Bartosz BORUCIAK: "Kto zajmie miejsce Kuby Wojewódzkiego? To, że przyjdzie z internetu, to raczej oczywiste"

"Kto zajmie miejsce Kuby Wojewódzkiego? To, że przyjdzie z internetu, to raczej oczywiste"

Photo of Bartosz BORUCIAK

Bartosz BORUCIAK

Dziennikarz muzyczny. Publikuje w miesięczniku "Top Guitar". Student V roku Edukacji Medialnej i Dziennikarstwa na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. W TV Republika prowadził program "Muuzyka".

Gdzie są idole? Gdzie oni są? Kiedyś miałem plakaty moich bohaterów. Teraz szkoda byłoby mi ściany. Po co mam zaśmiecać swoją kawalerkę, w której i tak jest mało miejsca. Wystarczy, że celebryci są na billboardach. A prawdziwych, naprawdę prawdziwych idoli, porywających ludzi, z prawdziwymi emocjami, prawdziwą pasją, można dziś najłatwiej spotkać w sieci.

Internet wyszukuje, weryfikuje, nagłaśnia, wspiera. To sieć – a nie biznes – buduje współczesnych idoli.

.Kiedyś chciałem być jak bożyszcze. Występować na scenie, słyszeć brawa publiczności. Teraz wolę się przyglądać i porównywać. Nie ma na kim się wzorować. Autorytet? Według mnie jest to anachronizm. Autorytetem mogą być najbliższe osoby, ale idol? Kiedyś, kiedyś i kiedyś. Dlaczego „kiedyś”? Bo kiedyś idole byli oryginalni. A teraz? Jeszcze jedna kampania reklamowa, jeszcze jeden event. Jeżeli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o…

Gdy zacząłem poznawać popkulturę, idoli w przestrzeni publicznej, w stacjach telewizyjnych i radiowych, w prasie, było mnóstwo. W Polsce, w innych krajach. Teraz wydaje mi się to wszystko wtórne. Nie ma w przestrzeni tradycyjnych mediów oryginalności, która przykułaby uwagę odbiorcy. Gdy Michael Jackson występował na scenie, to na myśl przychodziło tylko jedno słowo: król. Kiedy Michael Jordan zdobywał punkty, dające zwycięstwo Chicago Bulls, wszyscy byli pod wielkim wrażeniem. Idolom oferowano kontrakt reklamowy, produkty firmowane przez gwiazdę sprzedawały się jak ciepłe bułeczki. Reklama rzecz jasna była, jest i będzie, tylko że gwiazdy skupiały się przede wszystkim na swojej profesji. Reklamowały produkty, ale nie zapominały o profesji i nagrywały kolejne dobre płyty, wygrywali kolejne mecze. Teraz priorytety się zmieniły. Ci, którzy okopali się na pozycjach „gwiazd” bronią się, ale inne mechanizmy zaczynają działać.

Każdy dziś może zostać idolem. Wystarczy dobra historia i wykorzystanie swoich pięciu minut.

.Nie trzeba być utalentowanym artystą, nie trzeba mieć charyzmy, wystarczy mieć dobrą historię. Pomysł na siebie jest najważniejszy. I opowieść. Marketing narracyjny także i tu okazał się strategią zwycięską.

Oczywiście, wytwórnie muzyczne, bo głównie na muzyce się skupiam, wciąż posiadają departamenty poszukiwania artystycznych diamentów, które później – w automatycznej już niejako obróbce – staną się brylantami. Po co słuchać demówek, chodzić na koncerty młodych kapel, wystarczy śledzić programy talent show. Na castingi przychodzą grupy początkujące i profesjonalne. Wielokrotnie byłem zszokowany, kiedy zespół z którym przeprowadzałem wywiad na temat ich najnowszej płyty(niekoniecznie debiutanckiej) wystąpił w programie. Masakra. Wielu laureatów telewizyjnych konkursów zanim stało się znanych, miało kilkuletni staż na scenach, grupę fanów, ale i tak musiały pójść do telewizji, żeby wypromować swoją twórczość. Dziś to się zmienia. Teraz to jednak internet i talent show jest w cenie. Muzyka się nie obroni, ważna jest cała otoczka.

.W cenie jest przekaz patriotyczny. Druga strona barykady lubi takich idoli, którzy pamiętają o historycznych bohaterach. Stąd wielki sukces osiągnął projekt „Panny Wyklęte”. Wokalistki – przy akompaniamencie grupy Darka Malejonka Maleo Reggae Rockers – przedstawiły słuchaczom historie niezłomnych kobiet, których wojna nie oszczędziła. Przyznam, że muzycy doskonale trafili w niszę, a środowiska konserwatywne pokochały „Panny”. Jeżeli przyszły idol nie fascynuje się historią, zawsze pozostaje droga buntownika, prowadząca do założenia… ruchu obywatelskiego. Tak zrobił Paweł Kukiz. Kiedyś punkowiec i prześmiewca wykonujący rubaszne piosenki, teraz  lider Kukiz’15 jest jednym z najważniejszych polityków w kraju. Wokalista zafascynowany JOW-ami, które kiedyś obiecywała mu Platforma Obywatelska, zdenerwował się na swoich kolegów i postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Udało mu się. Doskonały wynik w wyborach prezydenckich, niezły w parlamencie. Nazwisko idola zrobiło swoje. Wielu ludzi, którzy nigdy nie chodzili na wybory, postanowiło zmierzyć się z demokracją i zagłosować na znaną twarz artysty, który jest swojakiem. Podobną drogą poszedł również Liroy.

Dziś to użytkownicy nowych mediów i liderzy opinii świata 2.0 tworzą przyszłe gwiazdy.

.Wideobloger Łukasz Jakóbiak zaprosił do swojego programu młody zespół The Dumplings. Początkujący artyści wysłali do prowadzącego kilka nagrań, Jakóbiakowi piosenki przypadły do gustu i pięć minut minut w internecie należało do nich. Artyści nagrali kompozycje w profesjonalnym studiu i po miesiącu odezwała się do nich duża wytwórnia płytowa. Tak się teraz robi karierę. Ale nie mogą być pewni dnia ani godziny. Młodzi artyści w internecie zmieniać się będą tak szybko jak promocje w dyskontach.

.Obserwuję, co się dzieje z tymi, których jeszcze niedawno uznawano za gwiazdy, albo o których wspominamy zapytani „kto dziś jest gwiazdą”. Większość znanych przedstawicieli popkultury żyje już chyba tylko po to, by występować w reklamach. Gdy jadę przez miasto, billboardy zmieniają się co sekundę. X reklamuje telefony, Y wciska nam mieszkania (pewnie dostał lokum w zamian za reklamę), Z po raz kolejny reklamuje bank, bo już nie chce mu się grać w filmach. Sztuka odeszła w niebyt.

Myślę o wielu przykładach „śmierci” polskich idoli. Ot, choćby Kuba Wojewódzki. Króla TVN-u każdy zna. Nie musicie mieć telewizora, żeby wiedzieć, jak wygląda showman. Wystarczy, że reklamuje sieć komórkową albo promuje inne fanty. Możecie go nienawidzić, możecie mieć dosyć jego żartów i uważać, że nie są śmieszne. Jednak wciąż utrzymuje się na rynku. Choć ostatnio przeczytałem, że Rock Radio zwolniło Wojewódzkiego — nie poprowadzi już audycji „Książę i żebrak”.

Kuba Wojewódzki przychodząc do Agory miał sprawić, że rozgłośnia z Czerskiej będzie na szczycie wyników słuchalności. Prawda okazała się okrutna. Rock Radio jest na samym dole.

.Nie pomogła duża kampania reklamowa, nie pomogła zmiana formatu. Czego zabrakło? Warto zapytać słuchaczy. Może znudził im się głos celebryty. Może ludzie wolą go oglądać. Kto następny w kolejce?

Margaret. Młoda wokalistka pop, śpiewająca lekkie i łatwe piosenki. W swoim dorobku ma więcej kampanii reklamowych niż płyt. Czy to dobrze? Uważam, że celebrytka powinna być bardziej kojarzona z twórczością niż z reklamami. Kilka miesięcy temu wszędzie widziałem Margaret, osaczała mnie. Cel, domyślam się, zrealizowano i firmy są zadowolone. Wszyscy znają Margaret. Zaproponowano jej prowadzenie programu „Retromania” w TVP 1 z Krzysztofem Szewczykiem i Wojciechem Pijanowskim. Zastanawiam się, jak długo wokalistka utrzyma się na rynku. Może minie kilka lat i wytwórnia znajdzie kolejną młodą dziewczynę, która umie śpiewać.

A co się stało z Eweliną Lisowską? Wokalistka z mocnym głosem, uczestniczka talent show. Na koncie również dwie płyty, jak jej rówieśniczka Margaret. Filigranowa brunetka kiedyś śpiewała w posthardcore’owym zespole Nurth, teraz co najwyżej „włącza niskie ceny”. Ludzie mieli dosyć nachalnej reklamy w trakcie świąt Bożego Narodzenia. Ewelina pewnie zarobiła na bardzo dobre prezenty. Potem zwycięstwo w „Tańcu z gwiazdami”, a teraz rozpacz po nieudanym związku z muzykiem zespołu Afromental Bartoszem Śniadeckim. Klawiszowiec, mając piękną partnerkę, spotykał się z Rafalalą (sic!). No cóż, nie udało się.

Jednak jest jeden idol, który może być przykładem dla młodych — Robert Lewandowski. Jeden z najlepszych piłkarzy na świecie wciąż zadziwia swoim urokiem. Ma piękną, wysportowaną żonę. Pewne miejsce w składzie Bayernu Monachium. Czego chcieć więcej od życia? Może tylko mistrzostwa świata albo Europy w piłce nożnej. Polska jeszcze długo będzie się cieszyć Robertem Lewandowskim.

.Mimo tych zastrzeżeń mam nadzieję, że idole jeszcze będą. Ale już na co innego w „gwiazdorstwie” zwracający uwagę. Na razie ćwiczą swoje utwory w garażach albo chodzą na treningi. Na razie można ich podglądać na Vine, Instagramie, Periscope, YouTube, Snapchacie, Twitterze… Może na razie nie ma dla nich miejsca, bo „starzy” okopali się na swoich pozycjach, w przedłużanych na kolejny rok kontraktach reklamowych. Dlaczego bowiem mieliby ustępować miejsca młodym? A może to młodzi niewystarczająco mocno walczą o swoje? Lub jeszcze inny mechanizm działa – jaki? Teraz może jest bessa, ale poczekajmy na hossę, ona przyjdzie. Zawsze przychodzi. W czasach nowych mediów pojawienie się nowego idola jest o wiele łatwiejsze, niż wcześniej.

Bartosz Boruciak

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 30 stycznia 2016
Fot.Shutterstock