Tomasz DIŁANIAN: Po co człowiekowi polonistyka?

Po co człowiekowi polonistyka?

Photo of Klub Młodych Autorów

Klub Młodych Autorów

Platforma opinii prowadzona przez Instytut Nowych Mediów, przy redakcji miesięcznika „Wszystko co Najważniejsze".

Nie straszmy przyszłych polonistów wizją niskich zarobków czy trudnej pracy. Pamiętajmy, że humaniści upiększają świat stworzony przez umysły ścisłe.

.Jestem studentem filologii polskiej pierwszego roku na jednym z warszawskich uniwersytetów. Często spotykam się z pytaniami „dlaczego?” i „po co?” czy wręcz ze złośliwościami, że „pewnie marzę o pracy w McDonaldzie” albo „za bardzo nie lubię pieniędzy”. Te żarciki zmuszają oczywiście do rozważania, dlaczego tak właściwie „to sobie robię”. Odpowiedź wydaje się prosta. Oczywiście – z miłości do języka i literatury.

Moje umiłowanie języka polskiego i literatury pojawiło się dawno. Nie pamiętam tych zamierzchłych czasów, lecz rodzice często opowiadają mi historie, w których jako dwu- czy trzylatek znosiłem sobie do łóżeczka książki. Oczywiście nie czytałem wtedy jeszcze ani wielkich dzieł literackich, ani tak czegokolwiek innego; zamiast tego pochłaniałem obrazki. Stopniowo jednak przyswajałem te dziwne dźwięki wydawane przez moich rodziców jako spójne ciągi znaków. Nim się obejrzałem, potrafiłem już czytać i zabierałem się do coraz poważniejszych tekstów, np. wierszy Jana Brzechwy czy Juliana Tuwima. Kiedy poszedłem do szkoły podstawowej, nie obchodziło mnie już nic innego niż tylko pójście na przerwie do biblioteki i zanurzenie się w magicznym świecie ulubionych książek. W liceum zasłuchiwałem się interpretacjami dramatów epoki romantyzmu, powieści pozytywizmu, nowel, opowiadań, wierszy czy hymnów wszystkich epok.

Zauroczony tym, jakie możliwości wyrazu uczuć, pragnień i emocji oferuje poezja, sam zacząłem tworzyć. Początkowo były to proste wierszyki, które stopniowo się zmieniały – z ubogich w słownictwo i środki stylistyczne w coraz dojrzalsze poematy. Nie twierdzę oczywiście, że tworzyłem niesamowite arcydzieła, jednak świadomy byłem ilości pracy, jaką wkładałem w naukę i poznawanie zawiłości poetyki, aby udoskonalać swój warsztat. Prawdę mówiąc, jest to jeden z dwóch głównych powodów, dla których chciałem studiować właśnie filologię polską: udoskonalenie warsztatu pisarskiego. Chciałem również poznać literaturę i język w sposób dokładny, wymagający uwagi i poświęcenia, ale raczej nieosiągalny dla licealisty czy ucznia szkoły podstawowej.

Miłość do języka i literatury sprawiła, że postanowiłem studiować filologię polską. Moim marzeniem od przeszło czterech lat jest powrót do placówek edukacyjnych jako nauczyciel języka polskiego. Pomysł ten zrodził się we mnie być może przez to, że moi rodzice są nauczycielami. Nie jestem pewien dokładnej historii mojego postanowienia, jednak wiem o dwóch szczególnych momentach, które doprowadziły mnie do podjęcia studiów polonistycznych. Pierwszym z nich było obejrzenie w teatrze przedstawienia Stowarzyszenie Umarłych Poetów. Doświadczenie wielkiej odpowiedzialności, jaką podejmuje w tej historii nauczyciel języka ojczystego dla bohaterów utworu, wpłynęło na moje postrzeganie pedagogów. Zrozumiałem, że są oni w stanie kształtować pokolenia ludzi pełnych pasji, a co najważniejsze, swoistego patriotyzmu, który objawia się w miłości do języka ojczystego i literatury ojczystej.

Ten właśnie patriotyzm, który jest ważną częścią również mojego życia, stanowi podstawę drugiego kluczowego wydarzenia mojej historii. Łączy się on z uwielbianym przeze mnie fragmentem polskiej poezji – z wersami z wiersza Juliusza Słowackiego Testament mój. Słowa te brzmią następująco: „Lecz zaklinam: niech żywi nie tracą nadziei / I przed narodem niosą oświaty kaganiec; / A gdy trzeba, na śmierć idą po kolei, / Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec!”. Za każdym razem, gdy czytam ten fragment, czuję w sercu poruszenie, a wezwanie do niesienia „kagańca oświaty” jest dla mnie ważne. Kaganiec – jak w czasach Słowackiego nazywano lampę – oznacza światło, jakie niesie nauka. W trudnych czasach zaborów, kiedy powstawał ten utwór, polskość znaczyła tyle co przestępstwo, nauczanie mowy ojczystej było jaśniejącym punktem nadziei. W czasach obecnych polskość i patriotyzm, niestety, również bywają piętnowane – przez „postępową” i skierowaną ku Zachodowi część społeczeństwa. Na szczęście nie muszę z tego powodu uciekać z kraju jak Słowacki, ale mogę studiować, by w przyszłości stać się kamieniem rzuconym przez Boga na szaniec walki o polskość i patriotyzm wśród młodzieży, która zmaga się z kryzysem tożsamości.

Kryzys tożsamości to problem, który można coraz częściej dostrzec w polskich domach czy szkołach. Dzisiejsza młodzież, co stwierdzam z ubolewaniem, odchodzi na przykład od słuchania muzyki klasycznej czy opartej na głębokim przekazie tekstów i „pasjonuje się” rynsztokowym słownictwem oraz płytkim przekazem nowoczesnego rapu, hip-hopu i popu. Przeraża mnie świadomość, że za kilka lat polskie dzieci będą znały na pamięć zbereźne i prostackie teksty piosenek, nie umiejąc zacytować fragmentów z klasyków polskiej literatury. Nie mówię oczywiście o uczeniu się na pamięć całej Inwokacji, Wielkiej Improwizacji czy monologu Kordiana na Mont Blanc, jednak warto byłoby chociaż wiedzieć, o czym pisali nasi wieszcze narodowi. Tymczasem coraz więcej młodzieży zagłębia się w czymś, co nazywamy kulturowym analfabetyzmem, który objawia się brakiem wiedzy i umiejętności interpretacji tekstów kultury.

Moje pokolenie – pokolenie Z (osoby urodzone w latach 1995–2012) – coraz częściej pada ofiarą kulturowego analfabetyzmu. To samo dotyczy dzieci urodzonych po 2012 roku, czyli pokolenia alfa. Wynika to z prostego faktu powszechnego dostępu do kultury masowej, jaką dają internet i telewizja. Skrolowanie mediów społecznościowych i przyswajanie niebotycznych wręcz ilości informacji naraża nas na nieustanne przebodźcowanie i utratę „świeżości umysłu” w młodzieńczych latach. O ile łatwiej jest chwycić telefon, odpalić komputer i obejrzeć wygenerowany czy nagrany filmik, niż wziąć do ręki książkę, mozolnie przekładać karty opasłej powieści albo interpretować starą poezję pisaną trudnym językiem. Prawdę mówiąc, sam padłem ofiarą tego zjawiska. Poza tomami poezji nie sięgam już do książek, których czytanie stało się dla mnie nudne i wymagające zbyt dużego skupienia uwagi. Widząc ten problem oraz będąc świadomym tego, jak katastrofalne skutki przyniesie on młodszym ode mnie, chcę spróbować podjąć walkę o przyszłość polskiej młodzieży, pokazać młodym, jak bogate, piękne, wzruszające oraz doniosłe są utwory polskich pisarzy.

.Jak pisał Marek Edelman, „miłość wymaga wysiłku i poświęcenia”. Moim poświęceniem w miłości do języka i literatury jest studiowanie filologii polskiej, pisanie i publikowanie wierszy, opowiadanie rówieśnikom o pięknie ojczystej literatury, szlifowanie umiejętności retorycznych i twórczych. Biegnący nieubłaganie czas oddala nas od dni, w których powstawały najważniejsze utwory w historii Polski, jednak wciąż są młodzi ludzie, którzy oddają swe serce pielęgnowaniu pamięci o literackich arcydziełach. Nie straszmy ich wizją niskich zarobków czy trudnej pracy. Pamiętajmy, że humaniści upiększają świat stworzony przez umysły ścisłe. Pamiętajmy, że bez filologów utracimy wiedzę o przeszłości, która jest zapisana na kartach historii i w utworach literackich. Ja pamiętam – i właśnie dlatego jestem studentem filologii polskiej pierwszego roku na jednym z warszawskich uniwersytetów.

Tomasz Diłanian

Klub Młodych Autorów
Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 25 października 2025