Alexandr VONDRA: Wspólne interesy i wspólne korzyści

Wspólne interesy i wspólne korzyści

Photo of Alexandr VONDRA

Alexandr VONDRA

Polityk, dyplomata. Dysydent, sygnatariusz Karty 77. Doradca Vaclava Havla ds. międzynarodowych, ambasador Czech w USA. W latach 2006-2007 minister spraw zagranicznych, od 2007 do 2009 wicepremier, w latach 2010–2012 minister obrony. Poseł do Parlamentu Europejskiego IX i X kadencji.

Ryc. Fabien CLAIREFOND

zobacz inne teksty Autora

Jest szansa na to, by Polacy i Czesi mogli rozsądną polityką przyczynić się do zwiększenia spójności całej Unii – pisze Alexandr VONDRA

.Inwazja putinowskiej Rosji na Ukrainę wywołała w Europie szok. Wielu już dawno przyzwyczaiło się do asertywności, ekspansjonizmu, nieprzewidywalności i kłamstw Rosji, a nawet przewidziało jej wysiłki zmierzające do odebrania Ukrainie Donbasu po wcześniejszej aneksji Krymu, mało kto jednak spodziewał się pełnowymiarowego, niesprowokowanego ataku na Kijów, Charków i Odessę. Może z wyjątkiem amerykańskich służb wywiadowczych, które wielokrotnie przed tym ostrzegały, ale po ich ubiegłorocznym blamażu w Afganistanie często nie traktowano ich całkiem poważnie. A potem, gdy w przeddzień rosyjskiego ataku Stany Zjednoczone oficjalnie oświadczyły, że nie wejdą w bezpośredni konflikt z armią rosyjską, sytuacja ta zastała Unię Europejską nieprzygotowaną i bezradną.

Z jednej strony Unia Europejska natychmiast, kategorycznie i bez zastrzeżeń potępiła brutalny atak, który został przeprowadzony z jednoznacznym naruszeniem prawa międzynarodowego, z drugiej jednak strony powoli i z zakłopotaniem zatwierdzała konkretne środki, czy to w formie sankcji, aby ukarać Rosję i powstrzymać dalsze ataki, czy też konkretnego wsparcia wojskowego, aby pomóc Ukrainie w obronie jej suwerenności i wolności. Jasny wyjątek na tle tego europejskiego niezdecydowania stanowiły Polska i Republika Czeska. Były pierwszymi krajami, które poparły szeroko zakrojone sankcje wymierzone w Rosję i zaczęły otwarcie dozbrajać Ukrainę.

Nie było to tylko działanie obu rządów; do udzielania konkretnej pomocy włączyły się całe społeczeństwa. Na przykład w ciągu kilku tygodni Czesi na specjalne konto – utworzone przez ambasadę ukraińską i przeznaczone wyłącznie na zakup broni – wpłacili ponad miliard koron. Oba kraje, które po 2015 roku były krytykowane, a nawet obwiniane w UE za odrzucenie przymusowej relokacji migrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu, natychmiast i spontanicznie z otwartymi ramionami przyjęły kobiety i dzieci uciekające przed wojną z Ukrainy. Nie trzeba było nawet budować specjalnych obozów, dlatego że mieszkańcy tych krajów sami oferowali zakwaterowanie w domach i prywatnych pensjonatach, ponieważ doskonale czuli, że są to prawdziwi uchodźcy wojenni, a nie ludzie opuszczający swój kraj w poszukiwaniu lepszego standardu życia gdzie indziej. Rządy szybko skoncentrowały się na logistyce pomocy humanitarnej, integracji kobiet i dzieci na rynku pracy i w szkołach oraz na finansowaniu całej pomocy. W ciągu miesiąca tylko w Polsce tymczasowe schronienie znalazły trzy miliony Ukraińców.

Swoistym punktem kulminacyjnym była wspólna akcja premierów Mateusza Morawieckiego i Petra Fiali (którym towarzyszył premier Słowenii Janez Janša) 16 marca. W tym samym dniu, gdy prezydent Francji Emmanuel Macron w teatralny sposób organizował w Pałacu Elizejskim ćwiczenia reklamowo-medialne w bluzie francuskich spadochroniarzy, premierzy ci pojechali pociągiem do Kijowa w samym środku wojny, aby wesprzeć prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego i osobiście omówić z nim konkretne formy wsparcia wojskowego i dyplomatycznego. W tamtym czasie było to niezwykle odważne i pionierskie działanie, które wysoko zawiesiło poprzeczkę dla innych. Postawiło też szersze pytanie: czy kraje Europy Środkowo-Wschodniej, a w przede wszystkim Polska i Czechy mogą odgrywać kluczową i szczególną rolę w Unii Europejskiej? Czy mogą wzbogacić UE o coś konkretnego, czy mają jakieś szczególne know-how, którym jak latarnią mogą dać sygnał pozostałym? I czy mają na tyle silne wspólne interesy, by móc je przeforsować w UE?

Uważam, że odpowiedzi na powyższe pytania są pozytywne. Istnieją trzy główne płaszczyzny, na jakich kraje Europy Środkowej mogą wnieść coś do UE. Na wszystkich trzech poziomach jest to niewątpliwie zgodne z interesami tych krajów i całej UE.

Po pierwsze, na poziomie geopolitycznym, związanym z równowagą w UE. Do czasu brexitu równowaga w UE była zapewniona w trójkącie Paryż-Londyn-Berlin. Wielka Brytania wraz z Francją odgrywały wiodącą rolę w dziedzinie obrony i bezpieczeństwa, podczas gdy Niemcy hamowały ich wysiłki. Ponadto Wielka Brytania – w przeciwieństwie do Francji – gwarantowała silne więzi transatlantyckie z USA. W dziedzinie wolnego handlu, dyscypliny fiskalnej i konkurencyjności gospodarczej Niemcy i Brytyjczycy byli liderami UE, podczas gdy protekcjonistyczni i mniej produktywni Francuzi wstrzymywali reformy i naciskali na większą redystrybucję. I wreszcie w sferze integracji politycznej Francja i Niemcy forsowały nowe rozwiązania, podczas gdy Wielka Brytania je blokowała. W rezultacie powstała ogólna równowaga, w której państwa Europy Środkowej i Wschodniej czuły się w zasadzie komfortowo, nawet jeśli nie miały możliwości realizowania niektórych swoich interesów. I co szczególnie ważne – siły grawitacyjne w tym trójkącie pomagały utrzymać centrum UE na zachodzie.

Po wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej sytuacja geopolityczna uległa zmianie, równowaga została naruszona. Kluczowego znaczenia nabrały relacje między Niemcami a Francją, dwoma nierównoważnymi państwami. Pierwsze z nich jest większe pod względem liczby ludności i jednocześnie bogatsze i efektywniejsze gospodarczo. Logicznie rzecz ujmując, doprowadzi to Francję do starań o większe zrównoważenie Niemiec. W swoim dążeniu do większej redystrybucji gospodarczej Francja będzie naturalnie szukać sojuszników na południowym skrzydle UE, co – przy notorycznej niechęci Niemców do ciągłego płacenia za innych – może pogłębić podziały między północą a południem Europy. Jednocześnie jednak oś stosunków francusko-niemieckich rozciąga się w kierunku zachód-wschód. Rozciągnięcie jej na wschód stwarza dla słabszego państwa pokusę zrównoważenia wpływów poprzez dyplomatyczne ukierunkowanie na Rosję. W ostatnich dziesięcioleciach stosunki UE z Rosją były domeną Niemiec. Właśnie trwająca wojna, a przede wszystkim kryzys gazowy obnażyły niezdrową skalę rosyjsko-niemieckich powiązań. Niemcy drapią się teraz po głowie i rozliczają swoje rachunki w kraju, podczas gdy prezydent Francji wykazał się ostatnio sporą aktywnością dyplomatyczną wobec Władimira Putina. Można się spodziewać, że podobne zabiegi mogą się powtórzyć.

W związku z tym ważne jest, aby kraje Europy Środkowej i Wschodniej w jakiś sposób zastąpiły nieobecną Wielką Brytanię przy poszukiwaniu nowej równowagi. Po pierwsze, tworząc swego rodzaju oś północ-południe wzdłuż wschodniego skrzydła UE, po drugie, utrzymując silne stosunki transatlantyckie z USA i wreszcie mając świadomość, że Ukraina walczy także za nas, państwa te będą przodować w wysiłkach na rzecz obrony jej suwerenności i niepodległości. Polska jest do tej roli odpowiednio przygotowana i wyposażona. Czechy w ostatnich latach trochę ignorowały swoje położenie na geopolitycznym zapleczu, ale teraz wojna przypomniała im, że ponownie stały się krajem frontowym.

Oczywiście – nie chodzi tylko o rolę czesko-polską. Te same interesy podzielają Rumunia, Słowacja i kraje bałtyckie, aktywna jest także Bułgaria. Ważne są też organizacje międzynarodowe – od Grupy Wyszehradzkiej po Inicjatywę Trójmorza. Jednak ostatnio zarówno Polacy, jak i Czesi odgrywają tu wiodącą rolę, co można uznać wyłącznie za korzystne.

Po drugie, poziom współpracy w dziedzinie obrony, bezpieczeństwa i energetyki. Wiąże się to w dużym stopniu z poprzednim stwierdzeniem, że wraz z rosnącą agresywnością imperialnej Rosji Europa Środkowo-Wschodnia ponownie staje się obszarem frontowym, którego mieszkańcy są coraz bardziej świadomi potrzeby zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego i niezależności od Rosji, a także konieczności znacznego wzmocnienia potencjału wojskowego oraz infrastruktury na wschodzie UE. Istnieje wiele projektów, które wzmocnią bezpieczeństwo nie tylko wschodu, ale i całej UE. Polska jest obecnie europejskim liderem w modernizacji swoich sił zbrojnych, a inne kraje idą w jej ślady. Dotyczy to również poszukiwania nowych źródeł surowców mineralnych (gazu i ropy naftowej), terminali portowych oraz szlaków transportowych w postaci wzmocnienia gazociągów i ropociągów na kierunku północ-południe. Większość szlaków transportowych towarów (linie kolejowe, autostrady) została zbudowana w ostatnich dziesięcioleciach w kierunku zachód-wschód, również z myślą o współpracy z Rosją i Chinami.

Obecnie ważne jest raczej połączenie krajów Europy Środkowej i Wschodniej ze sobą – w tym z Ukrainą, jeśli uda jej się obronić niepodległość. UE nadal stawia na dekarbonizację gospodarki i całego życia społecznego, przy czym w interesie Europy Środkowej i Wschodniej – zważywszy na jej dużą bazę przemysłową, ale także niższy standard życia jej mieszkańców – leży taka współpraca, aby wynikające z tego działania UE nie doprowadziły do zubożenia i destabilizacji politycznej na wschodzie. Co więcej, wszystkie te kraje zamierzają wykorzystywać energię jądrową w swoim sektorze energetycznym, dlatego otwiera się możliwość przeforsowania prawdziwego renesansu energetyki jądrowej w UE, w tym przypadku niewątpliwie we współpracy z Francją.

I wreszcie, po trzecie, płaszczyzna wojen kulturowych i społecznych. W ciągu ostatniej dekady modna kultura „woke” w coraz większym stopniu wpływała na politykę wielu krajów zachodnich i samej Unii Europejskiej. Z jednej strony wielokulturowość, poprawność polityczna, ideologia gender i rozszerzanie różnych uprawnień na najgłębsze, często prywatne sfery życia społecznego ograniczają swobodną dyskusję w społeczeństwie, z drugiej zaś atakują naturę człowieka, podważają spójność społeczną i rolę tradycyjnych instytucji (rodzina, Kościół). Ostatnio Komisja Europejska i Europejski Trybunał Sprawiedliwości, czyli instytucje, które mają nadzorować przestrzeganie prawa i równe warunki w zatwierdzonych traktatach, mają tendencję do interweniowania w dziedzinach, które nie są w pełni objęte traktatami lub próbują „sądownie” kształtować ramy traktatowe bez odwoływania się do właściwej procedury demokratycznej w poszczególnych państwach członkowskich.

Zarówno Polacy, jak i Czesi mają smutne doświadczenia z czasów komunizmu, gdy próbowano ograniczyć wolność ludzi i podporządkować ich różnego rodzaju inżynierii społecznej. Podobnie mają też negatywne doświadczenie z niedemokratycznym importem niektórych „praw i obowiązków” z czasów imperium sowieckiego. W żadnym razie nie chcę porównywać komunistycznego ZSRR z demokratycznie ukonstytuowaną UE. Faktem jednak jest, że Zachodowi brakuje tego naszego doświadczenia, być może dlatego jesteśmy bardziej wrażliwi na sytuacje, w których wolność jest nam narzucana, natura ludzka jest problematyzowana lub rzeczy są oceniane według podwójnych standardów.

Na przykład Polska była kilkakrotnie pozywana przez Komisję do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w związku z reformą sądownictwa lub polityką migracyjną, podczas gdy sądownictwo Hiszpanii lub polityka migracyjna Francji nigdy nie były przedmiotem postępowania sądowego. Polityka podwójnych standardów jest tu ewidentna. Nie mówiąc już o tym, jak moralnie niestosowne i politycznie infantylne jest szykanowanie Polski, ale również Węgier, gdy Europa stoi w obliczu śmiertelnego zagrożenia ze strony Rosji, a krytykowane kraje dzielnie ponoszą koszty i ciężary bezprecedensowej fali uchodźców wojennych.

.Wojny kulturowo-społeczne mają niebezpieczny potencjał dezintegracyjny. Z historii wiemy, że nadmierna presja z zewnątrz może przynieść państwu członkowskiemu i jego społeczeństwu skutki odwrotne do zamierzonych. Zamiast adaptacji i akceptacji pojawią się tylko coraz głębszy i szerszy sprzeciw i opór. Właśnie brexit powinien być tu swego rodzaju ostrzeżeniem. Nie można uszyć takiej samej marynarki dla wszystkich. Również w tym przypadku pojawia się szansa na to, by Polacy i Czesi mogli rozsądną polityką przyczynić się do zwiększenia spójności całej Unii Europejskiej.

Alexandr Vondra

Tekst ukazał się równolegle w czeskim tygodniku “Echo” i w nr 41 miesięcznika opinii “Wszystko co Najważniejsze” [LINK] w ramach międzyredakcyjnego projektu realizowanego przy wsparciu Instytutu Polskiego w Pradze, w konkursie MSZ “Forum Polsko Czeskie 2022”.

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 14 maja 2022