Ks. Wojciech SADŁOŃ: Opcja katolicka

Opcja katolicka

Photo of Ks. Wojciech SADŁOŃ SAC

Ks. Wojciech SADŁOŃ SAC

Dyrektor Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego im. ks. Witolda Zdaniewicza.

Wielu dostrzega, że współczesna kultura po prostu „pożera” chrześcijaństwo i dlatego trzeba od tej kultury uciec, tworząc swoiste enklawy i getta ludzi wierzących – pisze ks. Wojciech SADŁOŃ

Podobnie jak trzydzieści lat temu Kościół w Polsce szukał swojej społecznej drogi pomiędzy socjalizmem i liberalizmem, tak dzisiaj szuka swojej tożsamości pomiędzy coraz bardziej niereligijną kulturą a żywą wiarą. Katolicka odpowiedź na te wyzwania, choć nie w sposób bezpośredni, rysuje się coraz wyraźniej. I paradoksalnie nie jest to wybór pomiędzy dwoma przeciwieństwami.

Chrześcijaństwo a kultura

.Przemiany społeczne zachodzące od II wojny światowej w Europie sytuują chrześcijaństwo, a szczególnie Kościół katolicki w zupełnie nowych warunkach. Daleko posunięta erozja treści religijnych w kulturze nakłada się na zanik odniesienia do transcendencji w większości zachodnioeuropejskich społeczeństw.

W średniowieczu ład społeczny opierał się na teologicznej i przez to uniwersalnej wizji człowieka, a dogmatyka chrześcijańska stanowiła fundament nie tylko państwa, ale również społeczeństwa obywatelskiego. Podstawę ładu społecznego, zgodnie z interpretacją św. Tomasza, stanowiło wywodzące się bezpośrednio od Boga prawo odwieczne. Porządek społeczny wynikał z odnoszenia życia prywatnego oraz grupowego do ostatecznego celu – Boga. Dlatego profanum nie reprezentowało równouprawnionej alternatywy dla sacrum, ale jedynie wyzwanie do uświęcenia. Podział chrześcijaństwa częściowo zaburzył to oczywiste podporządkowywanie całości życia społecznego religii. Reformacja podkopała przekonanie o istnieniu jednego i odwiecznego porządku, który człowiek ma odkrywać i w którym może uczestniczyć. Od tamtego czasu budowanie środowiska wiary przestało się opierać jedynie na „aktualizowaniu” odwiecznego i wpisanego w ludzką naturę Bożego prawa. Dlatego wysiłek budowania wspólnoty Kościoła przeniesiony został na płaszczyznę instytucjonalną. Organizowanie życia chrześcijańskiego oznaczało przede wszystkim budowanie katolickich instytucji: szkół, szpitali, drukarni, parafii. W ten sposób epoka kontrreformacyjna tworzyła instytucjonalne ramy katolicyzmu. Taki porządek przypieczętowany został przez traktaty pokojowe, przede wszystkim augsburski (1555) i potem westfalski (1648), które prawo do wolności religijnej przypisywały poszczególnym państwom.

Stopniowo od czasów rewolucji francuskiej porządek kontrreformacyjny się kruszył. Jego efekty są widoczne jednak niezwykle wyraźnie w drugiej połowie XX wieku w krajach Europy Zachodniej. Wobec niezwykle głębokich przemian religijność stała się nie tylko sprawą prywatną, ale można mówić również o swoistym zaniku odniesienia do transcendencji.

Religia stała się obca człowiekowi, a nawet zaczęła być przedstawiana jako wróg człowieka.

Szkolnictwo katolickie na Zachodzie, jeśli jeszcze istnieje, praktycznie straciło swego religijnego ducha. Nawet jeśli organizacje religijne prowadzą w Niemczech i Hiszpanii instytucje społeczne, takie jak szpitale czy hospicja, ze względu na obowiązujące w nich zasady nie różnią się one istotnie od świeckich instytucji tego typu.

Religia przestała być związana z instytucjami publicznymi i wobec rosnącego pluralizmu stała się przede wszystkim kwestią indywidualnego wyboru. Chrześcijaństwo nie tylko nie stanowi już podstawy ładu społecznego w Europie Zachodniej, ale jest coraz bardziej zagrożonym postulatem wolności religijnej. Efekty tych przemian Benedykt XVI podsumowuje w sposób niezwykle radykalny i dosadny. „To, że nie przystajemy już do współczesnej kultury, a chrześcijańskie wzorce przestały być decydującym wskazaniem, to oczywiste. Obecnie żyjemy w ramach pozytywistycznej i agnostycznej obyczajowości, która staje się coraz bardziej nietolerancyjna wobec chrześcijaństwa. Stąd też społeczeństwo Zachodu, w każdym razie europejskie, po prostu nie będzie chrześcijańskie. Tym bardziej więc wierzący będą musieli zabiegać o to, aby dalej formować i utrzymać świadomość istnienia wartości oraz życie według wiary. Ważna stanie się bardziej zdecydowana wierność poszczególnym wspólnotom i Kościołom lokalnym. Wzrośnie ciężar odpowiedzialności” (Benedykt XVI. Ostatnie rozmowy, Peter Seewald, 2016, Resume).

Tradycjonalizm i progresywizm

.To stawia katolicyzm tylko pozornie w podobnej sytuacji jak w czasach rodzącego się Kościoła. Wtedy bowiem otwarta na transcendencję filozofia grecka znajdowała – nie bez trudności – swoje spełnienie w głoszącej wcielenie wierze. Kościół budował na greckiej filozofii i ukazywał jej spełnienie w wierze, jak wyraził to św. Paweł na Areopagu. Obecna mentalność ludzi Zachodu zabsolutyzowała w pewnym sensie dogmat wcielenia, odrywając go od transcendencji. Jak pisze Charles Taylor, człowiek stoi do tego stopnia w centrum kultury, że stał się on zamknięty na transcendencję i żyje w „immanentnej ramie”.

Obecnie na Zachodzie ludzie wierzący z jednej strony żyją w kulturze ukształtowanej przez chrześcijaństwo, a z drugiej coraz bardziej immanentnej i niepozostawiającej miejsca transcendencji. Można więc zrozumieć, dlaczego papież Benedykt XVI za temat swojej ostatniej encykliki, Lumen fidei, pisanej już wspólnie z papieżem Franciszkiem, przyjął właśnie samą wiarę jako taką, czyli otwartość na transcendencję.

Zachód Europy ma problem nie tyle z treściami chrześcijańskiej antropologii i chrześcijańskiej nauki społecznej – które stały się w niektórych krajach, np. skandynawskich, zinstytucjonalizowane i „zmaterializowane” w formie systemu opieki społecznej – ile z samą wiarą jako taką. Widać to wyraźnie na przykładzie losów tzw. pobożności ludowej, która na Zachodzie po prostu zanikła.

Stawia to dzisiejszych katolików w Europie przed, wydawałoby się, wyborem. Mamy przed sobą zachodni świat realizujący chrześcijańską zasadę wcielenia – stawiający człowieka i jednostkę w centrum. Praktyczny rozwój pobożności oraz np. życia zakonnego po Soborze Watykańskim II nasuwać może nawet przekonanie, że realizacją tzw. nowej teologii jest uznanie, że współczesna kultura europejska, oparta na wolności, równości i solidarności, stanowi naturalne środowisko, a nawet przejaw chrześcijaństwa. Rozwijanie takiej kultury stanowi zadanie dla chrześcijan. Widać to wyraźnie w projekcie Unii Europejskiej, który choć nie odwołuje się do transcendencji, traktowany jest często jako „instytucja chrześcijańska”.

Jak pisze George Weigel, takie chrześcijaństwo przestaje być już jednak wspólnotą przekazującą wiarę kolejnym pokoleniem. Do pewnego stopnia „sól ziemi” traci swój smak i rozpływa się we współczesnej antropocentrycznej kulturze zachodniej. Na tym tle wyraźnie kontrastuje akcentujący przede wszystkim transcendencję islam. Takie chrześcijaństwo przestaje być obecne w kulturze i wyraźnie zanika.

Rodzi się instynkt samozachowawczy, który podpowiada, że trzeba powrócić do tego, co było wcześniej, do bronienia tożsamości chrześcijańskiej poprzez budowanie instytucji religijnych, czyli do epoki kontrreformacyjnej. Wielu dostrzega, że współczesna kultura po prostu „pożera” chrześcijaństwo i dlatego trzeba od tej kultury uciec, tworząc swoiste enklawy i getta ludzi wierzących.

Katolickie paradoksy

.Paradoksalnie, wczytując się w nauczanie Kościoła od Leona XIII i Piusa XII, zauważymy, że katolicka droga nie jest tożsama ani z „podejściem adaptacyjnym”, ani „kontrreformacyjnym”. Katolicka droga, nazywana przez George’a Weigla „katolicyzmem ewangelicznym”, łączy w sobie paradoksalnie przywiązanie zarówno do transcendencji, jak i immanencji. Integruje dogmat o łasce (że Bóg jest poza światem) z dogmatem wcielenia (że Bóg stał się człowiekiem). Opiera się więc z jednej strony na głębokiej prawdzie o tym, że świat jest dziełem Boga i jest dobry, nie zapominając jednak o grzechu oraz nadprzyrodzonym powołaniu człowieka. Pastoralna strategia kryjąca się za takim podejściem nie polega jedynie na budowaniu bezpiecznych społeczności, gdzie chrześcijanie będą mogli bezpiecznie wyznawać swoją wiarę. Nie wystarczy tworzenie katolickich szkół, szpitali i organizacji przeznaczonych dla tych, którzy przyjmują katolickie zasady. Instytucje i całe życie społeczne opierają się na refleksyjności i podmiotowości jednostek. Dlatego chodzi o głębszą świadomość i właśnie upodmiotowienie wierzących, a nie zrzucenie odpowiedzialności na poziom instytucjonalny.

Katolicka droga przez dzisiejszą kulturę nie jest tylko ideologią albo społeczną utopią.

Wartość redukcji paragwajskich klasztorów benedyktyńskich wynikała z żywej wiary, nie zaś z rozwiązań strukturalnych. Sprowadzanie tzw. opcji Benedykta do strategii organizacyjnych jest wypaczeniem zasady ojca monastycyzmu. Co więcej, kojarzenie tej strategii ze słowami papieża Benedykta XVI ze znanego Raportu o stanie wiary jest również błędne. Joseph Ratzinger, pisząc o diasporze chrześcijan w kulturze europejskiej, dokonywał diagnozy, nie wyznaczał zaś strategii. Na praktyczne postulaty wskazał znacznie później – już jako papież – w formie nowej ewangelizacji, czyli właśnie radykalnego wyboru i upodmiotowienia wiary.

Takie podejście opiera się na podstawowym chrześcijańskim paradoksie, łączącym głęboki antropocentryzm z głęboką wiarą w boską wszechmoc i transcendencję. Bóg daje człowiekowi wolność, a jednocześnie Bóg czyni cuda. Bóg jest obecny w stworzeniu, a jednocześnie przekracza tę naturę swoją łaską w sakramentach. Taka wierność katolickiej tradycji jest paradoksalnie najnowocześniejsza. Wyraża ona nie tylko ewangeliczną zasadę zaczynu, który od wewnątrz przemienia całe ciasto, ale również charakterystykę chrześcijaństwa pierwszych wieków, zawartą w Liście do Diogneta. Autor tego pisma zwraca uwagę, że z jednej strony chrześcijanie nie różnią się od innych ludzi i żyją w kulturze helleńskiej, a z drugiej odznaczają się całkowicie odmiennym stylem życia. Choć mieszkają w miastach helleńskich, to jednak są niby przybysze, podejmują obowiązki obywateli, lecz „każda ojczyzna jest im ziemią obcą”. Mimo że żenią się jak wszyscy, to jednak odznaczają się innymi obyczajami. Choć „słuchają ustalonych praw, to jednak własnym życiem zwyciężają prawa”.

.Istnieją socjologiczne podstawy, aby twierdzić, że polski katolicyzm jest w stanie pójść tą autentyczną, społeczną drogą wiary. Między innymi szczególnie nam bliska teologia małżeństwa i ciała sformułowana przez Jana Pawła II oraz orędzie o Bożym Miłosierdziu św. siostry Faustyny otwierają nowe perspektywy obecności wiary w dzisiejszej kulturze. W tym sensie religijne losy naszego kraju zależą nie od ilości, lecz od jakości wiary.

ks. Wojciech Sadłoń

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 1 grudnia 2019