Mamy prawo do swojego miejsca na tym świecie, mam prawo zabrać głos i zmieniać swoją rzeczywistość
Całe życie mierzę się z głębokim, gigantycznym poczuciem niesprawiedliwości, które moim zdaniem najbardziej dotyka młodych ludzi.
.Pierwsze kroki w działalności społecznej stawiałem już w wieku 13 lat, prowadząc działania na rzecz zmiany mojej szkoły w miejsce bezpieczne i przyjazne dla uczniów. Jestem człowiekiem, który nie wierzy, że coś jest niemożliwe, że czegoś nie da się zmienić i że nie da się zaprowadzić sprawiedliwości. Tymczasem takimi właśnie komunikatami byłem karmiony przez dorosłych. Już w przedszkolu i w pierwszych klasach szkoły podstawowej słyszałem to od nauczycieli, znajomych czy rodziców. „To jest niemożliwe. Dostosuj się, przystosuj się. Naucz się funkcjonować tak, żeby nikomu nie przeszkadzać, nie wadzić” – taki to był przekaz. Od zawsze bardzo głęboko nie zgadzałam się z takim podejściem i stąd wzięła się moja działalność.
Chcę pokazać innym młodym ludziom, że mamy prawo do swojego miejsca na tym świecie, do tego, żeby zabrać głos i zmieniać swoją rzeczywistość. Wyjaśnię to na przykładzie warsztatów z budowania wizerunku i promowania działań dla dzieci i młodzieży prowadzonych przeze mnie w różnych miejscowościach. Niedawno byłem w Rogoźnie Wielkopolskim i zadałem uczestnikom tego spotkania jedno pytanie: „Dlaczego wstydzicie się zabrać głos?”. W odpowiedzi usłyszałem, że to dlatego, że rodzice krytykują, dorośli nie rozumieją i nie słuchają, że jestem wyśmiewany czy marginalizowany przez społeczność lokalną. Chcę działać, by pokazać młodym ludziom, że są ważni.
W dyskursie publicznym możemy mówić o wielkich postulatach, takich jak kwestia równouprawnienia osób LGBT albo praw kobiet. Na co dzień jest to jednak kwestia tego, jak funkcjonujemy w naszym środowisku lokalnym – czy nauczyciel w naszej szkole będzie z nami rozmawiał i traktował nas z szacunkiem, czy rówieśnik z sąsiedniej ławki nie będzie nas nagrywał czy robił nam zdjęć, kiedy sobie tego nie życzymy, czy nie będziemy obiektem wyśmiewania i obrzydliwych komentarzy w przestrzeni internetowej.
Tymczasem taka jest obecnie rzeczywistość młodych ludzi. Działam, bo chcę pokazać naszym nauczycielom, rodzicom, wszystkim dorosłym, że najwyższy czas otworzyć oczy i spojrzeć na rzeczywistość młodych ludzi taką, jaka ona jest, a nie taką, jaką im się wydaje, że jest.
Bardzo często spotykamy się z przekonaniem, że młody człowiek nie ma żadnych problemów, bo musi tylko odrobić lekcje z matematyki, notabene, teraz już nawet nie musi odrabiać, bo zniesiono ten obowiązek. Teoretycznie dziecko nie ma nic na głowie, a tu proszę, chodzi i krzyczy, że ma depresję albo jest smutne i nie ma siły wstać z łóżka. Taka jest bardzo brutalna rzeczywistość młodych ludzi, za którą odpowiadamy wszyscy, cała społeczność lokalna, rodzice, nauczyciele, samorząd, służby, pomoc społeczna, rodzeństwo.
Gdybyśmy cofnęli się o 20–30 lat, znalibyśmy po imieniu wszystkich naszych sąsiadów, bylibyśmy z nimi w kontakcie, wiedzielibyśmy, co u każdego słychać, i znalibyśmy nauczycieli naszych dzieci. Teraz, kiedy społeczeństwo stało się tak bardzo zindywidualizowane, nie wiemy nic. Każdy żyje samotnie, jesteśmy indywidualni i samowystarczalni. To sprawia, że nie potrafimy patrzeć na dobro dzieci jak na dobro wspólne, dobro nas wszystkich. Nie jesteśmy w stanie ani tego zobaczyć, ani monitorować, ani wreszcie reagować, kiedy dzieje się coś złego.
Nie potrafimy budować wspólnoty tak, byśmy wszyscy mogli czuć się w niej bezpiecznie. To stwarza przestrzeń do zaniechań. Przykład? Nawet jeśli ktoś wie, że jego sąsiad ma dwoje dzieci, to nie zna ich imion, nie wie, czy nie dzieje się im krzywda, a nawet gdyby to podejrzewał, to uzna, że to nie jego sprawa, że to sprawa dla nauczycieli na przykład, ale nie dla nie go.
Chcę otwierać oczy ludzi na krzywdę, na to, jak naprawdę wygląda świat dzieci i młodzieży w dzisiejszych czasach. Głośno mówić, że jest to świat bardzo brutalny, przemocowy, pełen zagrożeń, których nie widzimy albo udajemy, że nie widzimy. Hałas zaczyna się, kiedy komuś stanie się krzywda, pytamy, gdzie były służby, gdzie byli nauczyciele, policja.
W naszym zindywidualizowanym świecie służby nie są prawdziwą częścią społeczności lokalnej. Bo dlaczego policjanci nie przychodzą regularnie do szkoły, by prowadzić innowacyjne i uwrażliwiające, a nie „dziadowskie” zajęcia dla dzieci i młodzieży z zakresu cyberprzemocy czy hejtu? Podczas warsztatów w Rogoźnie obserwowałem wielkie zdziwienie u dzieci, które po raz pierwszy zobaczyły policjanta z bliska i dowiedziały się, że pracuje on w komendzie pięć minut od domu, że pilnuje, czy w tej szkole się dziecku nie dzieje krzywda. Te dzieci były w szoku, kiedy policjant tłumaczył im, że wyśmiewanie, nękanie, przemoc, bicie czy opluwanie to są przestępstwa, że za to można ponieść odpowiedzialność. Na tym właśnie polega budowanie zdrowej i spełniającej swoje funkcje społeczności lokalnej.
Tym właśnie zajmowałem się już jako 13-latek w swojej szkole, potem w szkole średniej, a później jako młody dorosły. Taka jest też misja mojej fundacji, której wszystkie działania sprowadzają się do wsparcia najmniejszej komórki społeczności lokalnej, czyli do rodziny, szkoły, sąsiedztwa, do konkretnej grupy młodych ludzi, do których można przyjść i powiedzieć im, że są ważni, mają prawo zabierać głos, mają prawo do swojej przestrzeni, ochrony przed przemocą i do zapobiegania przemocy.
A my, dorośli, powinniśmy wreszcie wziąć się do roboty i tworzyć takie społeczności lokalne, które będą to monitorować i pomagać. Nie chodzi o zmiany przepisów, ale o budowanie bezpiecznych wspólnot lokalnych, takich, które stworzą przestrzeń do tego, by zauważyć człowieka za naszą ścianą, integrować się ze sobą i być uważnym.
Nasza fundacja powstała po to, by zabiegać o bezpieczeństwo i dobrostan psychiczny dzieci i młodzieży. Mówimy i o nieheteronormatywnej młodzieży i o młodzieży z problemami wynikającymi z kryzysu zdrowia psychicznego, o młodzieży, która doświadcza przemocy w internecie. Mówimy o każdym młodym człowieku, bo każdy może przecież doświadczyć przemocy czy stać się ofiarą patologicznych zdarzeń. Mówimy w imieniu tych wszystkich, którzy mają tak niską pewność siebie, że nie umieją ani siebie wyrazić, ani walczyć o swoją podmiotowość i partycypację w społeczności.
Działania te prowadzimy parasolowo i widzimy już realne efekty. Przykładem jest tworzenie rankingu szkół przyjaznych osobom LGBT, ogólnopolska inicjatywa, w ramach której mówimy do mikrofonów i kamer, że osoby nieheteronormatywne są super, i jednocześnie badamy poziom bezpieczeństwa konkretnych szkół i społeczności lokalnych. Z poziomu młodzieży, rodziców i nauczycieli pokazujemy, która szkoła jest bezpieczna, że w wielu z nich brakuje psychologów albo że w niektórych regionach objęta edukacją młodzież z Ukrainy nie może liczyć na odpowiednie wsparcie. Wyniki naszych badań są jednoznaczne, najwyższy czas zacząć działać. I to bez prowadzenia jakichś przeciągających się dyskusji, bez poszukiwania nowych rozwiązań prawnych, ale po prostu spojrzenia, co dzieje się u naszego sąsiada, w klasie naszej córki czy syna.
Misją naszej fundacji jest wchodzenie do struktur i społeczności lokalnych, konkretnych szkół, osiedli, miejscowości, by rozmawiać z młodymi ludźmi o tym, co im dokucza, i rozmawiać z dorosłymi o tym, jaki ten świat młodzieży obecnie jest i jak można go wspierać na poziomie rodziny i instytucji. Sposoby na zmianę nie są szczególnie oryginalne. To kwestia przekazywania środków na zatrudnienie np. dodatkowych psychologów, udzielanie stałego wsparcia, badania potrzeb. Wspomniałem o parasolowych działaniach na rzecz młodych ludzi – wzmacniamy ich podmiotowość przez budowanie poczucia bezpieczeństwa, przeciwdziałamy przemocy, zaniedbaniu i samotności.
Niedawno prowadziliśmy w Warszawie warsztaty dla młodzieży szkolnej, gdzie pokazywaliśmy sposoby na wychodzenie z samotności i budowanie zdrowych relacji. Niestety, niedawna pandemia sprawiła, że odizolowaliśmy się od siebie nawzajem, także internet sprawia, że młodzi ludzie mają bardzo niskie kompetencje miękkie, a system edukacji nie uczy nas tego. Zamiast zasad zdrowej komunikacji czy sposobów nawiązywania relacji, które będą nam potrzebne przez całe życie, uczymy się budowy pantofelka i innych skomplikowanych umiejętności, z których potem nie korzystamy.
Jako Fundacja jesteśmy założycielami i autorami porozumienia „Tak dla prewencji zdalnej”, które zrzesza ponad 30 organizacji pozarządowych, w ramach którego prezentujemy postulaty niezbędne do tego, żeby zapobiegać kryzysom psychicznym, samobójstwom dzieci i młodzieży. To postulaty dotyczące zapewnienia bezpieczeństwa psychologicznego w szkołach, kwestia edukacji o prewencji i prewencji suicydalnej, czyli o zapobieganiu sytuacjom, kiedy uczeń ma myśli samobójcze albo doszło do próby samobójczej.
To jest także kwestia wydatków na psychiatrię dziecięcą, rozwijania służby zdrowia w obszarze psychiatrii i psychologii. Regularnie badamy kolejki do lekarzy specjalistów z zakresu psychiatrii dzieci i młodzieży, pokazujemy, jak gigantyczne są te kolejki i że jest to patologia. Na Podkarpaciu realizowaliśmy niedawno program „Weź sprawy w swoje ręce”, w ramach którego prowadziliśmy szkolenia, warsztaty i mentoring dla 60 młodych osób z Jasła, Mielca i Tarnobrzega, wzmacniające ich podmiotowość. Nasi eksperci pokazywali, jak robić to skutecznie, jak realizować swoje inicjatywy, komunikować się, zarządzać projektami i jak dbać o swój wizerunek. Skutecznie realizowaliśmy też program ambasadorski, w ramach którego 32 młode osoby z całej Polski realizowały swoje autorskie inicjatywy dla swoich społeczności lokalnych, na które przyznaliśmy im środki w ramach regrantingu.
.Dnia 9 grudnia wspólnie z Urzędem Miasta Stołecznego Warszawy zorganizowaliśmy konferencję „Warszawa Młodych”, w ramach której wspólnie z urzędnikami, przedstawicielami instytucji miejskich, ekspertami, reprezentacją organizacji pozarządowych, ministerstwem edukacji, rzeczniczką praw dziecka rozmawialiśmy o tym, jak w życiu codziennym, czyli właśnie w tej sytuacji, kiedy wstajemy, wychodzimy z domu, idziemy do pracy i mijamy młodych ludzi, dbać o prawa dziecka i jak wykorzystywać do tego najnowsze możliwości prawne.