolności, aby móc cieszyć się życiem w wolnym społeczeństwie. Czy obowiązek szczepień przeciw COVID-19, jak twierdzą niektórzy, byłby zaprzeczeniem tej wolności? Przede wszystkim zapominamy, że już teraz ciążą na nas rozliczne obowiązki, które są dużo większą ingerencją w naszą wolność. Myślę o obowiązkowej izolacji, która pozbawiła nas wolności przemieszczania się, o ograniczeniach prędkości, o obowiązku zapinania pasów bezpieczeństwa (które w tym przypadku chronią jedynie nas). Dlaczego więc ten nowy przymus miałby być postrzegany jako poważniejszy zamach na wolności od tych, którym podlegamy od tak dawna i wobec których nikt nie nawołuje do rewolucji?
Czy tego chcemy, czy nie, moje zdrowie oddziałuje na zdrowie innych. Moja wolność nie polega na szkodzeniu drugiemu człowiekowi. Jeśli dzieci muszą być zaszczepione, aby chodzić do szkoły, to nie dlatego, że chcemy chronić wyłącznie je. Chodzi nam o zdrowie ich kolegów i koleżanek. Pora więc, aby Francuzi odrobili w końcu lekcję ze spójności. Nie można ciągle mówić o solidarności, o konieczności brania pod uwagę interesu ogółu w podejmowanych decyzjach, nie można wszem wobec zachwalać dobrodziejstw podatków i radości z altruizmu, a jednocześnie wybierać egoizm, gdy w grze jest dobrostan całego społeczeństwa.
A czy w ogóle jest to jakieś wielkie poświęcenie? Mojego pradziadka, gdy miał 20 lat, poproszono, aby oddał życie w błocie okopów. I on to zrobił, tak jak zrobiły to miliony jego współobywateli. Trochę później poproszono kolejne miliony młodych ludzi, aby porzucili wszystko i włączyli się w ruch oporu, ryzykując aresztowaniami, torturami i śmiercią. I oni również to zrobili.
O co nas, Francuzów, dzisiaj się prosi? Po olbrzymim wysiłku, jakim było siedzenie w domu na kanapie i oglądanie filmów, wymaga się od nas najwyższej ofiary: przyjęcia dwóch darmowych dawek szczepionki. Przyznajmy, że cena za powrót szczęśliwych dni nie jest wygórowana. Gdyby 200 milionów ofiar epidemii znanej jako Czarna Śmierć i sto milionów ofiar grypy hiszpanki mogło wynaleźć jakikolwiek sposób, aby położyć kres chorobie, która ich toczyła, wierzcie mi: nie zawahaliby się ani sekundy na widok igły. Jesteśmy rozpuszczonymi i rozkapryszonymi dzieciakami nowoczesności, rozleniwionymi komfortem, który w naszym mniemaniu nam się należy. Chcemy konsumować nasze życie. Jesteśmy tchórzami bojącymi się samej idei ryzyka.
Część antyszczepionkowców marzy, aby zostać pasażerami na gapę odporności stadnej. Nie chodzi już więc o egoizm, ale o tumiwisizm. Dlaczego, mówią sobie, mamy podejmować ryzyko (domniemane), skoro możemy, odwlekając szczepienie, poczekać, aż inni podejmą je za nas? Kryzysy pokazują, kim ludzie są naprawdę. Tylko w momentach trudnych, z dala od rutyny codzienności, jesteśmy w stanie odróżnić odważnych od tchórzy, wiernych od zdrajców, niezależnych od podatnych na wpływy.
Niektórzy antyszczepionkowcy – a to już poważniejsza sprawa – mają rzeczywiste obawy co do efektów ubocznych szczepionki. Ich mózgi zostały zakażone tymi wszystkim teoriami, które rozsiewają media społecznościowe: jesteśmy okłamywani, korporacje chcą zarazem naszej śmierci i wzbogacenia się na leczeniu nas, nauka udaje, że wie, COVID-19 jest wytworem mediów itd. To one są tym prawdziwym wirusem, którego powinniśmy się obawiać: wirus niesprawdzonych informacji, który atakuje najbardziej narażonych na histerię, systematyzuje podejrzenia i każe przyjmować najbardziej obłąkańcze przekonania wbrew faktom. Dotykamy sedna kryzysu postępu, który nas toczy: utraciliśmy świadomość przywileju, jakim jest życie w dzisiejszych czasach i możliwość korzystania z niesłychanych dobrodziejstw nauki w tak wielu dziedzinach. Pamiętajmy jednak, poprzestając na tym jednym przykładzie, że na wsi jeszcze w XIX wieku mówiono: „trzeba dwojga dzieci, żeby powstał mężczyzna”, tak duża była bowiem śmiertelność wieku dziecięcego.
.Gdyby ryzyko dotyczyło tylko antyszczepionkowców, moglibyśmy uznać w imię wolności, że wiedzą, co robią. Ale dla ogółu ich decyzja jest podwójnie kosztowna: po pierwsze, musimy leczyć również i ich, gdy zachorują, a po drugie, z ich powodu nie możemy przywrócić naszemu krajowi i światu wolności, którą karmi się nasz dobrobyt.
Olivier Babeau
Tekst opublikowany w nr 32 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [LINK].