Edward LUCAS: Rosyjski „plan pokojowy” to skuteczna operacja wojny psychologicznej

Rosyjski „plan pokojowy” to skuteczna operacja wojny psychologicznej

Photo of Edward LUCAS

Edward LUCAS

Brytyjski dziennikarz, europejski korespondent tygodnika „The Economist”. Autor “The New Cold War: Putin’s Russia and the Threat to the West”

Ryc. Fabien CLAIREFOND

zobacz inne teksty Autora

Źle napisany, jednostronny i przetłumaczony z rosyjskiego automatem rzekomy 28-punktowy plan pokojowy powinien był zostać z miejsca wyśmiany. A jednak wywołał na Ukrainie niepokój, w Europie panikę, a w tych segmentach administracji USA, w których wciąż znają się na mapach, słowach i dyplomacji, zaczęło się nerwowe gaszenie pożaru – pisze Edward LUCAS

.Rosja nie mogła sobie wymarzyć lepszego scenariusza. Sprytna przeciekowa wrzutka obnażyła – i pogłębiła – nasze podziały oraz słabość. Wyszło też na jaw, jak wielki chaos panuje w amerykańskim rządzie. Czy sekretarz stanu Marco Rubio naprawdę odżegnał się od tego planu? Czy specjalny wysłannik Donalda Trumpa Steve Witkoff prowadzi własną operację PR-ową? Jakie rzeczywiste lub domniemane interesy handlowe stoją za wizją zbliżenia Rosji i USA?

Przeciek, najprawdopodobniej pochodzący od rosyjskiego finansisty Kiriłła Dmitrijewa, odpowiednika Witkoffa w obozie moskiewskim, przedstawił Ukrainę jako państwo osamotnione i słabe. Zwrócił też uwagę na schyłek więzi transatlantyckiej. Europejczycy, kiedyś najważniejsi sojusznicy Stanów Zjednoczonych, zostali odsunięci od rozmów między supermocarstwami. Na dodatek musieli zabiegać o miejsce przy stole podczas tegorocznych rozmów w Genewie. W ten sposób dyskusja zboczyła z tematu nałożenia nowych sankcji na Rosję i skierowała się ku pytaniu o ustępstwa, na jakie Ukraina będzie musiała się zgodzić, aby nastał „pokój”. Krótko mówiąc, na polu „wojny poznawczej” – w której przeciwnik próbuje zmienić nasze postrzeganie i kształtować nasze przekonania, a w efekcie wpływać na nasze decyzje – ponieśliśmy sromotną porażkę. I to na własne życzenie.

.Zamiast się nad tym zastanowić, łatwiej przedstawić wydarzenia minionego tygodnia jako kolejną wpadkę nieogarniętej administracji USA i użalać się nad końcem Pax Americana oraz erozją wartości i zasad, które pozwoliły wygrać zimną wojnę. A przecież sytuacja mogłaby być znacznie poważniejsza. Wyobraźmy sobie, że prezydent Donald Trump odmawia Ukrainie pomocy, by wymusić na niej szkodliwe ustępstwa. Albo co gorsza, oznajmia Europejczykom, że mają zmusić Ukrainę do podpisania haniebnej umowy, w przeciwnym razie Stany Zjednoczone wycofają się z NATO.

Wszystko to jeszcze może się wydarzyć. Ale reagowanie paniką i prężeniem muskułów na coś, co na razie nie nastąpiło, jest wyjątkowo złym pomysłem. Ten rok upłynął pod znakiem wielu nieudanych zagrywek dyplomatycznych, niedopracowanych szczytów, kontrowersyjnych wpisów w mediach społecznościowych i innych sensacyjnych epizodów, po których następowały zazwyczaj intensywne działania naprawcze, jednak nic nie przyniosło realnych rezultatów. Dywagacje nad „28-punktowym planem pokojowym” mogą się okazać niczym więcej niż kolejnym odcinkiem tej telenoweli. Przesadne reakcje są nie tylko nieskuteczne, ale też marnują czas i energię, które można spożytkować lepiej.

Zdumiewające w wydarzeniach minionego tygodnia było to, że w ogóle nas zaskoczyły. Czy sojusznicy naprawdę uwierzyli, że oto nadszedł czas przewidywalnego i niewzruszonego wsparcia USA dla Ukrainy? Mieli aż nadto okazji, by wyrobić sobie zdanie o dyplomatycznych zdolnościach Witkoffa czy temperamencie jego prezydenta. Zamiast zamartwiać się swoimi rolami w waszyngtońskim reality show, które zastąpiło amerykańską sztukę prowadzenia polityki zagranicznej, europejscy sojusznicy powinni byli przejąć inicjatywę i zmienić układ sił, zarówno wobec Rosji, jak i wewnątrz sojuszu atlantyckiego – czy tego, co z niego zostało.

Ilustruje to choćby następujący przykład: Europejczycy od wielu miesięcy miotają się w sprawie zajęcia zamrożonych aktywów rosyjskiego banku centralnego. Na każdym szczycie odkładali decyzję na następne spotkanie. Teraz los tych pieniędzy stał się punktem przetargowym między USA a Rosją. Gdyby UE zadziałała sprawnie, środki z tych aktywów już od miesięcy płynęłyby do Ukrainy. Niestety, może się okazać, że to nigdy nie nastąpi.

.Im bardziej jednomyślna i zdecydowana będzie Europa, tym efektywniej pomoże Ukrainie, tym skuteczniej odstraszy Rosję i tym większe wrażenie zrobi na amerykańskich przywódcach, którzy zdecydowanie wolą zwycięzców od przegranych.

Edward Lucas

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 25 listopada 2025
Fot. Thomas Peter / Reuters / Forum