
Lasy na linii frontu
W ostatnich latach lasy z tematu niekontrowersyjnego i pozostającego w cieniu innych spraw życia publicznego stały się jednym z głównych frontów walki politycznej i konfliktu kulturowego, jakie rozrywają Polskę. Nie wyjdzie im to na dobre – pisze Andrzej TALARCZYK
.Polacy zgodnie uznają lasy za swoje dobro narodowe. Ponieważ większość lasów w Polsce stanowi własność publiczną, wszyscy mają do nich otwarty dostęp i chętnie korzystają z ich walorów. Zajmują one jedną trzecią powierzchni kraju, wiele z nich przedstawia znaczną wartość przyrodniczą. Przemysł leśny, drzewny, meblarski stanowi istotny wkład do gospodarki narodowej i rynku pracy.
Do niedawna zarządzanie lasami było tematem niezajmującym wiele miejsca w debacie publicznej. Wychodziło to im na dobre, gdyż skuteczne zarządzanie lasami odbywa się w długim horyzoncie czasowym, wymaga stabilności i konsekwencji. Jednak przemiany społeczne spowodowały wzrost zainteresowania przyrodą, a więc i lasami. Skwapliwie zaczęli to wykorzystywać politycy, zorientowawszy się, że jest to temat budzący rosnące emocje w społeczeństwie.
Druga połowa rządów Zjednoczonej Prawicy i pierwsze tygodnie po zmianie koalicji rządowej to niespotykana wcześniej instrumentalizacja zarządzania lasami. Na całym świecie lasy znajdują się w sytuacji zagrożenia, pod presją zmiany klimatu i globalizacji gospodarki. Procesy te nie omijają również Polski, a my właśnie fundujemy sobie dodatkowo lokalne zamieszanie społeczne i polityczne w tej sprawie.
Szkody, które zostaną poczynione dziś, będą miały skutki odczuwane przez dziesięciolecia. Polityka w Polsce w dużej mierze polega na zarządzaniu kryzysami, które często zostały wcześniej sprowokowane. Debata społeczna o tym, jak zarządzać dziedzictwem przyrodniczym, prowadzona jest chaotycznie i z przewagą emocji, a ujawniające się różnice poglądów wpisały się w polityczne i towarzyskie podziały plemienne. Latami trzymani przez poprzednią władzę na marginesie aktywiści przyrodniczy weszli dziś z hukiem na parlamentarne i ministerialne salony, ich pierwsze działania i decyzje mają rewolucyjny zapał, nieidący w parze z merytorycznym doborem kadr ani głębszym zrozumieniem mechanizmów zarządczych, które chcą zmieniać. To nie może wyjść lasom i uwielbiającym je Polakom na dobre.
Zarządzanie lasami stało się politycznie nośnym tematem
.Podczas kampanii wyborczej ugrupowania tworzące obecną koalicję rządową przechwyciły zyskującą popularność społeczną narrację radykalnych organizacji ekoaktywistycznych, według której w Polsce ma miejsce rabunkowa wycinka lasów i niszczenie przyrody.
W czasie kampanii Koalicja Obywatelska (w której skład wchodzi m.in. Partia Zieloni) ogłosiła listę „100 konkretów na pierwsze 100 dni”, do których realizacji przystąpi w dzień po wygranych wyborach. Znalazło się tam kilka zamierzeń dotyczących lasów: wyłączenie najcenniejszych przyrodniczo obszarów lasów z wycinki, zatrzymanie niekontrolowanego wywozu drewna z Polski, zapewnienie społecznego nadzoru nad lasami i możliwość zaskarżania planów urządzenia lasu do sądu, rozliczenie partyjnych namiestników PiS za prowadzoną przez ostatnie 8 lat rabunkową gospodarkę leśną. Już samo brzmienie tych haseł zapowiadało działania rewolucyjne.
Umowa koalicyjna powtórzyła ich część w zmienionej formie: „20 proc. najcenniejszych obszarów leśnych zostanie wyłączone z wycinki, eksport nieprzetworzonego drewna zostanie ograniczony, a drewno będzie służyć przede wszystkim polskim przedsiębiorcom. Wprowadzimy zakaz spalania drewna w energetyce zawodowej. Ustanowimy społeczny nadzór nad lasami oraz wdrożymy program odnowy bagien i torfowisk. W porozumieniu z lokalnymi społecznościami zwiększymy powierzchnię parków narodowych”.
Postulaty te mają swoje źródło w rosnących emocjach wokół zarządzania przyrodą, a także w tym, że ostatnie 4 lata były niespotykanym wcześniej zawłaszczeniem i upolitycznieniem leśnictwa.
Po wygranych przez obóz konserwatywny wyborach w 2015 r. wiceministrem odpowiedzialnym za leśnictwo została poseł PiS ze Szczecinka, Małgorzata Golińska, z wykształcenia leśnik. Kwestie związane z ochroną przyrody były już wówczas przedmiotem narastającego konfliktu społecznego. W nowym układzie politycznym przyrodnicze organizacje pozarządowe zaczęły łączyć krytykę dotychczasowego modelu leśnictwa i ochrony przyrody z atakami na rządzącą koalicję konserwatywną, wpisując się w ten sposób w narastającą w Polsce polaryzację.
Głównym celem ataku stały się Lasy Państwowe (LP) – potężna organizacja zarządzająca niemal wszystkimi lasami Skarbu Państwa. Obarczano je winą za zbyt małą powierzchnię obszarów ochrony przyrody, zarzucano niewystarczająco transparentne prowadzenie gospodarki leśnej, krytykowano wysokie wynagrodzenia i insynuowano kierowanie się żądzą zysku. W tym okresie Lasy Państwowe przyjęły taktykę oblężonej twierdzy, broniąc zaciekle swojego modelu organizacyjnego, wypracowanych przez dziesięciolecia zasad gospodarki leśnej i czynionego w dobrej wierze założenia, że leśnicy wiedzą najlepiej, co jest dobre dla lasów, gdyż są profesjonalistami. Zmiany w sposobie prowadzenia gospodarki leśnej były czynione jedynie w obliczu silnego nacisku społecznego, wszystko za mało i za późno.
Po wyborach w 2019 r. resort leśnictwa przypadł Solidarnej Polsce. Małgorzata Golińska przeszła do pionu ochrony przyrody jako główny konserwator przyrody, wiceministrem leśnictwa został Edward Siarka, historyk, a dyrektorem Departamentu Leśnictwa i Łowiectwa – prawnik (!).
Nastąpiły zawirowania kadrowe, zbyt często oparte na pozamerytorycznych kryteriach. Siła i zasoby Lasów Państwowych były instrumentalnie wykorzystywane do wspierania celów politycznych Solidarnej Polski. Ze względu na specyficzną, paramilitarną strukturę organizacyjną LP opór wewnętrzny przed tymi tendencjami był łatwy do spacyfikowania, a organizacja ostatecznie straciła elastyczność w odpowiadaniu na wyzwania stawiane przez zmiany społeczne, środowiskowe i gospodarcze. Co gorsza, to, jak powinny być zarządzane lasy, przestało być jedynie kwestią społeczną czy przyrodniczą, a stało się jednym z ognisk pogłębiającego się podziału politycznego. Poglądy na tę kwestię zaczęły mniej zależeć od argumentów merytorycznych, a bardziej od przynależności partyjnej bądź sympatii politycznych.

Nowa ekipa, stare problemy
.Można mieć obawy, że nowa ekipa, która przejęła teraz zarządzanie leśnictwem, nie jest bardziej profesjonalna od poprzedniej. W wyniku uzgodnień koalicyjnych resort klimatu i środowiska dostała Polska 2050. Trudno jeszcze wyrokować, jaki kształt przyjmą ostatecznie decyzje osobowe, ale problemem mogą być kadry. Nowa minister klimatu i środowiska, Paulina Hennig-Kloska, jest z wykształcenia ekonomistką bez specjalnych, jak się wydaje, dokonań w zakresie ochrony środowiska. Nadzór nad leśnictwem miał objąć wiceminister Mikołaj Dorożała, z wykształcenia politolog, z doświadczenia samorządowiec, menedżer w branży medialnej i trener sportowy, w ostatniej jednak chwili został głównym konserwatorem przyrody (!), a leśnictwo pozostało bezpośrednio pod nadzorem ministra. Poszło zapewne o formalną kontrolę nad organizacją o tak dużym majątku i wpływach, ale faktycznie Dorożała jest aktualnie frontmanem polityki leśnej rządu. Jeśli chodzi o kierowanie Departamentem Leśnictwa i Łowiectwa, jednego prawnika wymieniono na innego, tu więc również nie można mówić o poprawie.
Na stanowisko dyrektora generalnego LP został powołany Witold Koss, doświadczony i niekontrowersyjny leśnik z wieloletnim stażem, co wzbudziło w tym środowisku nadzieje, że organizacja będzie ponownie zarządzana przez fachowców. Jednak można mieć pewne wątpliwości, bo już ogłoszono, że jednym z jego zastępców będzie prof. Bogdan Jaroszewicz, naukowiec bez doświadczenia w zarządzaniu leśnictwem, za to zaprzysięgły zwolennik rozszerzenia parku narodowego na całą Puszczę Białowieską, skonfliktowany z lokalną społecznością i leśnikami, natomiast ściśle współpracujący z ruchami ekoaktywistycznymi. Pojawił się jeszcze inny kłopot – kandydat bowiem nie spełnia wymagań formalnych do pracy na tym stanowisku, w tej chwili są one dopiero naprędce uzupełniane. Trwa obsadzanie stanowisk dyrektorów regionalnych leśnikami powiązanymi z partiami koalicji rządzącej, za chwilę ten ruch obejmie posady nadleśniczych. Działacze Polski 2050 przejęli także stanowiska kierownicze w Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
Nowa ekipa z zapałem przystąpiła do wprowadzania rewolucyjnych zmian i natychmiast wywołała potężny kryzys.
Kilka tygodni po zaprzysiężeniu rządu Donalda Tuska, 8 stycznia 2024 r., minister klimatu i środowiska poleciła dyrektorowi generalnemu Lasów Państwowych czasowe wyłączenie z gospodarki leśnej 94 tys. ha lasów (co stanowi 1,3 proc. powierzchni LP). Zostało to zrealizowane za pomocą prawa powielaczowego, dyspozycją ministra, sformułowaną pismem poza instrukcją kancelaryjną ministerstwa. Okazało się, że listy obszarów leśnych objętych moratorium nie były konsultowane z leśnikami, a zostały dostarczone przez ekoaktywistyczne organizacje pozarządowe. W ministerstwie utworzono specjalny zespół, złożony głównie z ich przedstawicieli, którego członkowie musieli podpisać klauzulę o poufności prac.
Szybko stało się jasne, że wdrożenie dyspozycji o wstrzymaniu pozyskania drewna spowodowałoby w niektórych regionach konieczność anulowania umów na prace leśne z prywatnymi przedsiębiorcami w znacznym wymiarze, czym dotknięte byłyby głównie regiony ściany wschodniej. W niektórych nadleśnictwach było to nawet ¾ planowanego pozyskania. Spowodowało to wzburzenie w lokalnych społecznościach, które są w znacznej mierze uzależnione od rynku usług leśnych. Warto pamiętać, że bezrobocie na terenie powiatu bieszczadzkiego wynosi 15,7 proc., sanockiego – 18,5 proc., przemyskiego – 16,6 proc. W dniu 23 stycznia 2024 r. do Ustrzyk Dolnych pilnie zjechał wiceminister Dorożała, gdzie przywitała go nadspodziewanie liczna demonstracja przeciw działaniom rządu. Gorączkowe próby gaszenia trudnej sytuacji zaowocowały kolejnym pismem pani minister (24 stycznia), w którym „oczekuje”, że polecone wyłączenia z pozyskania drewna nie spowodują zmniejszenia zakresu prac leśnych (czytaj: trzeba będzie ciąć gdzie indziej, w miejscach, gdzie nie było to dotąd planowane). W następnych dniach stanowiska protestujące w tej akcji opublikowały rady powiatów krośnieńskiego, przemyskiego, bieszczadzkiego, Rada Miejska w Birczy, podlascy przedsiębiorcy branży drzewnej i usług leśnych. 25 stycznia zebrała się sejmowa Komisja Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa – podczas jej obrad opozycja oraz większość przedstawicieli przedsiębiorców i lokalnych społeczności nie pozostawiła suchej nitki na wiceministrze Dorożale. Okazał się on jednak odporny na krytykę, płynącą także ze strony posłów Platformy Obywatelskiej.
Również przemysł drzewny, który za poprzedniej ekipy był bardzo wstrzemięźliwy we wspieraniu leśników, licząc, że nacisk ekoaktywistów na głównego dostawcę drewna, jakim są LP, poprawi ich pozycję biznesową, teraz przyznał, że gospodarka leśna w Polsce jest prowadzona w sposób zrównoważony, a pozyskanie drewna powinno zostać utrzymane na dotychczasowym poziomie. Przemysł na tę chwilę szacuje straty spowodowane decyzją ministra na kilkanaście mln zł. Nałożyło się to na pogarszającą się sytuację w przemyśle przetwórstwa drewna. Od kwietnia 2022 do grudnia 2023 r. w branży meblarskiej ubyło 18 tys. etatów, a produkcja w 2023 r. spadła o 6 proc. w stosunku do poprzedniego roku.
Kryzys wywołany tymi działaniami nadal się rozwija. Zaprotestowały związki zawodowe, a także organizacje pozarządowe związane z leśnictwem, w tym najstarsza z nich: Polskie Towarzystwo Leśne. Krytyka płynie także ze strony części działaczy ekologicznych, którzy obawiają się – chyba słusznie – że nieprzemyślane i nieprofesjonalne działania spowodują wrogie nastawienie lokalnych społeczności i przyniosą szkody sprawie ochrony przyrody.
Pojawiły się opinie, że polecenia ministerstwa mogą być niezgodne z obowiązującym prawem, które jasno definiuje, że działania gospodarcze w lasach nie mogą stać w sprzeczności z zatwierdzonym planem urządzenia lasu, zmiany wymagają stosownej drogi administracyjnej, w tym oceny oddziaływania na środowisko, a za stan lasu odpowiada nadleśniczy. Wygląda to tak, jakby w Ministerstwie Klimatu i Środowiska przyjęto zasadę podobną do zastosowanej ostatnio w innych resortach: najpierw działamy, potem będziemy się martwić o prawo i papiery. Co tak naprawdę jest sednem sporu o lasy? Przyjrzyjmy się temu bliżej.
Lasy to cenne dobro narodowe
.Lasy są cechą charakterystyczną krajobrazu ziem polskich i jednym z głównych zasobów naturalnych. Lesistość Polski, która jeszcze pod koniec XVIII wieku wynosiła ok. 40 proc. (w ówczesnych granicach), zmniejszyła się do 20,8 proc. w 1945 roku. Proces ten uległ odwróceniu w latach powojennych, kiedy to zalesiono niemal milion hektarów. Później powierzchnia lasów nadal stale rosła dzięki Krajowemu Programowi Zwiększania Lesistości oraz prowadzeniu zrównoważonej gospodarki leśnej. Obecnie ok. 30 proc. powierzchni Polski, czyli 9,5 miliona hektarów, jest zalesiona – co stanowi przeciętny wskaźnik w Europie, jednak jest to więcej niż cała powierzchnia Portugalii.
Dominują lasy sosnowe, ponieważ w Polsce zalesione są przede wszystkim tereny o najsłabszych glebach, ale jest też sporo lasów liściastych i mieszanych – co przyczynia się do bogatej różnorodności biologicznej kraju. Puszcza Białowieska, leżąca na granicy Polski i Białorusi, jest doskonałym przykładem owej różnorodności. Ten dom żubra jest jednym z ostatnich i największych zachowanych fragmentów ogromnego pierwotnego lasu, który niegdyś rozciągał się na Nizinie Europejskiej.
Większość lasów w Polsce jest własnością Skarbu Państwa, co stanowi sytuację niemal wyjątkową w Europie. To skutek powojennej nacjonalizacji dużej prywatnej własności rolnej i leśnej oraz zmian terytorialnych. Największym zarządcą są Lasy Państwowe, samofinansujące swoją działalność i spełnianie szeregu funkcji publicznych głównie z dochodów ze sprzedaży drewna. LP zarządzają ok. 77 proc. polskich lasów, zapewniając ich zrównoważone użytkowanie i ochronę. Około 2 proc. lasów znajduje się na terenie parków narodowych, a pozostałe ponad 18 proc. jest własnością osób prywatnych, samorządów lokalnych i innych podmiotów.
Niezależnie od formy własności gospodarka leśna w Polsce jest regulowana przez politykę krajową i ustawodawstwo, które kładzie nacisk na zrównoważony rozwój, ochronę różnorodności biologicznej oraz równoważenie interesów przyrodniczych, gospodarczych i społecznych. Funkcje produkcyjne i pozaprodukcyjne lasów traktowane są równorzędnie w ramach leśnictwa wielofunkcyjnego. Ustawowym obowiązkiem właścicieli i zarządców lasów jest prowadzenie trwale zrównoważonej gospodarki leśnej, zmierzającej do zachowania trwałości lasów, ciągłości ich wielofunkcyjnego użytkowania oraz powiększania zasobów leśnych.

Lasy mają wartość przyrodniczą, społeczną i gospodarczą
.Bogactwo gatunkowe polskich lasów jest imponujące – według danych Instytutu Badawczego Leśnictwa w polskich lasach występuje ponad 20 tys. gatunków organizmów. Około 60 proc. wszystkich gatunków organizmów występujących w Polsce bytuje w ekosystemach związanych z lasami.
Lasy korzystnie wpływają na klimat globalny i lokalny oraz regulację obiegu wody w przyrodzie, pełnią też rolę w pochłanianiu dwutlenku węgla. Kształtują korzystne warunki zdrowotne i są miejscem rekreacji. Dla dziesiątków tysięcy Polaków jest to też miejsce pracy.
Prawie połowa lasów w Polsce pełni funkcje ochronne, takie jak: ochrona gleb przed erozją lub wyjałowieniem, powstrzymywanie usuwania się ziemi, ochrona zasobów wód powierzchniowych i podziemnych, stanowią otoczenie miast i uzdrowisk lub ostoje zwierząt i stanowiska roślin chronionych. Lasy stanowią 38,4 proc. obszarów ochrony przyrody, takich jak parki narodowe, parki krajobrazowe, rezerwaty przyrody, obszary chronionego krajobrazu, użytki ekologiczne oraz zespoły przyrodniczo-krajobrazowe.
Lasy są nie tylko kluczowe dla środowiska i różnorodności biologicznej, ale także odgrywają znaczącą rolę w gospodarce kraju, przyczyniając się do rozwoju różnych gałęzi przemysłu, takich jak przemysł drzewny, papierniczy i turystyczny.
W ostatnich latach w Polsce pozyskiwano ok. 40 mln m³ drewna rocznie. W skali globalnej 90 proc. drewna przemysłowego wytwarzane jest w 25 krajach, a Polska w tym rankingu zajmuje 11. pozycję.
Polski przemysł drzewny opiera się niemal w całości na krajowych zasobach drewna, pozyskiwanego z polskich lasów. Polska ma silny przemysł meblarski i równie silną grupę producentów płyt drewnopochodnych – wiórowych, pilśniowych, sklejki i innych. Istnieją duże kombinaty przetwórcze produkujące celulozę i papier. Wreszcie – w Polsce mamy ogromny sektor producentów tarcicy, palet, podłóg drewnianych, architektury ogrodowej, konstrukcji drewnianych, domów drewnianych i dziesiątek innych produktów dla domu i ogrodu.
W sektorze przetwórstwa drewna zatrudnionych jest 450 tys. osób, co stanowi 3 proc. zatrudnienia w kraju. Przemysł leśny i drzewny generuje 2,9 proc. PKB Polski. Łącznie przemysł drzewny, papierniczy i meblarski dał w 2022 r. 8,6 proc. całkowitej produkcji sprzedanej polskiego przemysłu. Polska znajduje się w światowej czołówce producentów płyt wiórowych. Istotna jest też rola polskiego sektora leśno-drzewnego w handlu międzynarodowym, zwłaszcza w eksporcie. Biorąc pod uwagę wartość eksportu mebli, Polska znajduje się na drugim miejscu na świecie, po Chinach. Firmy na rynku usług leśnych mają charakter przeważnie lokalny, prowadząc działalność gospodarczą na obszarach wiejskich, często w rejonach o wysokim bezrobociu. W ostatnich latach obserwuje się trend do integracji, powstawania większych przedsiębiorstw, dysponujących zaawansowanym technologicznie specjalistycznym sprzętem.
Przyroda staje się sprawą polityczną
.Po II wojnie światowej, w okresie intensywnej industrializacji i urbanizacji, nastąpiło oddalenie społeczeństwa od natury, a przyroda była postrzegana głównie jako zasób do eksploatacji. Wzrost przemysłu i rozwój miast przyniósł ze sobą zanieczyszczenie środowiska i degradację ekosystemów, co początkowo było pomijane w świetle postępu gospodarczego i traktowane jako jego niezbędny koszt. Jednak w latach 70. i 80. XX wieku, wraz z rosnącą świadomością ekologiczną na świecie, również w Polsce zaczęto zwracać uwagę na konieczność ochrony środowiska. W tym czasie powstały pierwsze organizacje ekologiczne, takie jak Polski Klub Ekologiczny, a kwestie ochrony przyrody zaczęły pojawiać się w dyskursie publicznym.
Wraz z transformacją ustrojową po 1989 roku i wejściem Polski do Unii Europejskiej w roku 2004 postawy społeczne wobec przyrody uległy dalszej ewolucji. Integracja z Unią Europejską oznaczała także adaptację do europejskich standardów ochrony środowiska. Rosnąca świadomość społeczna, edukacja środowiskowa, rozwój mediów społecznościowych oraz wpływ globalnych dyskusji o zmianach klimatycznych spowodowały, że coraz większa część społeczeństwa zaczęła postrzegać ochronę przyrody jako ważny element odpowiedzialności za przyszłe pokolenia. W polityce międzynarodowej i krajowej coraz większy nacisk kładzie się na zmniejszenie śladu węglowego, ochronę naturalnych siedlisk i promowanie różnorodności biologicznej. Rozwój mediów społecznościowych odegrał kluczową rolę w szerzeniu świadomości i mobilizowaniu opinii publicznej w kwestiach środowiskowych. Co więcej, zmiana ta wpływa na kształtowanie polityki, ponieważ rządy i organizacje na całym świecie są zmuszane pod naciskiem społecznym do wdrażania bardziej ekologicznych polityk i inwestowania w odnawialne źródła energii.
Zmieniająca się polityka ekologiczna Unii Europejskiej wytworzyła pozytywne sprzężenie zwrotne pomiędzy tymi trendami społecznymi i kulturowymi a procesami politycznymi sterowanymi przez europejskie elity. Początkowo polityka środowiskowa UE koncentrowała się wokół kwestii związanych z zanieczyszczeniem środowiska; już w 1987 r. ochrona środowiska stała się głównym celem Unii. Traktat z Maastricht z 1992 r. jeszcze bardziej umocnił to zobowiązanie, wprowadzając koncepcję zrównoważonego rozwoju jako podstawową zasadę.
Z biegiem lat w elitach politycznych UE wykształciła się ambicja, podsycana przez zmiany postaw społecznych, by Unia zajęła czołową pozycję w globalnym zarządzaniu środowiskiem i stała się swego rodzaju „role model”, wyznaczającym wysokie standardy walce ze zmianą klimatu oraz ochronie i przywracaniu przyrody planety. Powstało wiele inicjatyw w zakresie zmiany klimatu, energii odnawialnej i ochrony różnorodności biologicznej. Zainicjowany w 2019 r. Zielony Ład UE jest świadectwem jej zmieniającej się polityki ekologicznej, której celem jest uczynienie Europy pierwszym kontynentem neutralnym dla klimatu do 2050 r. Polityka ta forsowana jest jednak przy braku pełnego obrazu realnych możliwości oraz zysków i strat. Można się spodziewać, że jej rezultatem będą duże niepokoje społeczne, czego przedsmak mieliśmy ostatnio w postaci masowych protestów rolników w wielu krajach Unii.
Lasy publiczne po zmianach ustrojowych
.Przemiany ustrojowe po 1989 r., nie ominęły leśnictwa. Wcześniej lasy były traktowane przede wszystkim jako zasób gospodarczy dostarczający surowca drzewnego na potrzeby budownictwa i przemysłu. Zasadniczą zmianę jakościową przyniosły obrady Okrągłego Stołu, przy podstoliku „leśnictwo”, a po zmianie ustroju politycznego – bardzo nowoczesna i wizjonerska nowa ustawa o lasach, która ustaliła trwale zrównoważoną, wielofunkcyjną gospodarkę leśną paradygmatem zarządzania lasami. Ustawa wprowadziła unikalny model, w którym Lasy Państwowe ze zjednoczenia przedsiębiorstw państwowych stały się specjalnym samofinansującym się podmiotem nieposiadającym osobowości prawnej, zarządzającym lasami publicznymi w imieniu i na rzecz Skarbu Państwa. Organizacja przeszła restrukturyzację, której sednem była prywatyzacja usług leśnych i wprowadzenie rynkowych zasad sprzedaży drewna. Z molocha zatrudniającego ponad 100 tys. ludzi LP przekształciły się w nowoczesnego zarządcę, którego 25 tys. pracowników to wykwalifikowani specjaliści, niemal wszyscy z wyższym wykształceniem.
Lasy Państwowe są kąskiem, na który łakomie zerkają politycy. Zasada samofinansowania sprawia, że dochody ze sprzedaży drewna pozostają w organizacji. Z nich pokrywane są koszty zarządzania lasami, pozyskania drewna, szereg obowiązków publicznych, ale i tak co roku jest wykazywany zysk (w 2022 r. prawie miliard złotych, ale zdarzały się lata, gdy był on znacznie większy). Jeszcze w latach 90. pojawiły się pomysły, by potraktować grunty w zarządzie Lasów Państwowych jako zamienne mienie reprywatyzacyjne. W 2010 r. rządząca koalicja PO-PSL chciała włączyć LP do sfery budżetowej – czyli de facto spowodować ich pauperyzację, która w konsekwencji mogła prowadzić do prywatyzacji. Propozycja PiS ogłoszenia referendum w tej sprawie została storpedowana, ale zainicjowana wówczas ogólnopolska akcja zbierania podpisów doprowadziła do tego, że do 2014 r. 2,5 mln Polaków wypowiedziało się przeciw zmianie statusu LP. W lutym 2014 r. rząd PO-PSL znowelizował ustawę o lasach, nakładając na LP jednorazowy domiar na kwotę 1,6 mld złotych oraz ustanawiając coroczną wpłatę do budżetu w wysokości 2 proc. od wartości sprzedaży drewna.
Kilka miesięcy później rząd wystąpił z inicjatywą wpisania do Konstytucji RP nowego paragrafu 74a w brzmieniu: „Lasy stanowiące własność Skarbu Państwa nie podlegają przekształceniom własnościowym, z wyjątkiem przypadków określonych w ustawie”. Była ona przedstawiana jako chęć zabezpieczenia lasów przed prywatyzacją, ale zaniepokojenie opozycji i opinii publicznej wzbudziło sformułowanie „z wyjątkiem przypadków określonych w ustawie” – de facto otwierałoby ono drogę do sprzedaży lasów państwowych na drodze uchwalenia zwykłej ustawy. Po burzliwej dyskusji do uchwalenia tego pomysłu zabrakło w Sejmie jedynie pięciu głosów.
Rząd PO-PSL jednak nie ustępował i we wrześniu 2015 r., tuż przed wyborami parlamentarnymi, Sejm uchwalił ustawę o podobnym brzmieniu jak niedoszły zapis konstytucyjny, zezwalając na sprzedaż lasów w celu realizacji celów publicznych lub zrównoważonej gospodarki leśnej. Ustawę zawetował jednak prezydent Andrzej Duda.
Polityczne gry wokół Lasów Państwowych spowodowały, że temat gospodarki leśnej z niszowego, można by rzec: technicznego zagadnienia przebił się do masowej opinii publicznej i zaczął być postrzegany jako kwestia o zasadniczym znaczeniu społecznym. Połączenie z polityką spowodowało nieuniknioną polaryzację postaw i nasilenie konfliktu podsycanego od kilku lat przez organizacje ekoaktywistyczne.

Lasy linią frontu
.Przemiany społeczne spowodowały wzrost zainteresowania przyrodą i zaostrzenie konfliktów na tym tle, co skwapliwie zaczęli wykorzystywać politycy.
W 2004 r., po wstąpieniu Polski do UE, do prawa krajowego przeniesiono dyspozycje dwóch dyrektyw: z dnia 21 maja 1992 r. w sprawie ochrony siedlisk naturalnych oraz dzikiej fauny i flory, zwanej potocznie dyrektywą „siedliskową”, oraz wcześniejszej, z 1979 r., dyrektywy sprawie ochrony dzikiego ptactwa, zwanej dyrektywą „ptasią”. Obie dyrektywy przewidywały tworzenie w krajach UE specjalnych obszarów ochrony siedlisk i obszarów specjalnej ochrony ptaków, tworzących łącznie sieć Natura 2000. Wprowadzono obowiązek wykonywania ocen oddziaływania na środowisko inwestycji i dokumentów planistycznych oraz udostępniania społeczeństwu informacji o środowisku. Jak się wkrótce okazało, oba te zapisy stały się ważnymi instrumentami organizacji pozarządowych w osiąganiu celów, które sobie stawiały. Pojawił się też szereg patologii, gdy były one używane do szantażowania inwestorów wstrzymaniem inwestycji, a słabość instytucji państwa uniemożliwiała skuteczne przeciwdziałanie.
Pierwszym większym starciem ekoaktywistów z administracją publiczną był trwający od 1998 r. ponad dziesięcioletni konflikt o przebieg trasy Via Baltica koło Augustowa, gdzie miała ona przecinać rzekę Rospuda, w miejscu postulowanego przez organizacje pozarządowe rezerwatu przyrody. Spór nie dotyczył bezpośrednio lasów, ale przez jego umiędzynarodowienie i ekspozycję w mediach przyczynił się do zwiększenia zainteresowania społecznego ochroną przyrody i rozpropagowania dotyczącej tego narracji organizacji pozarządowych. Według badania CBOS z 2007 r. prawie dwie trzecie ankietowanych (62 proc.) uznało, że protesty ekoaktywistów w sprawie Rospudy były słuszne. Co ważniejsze, był to bodaj pierwszy znaczący przypadek wykorzystania instytucji międzynarodowych, w tym Parlamentu Europejskiego i Komisji Europejskiej, przeciw rządowi RP w sprawach przyrodniczych, a w konsekwencji ugięcia się władzy przed żądaniami społecznymi – trasa została ostatecznie przeprojektowana i poprowadzona inną drogą, a na łąkach koło Rospudy pozostały tylko opuszczone wiadukty, których nikt do tej pory nie rozebrał. Doświadczenia te zostały jakiś czas później wykorzystane przez organizacje ekoaktywistyczne podczas konfliktu o zasady zarządzania lasami w Puszczy Białowieskiej.
W latach 2013–2015 podjęto szeroko zakrojoną debatę publiczną nad opracowaniem Narodowego Programu Leśnego, który miał być strategicznym dokumentem ekonomicznie opłacalnych, przyrodniczo pożądanych i społecznie akceptowanych zasad zarządzania dobrem publicznym, jakim są lasy. Była to szansa na odnowienie społecznego konsensusu wokół lasów i gospodarki leśnej. Niestety, niemal gotowy już program został wyrzucony do kosza przez nowy rząd Zjednoczonej Prawicy. Z opłakanym skutkiem, gdyż otworzyło to drogę do eskalacji sporów, których sztandarem był konflikt wokół Puszczy Białowieskiej.
Zaostrzenie konfliktu
.Ten unikalny w skali świata las, pozostałość dawnych puszcz pokrywających europejskie niziny, przez wieki był terenem łowieckim władców. W XIX i XX w. podlegał intensywnej eksploatacji, negatywne piętno odcisnęły na nim wojny, niemniej jednak w niektórych miejscach zachowały się resztki lasów naturalnych. Po II wojnie światowej większa część Puszczy Białowieskiej znalazła się poza Polską. Fragment najpiękniejszych drzewostanów poddano ochronie w ramach parku narodowego, reszta jest lasem gospodarczym. Od 1979 r. miejsce to jest wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO jako jedyny obiekt przyrodniczy w Polsce. W 2014 r. wpis rozszerzono na cały teren Puszczy.
W latach 90. podjęto szereg działań wdrażających w Puszczy Białowieskiej model wielofunkcyjnej gospodarki leśnej, oparty na podejściu ekosystemowym, będący propozycją czynnej formy ochrony przyrody. Jednocześnie znacznie powiększono obszary wyłączone z planowania i gospodarowania, nadając im charakter ochrony konserwatorskiej, a także arbitralnie zmniejszono pozyskanie drewna. Ograniczyło to możliwości reagowania na zagrożenia w ramach rutynowych czynności ochrony lasu, co przyczyniło się do rozwoju katastrofalnej gradacji kornika drukarza i zamarcia ok. ⅓ drzewostanów świerkowych. Tereny te są do dzisiaj niedostępne dla turystyki ze względów bezpieczeństwa, zabronione jest też użytkowanie martwych drzew – mają one leżeć w lesie i zgnić, podczas gdy lokalni mieszkańcy muszą zaopatrywać się w drewno opałowe z odległych nadleśnictw. Puszcza Białowieska stała się obszarem konfrontacji dwóch idei: ochrony czynnej i ochrony biernej, przy czym ta druga zyskała przewagę w reżimie prawnym ochrony przyrody wprowadzonym po wejściu Polski do UE.
Do kulminacji konfliktu doszło w 2016 r. gdy naprzeciw leśników, próbujących ratować las poprzez usuwanie zasiedlonych przez kornika drzew, stanęli wspierani przez Greenpeace i polskie organizacje pozarządowe zdeterminowani ekoaktywiści, którzy zaczęli przypinać się do drzew i maszyn leśnych, zakłócając pracę i prowokując niebezpieczne dla życia sytuacje. Ówczesny dyrektor generalny LP, Konrad Tomaszewski, podjął katastrofalną wizerunkowo decyzję o użyciu Straży Leśnej do usunięcia aktywistów. Nie odniosło to skutku, natomiast ostatecznie pogrzebało resztki masowego społecznego poparcia, jakim leśnicy cieszyli się wcześniej. Rozgłos w mediach i przegrana sprawa w TSUE przemówiły do masowej wyobraźni. Temat lasów trafił pod strzechy.
W tej chwili szacuje się, że w Polsce jest ok. 80 stale działających organizacji ekoaktywistycznych, których przedmiotem zainteresowania są lasy, kolejnych 40 to krócej działające, ale wychodzące aktywnością poza jedną lokalną sprawę. Najczęściej są to mieszkańcy miast i miasteczek wokół metropolii. Organizowane są liczne akcje, happeningi i protesty społeczne sprzeciwiające się pozyskaniu drewna. Poza przyrodnikami i zawodowymi działaczami organizacji pozarządowych coraz częściej angażują się inne grupy społeczne: studenci, artyści, turyści, feministki, matki Polki… Jest to przejaw rzeczywistej zmiany społecznej. W badaniu IPSOS z 2021 r. 79,2 proc. respondentów uznało, że lokalne społeczności powinny mieć większy niż obecnie wpływ na decyzje o lasach. Te nastroje i emocje są umiejętnie podsycane przez środowiska ekoaktywistyczne. W 2021 r. inicjatywa Lasy i Obywatele uruchomiła serwis internetowy „Zanim wytną twój las”, gdzie w tendencyjny sposób zwizualizowano miejsca w lasach, w których planowane są czynności gospodarcze. Obraz Polski zalanej czerwonym kolorem jakoby masowo wycinanych lasów odbił się echem w mediach i trafił do wyobraźni społecznej.
W większości są to działania pokojowe i zgodne z prawem, ale zdarzają się już przypadki radykalizacji. W sierpniu 2022 roku drwal z Nadleśnictwa Cisna miał szczęście uniknąć poważnych obrażeń, gdy podczas pracy piłą natknął się na gwóźdź wbity w rosnące drzewo. Po tym incydencie leśnicy za pomocą detektorów metalu odnaleźli w okolicy jeszcze cztery drzewa z wbitymi gwoździami. Niektóre z drzew miały metal umieszczony na znacznej wysokości, co mogłoby stworzyć zagrożenie dla pracowników tartaku i stolarzy, którzy mogliby przetwarzać takie drewno.
Niepokój, presja i zamieszanie wokół lasów
.Na całym świecie lasy znajdują się w sytuacji rosnącego zagrożenia, pod presją gospodarki i zmiany klimatu. Zarządzanie lasami odbywa się w długim horyzoncie czasowym, a szkody poczynione dziś będą miały skutki odczuwane przez dziesięciolecia. W ostatnich dekadach przeobrażenia otoczenia lasów przyśpieszyły. Zmiana klimatu powoduje nasilenie zjawisk klęskowych (wiatrołomy, masowe pojawy szkodników, choroby i zamieranie drzewostanów).
Rośnie zainteresowanie społeczne ochroną przyrody, co jest rzeczą pożądaną i dobrą. Jak grzyby po deszczu pojawiają się lokalne inicjatywy, chcące uzyskać wpływ na to, jak zarządzane są lasy w ich najbliższym otoczeniu. Szczególnie dużo jest ich w regionach podmiejskich, gdzie lasy są dla wielu ludzi miejscem rekreacji. Takie działania przynoszą często efekt. Jednak tam, gdzie nie ma skutecznej komunikacji pomiędzy leśnikami a stowarzyszeniami społecznymi, dochodzi do konfliktów, które są sprawnie „zagospodarowywane” przez ogólnopolskie organizacje ekoaktywistyczne, dające poczucie wspólnego działania w dobrej sprawie i dostarczające narracji odpowiadającej ich celom.
Leśnicy mają kłopot z adekwatną odpowiedzią na zmianę nastrojów społecznych. W zarządzaniu lasami wymagane jest patrzenie w długim horyzoncie czasowym (bo las rośnie wolno i efekty dzisiejszych posunięć są widziane często dopiero po dziesięcioleciach), co promuje konserwatyzm w metodach i ostrożność w działaniach. Lasy Państwowe niewystarczająco szybko i elastycznie dostosowują swoje instrukcje i procedury działania do aktualnych warunków. Ponadto ambitna według jednych, a błędnie ukierunkowana według innych polityka klimatyczna i środowiskowa UE zmierza do tego, by lasy i leśnictwo przestały należeć do domeny rolnictwa, a zaczęły być zaliczane do obszaru zarządzania przyrodą. Leśnicy mają kłopot ze skuteczną komunikacją ze społeczeństwem, by prawidłowo odbierać nastroje i z powodzeniem, opierając się na faktach, uzgadniać ze społeczeństwem zasady użytkowania lasów.
W ostatnim czasie do świadomości społecznej zaczyna się powoli przebijać, że realizacja jednostronnych postulatów ekoaktywistów z miast często może przynieść efekty odwrotne do zamierzonych i negatywnie wpłynąć na lokalne społeczności wokół lasów. Powszechne postulaty „zaprzestania wycinek” i pozostawiania starych drzewostanów samym sobie formułowane są w dobrej wierze, jednak ich autorzy zapewne nie zdają sobie sprawy, że mogą przynieść one efekty odmienne od oczekiwanych. Wyniki badań naukowych, również w Białowieskim Parku Narodowym, pokazują, że zaprzestanie gospodarki leśnej w lasach gospodarczych prowadzi do uproszczenia ich struktury i spadku bioróżnorodności. W obliczu zmian klimatu i stosunków wodnych, rosną zagrożenia dla lasów, takie jak gradacje owadów, wiatrołomy, osłabienie drzewostanów. Można temu przeciwdziałać jedynie przez ich ochronę aktywną metodami gospodarki leśnej. Co więcej, ograniczenia gospodarowania zostaną wprowadzone w miejscach, które mają mocniejszą siłę przebicia medialnego i politycznego, a więc przede wszystkim wokół dużych miast. Konsekwencją tego będzie intensyfikacja pozyskania drewna w innych regionach, przede wszystkim wiejskich, ze wszystkimi tego konsekwencjami dla lokalnych społeczności.

Co dalej z lasami?
.Ułomności polskiego życia publicznego sprawiły, że różnice poglądów w kwestii lasów wpisały się w polityczne i towarzyskie podziały plemienne, przy rosnącej polaryzacji postaw. To nie może wyjść lasom, i uwielbiającym je Polakom, na dobre.
Wszystko wskazuje na to, że na razie będziemy mieli do czynienia z radykalną zmianą polityki w zakresie leśnictwa i ochrony przyrody, pod dyktando organizacji ekoaktywistycznych. Nowo mianowany dyrektor regionalny LP w Krośnie wydał zakaz pozyskania drzew o wymiarach spełniających kryteria uznania za pomnik przyrody. Wychodząc zapewne z założenia, że należy kuć żelazo póki gorące, ministerstwo przygotowuje kolejny pakiet obszarów leśnych, na których zostanie wstrzymane pozyskanie drewna.
Kolejnym punktem zapalnym jest sposób zarządzania populacjami dużych chronionych drapieżników, przede wszystkim wilka. Poprzedni ministrowie unikali zajęcia się tą sprawą, nie chcąc otwierać kolejnego frontu walki po fiasku „piątki dla zwierząt”, pomimo mnożących się doniesień o pojawieniach się wilków w pobliżu siedzib ludzkich, ich zaniku strachu przed ludźmi i szkodach w zwierzętach gospodarskich i domowych. Z tego powodu nie wiemy dziś nawet, ile w Polsce jest rzeczywiście wilków, gdyż nie wdrożono wiarygodnego programu ich inwentaryzacji, opartego na badaniach genetycznych. Aktualny główny konserwator przyrody (notabene weganin i wróg myślistwa) już poinformował, że w tej kwestii nic się nie zmieni. Zapowiedział natomiast realizację postulatów antyłowieckiej koalicji „Niech żyją”, dotyczących zaostrzenia warunków prowadzenia polowań.
Radykalizm w polityce leśnej i środowiskowej może jednak zostać przytępiony przez protesty rolników, którzy – jak w całej zresztą Europie – zdali sobie sprawę, w jak wielkim stopniu zostaną dotknięci przez unijną politykę klimatyczną i Zielony Ład. Ostatnie posunięcia rządu w sferze leśnictwa, wykonywane bez przygotowania i szerszych konsultacji społecznych, wywołały opór, głównie na prowincji, i doprowadziły do taktycznych sojuszy pomiędzy rolnikami, leśnikami pracownikami usług leśnych i myśliwymi – a to już może wywrzeć istotny efekt polityczny.
Wobec widocznego przejęcia sterowania polityką leśną przez środowiska ekoaktywistyczne i związanych z nimi naukowców, a także trwałego przesunięcia poglądów społecznych dotyczących przyrody, w środowisku leśników zaczęto zadawać pytania o przyszłość lasów i leśnictwa.
Z całą pewnością dotychczasowa formuła organizacyjna wymaga przekształceń, gdyż przestała odpowiadać zmieniającym się oczekiwaniom społecznym. Świadomi obywatele oczekują więcej informacji o środowisku naturalnym, bardziej interesują się, jak zarządzane są lasy, i chcą mieć na to wpływ. Rośnie aktywność zwykłych obywateli, powoływanych ad hoc stowarzyszeń i grup sąsiedzkich, interesujących się stanem lasów w ich otoczeniu i chcących uczestniczyć w podejmowaniu dotyczących ich decyzji. Leśnicy poniekąd ukręcili na siebie bat, najpierw ignorując zachodzące zmiany społeczne, a potem zaciekle się im opierając. Doprowadziło to do dramatycznego spadku zaufania społecznego do zawodu leśnika. Zaufanie to może być odbudowane przez ustanowienie nadzoru społecznego nad działalnością Lasów Państwowych, na przykład w formie jakiejś rady społecznej o reprezentatywnym składzie, mającej wpływ na nominację dyrektora generalnego LP i rozliczającej go z działalności.
Na początku stycznia br. premier Donald Tusk zapowiedział „okrągły stół” i debatę na temat przyszłości polskich lasów, w której mieliby wziąć udział: leśnicy, przedstawiciele przemysłu drzewnego, samorządy, mieszkańcy, organizacje pozarządowe, aktywiści działający na rzecz ochrony środowiska. Według deklaracji ministerstwa odbędzie się na przełomie marca i kwietnia „ogólnopolska narada o lasach”, której celem ma być wypracowanie zmian w zarządzaniu lasami i spełnienie obietnicy wyborczej dotyczącej objęcia ochroną 20 proc. lasów. Te konsultacje mają potrwać nawet rok, co budzi obawy, czy nie będzie to fasadowy proces do zarządzania opinią publiczną. Zakończyć się mają zmianą ustawy o lasach, co będzie możliwe, o ile kandydat koalicji rządzącej wygra nadchodzące wybory prezydenckie.
Zapowiedzi te wzbudziły obawy, czy koalicja nie zamierza zmienić formy organizacyjnej Lasów Państwowych. Możliwe są dwa scenariusze: włączenie LP do sfery budżetowej lub komercjalizacja, oba dla przyszłości lasów problematyczne. Jeśli zostanie zniesiona zasada samofinansowania LP, a leśnicy trafią do budżetówki, zniknie mechanizm motywacyjny wymuszający efektywność pracy i kosztów, wzrośnie natomiast biurokracja. Dochody ze sprzedaży drewna wpadną do wspólnego budżetowego worka, a pojawią się typowe biurokratyczne patologie. W dalszej perspektywie zmniejszy się pozyskanie drewna, spadną też płace realne, co obniży jakość kadry, nie będzie też środków na odpowiednie do oczekiwań zapewnienie funkcji społecznych lasów. Wystarczy wspomnieć, że tak cenione przez turystów i spacerowiczów dobrze utrzymane drogi leśne istnieją dzięki temu, że pełnią one rolę szlaków do wywozu drewna. Z kolei w przypadku komercjalizacji LP staną się kolejnymi konfiturami ekipy rządzącej, z dziesiątkami wysokopłatnych stanowisk do obsadzania swoją klientelą polityczną i wpisanym w system dążeniem do intensyfikacji gospodarki leśnej. Dodatkowym zagrożeniem może być też chęć rozbicia LP na kilka konkurujących ze sobą spółek. Osłabiłoby to potencjał reagowania administracji leśnej na sytuacje nadzwyczajne (np. wielkopowierzchniowe wiatrołomy), skoordynowanej ochrony przeciwpożarowej i bieżącego monitorowania stanu i zdrowotności lasów. Tak czy tak, może się okazać, że na obchodzone w tym roku stulecie Lasów Państwowych organizacja ta przestanie istnieć w dotychczasowym kształcie.
.Lasy to prawie jedna trzecia powierzchni Polski, a leśnictwo i przemysł drzewny stanowią znaczący wkład w gospodarkę kraju. Po upadku komunizmu społeczeństwo uznało, że ich ochrona i zrównoważone użytkowanie stanowi interes narodowy ponad podziałami. W wyniku ewolucji postaw społecznych, zmian w otoczeniu, błędów popełnionych przez samych leśników oraz niespotykanego zaostrzenia sporów politycznych konsensus społeczny w tej sprawie przestał istnieć. Konieczne jest pilne wypracowanie kontraktu społecznego, który by określał strategiczne cele i kierunki zarządzania lasami oraz trwałe założenia polityki leśnej w długiej perspektywie. Świadomość tej potrzeby rośnie tak wśród leśników, jak i w umiarkowanych kręgach środowiska ekoaktywistycznego. Pozostaje jednak pytanie, w jakim kierunku rozwiną się dominujące w opinii publicznej narracje na temat lasów i czy społeczeństwo będzie w stanie – tak jak ponad trzydzieści lat temu – osiągnąć zgodę co do tego, po co Polsce lasy oraz jak chcemy kształtować dalsze ich istnienie.
Andrzej Talarczyk