Świat wchodzi w nową erę atomową
Kluczową sprawą jest rozpoznanie fal uderzeniowych rozchodzących się między Europą a Azją Wschodnią i przechodzących przez Bliski Wschód, Ukrainę, Rosję, Armenię, Azerbejdżan, Izrael, Palestynę, Iran, Tajwan i Koreę Północną jako główne punkty zapalne – pisze Thomas GOMART
.Rosja, mocarstwo atomowe i członek stały Rady Bezpieczeństwa ONZ, dopuszcza się poważnego naruszenia, narzucając „agresywną sanktuaryzację” Ukrainy, to znaczy szantaż terytorialny bronią atomową. Owo naruszenie zostało poprzedzone innym naruszeniem, czyli aneksją Krymu w marcu 2014 roku. Francja i Niemcy, utrzymujące pogłębione stosunki z Rosją, sądziły, że uda im się przekonać Rosję do wycofania się z półwyspu.
W rzeczywistości wojna na Ukrainie zamyka cykl otwarty przez wojnę w Zatoce Perskiej (sierpień 1990 – luty 1991), na czas której, w reakcji na agresję terytorialną na suwerenne państwo, uformowała się międzynarodowa koalicja pod przewodnictwem Stanów Zjednoczonych i wspierana przez ZSRR. Gwoli przypomnienia, rezolucja nr 678 Rady Bezpieczeństwa ONZ – co było pierwszym przypadkiem od wojny w Korei w 1950 roku – zezwalała na użycie siły wobec wojsk irakijskich, które dokonały agresji na Kuwejt. Rezolucja została przyjęta dwunastoma głosami przeciwko dwóm (Kuba, Jemen) i jednemu wstrzymującemu się (Chiny, co z dzisiejszej perspektywy jawi się jako interesujące). Inaczej mówiąc, rok przed rozpadem ZSRR Moskwa zbliżyła się do Waszyngtonu, podczas gdy Pekin, niedługo po zdławieniu demonstracji na placu Niebiańskiego Spokoju, zachowywał dystans. Zarówno interwencja Stanów Zjednoczonych w ramach koalicji, jak i późniejsze posunięcia były możliwe dzięki rozdzieleniu strategii atomowych i konwencjonalnych wielkich mocarstw, co musi przypominać casus wojny koreańskiej.
Strategiczne przyspieszenie w wielu teatrach geopolitycznych prowadzi do wskrzeszenia czynnika atomowego, co zmusza nas do wzięcia go ponownie pod rozwagę, w kontekście także niewiadomych, jakimi są Korea Północna, Pakistan, Izrael i Iran. Do tego dochodzą spore, choć na razie skrywane inwestycje Chin w potencjał nuklearny. Równolegle Pakistan, cieszący się wsparciem Pekinu, utrzymuje napięte relacje z Indiami, które dozbrajają się sprzętem rosyjskim, francuskim, amerykańskim i izraelskim (Izrael posiada broń atomową, ale oficjalnie się do tego nie przyznaje). Na naszych oczach pisze się przyszłość polityki kontroli zbrojeń, której zwornikiem jest Układ o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej, a poprzez nią przyszłość globalnej równowagi. W odróżnieniu od zimnej wojny ta nowa era atomowa nie mrozi stosunków między mocarstwami, ale zaburza je, komplikując możliwe scenariusze. Czynnik atomowy na nowo zajmuje centralną pozycję, ale nie oznacza to bynajmniej, że należy umniejszać rolę czynnika konwencjonalnego. Wręcz przeciwnie.
.Mocarstwa będące członkami stałymi Rady Bezpieczeństwa ONZ, a szczególnie Francja, nazbyt mocno ufają swoim zdolnościom odstraszania, tak jakby zwalniały je one z publicznego rozważania scenariuszy ich obejścia lub przerwania. Choć wszystkie mocarstwa atomowe postrzegają swój arsenał nuklearny jako „broń absolutną”, używaną jako polityczny element przetargowy w duchu „rezygnacji z użycia”, to nie postrzegają w taki sam sposób związku między odstraszaniem nuklearnym a siłami konwencjonalnymi. Wystarczy zobaczyć zachowanie Rosji, gdy narzuca „debatę”, której protagoniści usprawiedliwiają prewencyjne uderzenia atomowe. Co więcej, rozwój broni konwencjonalnej o cechach strategicznych zmusza do uwzględniania krótkich, lecz rozstrzygających konfliktów między mocarstwami. Równolegle chwilowe zakończenie zachodnich operacji zewnętrznych, od Afganistanu po Sahel, nie oznacza bynajmniej, że inne mocarstwa, od Rosji, przez Pakistan, Iran, po Emiraty Arabskie, Arabię Saudyjską i Turcję, z nich rezygnują. Nie wiemy także, czego spodziewać się po Chinach i Indiach…
W czasie rozmowy poświęconej czasopismu „Revue nationale stratégique 2022”, w której prezydent Macron mówił o istnieniu „zjawiska zglobalizowanej wojny hybrydowej” i nawoływał do „bardziej integralnej mobilizacji”, wysoki urzędnik francuski wyjaśnił mi brak podobieństwa między Francją a Ukrainą w następujący sposób: „Nie będziemy obiektem agresji, gdyż posiadamy broń atomową”. Czy jest to takie pewne? Francja mogłaby stanąć w obliczu konfliktów wymagających nakładu sporych sił, na przykład na terytoriach zamorskich, przy czym samo przetrwanie państwa jako mocarstwa atomowego nie byłoby zagrożone. Zresztą Francji można wyrządzić spore szkody, zaczynając od zagrożeń terrorystycznych i cybernetycznych, a na zagrożeniach płynących z kosmosu kończąc.
Niezbędna refleksja o związaniu sił atomowych z konwencjonalnymi prowadzi do podkreślenia kolejnej ewolucji, a mianowicie ewolucji wydatków na obronność na świecie. W latach 2001–2022, czyli na przestrzeni jednego pokolenia, wzrosły one z 1,139 do 2,240 mld dolarów. W tym czasie wydatki na obronność per capita wzrosły pięciokrotnie w Chinach i trzykrotnie w Rosji. Utrzymując się na w miarę stabilnym poziomie w latach 2009–2017, przyspieszyły one w średnim rocznym rytmie powyżej 3 proc., Stany Zjednoczone (877 mld dolarów w 2022 roku), Chiny i Rosja to 56 proc. całości światowych wydatków.
W 2005 roku niemiecki socjolog i filozof Hartmut Rosa opublikował książkę Beschleunigung. Die Veränderung der Zeitstrukturen in der Moderne („Przyspieszenie. Przemiana struktur czasowych w nowoczesności”), w której wiązał nowoczesność z doświadczeniem, że „wszystko staje się coraz szybsze”. Według niego „instytucja wojska w dużej mierze utraciła swoją funkcję społecznego przyspieszacza w zaawansowanej nowoczesności”. Czy będzie to takie pewne, jeśli weźmiemy pod rozwagę powrót konfliktu o wysokim natężeniu w Europie, który jeszcze w pierwszej dekadzie XXI w. był nie do pomyślenia, szczególnie w Niemczech? W 2022 roku Niemcy zapowiedziały wzrost nakładów na obronność, pięć lat po tym, jak podobną strategię ogłosiła Francja. W odróżnieniu od pozostałych graczy większość europejskich przywódców niestety zapomniała o jednej z dobrze znanych lekcji płynących z historii: do degradacji sytuacji międzynarodowej dochodzi zawsze dużo szybciej niż do mobilizacji sił zbrojnych, koniecznych, aby jej zaradzić. We Francji pod koniec lat 30. XX wieku zwiększeniu nakładów na sprzęt wojskowy nie towarzyszyło zwiększenie nakładów na poprawę morale społeczeństwa ani na adaptację refleksji w środowiskach wojskowych. W tym obszarze niezwykle trudno o nadrobienie dziesięcioleci strukturalnego i intelektualnego niedofinansowania.
.Dwie daty stanowią kamienie milowe epoki, w którą Europejczycy weszli wbrew swojej woli. 24 lutego 2022 roku Kreml rozpoczął „specjalną operację wojskową”, mającą na celu „denazyfikację” i „demilitaryzację” Ukrainy, która wbrew wszelkim oczekiwaniom postawiła agresorowi zdecydowany opór. Od tego momentu oba państwa, wspierane z zewnątrz, prowadzą wojnę na wyczerpanie, której model wydawał się należeć do przeszłości. 7 października 2023 roku Hamas przeprowadził skoordynowane ataki terrorystyczne o dużym zasięgu na terytorium Izraela, który zareagował, co nie jest zaskoczeniem, operacją wojskową o dużym natężeniu na terytorium Gazy. 19 października 2023 roku prezydent Stanów Zjednoczonych zestawił oba te konflikty w orędziu do narodu: „Hamas i Putin przedstawiają różne zagrożenie, ale łączy ich chęć wyniszczenia demokratycznego kraju sąsiedniego. (…) Nie możemy pozwolić zatriumfować terrorystom, takim jak Hamas, i tyranom, takim jak Putin”. Inaczej mówiąc, Stany Zjednoczone zaangażowały się na nowo w Europie i na Bliskim Wschodzie, gdy tymczasem od prezydentury Baracka Obamy starały się nadać priorytet strefie indopacyficznej. Wszyscy zastanawiają się nad stałością tej potrójnej orientacji, zważywszy na wewnętrzne spolaryzowanie polityczne i nieodległe wybory prezydenckie. Paradoksalnie Waszyngton wkracza z nową siłą na scenę międzynarodową, wzmagając poczucie ogólnej niepewności.
Rywalizacja chińsko-amerykańska maskuje zmianę układu równowagi z jednej strony między małymi i średnimi mocarstwami, a z drugiej między graczami niepaństwowymi i władzami publicznymi. Silny wpływ państw takich jak Katar czy ZEA wykracza poza Zatokę Perską. Firmy Elona Muska, takie jak Starlink czy X, próbują działać na styku geopolityki, aby wzmocnić rozpoznawalność. Ta złożona rekompozycja układów sił zaciemnia różnicę między stanem wojny a stanem pokoju, co powinno nas niepokoić, jak podkreśla Jean-Marie Guéhenno, były zastępca sekretarza generalnego ONZ: „Zachodnia opinia publiczna jest dzisiaj obserwatorem wojny. Ale samej wojny nie doświadcza. Ogląda ją w komforcie swoich salonów, ale z bonusem jej realności”.
We Francji mamy skłonność do odczytywania świata przez pryzmat osiągnięć naszych przedsiębiorstw na giełdzie CAC 40, obecności naszych wojsk w różnych rejonach, naszej pozycji dyplomatycznej – przez pryzmat pozycji „mocarstwa równowagi” czy „mocarstwa – partnera godnego zaufania”. Takie odczytanie, choć nie do końca pozbawione logiki, nie pozwala zrozumieć ani skutków ubocznych istnienia różnych teatrów geostrategicznych, ani „stanu geopolitycznej nagłości”.
.Kluczową sprawą jest rozpoznanie fal uderzeniowych rozchodzących się między Europą a Azją Wschodnią i przechodzących przez Bliski Wschód, Ukrainę, Rosję, Armenię, Azerbejdżan, Izrael, Palestynę, Iran, Tajwan i Koreę Północną jako główne punkty zapalne. Fale te krążą między Ameryką Północną a Afryką. Nie da się zrozumieć reaktywacji konfliktu izraelsko-palestyńskiego bez uwzględnienia wojny na Ukrainie, podobnie jak nie można odczytać polityki Chin wobec Europy i Afryki bez uwzględnienia Tajwanu.
Fragment książki L’accélération de l’histoire. Les nœuds géostratégiques d’un monde hors de contrôle, wyd. Tallandier, 2024 [LINK]