"Tarcza krzemowa" chroni Tajwan przed agresją sąsiada, jak dotąd skutecznie
Chiny mogą bez kłopotu zniszczyć niepodległość Tajwanu. Upadek tajwańskiego sektora półprzewodników poważnie zagroziłby jednak narodowemu i gospodarczemu bezpieczeństwu Stanów Zjednoczonych – pisze C. Raja MOHAN
.Bezpieczeństwo Tajwanu staje obecnie pod znakiem zapytania w obliczu coraz większych gospodarczych, politycznych i wojskowych nacisków ze strony Chin. Istnieje jednak jeden decydujący czynnik, dzięki któremu narastający kryzys nie przeradza się w regularną wojnę, która mogłaby zaangażować Stany Zjednoczone i Japonię. Czynnikiem tym jest tak zwana „tarcza krzemowa”.
O tym, że „tarcza krzemowa” chroni Tajwan przed zakusami Chin, napisał po raz pierwszy w opublikowanej w 2001 r. książce Craig Addison. Według Addisona to właśnie dominacja Tajwanu w dziedzinie produkcji półprzewodników powstrzymuje Chiny przed próbami okupacji wyspy. Na pierwszy rzut oka Chiny, dysponujące potężną armią, mogą bez kłopotu zniszczyć niepodległość Tajwanu.
Upadek tajwańskiego sektora półprzewodników poważnie zagroziłby narodowemu i gospodarczemu bezpieczeństwu Stanów Zjednoczonych. Tajwańskie układy scalone wykorzystywane są bowiem nie tylko w amerykańskich branżach cywilnych, ale również w sprzęcie wojskowym amerykańskiej armii. Jakikolwiek atak Chin zakłócający łańcuch dostaw z Tajwanu spowodowałby duże zawirowania tak w Stanach Zjednoczonych, jak i w samych Chinach, które także potrzebują tajwańskich półprzewodników.
Tajwan jest dziś głównym producentem tych komponentów elektronicznych. Tak jak Chiny są fabryką wytwarzającą towary na potrzeby globalnej gospodarki, tak Tajwan jest światową kuźnią półprzewodników. Spółka Taiwan Semiconductor Manufacturing Company (TMSC) kontroluje ponad 55 proc. światowego rynku wysokiej klasy chipów produkowanych na zamówienie.
Wielu innych producentów zniknęło już z rynku, nie radząc sobie z coraz wyższymi kosztami inwestycji, złożonymi wyzwaniami na etapie projektowania i potrzebą wprowadzania ciągłych innowacji. Dwie konkurencyjne spółki, którym udało się przetrwać, czyli amerykański Intel i koreański Samsung, mają problemy.
Przyjęło się twierdzić, że „dane to nowa ropa naftowa”. Danych nie można jednak wytwarzać bez półprzewodników – zapomnianej fizycznej podstawy rozwijającej się gospodarki cyfrowej. „Nową ropą” są zatem półprzewodniki, a ich produkcja jest w coraz większym stopniu zdominowana przez Tajwan i TMSC.
Chiny, importujące chipy o wartości prawie 300 miliardów dolarów rocznie, poważnie myślą o własnej samowystarczalnej produkcji. Osiągnięcie zaawansowanego poziomu krajowej produkcji w Chinach może być jednak trudne pomimo ogromnych inwestycji. Kierując się podobną strategią, administracja Joe Bidena chce ożywić amerykański sektor produkcji chipów. Rząd amerykański zdaje sobie jednak sprawę, że całkowita samowystarczalność nie jest możliwa, i stawia na odbudowanie – we współpracy z wiarygodnymi partnerami – łańcuchów dostaw spoza Chin. Kluczową częścią tego planu jest Tajwan, który według wszelkich przewidywań utrzyma mocną pozycję na światowym rynku produkcji półprzewodników.
W epoce globalizacji prymat Tajwanu w produkcji układów scalonych wydawał się co najwyżej ciekawostką. Jego dominacja nie miała dużego znaczenia politycznego, dopóki Chiny nie zaczęły ingerować w sprawy wyspy. Poza tym Waszyngton utrzymywał dobre relacje z Pekinem. Obecnie sytuacja przedstawia się inaczej.
W miarę wzmacniania gospodarki i zdobywania coraz większych wpływów politycznych w XXI w. Chiny zaczęły wywierać nacisk na państwa utrzymujące relacje z Tajwanem. Zmusiły poza tym organizacje międzynarodowe do usunięcia ze swoich szeregów przedstawicieli Tajwanu, choć ci mieli wiele do zaproponowania. Przykładem jest Światowa Organizacja Zdrowia, która nie chciała nawiązać współpracy z Tajpej pomimo imponujących wyników miasta w walce z kryzysem COVID-19, które to doświadczenia można by wykorzystać do opanowania pandemii na całym świecie. Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza sprawdza zdolności obronne Tajwanu, stosując agresywną taktykę wokół wyspy i na jej terytorium. Taktyka ta postrzegana jest powszechnie jako odzwierciedlenie ambicji prezydenta Xi Jinpinga, który chce doprowadzić do przyłączenia Tajwanu do Chin kontynentalnych, co zapewniłoby mu trwałe miejsce w najnowszej historii Państwa Środka.
Podczas pogarszania się relacji pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Chinami Donald Trump był o wiele bardziej przychylny Tajwanowi niż jego bezpośredni poprzednicy. Zwiększył sprzedaż broni do Tajwanu, zniósł restrykcje dotyczące kontaktów pomiędzy urzędnikami i zachęcał sojuszników do odświeżenia kontaktów z Tajpej.
W czasie kampanii przed amerykańskimi wyborami prezydenckimi w październiku 2020 roku w Waszyngtonie i Tajpej poważnie obawiano się, a w Pekinie miano nadzieję, że ewentualna prezydentura Joe Bidena może powrócić do Obamowskiej polityki sprzyjania Chinom w kwestiach związanych z Tajwanem. Jednak w ciągu ostatnich kilku tygodni zespół Bidena pokazał, że w sprawach Tajwanu zamierza kontynuować politykę Trumpa. Biały Dom zaprosił przedstawiciela Tajwanu do Waszyngtonu na ceremonię inauguracyjną Joe Bidena. Amerykański Sekretarz Obrony Lloyd Austin powiedział w Senacie, że zaangażowanie jego administracji na rzecz bezpieczeństwa wyspy pozostaje „niewzruszone”. Departament Stanu ogłosił bezpośrednie relacje z oficjalnymi przedstawicielami Tajwanu.
Joe Biden ma, podobnie jak miał Donald Trump, wątpliwości dotyczące głębokiej zależności gospodarki i sektora technologicznego Stanów Zjednoczonych od Chin; jego administracja rozpoczęła systematyczną analizę związanych z tym problemów. Wszystko wskazuje na to, że Waszyngton będzie nadal dążył do rozluźnienia więzów technologicznych z Chinami i dywersyfikacji dostaw towarów wrażliwych, tak by uniezależnić się od Chin. Poszukując solidnych dostawców komponentów elektronicznych, Amerykanie biorą pod uwagę przede wszystkim Tajwan.
Status supermocarstwa w dziedzinie półprzewodników otwiera przed Tajpej możliwości ściślejszej współpracy gospodarczej również z New Delhi. W pierwszych dziesięcioleciach po uzyskaniu niepodległości Indie celowo unikały kontaktów z Tajwanem. Mimo że wiele innych państw popierało zasadę „jednych Chin”, to państwa te nie unikały współpracy z Tajwanem. New Delhi było jednak dość nieustępliwe.
Podejście to zmieniło się na początku lat 90. XX wieku. Indie zaczęły nawiązywać relacje z Tajwanem, choć były to relacje ograniczone. W ciągu ostatnich kilku lat rozwój stosunków dwustronnych nabrał jednak tempa. Wartość wymiany handlowej pomiędzy obydwoma krajami wzrosła z około 1 miliarda dolarów w roku 2001 do około 7 miliardów dolarów w roku 2018.
Indyjski rząd Narodowego Sojuszu Demokratycznego dokłada starań, aby przyciągnąć tajwańskie firmy przenoszące część swojej produkcji z Chin do innych lokalizacji na kontynencie azjatyckim. Osiągnięto zatem pewien postęp, choć Nowe Delhi nie wykorzystało jeszcze w pełni potencjału współpracy gospodarczo-technologicznej z Tajwanem. Dotyczy to szczególnie produkcji półprzewodników.
Dzieje się tak częściowo dlatego, że indyjscy stratedzy nadal traktują Tajwan jako element prowadzonej przez Indie „polityki jednych Chin” i niepotrzebnie trzymają Tajpej na dystans podczas ocieplania się relacji z Pekinem, a przypominają sobie o „Republice Chińskiej”, kiedy w stosunkach pomiędzy Chinami a Indiami dochodzi do ochłodzenia.
.New Delhi musi zacząć postrzegać Tajwan jako podmiot, który może pomóc Indiom w pokonywaniu drogi do dobrobytu. Indie przyjęły wprawdzie koncepcję Indo-Pacyfiku, ale muszą pogodzić się również z kluczową rolą, jaką dla strategicznej przyszłości regionu odgrywa Tajwan.
C. Raja Mohan
Przekład: Magdalena Skoć. Artykuł pojawił się po raz pierwszy w wydaniu drukowanym „The Indian Express” 23 lutego 2021 roku pod tytułem „The Taiwan flashpoint”.