Fragment wprowadzenia do Pism wybranych Ignacego Matuszewskiego, które ukazują się nakładem IPN, WBH i LTW
Był wtorek 15 grudnia 1942 r. Od dwóch tygodni premier gen. Władysław Sikorski wraz z delegacją przebywał w Stanach Zjednoczonych. Poza kilkoma konkretami związanymi z pomocą kredytową na ewakuację Polaków z ZSRS, ponadmiesięczna wizyta polskiego premiera w Ameryce (z przerwą na wyjazd do Meksyku) nie wykraczała poza rytualne uściski dłoni i ogólne deklaracje polityczne. W tej sytuacji siłą rzeczy okazało się, że najważniejszym aspektem tak długiego pobytu Sikorskiego w Stanach Zjednoczonych stały się sprawy polonijne. Wśród członków delegacji znalazł się dr Józef Hieronim Retinger – doradca polskiego premiera i jeden z autorów paktu Sikorski–Stalin. Postać tajemnicza. Wolnomularz, być może agent sowiecki i brytyjski w jednym… Jedno jest pewne: Polsce dobrze nie życzył (lub postrzegał jej interesy w dość specyficzny sposób propagując ideę porozumienia z Sowietami), a bez wątpienia realizował niepolskie interesy podczas II wojny światowej. W ocenach brytyjskiego Foreign Office z 1941 r. czytamy:
„Retinger ma olbrzymi wpływ na Premiera [Sikorskiego], który co prawda śmieje się z niego i nazywa go le cousin du diable, ale Sikorski i jego rodzina uważają go za coś w rodzaju domowego zwierzaka (a household pet) i omawiają z nim wszystkie ważne sprawy. A więc próby pominięcia Retingera na nic się nie zdadzą. Jedyną możliwością jest mu zaufać”.
I jakże interesująca urzędnicza uwaga:
„Nie ma potrzeby ostrzegać przed nim Sikorskiego. Retinger »na pewno jest kłopotliwy dla polskiego MSZ, ale jak dotąd – o ile wiem – nie sprawia żadnego kłopotu Rządowi JKM«”.
Przy okazji jednej z oficjalnych rozmów Retinger poprosił przedstawicieli administracji amerykańskiej o spotkanie w ważnej sprawie… O godzinie 16.45 do Departamentu Sprawiedliwości w Waszyngtonie przybył Retinger, na którego czekało czterech wysokich rangą urzędników Wydziału Wojennego (Department of Justice War Division): Lawrence M.C. Smith (szef Specjalnej Jednostki ds. Polityki Wojennej – chief Special War Policies Unit), James R. Sharp, Jesse M. MacKnight i Stephen W. Mamchur. Retinger powiedział, że przyszedł w sprawie środowiska polskiego skupionego wokół nowojorskiego „Nowego Świata”, a w zasadzie w sprawie KNAPP, a ściśle rzecz ujmując Ignacego Matuszewskiego i jego dwóch przyjaciół – Wacława Jędrzejewicza i Henryka Floyar-Rajchmana. Rettinger tłumaczył Amerykanom, że:
– Matuszewski, Jędrzejewicz i Rajchman są prawdziwymi, chociaż nieoficjalnymi, liderami Komitetu Narodowego Amerykanów Polskiego Pochodzenia;
– „Nowy Świat”, którego główny publicystą był Matuszewski, agituje przeciwko rządowi Sikorskiego i układowi z Sowietami z 30 lipca 1941 r., co „zakłóca dobre relacje” i „stwarza tarcia” z ZSRS. Polski rząd „nie może tolerować krytyki jednego z sojuszników – Rosji, ponieważ podważa to [jej/nasz?] wysiłek wojenny”;
– „Nowy Świat” „docierając do polskich żołnierzy na Środkowym Wschodzie, powoduje w nich nieufność wobec polskiego rządu, a tym samym także do sojuszników i osłabia ich morale wojenne”;
– „Nowy Świat” „nigdy nie skarży” się na Niemców;
– „Nowy Świat” jest „reprezentantem totalitarnej formy rządów w powojennej Polsce. Matuszewski, Jędrzejewicz i Rajchman byli »faszystami« w przedwojennej Polsce, a obecnie są proniemieccy. Prawdą jest, że polski rząd udzielił gwarancji Jędrzejewiczowi w uzyskaniu wizy na przyjazd do Stanów Zjednoczonych, ale zadeklarował on, że rozumie, iż nie może angażować się politycznie w Stanach Zjednoczonych”;
– polski rząd uważa, że Polacy w Stanach Zjednoczonych nie powinni [„nie powinno być dozwolone”] krytykować polsko-rosyjskiego układu z 30 lipca 1941 r., „ponieważ był on podpisany po konsultacjach i akceptacji amerykańskiego Departamentu Stanu. Polski rząd byłby usatysfakcjonowany, gdyby Stany Zjednoczone podjęły akcję przeciwko »Nowemu Światu« i tym, którzy za nim stoją, nie z powodu jakiejkolwiek poważnej szkody, którą już wyrządził »Nowy Świat«, ale przede wszystkim profilaktycznie, by taka krzywda nie powtórzyła się w przyszłości. A zatem, by »Nowy Świat« nie zyskał zbyt wielkiego wsparcia. Stojąca za nim grupa jest mała, ale potencjalnie jest niebezpieczna dla wysiłku wojennego”.
.A zatem pod zmyślonym pretekstem Retinger formalnie w imieniu rządu RP zaproponował Amerykanom rozprawę z przeciwnikami linii politycznej premiera Sikorskiego, tym bardziej, że ich działalność antysowiecka godziła w sojusz Ameryki z ZSRS!
Dla Amerykanów sprawa antysowieckich Polaków w Stanach Zjednoczonych nie była do końca nowością, bo od ponad roku przyglądali się oni działalności Matuszewskiego, kojarząc z nim zresztą większość inicjatyw politycznych środowiska „Nowego Świata”, „Dziennika Polskiego” i KNAPP. Od wiosny 1942 r. Matuszewski był już pod obserwacją agenta specjalnego Josepha E. Deana z nowojorskiego biura FBI, a raporty o nim trafiały na biurko samego szefa FBI Johna Edgara Hoovera. FBI i inne służby pukały czasem do drzwi „Nowego Świata”. Była w końcu wojna…
Niezależnie od amerykańskich służb Matuszewski był już wówczas zauważony przez wpływowych w całym amerykańskim ruchu komunistycznym „polskich” komunistów, którzy raz po raz składali na niego doniesienia do FBI.
W styczniu 1942 r. Walter Tysh z powiązanego z Komunistyczną Partią USA Międzynarodowego Związku Robotniczego wysłał do nowojorskiego biura FBI ostrzeżenie przed Matuszewskim jako niebezpiecznym „pro-Fascit news writer and leader”.
Później, zaledwie kilkanaście dni po zjeździe założycielskim KNAPP komunistyczny „Głos Ludowy” frontalnie zaatakował nową organizację polonijną. Zgodnie z ogólnymi kierunkami dezinformacyjnej strategii sowieckiej redaktorzy „Głosu Ludowego” przedstawili powstanie KNAPP jako inicjatywę „partii wojny” zmierzającą do podważenia podstaw sojuszu „angielsko-amerykańsko-sowieckiego”, którego celem jest pokonanie III Rzeszy i państw osi. Poza wątkami stricte propagandowymi artykuł pod jakże znamiennym tytułem Komitet Amerykanów Polskiego Pochodzenia dla Nieamerykańskiej Działalności Pronazistowskiej, był także swego rodzaju donosem do władz amerykańskich, że oto powstała w środowisku polonijnym zorganizowana grupa, która kwestionuje kierunek polityki Stanów Zjednoczonych opartej na sojuszu z Wielką Brytanią i Związkiem Sowieckim. I co ciekawe, w artykule tym znalazł się nawet apel do prokuratora generalnego Francisa Biddle’a, by opierając się na Foreign Agent Registration Act z 1938 r. (nowelizacja nastąpiła w 1942 r.), zarejestrować KNAPP jako „obcego agenta”, czyli reprezentanta „prohitlerowskich” i „nieamerykańskich” interesów.
Przypomnienie tej komunistycznej kampanii przeciwko Matuszewskiemu i KNAPP pozwala nam lepiej zrozumieć kontekst dyskusji toczących się w Departamencie Sprawiedliwości. Amerykańscy bolszewicy domagali się dokładnie tego samego, czego od władz amerykańskich żądał Retinger, a co, niestety, później zaczęło być realizowane przez Departament Sprawiedliwości i podległe mu służby z FBI na czele. Zresztą w całej tej sprawie nie do końca wiadomo, co jest inicjatywą Retingera, co jego ewentualnych mocodawców brytyjskich, co Departamentu Sprawiedliwości, a co wreszcie inspiracją komunistów i szpiegów wywiadu sowieckiego infiltrujących w tym czasie w poważnej skali Departament Sprawiedliwości, Biur Służb Strategicznych (Office of Strategic Services) i Biuro Informacji Wojennej (Office of War Information).
W każdym razie 15 grudnia 1942 r. rozmówcy Retingera zadeklarowali, że możliwe jest podjęcie działań przeciwko „Nowemu Światu” w obszarze ograniczenia kolportażu czasopisma poza granicami Stanów Zjednoczonych oraz powstrzymania antysowieckiego oddziaływania gazety w Ameryce. Poza tym Smith oświadczył Retingerowi, że strona amerykańska byłaby w stanie podjąć też inne kroki, ale musiałaby dysponować większą liczbą konkretnych i udokumentowanych informacji na temat:
– przykładów „antyrosyjskiej propagandy” środowiska skupionego wokół „Nowego Świata”;
– negatywnego wpływu publicystyki „Nowego Świata” na morale polskich żołnierzy;
– podobnej do Matuszewskiego roli Jędrzejewicza i Rajchmana w redakcji „Nowego Świata”;
– faworyzowania „totalitarnego” charakteru rządów w powojennej Polsce i zaniechania krytyki Niemiec;
– jakiejkolwiek kurateli zagranicznej i zewnętrznego finansowania „Nowego Świata”.
.Amerykanie uważali zatem, że dysponują zbyt wątłymi dowodami, by wprost zarzucić środowisku skupionemu wokół „Nowego Świata” „totalitaryzm”, „faszyzm” i „proniemieckość”. Byli zdania, że rozłożenie akcentów w publicystyce Matuszewskiego i przerost tematyki antysowieckiej może na pozór świadczyć o jego proniemieckości, ale w rzeczywistości to właśnie „Nowy Świat” „bardziej niż inne polskie czasopisma posuwa się do ekstremalnego potępienia Niemców, których obwinia za wywołanie wojny i żąda zniszczenia niemieckiego narodu przed lub po zakończeniu wojny”.
Poglądy i publicystyka Matuszewskiego były integralnie antyniemieckie, przemyślane i historycznie uzasadnione.
Już wówczas, na przełomie 1941 i 1942 r., kiedy na Zachodzie pojawiały się pierwsze poważne głosy wzywające do rozróżnienia między niemieckością a hitleryzmem, za czym kryła się chęć uratowania wielkich Niemiec w nowej demokratycznej formule, Matuszewski kategorycznie się im przeciwstawił. „Walczymy nie tylko z Hitlerem. Walczymy z narodem niemieckim” – powtarzał, dodając, że problem niemiecki musi zostać po wojnie kompleksowo rozwiązany przede wszystkim dzięki zmianie granic państwa niemieckiego, co geostrategicznie miało osłabić na zawsze wpływ Niemiec na Europę Wschodnią.
Uznając więc – przynajmniej na razie – stanowisko Retingera za „niespójne” (urzędnicy zwracali też uwagę na niemal identyczną do „Nowego Świata” rolę „Dziennika Polskiego” z Detroit), Amerykanie poprosili doradcę polskiego premiera o niezwłoczne przygotowanie szczegółowej pisemnej analizy aktywności Matuszewskiego i jego współpracowników oraz publicystyki „Nowego Świata”.
Retinger wyjechał z Sikorskim do Meksyku, ale zdążył przekazać amerykańskiemu Departamentowi Sprawiedliwości krótką analizę aktywności KNAPP i przesłać wybrane artykuły Matuszewskiego „na temat relacji pomiędzy Rosją a Polską” z prośbą o ich przetłumaczenie na język angielski. Między innymi na tej podstawie Amerykanie dokonali wkrótce również własnych analiz (pomagał w tym także Elmer Davis z Office of War Information) i spisali listę zagrożeń związanych z „Nowym Światem” i działalnością Matuszewskiego. Nagle doszli do podobnych wniosków co Retinger
– ideologiem i osobą, która ma największy wpływ na linię redakcyjną „Nowego Świata” i działalność KNAPP, jest Matuszewski, którego współpracownikami są Rajchman i Jędrzejewicz. Matuszewski uważany jest przez polski rząd za „persona non grata”. Wokół niego kolportowane są „bezpodstawne insynuacje”, że utrzymuje się z części złota przywłaszczonego podczas ewakuacji z Polski w 1939 r.;
– „Nowy Świat” krytykuje polski rząd i premiera Sikorskiego za umowę z ZSRS, który nie chce zagwarantować nienaruszalności granicy polsko-sowieckiej z 1939 r.;
– krytyka rządu i stosunków polsko-sowieckich przez „Nowy Świat” wpływa na obniżenie morale polskich żołnierzy stacjonujących na Środkowym Wschodzie i w Anglii, co także „podważa sojuszniczy wysiłek wojenny”;
– antysowiecką działalność Matuszewskiego wspiera grupa amerykańskich obywateli polskiego pochodzenia: Franciszek Januszewski (właściciel „Dziennika Polskiego” w Detroit), Maksymilian Węgrzynek (właściciel „Nowego Świata” z Nowego Jorku), Ignacy Morawski i Piotr Yolles (redaktorzy „Nowego Świata”).
.Tym samym droga do formalnej inwigilacji Ignacego Matuszewskiego i jego środowiska politycznego została otwarta.
Zaledwie cztery dni po konferencji w Departamencie Sprawiedliwości z udziałem Retingera gen. Władysław Sikorski postanowił zawrzeć sojusz z „postępową Polonią”, czyli faktycznie amerykańskimi komunistami skupionymi wokół Biura Polskiego przy Komitecie Centralnym Komunistycznej Partii USA. Z ich polskojęzycznej prasy – zwłaszcza detroickiego „Głosu Ludowego” redagowanego przez członka Biura Politycznego KC KPUSA Bolesława Geberta – jasno już wówczas wynikało, że pracują oni dla Moskwy i tworzą sowiecką sieć wpływów w Ameryce. Ci wrogowie Polski, zgodnie z instrukcjami Kominternu, w sierpniu 1939 r. bronili układu Stalina z Hitlerem, nazywając go „paktem, który wzmacnia pokój”, we wrześniu 1939 r. oskarżali Polskę o współudział (obok Anglii) w wywołaniu wojny światowej, w listopadzie 1939 r. apelowali do świata o pokój i uznanie faktu likwidacji państwa polskiego, a w wiosną 1941 r. nazywali Sikorskiego „reakcjonistą”, który skorzystał na zabójstwie Narutowicza, zostając premierem RP. Na wiele miesięcy przed spotkaniem z Sikorskim amerykańscy bolszewicy bronili nawet polityki sowieckiej z lat 1939–1941, twierdząc, że w tym czasie ZSRS „uwolnił ludy Zachodniej Ukrainy, Białorusi, Besarabii, państw bałtyckich” i „walczył przeciwko rozszerzeniu i przedłużeniu wojny”.
W grudniu 1942 r. Sikorski postanowił się z nimi sfotografować. Ta trudna do objaśnienia tajemnica zbliżenia Sikorskiego do agentury sowieckiej w Ameryce w latach 1942–1943 jest wciąż przez historyków zbywana milczeniem. Być może Sikorski kierował się swoiście pojętym pragmatyzmem (lub naiwnością), że skoro z woli Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii Sowieci znaleźli się w 1941 r. wśród Sprzymierzonych, to również i on powinien wesprzeć sowieckie przyczółki w Ameryce. Może była to część politycznego kontraktu związanego z użyciem przez Amerykanów Sikorskiego do „wzmacniania Roosevelta, w istocie bardzo niebezpiecznego nieprzyjaciela interesów Polski”. Z drugiej strony niemal identyczny stosunek Sikorskiego i komunistów do Matuszewskiego nie może być wystarczającą odpowiedzią na pytanie o przyczyny tamtego zbliżenia oraz roli, jaką w nim odegrali Amerykanie i ich służby realizujące przecież prosowiecki kierunek polityki Roosevelta. W każdym razie Sikorski musiał zdawać sobie sprawę z tego, że w sprawie Matuszewskiego może liczyć na amerykańskich komunistów, którzy od 1942 r. (zwłaszcza po publikacji w Nowym Jorku broszury What Poland Wants) urządzali regularne nagonki na pułkownika – „rebelianta i dezertera”, jak pisali, udzielając jednocześnie wsparcia rządowi RP.
.Niemal wszyscy liderzy „postępowej Polonii” ujawieni zostaną jako regularni szpiedzy NKWD/GRU lub sowieccy agenci wpływu. Zresztą zgodnie z zasadą, że „szpiegostwo stanowiło stały element działalności Komunistycznej Partii USA”, większość z nich po 1945 r. znalazła się pod „opieką” amerykańskich służb specjalnych i wymiaru sprawiedliwości lub – jak Gebert – zmuszona do wyjazdu (ucieczki) ze Stanów Zjednoczonych.
Sławomir Cenckiewicz
Fragment wprowadzenia do Pism wybranych Ignacego Matuszewskiego, które ukazują się nakładem IPN, WBH i LTW