Simon INGS: Lem. Człowiek przyszłości

Lem. Człowiek przyszłości

Photo of Simon INGS

Simon INGS

Angielski powieściopisarz mieszkający w Londynie. Kształcił się w Churcher’s College, Petersfield oraz w King’s College London i Birkbeck College w Londynie. Jest redaktorem artystycznym w „New Scientist”. Współpracował z M. Johnem Harrisonem przy krótkometrażowych filmach fabularnych, takich jak The Dead i The Rio Brain.

Już w latach 50. ubiegłego wieku Stanisław Lem, autor literatury fantastycznonaukowej, zaczął spisywać swoje prorocze obserwacje teraźniejszości oraz tego, co jeszcze przed nami. Jego wizje spełniają się w sposób wręcz niespotykany – pisze Simon INGS.

.„Wszędzie, na każdym rogu ulicy, jednogłośnie i ponaddźwiękowo trajkoczą nieodpowiedzialni idioci, powtarzając wyświechtane slogany, chichocząc i tańcząc…”. Tak wygląda świat w powieści Williama Burroughsa Delikatny mechanizm z 1961 roku. Czy autor przewidział media społecznościowe? Jeśli tak, dołączył zatem do szerokiego i godnego pożałowania grona farciarzy. Czy wiesz, że w 1948 r. Robert Heinlein w swojej powieści Space Cadet wynalazł jedzenie z mikrofali? I czy ma to jakieś znaczenie? Oczywiście, futurologia nie opiera się wyłącznie na spekulowaniu, tudzież nie wszystkie prognozy okazują się płytkie. Tworząc w latach 50. XX wieku, Ray Bradbury przewidział powstanie słuchawek dousznych oraz „tapety muzycznej” (znanej jako muzyka marketingowa), a także wyprorokował niepokojącą i przesiąkniętą mediami kulturę konsumpcyjną, jakże obecną w dzisiejszych czasach. Lecz nawet spekulacje Bradbury’ego – a także niemal wszystkie inne spekulacje – zdawały się bazować na przejaskrawionej wersji ówczesnego stanu rzeczy. Jeszcze więcej telewizji! Jeszcze więcej przedmieść! Wideofony i samochody niewymagające dróg.

Te niezwykłe wizje takich pisarzy jak Frederik Pohl czy Arthur C. Clarke są wizjami świata, w których lata 50. (lub 60. czy 70.) trwają wiecznie. Dlatego właśnie polski eseista, pisarz science fiction i futurolog Stanisław Lem nie miał czasu na przewidywania tego typu.

Według samego Lema „sensowne wizjonerstwo polega na serwowaniu przyszłości, a nie teraźniejszości okraszonej nadzwyczajnymi ulepszeniami czy odkryciami”. On chciał czegoś więcej: uchwycić ludzką przygodę w całej okazałości, zarówno tragedii, jak i wspaniałości. Zamiast szczęśliwych zakończeń opracowywał całe rozdziały historii ludzkiej. O ile mi wiadomo, wszystkie – powtarzam: wszystkie – przewidywania Lema się spełniły. Mniej niż rok przed tym, jak Rosja i USA rozpoczęły grę w nuklearne podchody nad terytorium Kuby, pisarz wspaniale nakreślił obłęd zimnej wojny w swojej książce Pamiętnik znaleziony w wannie (1961).

Podczas gdy współcześni pisarze masowo produkowali kolejne orwellowskie dystopie, w których informacje miały być ściśle kontrolowane przez władzę, Lem wyczarowywał nieistniejący wówczas jeszcze internet oraz przyszłość, w której ważne informacje, wiedza i swobody obywatelskie giną w morzu kłamstw. Dwadzieścia lat przed opracowaniem definicji „wirtualnej rzeczywistości” Lem pisywał o potencjalnych jej efektach w edukacji oraz kulturze. Co więcej, zjawisko to nazwał zdecydowanie lepszym terminem – „fantomatyka”. Książki o inżynierii genetycznej, które w tym roku miałem okazję recenzować, w najlepszych przypadkach stanowiły jedynie parafrazę zagadnień etycznych sformułowanych przez Lema w jego Summa technologiae z 1964 roku (która, swoją drogą, doczekała się przekładu na język angielski dopiero w 2013 roku). Wyśnił on bowiem większość powszechnych dzisiaj technologii przed tym, jak owe koncepty stały się częścią świadomości społecznej. Pisywał o technologicznej osobliwości – idei, w której sztuczna inteligencja wywoła niespotykanie szybki wzrost technologiczny – zanim Gordon Moore miał nawet szansę opracować swoje „prawo” dotyczące gwałtownego wzrostu mocy obliczeniowej. Co prawda nie każda z predykcji Lema była poważna – pojęcie „ogólnej teorii wszystkiego” stworzył tylko dla zabawy.

Stanisław Lem urodził się 12 września 1921 r. we Lwowie w Polsce (obecnie na Ukrainie). Nieustającą zagwozdką był dla niego fakt, że ludzie używają rozsądku niczym białej laski, ślepo nawigując w świecie zdominowanym przez przypadek i zbieg okoliczności. Takie spojrzenie na świat wypracował w latach młodości, kiedy to stał przyparty do muru, a w jego plecy był wycelowany nazistowski karabin maszynowy, i ledwie uniknął nieszczęścia. „Różnica między życiem a śmiercią może zależeć od… decyzji, czy przyjaciela odwiedzi się o pierwszej, czy dwadzieścia minut później”, wspomina. Choć był zapalonym inżynierem i wynalazcą – w szkole obmyślił mechanizm różnicowy i był zawiedziony, że już takowy istnieje – jego prawdziwym darem było rozumienie systemów. Najznamienitszym wynalazkiem Lema z czasów dzieciństwa była biurokracja państwowa z wewnętrznymi paszportami i nieprzeniknioną centralą.

Absurd świata, w którym się urodził, zainspirował go do napisania pierwszej powieści – Szpital Przemienienia (1955). Być może nigdy nie zostałby pisarzem science fiction, gdyby nie fakt, że stosowane przez niego metafory pozwoliły mu prześliznąć się przez stalinowską cenzurę.

Prawdziwie produktywny stał się po roku 1956, kiedy w Polsce nastąpiła odwilż, i w następnych 12 latach napisał 17 książek, w tym Solaris (1961), powieść, dzięki której jest znany czytelnikom anglojęzycznym. Solaris opowiada historię grupy zrozpaczonych ekspertów na orbicie tajemniczej i jak się okazuje, samoświadomej planety, która uporczywie wskrzesza zmarłych. Powieść ta odzwierciedla pesymistyczne spojrzenie Lema na poszukiwanie pozaziemskiej inteligencji. Według pisarza ewentualna obca inteligencja może się okazać czymś zupełnie innym niż inteligencja ludzka. W walce o kontrolę swojego środowiska obca inteligencja może ignorować nasze próby komunikacji; może preferować życie w fantastycznej symulacji zamiast walczyć o przetrwanie w świecie fizycznym; może rozwiązać problem egzystencji . I tak dalej ad infinitum.

Bez względu na to, jak bardzo będziemy przypisywać wszechświatowi racjonalność, rozsądek zawsze będzie czymś, co ostatecznie wytworzyliśmy my sami – artefaktem, kulą u nogi. We Fiasku (1986) Lem wyraźnie zaznaczył, że pozaziemskie wersje rozumowania i racjonalności mogą być zupełnie odmienne od naszej. Rozumiał istotność historii jak żaden inny futurolog. Żyjąc w czasach zimnej wojny, obawiał się, że nasza brutalność i ludobójcze instynkty są pewną stałą w historii ludzkości, podczas gdy nasze techniczne zaawansowanie i możliwości destrukcji stają się coraz większe. Jeśli znajdziemy sposób, by przetrwać, wyzwaniem okaże się utrzymanie pozytywnego stanu rzeczy. Im bardziej skomplikowana machina społeczna, tym większa jej podatność na awarie. W swoim postmodernistycznym kryminale Katar (1975) Lem przedstawia przyszłość niezwykle bliską, lecz tak skomplikowaną, że przekraczającą możliwości efektywnego zarządzania i sprawowania władzy (skoro wyliczamy spełnione przewidywania – autor opisuje w nim przeplatanie się łatwo dostępnych mediów ze światowym terroryzmem). Powiedzmy, że się nam udało. Powiedzmy, że zostaliśmy panami wszechświata, że świat materialny możemy dowolnie kształtować. Co wtedy? W pewnym momencie technologia pozwoli nam odejść od powolnej selekcji naturalnej – pozwoli na modyfikacje genetyczne naszych ciał i samej planety. Nie będziemy musieli polegać na naturze, a także nie będzie trzeba jej imitować.

W skrajnych wizjach futurologicznych Lem przewiduje porzucenie próby zrozumienia naszej obecnej rzeczywistości na rzecz budowy zupełnie nowej. Lecz nawet wtedy będziemy żyć w niewoli przypadkowości historii i zbiegów okoliczności. W Lemowskiej „recenzji” nieistniejącej książki Non serviam Arthura Dobba stwórca sztucznego świata – świata pięknego, pełnego życia i inteligencji – może zostać zmuszony do jego zniszczenia, ponieważ generuje on zbyt wysokie opłaty za elektryczność. Miejmy nadzieję, że nie żyjemy w tego typu symulacji.

Futurologowie przeważnie wierzą w utopie: pragną bowiem, by nasza historia już się skończyła. Pragną, by czas dobiegł końca; pragną stworzyć szczęśliwe zakończenie. Lem pragnął zobaczyć, co będzie dalej, co będzie później i jeszcze później, tysiąc i dziesięć tysięcy lat później. Wiedział, że historia jest prawdziwa (czuł jej nóż na szyi), że przyczyną problemów są ich rozwiązania, że idealny świat nigdy nie istniał, nie istnieje i nie będzie istnieć. Do śmierci w 2006 roku ten zgryźliwy, trudny i choleryczny pisarz, który z nikim się nie patyczkował – a już na pewno nie ze swoimi czytelnikami – sprzedał około 40 milionów książek w ponad 40 językach, zdobywając uznanie takich futurologów, jak Alvin Toffler (Szok przyszłości), naukowców, jak Carl Sagan czy Douglas Hofstadter, oraz filozofów, jak Daniel Dennett i Nicholas Rescher.

.„Nasza sytuacja – napisał niegdyś Lem – jest analogiczna do sytuacji człowieka pierwotnego, który zaraz po wynalezieniu katapulty uważa, że jest bliski lotu w kosmos”. Bądźmy realistami – to właśnie zaleca najznamienitszy z pisarzy science fiction. Bądźmy cierpliwi. Bądźmy najsprytniejsi, jak tylko się da. Przed nami wielki świat, a to dopiero początek.

Simon Ings
Tekst opublikowany w nr 30 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [LINK].

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 2 listopada 2021
Fot. Krzysztof WÓJCIK / Forum