Efekt przerośniętego motyla, czyli LNG z USA w Polsce
Gaz skroplony to temat nienowy, ale ostatnio modny dzięki pierwszym dostawom z USA do Polski i przez sceptycyzm ekspertów przekonujących do taniego gazu z Rosji – pisze Wojciech JAKÓBIK
.Według Międzynarodowej Agencji Energii, która co roku publikuje przegląd sumujący najnowsze trendy w sektorze, rynek LNG będzie rosnąć. Według analiz firmy Shell urośnie z obecnych około 240 mln do 430 mln ton rocznie w 2025 roku. Oznacza to, że surowiec schłodzony do –162 stopni Celsjusza będzie coraz silniej cyrkulował po świecie. Oprócz najpopularniejszych dostaw tankowcami będzie rósł udział cystern na drogach i izokontenerów na kolei. W toku regazyfikacji LNG będzie się rozprężać w swojski, wonny gaz, który będzie mógł zasilać kuchenki, ale także transport drogowy oraz miejski.
Eksperci toczą wieloletni spór o potencjał tego rynku. Jest to prawdopodobnie najszybciej rosnący sektor handlu gazem. Rośnie o 4 – 6 procent rocznie. Tymczasem konsumpcja gazu ziemnego rocznie rośnie o 1 – 2 procent. Popularność gazu bierze się z faktu, że jest on o jedną drugą mniej emisyjny niż węgiel i trzykrotnie mniej niż ropa. Oto paliwo przejścia do zeroemisyjnej gospodarki, która nie będzie szkodzić środowisku.
Trend wytyczony przez MAE jest jasny. W latach 2016 – 2040 dostawy LNG na świecie mają wzrosnąć nawet o 150 procent. Rozkwit ma nastąpić w latach 30. tego wieku. Przodować będą Australia, Katar, Rosja i USA. W 2020 roku Amerykanie mają wyprzedzić Katarczyków i zająć pierwsze miejsce pod względem eksportu gazu skroplonego na świecie. Według MAE dzięki budowie nowych terminali skraplających gaz Amerykanie będą mogli słać za granicę ponad 60 mld m sześc. w 2020 roku i 120 m sześc. w 2025 roku.
Jeszcze kilka lat temu dominującym tematem dyskusji o LNG były dywagacje, czy kiedykolwiek dotrze on do Europy. Ze względu na katastrofę w japońskiej Fukushimie ceny gazu w Azji biły rekordy i sięgały nawet ponad 700 dolarów za 1000 m sześc. W oczekiwaniu na szybki rozwój gospodarczy Chin część analityków wróżyła, że Państwo Środka wessie każdą ilość gazu skroplonego, nie zostawiając nic dla chętnych w Europie. Poza tym dostawcom LNG miało nie opłacać się plasować gazu skroplonego w Europie, gdzie ceny gazu miały być coraz niższe. Jednak nawet w takim scenariuszu LNG miałoby oddziaływanie na rynek w postaci efektu motyla. Poruszenie skrzydeł na rynku gazu skroplonego w Azji spowodowałoby spadek zainteresowania gazem z innych źródeł, na przykład z rosyjskich projektów gazociągowych, jak Siła Syberii, do Chin, przez co na rynku pozostałoby generalnie więcej surowca i nadpodaż pojawiłaby się w innym miejscu.
Ta dyskusja jest na razie nieaktualna. Na rynku mamy do czynienia z rosnącą nadpodażą gazu skroplonego, która warunkuje coraz niższe ceny. Ich wahania wynikają ze zjawisk pogodowych, jak np. fala mrozów w Europie notowana w drugiej połowie lutego. Reakcja giełdy na temperaturę może być gwałtowna i sięgać 30 procent wartości.
LNG może być atrakcyjny dla rynku europejskiego nawet w konkurencji z dostawami gazociągowymi z Rosji.
W okresie największych mrozów gaz na giełdach okresowo sięgnął 300 dolarów za 1000 m sześc. Mieliśmy do czynienia z taką sytuacją przy dwóch dostawach LNG z USA do Polski, których atrakcyjność warunkował również fakt, że Amerykanie wypuścili na rynek znaczne ilości surowca i w warunkach nadpodaży zamierzają ją sprzedać za wszelką cenę, czyli mogą obniżać koszty zmienne, aby ktoś w końcu kupił ich LNG. Mit o niemożliwości pojawienia się w Europie gazu skroplonego, dotychczas słanego szerokim strumieniem do Azji, upadł. To nie koniec zmian.
Polacy ogłosili podpisanie terminowego kontraktu na dostawy LNG z USA przez pośrednika z Wielkiej Brytanii. Formuła cenowa kontraktu PGNiG-Centrica jest indeksowana do giełdy holenderskiej lub innej europejskiej, który to fakt potwierdził polski minister energii. Wtedy cena LNG od Brytyjczyków wynosiłaby około 150 dolarów z wahaniami zależnymi od nieznanych zmiennych w formule cenowej uzależnionej od giełdy europejskiej. Uznałem to za przełom kopernikański, który pokazał, że gaz skroplony może nie tylko docierać do Europy, ale także skutecznie konkurować ceną. Okazało się, że motyl, który poruszeniem swych skrzydeł w Azji już fundował zmiany w Europie, przyleciał na Stary Kontynent i zaczął szybko rosnąć.
Obecnie można mówić o jego przeroście. Przerośnięty motyl może dalej rosnąć do rozmiarów zapowiadanych przez Międzynarodową Agencję Energii i zapewnić rynkowi nawet 120 mld m sześc. rocznie, co w porównaniu z rocznym zużyciem w Polsce, sięgającym 15 mld m sześc., brzmi imponująco. Jednak kolejnym wyzwaniem dla dostawców LNG będzie przerost motyla. Aby dostarczać więcej gazu na rynek, potrzebne są dalsze inwestycje w infrastrukturę, a te będą mniej rentowne w warunkach nadpodaży. Według Shella zapotrzebowanie na LNG wzrosło w zeszłym roku o 29 mln ton, do 293 mln. Firma ostrzega przed groźbą niedoboru gazu skroplonego w połowie przyszłej dekady, jeżeli nie zostaną zatwierdzone inwestycje zwiększające podaż. Wyzwaniem jest fakt, że kosztowna infrastruktura jako zabezpieczenie wykorzystuje kontrakty długoterminowe. Jednak na rynku LNG są one coraz mniej popularne, bo klienci zdobywają gaz szybko i bez zobowiązań, dokładnie w potrzebnej ilości, najczęściej kupując go na giełdzie. W zeszłym roku liczba transakcji spotowych na dostawy gazu skroplonego po raz pierwszy w historii sięgnęła 1100. Jeśli jednak elastyczni dostawcy z krajów anglosaskich przezwyciężą tę przeszkodę, mogą z powodzeniem odbijać rynki konkurencji.
Tę samą przeszkodę przezwycięża Polska, kontynuując kurs na dywersyfikację. Przy istotnym kontrakcie od głównego dostawcy ze Wschodu trudno tłumaczyć inwestycje w nową infrastrukturę służącą dostawom inaczej niż względami dywersyfikacji, czyli zabiegów o zróżnicowanie dostawców w celu poprawy warunków cenowych. Dlatego powstał terminal LNG i ma powstać gazociąg Baltic Pipe. Sceptycy znów przekonują, że te motyle zdechną, zanim urosną. Jednak aktywna polityka gazowa państwa powinna polegać na ich karmieniu do momentu, w którym będą w stanie samodzielnie się utrzymać i zmieniać regionalny rynek gazu. Należy karmić motyla, który poruszeniem obrastających tłuszczem skrzydeł burzy dziś status quo niekorzystne dla Polski.
Wojciech Jakóbik