Czas na wieczność. Mądrość, szaleństwo i alfabet
Dzień zmartwychwstania Chrystusa to zarazem pierwszy (w hebrajskim porządku) i ósmy dzień tygodnia: nie nadliczbowy, ale przerywający błędne koło, otwierający nową erę – pisze Błażej MATUSIAK OP
Zacznijmy od piosenki Pete’a Seegera. Wylansował ją zespół The Byrds, ale wybieram wersję Sary Niemietz. Powód – na końcu artykułu. Tekst piosenki to słowa z Księgi Koheleta:
„Jest pora na każdą rzecz i jest czas na każdą sprawę pod niebem. Jest czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i czas wyrywania tego, co posadzone. Czas zabijania i czas leczenia, czas burzenia i czas budowania. Czas płaczu i czas śmiechu, czas żałoby i czas tańca. Czas rozrzucania kamieni i czas zbierania kamieni, czas objęć i czas ich poniechania. Czas szukania i czas tracenia, czas zachowywania i czas odrzucania. Czas rozdzierania i czas zszywania, czas milczenia i czas mówienia. Czas miłowania i czas nienawidzenia, czas wojny i czas pokoju” (Koh 3,1-8, wszystkie przekłady biblijne w tłumaczeniu Czesława Miłosza).
Biblijny mędrzec (dawniej uważano, że Salomon) układa chwile ludzkiego żywota w przeciwstawne pary. Ojciec Salomona, król Dawid, widział każdy czas jako okazję do wychwalania Boga: „Błogosławić będę Pana w każdy czas” (Ps 34,2). Szkoda, że polski przekład liturgiczny odsuwa uwielbienie z ziemskiego czasu do wieczności. „Po wieczne czasy” – tak jest w lekcjonarzu, w brewiarzu i w niektórych pieśniach. Tym większa szkoda, że same okoliczności powstania tego psalmu zachęcają, by chwalić Boga także w trudnych czasach. Pierwszy werset wyjaśnia, że jest to psalm „Dawida. Kiedy obłęd udawał przed Abimelekiem i wygnany przez niego, odszedł”. Chwalba, obłęd i wygnanie? To trzeba wyjaśnić.
Było tak: król Saul zaczął zazdrościć Dawidowi jego sukcesów militarnych i rosnącej popularności. Uciekając przed gniewem władcy, Dawid dotarł do kraju Filistynów. Słudzy filistyńskiego króla Abimeleka (zwanego również Akiszem) rozpoznali Dawida – tego, który pokonał dziesiątki tysięcy ich rodaków. Mało tego, uznali go za izraelskiego króla. Dawidowi nie pozostało nic innego, jak uciec się do podstępu: udawać szaleńca. Wyśmiany przez króla, wyrzucony z jego pałacu, mógł udać się w dalszą drogę. W szaleństwie była metoda, tak jak metodyczny jest Psalm 34, ułożony w formie akrostychu. Poszczególne wersety zaczynają się kolejnymi literami alfabetu. W trudnych chwilach Dawid znajdował porządek w układzie liter.
Inną metodę obrał pan Wincenty, postać z „Kwatery Bożych pomyleńców” Władysława Zambrzyckiego:
– W chwilach zwątpienia i upadku na duchu – rzekł pan Wincenty – dobrze jest poigrać liczbami.
– Od tych liczb – rzekł Quadratus – można dostać zawrotu głowy.
– Trzeba dostać – poprawił pan Wincenty. – Po to się ich ponauczałem.
Liczby mogą przyprawić o zawrót głowy. Wystarczy uświadomić sobie przepaść między ludzkim czasem a Boską wiecznością: „Bo tysiąc lat w Twoich oczach jest jak dzień wczorajszy, który minął” (Ps 90,4). To modlitwa przypisywana Mojżeszowi, który dalej tak prosi: „Liczyć dni nasze naucz nas, abyśmy przywiedli serce do mądrości”.
Liturgia uczy takiej właśnie mądrej rachuby czasu. Trudny i wymagający czas Wielkiego Postu nazywa – za św. Pawłem – czasem upragnionym i dniem zbawienia. Czterdzieści postnych dni (kwarantanna!) to dla św. Grzegorza Wielkiego w przybliżeniu jedna dziesiąta roku, więc Wielki Post to dziesięcina składana Bogu z darowanego nam czasu. Jak można się dowiedzieć ze Świata symboliki chrześcijańskiej siostry Dorothei Forstner, według św. Augustyna czterdziestka łączy w sobie symbolikę ziemi i nieba. Czwórka to liczba ziemi, wszak mamy cztery pory roku i cztery strony świata (stąd cztery ewangelie, żeby głosić Dobrą Nowinę na całym świecie). Dziesięć to symbol pełni (m.in. jako liczba przykazań i suma pierwszych czterech liczb). Zatem czterdziestka to ziemskie życie widziane jako pielgrzymka do Nieba. Jak mawiał św. Tomasz z Akwinu, jesteśmy w drodze (in statu viae), ale zdążamy do niebiańskiej ojczyzny (in patria).
Dzień zmartwychwstania Chrystusa to zarazem pierwszy (w hebrajskim porządku) i ósmy dzień tygodnia: nie nadliczbowy, ale przerywający błędne koło, otwierający nową erę. To pierwszy dzień nowego stworzenia. Oktawa Wielkiej Nocy (osiem dni liczonych od nocy paschalnej po wieczór następnej niedzieli) to symboliczny jeden dzień. Ojcowie Kościoła nazywali Chrystusa Dniem i Słońcem-Które-Nie-Zachodzi. „W rzeczywistości łaska ósmego dnia wyniosła człowieka poza ten świat, aby nie żył więcej własnym życiem, ale żył w Chrystusie”, pisze s. Forstner. Chrzcielnica, miejsce narodzin do nowego życia, miewa kształt ośmioboczny.
A pięćdziesiąt dni okresu wielkanocnego? Pewna gregoriańska antyfona zawiera dziesięć alleluja, co śpiewane wraz z Psalmem 117, daje pięćdziesiąt alleluja, jak tyleż dni wielkanocnych. Pięćdziesiątnica to dawne żydowskie dożynki, radosne święto zbiorów. Co pięćdziesiąt lat Izraelici obchodzili rok jubileuszowy, swoisty „roczny szabat”. Ojcowizna, stracona niegdyś z powodu długów, wracała do pierwotnych właścicieli. Wyzwalano niewolników, nie uprawiano ziemi, aby i ona odpoczęła. A raczej: tak miało być. Cytowany przez s. Forstner św. Augustyn wyjaśnia, że „Pięćdziesiątnica po Zmartwychwstaniu Pańskim, kiedy to śpiewamy Alleluja, już nie oznacza końca i przemijania jakiegoś czasu, ale ową błogosławioną wieczność”. Wieczny jubileusz.
Jest czas na wszystko. I jest wieczność, otwarta dla każdego.
Pora wyjaśnić, dlaczego wybrałem piosenkę w interpretacji Sary Niemietz. To proste: ta wciąż za mało znana wokalistka dobrze wykorzystuje czas pandemii. Jej domowe koncerty-pogawędki dodają pogody ducha, piosenki powstałe w odosobnieniu to swoista kronika kwarantanny. A jej promienny uśmiech przywodzi na myśl słowa: „Błogosławić będę Pana w każdy czas”.
O. Błażej Matusiak OP