
Piekło trzeciego sektora. Dlaczego organizacje społeczne w Polsce są wciąż tak słabe?
Według dostępnych badań w Polsce zmniejsza się zaangażowanie i udział wolontariuszy w NGO. Poziom aktywnego i świadomego udziału w życiu publicznym w porównaniu z krajami zachodnimi jest bardzo niski. A przecież to jedne z lepszych miejsc na wykuwanie społeczeństwa obywatelskiego – pisze Ilona GOSIEWSKA
Od 10 lat buduję od podstaw Stowarzyszenie Odra-Niemen. Od ponad 20 lat działam społecznie, a od wielu lat współpracuję z różnymi środowiskami pozarządowymi. Mam też za sobą doświadczenia w biznesie. Na bazie zdobytej wiedzy praktycznej, obserwacji, rozmów i dyskusji wiem doskonale, jak bardzo III sektor jest niedoceniany w życiu publicznym, czego efektem jest słabe angażowanie się Polaków w inicjatywy społeczne.
Winne temu są same organizacje, które w pogoni za grantami, politycznymi czy finansowymi koneksjami zapominają o swych ideach. Rezygnują z zaangażowania społecznego, zarażania innych entuzjazmem do pracy społecznej.
Małe organizacje, zdesperowane, klepiąc biedę, podłączają się do lokalnych patronów, często gubiąc po drodze swe idee. III sektor, tak jak inne środowiska, uwikłany jest w różne nieprawidłowości, niejasne rozliczenia, oszustwa pod osłoną zbiórek publicznych, kłótnie i wojenki polityczne. Jak mamy być partnerem dialogu, skoro sami ten dialog psujemy?
Wiele stowarzyszeń i fundacji włącza się w aktualną wojnę polsko-polską, wykorzystuje swoje polityczne kontakty do atakowania przeciwników ideologicznych, innych organizacji, które kojarzą się z niewłaściwą stroną sporu. To wielka praca przed całym środowiskiem i tymi, którzy nie patrząc na politycznych graczy z III sektora, chcieliby włączać się w budowę szerokiej platformy dialogu społecznego.
Mimo że organizacji wykorzystujących swoją pozycję do partykularnych interesów jest stosunkowo niewiele w porównaniu z ogromem wielkiej, tytanicznej pracy tysięcy większych i mniejszych środowisk, coraz trudniej organizacjom pozarządowym jest wytworzyć i utrzymać reputację solidnego i wiarygodnego partnera.
III sektor to miejsce debaty, współpracy i solidarności. To miejsce idei, ważnych projektów, zlokalizowanych poza politycznymi sporami. Powinniśmy być naturalnym środowiskiem, wyznaczającym standardy debaty publicznej. Powinniśmy być miejscem sprawdzonych, wyważonych negocjatorów.
Dlaczego nie jesteśmy postrzegani jak partner dla biznesu, instytucji publicznych, samorządów, polityków czy darczyńców?
.Każda organizacja, obojętnie, co robi, generuje olbrzymi kapitał doświadczeń. Musimy potrafić wykorzystywać talenty i zaangażowanie; uczymy się praktycznie działać w zespołach, starannie dbając o koszty. Kreujemy liderów, przygotowujemy młodych do dalszej pracy zawodowej, a seniorów aktywizujemy. Tymczasem nie zauważa się, jak dobre kadry tworzymy. Dlaczego tak rzadko sięga się do naszych zasobów, dlaczego menedżerowie HR nie ustawiają się do nas w kolejkach?
Często jesteśmy postrzegani jako ci, którzy wyciągają rękę po pieniądze; jesteśmy opisywani jako pasożytujący na pracy innych. A przecież możemy być bardzo potrzebnym, profesjonalnym i zaangażowanym wsparciem, wykonującym działania, których nie wykona nawet najlepszy urzędnik, polityk czy biznesmen.
Podam przykład z mojego środowiska. Zajmujemy się edukacją historyczną, współpracą z kombatantami. Realizujemy codzienne ważne zadania społeczne. Jednocześnie z racji tematyki skupiamy wokół siebie wiele środowisk patriotycznych, dla których wspieranie i promocja polskich artykułów i firm są ważne. Jest nas wielu w całym kraju, przejeżdżamy setki kilometrów po Polsce i poza krajem, jesteśmy mobilni. Możemy zatem reklamować wiele spraw, usług, artykułów, firm. Tworzymy sieć tysięcy sympatyków w social mediach, mamy kanały komunikacyjne, często w wielotysięcznych odsłonach. Najczęściej ta sieć wypracowywana jest przez lata, głównie pracą społeczną, a nawet minimalne wsparcie finansowe, momentalnie zwiększa zakres naszego oddziaływania.
Jesteśmy ważnym wsparciem dla nauki. Tworzymy narzędzia edukacyjne, sprawdzone w praktyce. Znamy wiele środowisk, miejsc, osób, do których badacze nie mają dojścia. Możemy pomagać w zbieraniu danych, aktywizować uczniów i studentów, pomagając uczelniom czy szkołom w budowaniu oferty edukacyjnej, społecznej i kulturalnej.
A czy organizacja pozarządowa może być partnerem w świecie polityki? Jak najbardziej. Warunkiem są partnerskie relacje.
Organizacja musi budować swą niezależność. Musimy potrafić współpracować z różnymi stronami politycznymi, nie dając się wciągać w spory, które zabijają współpracę i III sektor.
Sprawa jest nie mniej trudna z samorządami. To właśnie na szczeblu lokalnym organizacje wykonują najwięcej działań obywatelskich. Partnerstwo z samorządem wymaga zaufania wobec organizacji i nawiązania wieloletnich umów, bez spychania na nas doraźnych obowiązków. Potencjał NGO w perspektywie lokalnej ograniczany jest do zlecania przez urzędy realizacji zadań publicznych. Bardzo rzadko proponuje się udział organizacjom pozarządowym w dyskusjach tematycznych. Wiele pism, apelów, petycji i propozycji jest pomijanych lub wyrzucanych do kosza na szczeblu ogólnokrajowym oraz lokalnym.
Kolejny problem słabości pozycji organizacji pozarządowych jest związany z niewykorzystaniem naszego olbrzymiego kapitału wiedzy i doświadczeń. Od 10 lat jeździmy systematycznie do Polaków na Litwę, Ukrainę, Białoruś, do Rumunii czy Mołdawii. Za sprawą naszej idei, którą jest pragnienie dotarcia do miejsc oddalonych od dużych aglomeracji, poznaliśmy wiele polskich środowisk. Znamy działalność tych organizacji, wiemy wszystko o tym, co się wokół nich dzieje. Zbieramy materiały, nawiązujemy coraz szerszą współpracę, orientujemy się w relacjach między naszymi rodakami a państwami, w których żyją. Dlaczego nie wykorzystuje się naszej wiedzy do realizacji zadań politycznych, biznesowych i społecznych, do wspólnego budowania polityki historycznej?
Środowisk, które działają w naszym obszarze, jest wiele, każde ma swoje doświadczenia. Tymczasem nie pamiętam żadnego spotkania z władzami krajowymi, lokalnymi, biznesowymi czy naukowymi.
Często wyważa się drzwi dawno otwarte, dubluje środki finansowe, zamiast próbować konsultacji ze środowiskiem III sektora. I nie chodzi mi tu o spotkania w wąskich gronach uzależnionych od sympatii politycznych.
Jako sektor jesteśmy otoczeni wiedzą, ludźmi, doświadczeniem, którego prawie nikt nie dostrzega.
.Stan wiedzy społecznej o III sektorze jest bardzo niski. Bardzo często spotykam się z uwagami dziennikarzy, polityków, blogerów, prezentującymi bardzo małą świadomość o tym, co robimy w organizacjach społecznych. Wszyscy liczą nam pieniądze, ale mało kto chce porozmawiać o tym, co możemy z tymi funduszami zrobić, ile mamy ograniczeń, jak niewiele środków pozostaje na rozwój własny organizacji, a jak wiele (mimo tych ograniczeń) osiągamy i jak ważną rolę odgrywamy.
Bez rzetelnej wiedzy o NGO biznes pozostanie wobec nas nieufny, a politycy w dalszym ciągu będą nas traktować jako wykonawcę zlecanych usług, a nie potrzebnych partnerów. Publicznie jesteśmy traktowani jak korporacje, a przecież nie generujemy zysków. Nie mamy dedykowanej oferty bankowej. Pozostajemy non profit, nawet gdy organizujemy wielomilionowe projekty.
Wiedza w społeczeństwie o możliwościach wsparcia III sektora jest niezwykle niska. Mało jest informacji o tym, że organizacje oprócz funduszy pozyskują także dary rzeczowe, zarówno do swych akcji, jak i na potrzeby bieżącej działalności. Zużyte meble, sprzęt komputerowy zamiast wyrzucać często można przekazywać organizacjom społecznym. Można nam pomagać społecznie swoją specjalistyczną wiedzą i doświadczeniem zawodowym.
Organizacje pozarządowe byłyby bardziej niezależne, mając środki pozyskiwane ze zdywersyfikowanych źródeł. Wszystko to wymaga większej informacji o nas, o naszej roli i wielkiej pracy, którą wykonujemy na rzecz społeczeństwa obywatelskiego.
Żyjemy w miejscach, które można ulepszać na różne sposoby; rodziny potrzebują wsparcia; seniorów należy włączać do aktywnego udziału w życiu publicznym; nie wolno zapominać o kombatantach. Należy dbać o środowisko i klimat; warto promować i rozwijać sport, zwłaszcza w małych społecznościach. Należy uczyć tolerancji i szacunku, wspierać środowiska wykluczone.
We wszystkich tych obszarach działamy my – pasjonaci, społecznicy, „pozytywni wariaci”, ludzie o wielkim sercu i chęci działania. Angażujemy do współpracy, promujemy pozytywne postawy, wzmacniamy aktywność obywatelską, budujemy wspólnoty. Są nas tysiące.
Proszę, niech Państwo nie patrzą na organizację pozarządowe przez pryzmat małej grupy działaczy, która psuje wiele. Proszę popatrzyć na tych, których nie widać w medialnej przestrzeni.
Porzućmy polityczne podziały i poszukajmy naszego pozytywnego świata. Społecznicy w przeważającej grupie to pasjonaci, to ludzie grupy, dialogu i działania. Jeśli środowiska naukowe, polityczne, samorządowe, kulturalne, biznesowe zauważą w III sektorze ogromny potencjał, to staniemy się dla Państwa dobrym partnerem. Są już pierwsze tego jaskółki i wierzę głęboko, że przed nami jest wielka szansa.
.Jestem przekonana do dobrych zmian, bo w moim ukochanym środowisku, Stowarzyszeniu Odra-Niemen, spotkali się ludzie międzypokoleniowo, międzyśrodowiskowo, ponad podziałami, z żywą ideą – i udało się tak wiele. Dlaczego więc nie chcieć więcej?
Ilona Gosiewska
OD REDAKCJI: Czytelników zapraszamy do polemik, dyskusji z przedstawionymi tezami. Chętnie zorganizujemy debatę na ten ważny temat.