Julian CRIBB: Bomba populacyjna. Ziemię zamieszkuje już osiem miliardów ludzi

Bomba populacyjna.
Ziemię zamieszkuje już osiem miliardów ludzi

Photo of Prof. Julian CRIBB

Prof. Julian CRIBB

Australijski pisarz, autor sześciu książek, w tym wydanej w 2019 r. przez Cambridge University Press „Food or War”.

W tym tygodniu na świat przyszła istota ludzka numer 8 000 000 000. Ale jaki to będzie świat? – pyta Julian CRIBB.

.Dowody naukowe już teraz wskazują, że na Ziemi żyje znacznie więcej ludzi na znacznie wyższym poziomie konsumpcji i produkując znacznie więcej zanieczyszczeń, niż jest to możliwe w dłuższej perspektywie.

Dowody na to są widoczne każdego dnia wokół nas, na naszych twarzach i w wiadomościach: niespotykane powodzie, fale upałów, dotkliwe susze, szalejące pożary, burze pyłowe zmiatające wierzchnią warstwę gleby z pól, wysychające rzeki i jeziora, topniejące lodowce, oszałamiające liczby ginących ptaków, ryb, owadów i innych istot żywych, kurczące się lasy, rozprzestrzeniające się pustynie, zanieczyszczona woda, zanieczyszczone oceany, żywność i powietrze, zmniejszający się poziom tlenu, dotykające wielu ludzi głód i śmierć głodowa, rozprzestrzenianie się nieznanych wcześniej chorób, masowa migracja 350 milionów ludzi rocznie, niekontrolowany rozwój nowych niebezpiecznych technologii oraz podstępne szerzenie się na całym świecie dezinformacji na temat wszystkich tych zjawisk.

Przeludnienie nie jest kwestią indywidualnych czy grupowych opinii bądź ideologii. Definiuje się je jako punkt, w którym ludzkość zaczyna niszczyć zasoby, które warunkują jej życie. Przeludnienie można zmierzyć. Pojawiają się niezliczone i różnorodne dowody świadczące o tym, że Ziemia jest przeludniona i że została przekroczona granica, która zapewnia odnawianie się życia.

Wczesne ostrzeżenia o tym niebezpieczeństwie pojawiły się książce profesora Paula Ehrlicha The Population Bomb („Bomba populacyjna”) z 1962 r. oraz w raporcie Klubu Rzymskiego Granice wzrostu z 1972 r. Następnie w latach 90. Mathis Wackernagel opracował sieć Global Footprint Network, której wskaźniki pokazują obecnie, że przekraczamy odnawialną pojemność Ziemi przed lipcem każdego roku, coczyni gospodarkę światową gigantycznym schematem Ponziego. Ostatnio Johan Rockström i współpracownicy opracowali koncepcję granic planetarnych, według której ludzkość przekroczyła bezpieczne granice w czterech z dziewięciu obszarów, w tym w tzw. E/MSY(współczynnik wymierania) i w przepływach biogeochemicznych.

Jednak te wszystkie trzeźwe, dobrze uargumentowane, poparte mocnymi dowodami ostrzeżenia zostały odrzucone lub zbagatelizowane przez przedstawicieli różnych interesów – politycznych, religijnych i handlowych – którzy nie dbają o przetrwanie ludzkości, lecz jedynie o to, co mogą zyskać w krótkim czasie. Przeludnienie to słowo pomijane milczeniem – ale niemożliwe do pominięcia – czarna chmura wisząca nad przyszłością ludzkości.

Pojawienie się ośmiomiliardowego małego człowieka stanowi otrzeźwiający impuls do refleksji nad niebezpieczeństwem przeludnienia. W czasie odpowiadającym życiu jednego człowieka liczba ludności wzrosła z 2 miliardów do 8 miliardów i nadal rośnie w tempie około 80 milionów (1 proc.) rocznie. Każdy, kto rozważa tę kwestię, szybko uświadamia sobie, że zasoby potrzebne do utrzymania tak gigantycznej populacji wyczerpią się, wywołując bolesną katastrofę.

Dlatego właśnie nikt nie lubi o tym mówić. Nawet wiele spośród osób uznających istnienie dramatycznego problemu, który dotknie w przyszłości każdego z nas, próbuje odwrócić uwagę od wzrostu populacji i skierować ją na inne kwestie, takie jak „nadmierna konsumpcja” czy „sprawiedliwość”.

Prawdą jest jednak, że podczas gdy nasza liczebność wzrosła czterokrotnie, konsumpcja również wymknęła się spod kontroli i stała się przyczyną grożącego nam kryzysu zasobów i ekologicznego. Od 1972 roku zużycie zasobów materialnych przez człowieka potroiło się z 29 miliardów ton rocznie do 101 miliardów ton w 2021 roku – i jesteśmy na dobrej drodze, aby osiągnąć 170 miliardów ton do 2050 roku, jak udokumentowano w Raporcie The Circularity Gap („Luka w cyrkularności”).

Inną rzeczą, która wymknęła się spod kontroli, jest zanieczyszczenie. Ludzie emitują do biosfery w sumie ponad 200 miliardów ton odpadów rocznie, w tym 2,5 miliarda ton substancji chemicznych, w większości toksycznych. Ma to fatalny wpływ na zdolność wszystkich form życia, w tym nas samych, do przetrwania w dłuższej perspektywie. Powszechne wymieranie owadów, pszczół, żab i ptaków jest prawie na pewno związane z tą niekontrolowaną toksyczną lawiną.

Więc tak, bomba już wybuchła, choć pełne skutki eksplozji są dopiero przed nami. W związku z tym pojawia się zasadnicze, choć niewygodne i trudne pytanie: Czy musimy teraz podjąć celowe, dobrowolne kroki w celu zrównoważonego zmniejszenia populacji ludzkiej – wraz z jej konsumpcją i generowanym zanieczyszczeniem – do liczebności, którą Ziemia jest w stanie utrzymać?

Centralnym zagadnieniem wzrostu populacji ludzkiej nie jest to, czy wzrost ten jest dobry, czy zły. Problem tkwi w tym, czy możemy uniknąć katastrofy spowodowanej przekroczeniem granicy zdolności planety do utrzymania naszego gatunku. Dobrowolna redukcja populacji polega więc na oszczędzeniu miliardom ludzi niepotrzebnej i męczącej śmierci z głodu, a także z powodu wojen i chorób, które będą skutkiem wyczerpania się naszych zasobów. Aby zapobiec katastrofie, musimy zapobiec niekontrolowanemu przyrostowi populacji i go odwrócić. Nie ma skutecznej alternatywy.

Ci, którzy opowiadają się za niczym nieskrępowanym wzrostem liczby ludności, czy to dla dobra planety, czy kraju, nawołują do spowodowania katastrofy. Czy przyznają to, czy nie, opowiadają się za:

  • rosnącym niedoborem zasobów, takich jak woda, gleba, drewno, ryby i niektóre minerały; niedoborem, który zwiększa ryzyko wojny;
  • przyspieszonym tempem zmian klimatu;
  • wzrostem zanieczyszczania, degradacji środowiska i wymierania gatunków;
  • wyższymi cenami żywności dla wszystkich, większym ryzykiem głodu;
  • zwiększoną liczbą zgonów wśród dzieci i większym cierpieniem ludzi;
  • zwiększonym ryzykiem wystąpienia chorób pandemicznych, gorszym poziomem zdrowia społeczeństw;
  • wzrostem masowych migracji ludności, potencjalnie sięgającej 1 mld rocznie;
  • zwiększonym ryzykiem upadku megamiast i rządów;
  • zwiększonym ryzykiem globalnej zapaści gospodarczej i cywilizacyjnej;
  • niedostępnością finansową mieszkań, żywności i innych podstawowych dóbr dla ludzi młodych i biednych.

Konsekwencje odwrotu już widzimy. Coraz więcej ludzi przyjmuje ideę „jedno dziecko mniej” na rodzinę, a wielu podejmuje nawet decyzję o rezygnacji z rodzicielstwa, ponieważ przewidują, z jaką przerażającą rzeczywistością będzie się mierzyć dziecko, które dziś przyjdzie na świat. Jeśli metody planowania rodziny staną się powszechnie dostępne, wówczas, jak sugerują prognozy ONZ, możliwe jest zmniejszenie populacji ludzkiej do 6,5 miliarda przed 2100 rokiem – a po tym czasie jeszcze bardziej. Dowody naukowe wskazują jednak, że jest to wciąż trzykrotnie więcej, niż może utrzymać Ziemia – szacuje się, że w wysokim standardzie bytowym może na niej żyć 2-2,5 mld ludzi.

.Aby cywilizacja ludzka przetrwała w dłuższej perspektywie, globalna dyskusja musi teraz skupić się na opracowaniu najlepszego sposobu zmniejszenia liczebności ludzi, aby było to jak najmniej bolesne i nie implikowało przymusu. Bo – co do tego nie ma wątpliwości – jeśli sami tego nie zrobimy, natura zrobi to za nas.

Julian Cribb

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 17 listopada 2022