

Ignacjańska hermeneutyka „The Chosen”. Serial, który stał się ćwiczeniem duchowym
„The Chosen” – popularny dziś amerykański serial o Jezusie Chrystusie – powinno się oglądać bez popadania z jednej strony w idolatryczne przekonanie, że jest on czymś w rodzaju Objawienia 2.0, z drugiej zaś w ikonoklastyczne odrzucenie dzieła jako wykrzywiającego Ewangelię – pisze ks. Dominik DUBIEL SJ
Uczucia ambiwalentne
.Serial The Chosen w reżyserii Dallasa Jenkinsa budzi skrajne emocje: od zachwytu po zawziętą krytykę. Zdecydowanie dominują jednak opinie pozytywne, o czym świadczą same statystyki dotyczące oglądalności serialu i kwot, jakie drogą finansowania społecznościowego zbierają jego twórcy. „The Chosen jest największym projektem medialnym wszech czasów finansowanym przez społeczność. Do tej pory przetłumaczony na 62 języki, z 442 milionami wyświetleń, konsekwentnie utrzymuje się w rankingu 50 najlepszych aplikacji w kategorii »rozrywka« iOS i Android. Dzięki zbiórkom na platformach crowdfundingowych udało się zebrać już prawie 30 milionów dolarów, co jest absolutnym rekordem w świecie seriali” – czytamy na polskiej stronie serialu. Fani zwracają uwagę, że serial angażuje emocjonalnie, trzyma w napięciu oraz pokazuje biblijnych bohaterów jako postaci z krwi i kości, co pomaga utożsamić się z nimi i w pewnej mierze lepiej zrozumieć przekaz ewangeliczny. Krytyczne głosy dotyczą głównie mocno rozbudowanych wątków fabularnych stworzonych przez scenarzystów, a nieopartych na danych biblijnych, stosowania współczesnych matryc kulturowych czy mocnego akcentowania człowieczeństwa Jezusa.
W niniejszym tekście postaram się zaprezentować klucz hermeneutyczny, który w moim przekonaniu pomaga odbierać serial jako mądrą rozrywkę i ćwiczenie duchowe: bez popadania, z jednej strony, w idolatryczne przekonanie, że serial jest czymś w rodzaju Objawienia 2.0, z drugiej zaś w ikonoklastyczne odrzucenie dzieła jako wykrzywiającego Ewangelię.
Ewangelie – odpowiedź na potrzeby wspólnot
.Pierwszym elementem, który może pomóc w sensownym odbiorze serialu, jest uświadomienie sobie, w jaki sposób powstawały Ewangelie, będące sercem Nowego Testamentu. Oficjalne nauczanie Kościoła katolickiego w tej kwestii, zwłaszcza konstytucja dogmatyczna o Objawieniu Bożym Soboru Watykańskiego II i opublikowany w 1993 roku przez Papieską Komisję Biblijną dokument Interpretacja Pisma Świętego w Kościele katolickim, podkreślają, iż Pismo Święte nie jest ani skrupulatnie spisaną kroniką, zawierającą precyzyjne fakty historyczne (choć nie brakuje w nim takowych), ani przekazem podyktowanym słowo w słowo przez Boga. Biblia to zbiór tekstów spisywanych i redagowanych na przestrzeni wieków przez osoby pod natchnieniem Ducha Świętego; osoby posługujące się jednak sposobem myślenia i stanem wiedzy charakterystycznym dla swoich czasów. Stąd Kościół katolicki kładzie duży nacisk na poprawne odczytywanie danych objawionych zawartych w Piśmie Świętym i uznaje za błąd zarówno bezkrytyczne, dosłowne odczytywanie tekstów biblijnych (tzw. lektura fundamentalistyczna), jak i metody naukowe pomijające boski element w nich zawarty. Celem Pisma Świętego jest bowiem przekazanie prawdy Objawienia – czyli opowieści o wielkiej i bezwarunkowej miłości Boga do człowieka, będącej odpowiedzią na najgłębsze i najistotniejsze pragnienie każdego człowieka – nie zaś poinformowanie o historycznych szczegółach.
W takim duchu spisane zostały również cztery Ewangelie, które weszły w skład Pisma Świętego. Opowieści o życiu i cudach Jezusa z Nazaretu, w którym uczniowie rozpoznali Mesjasza i Syna Bożego, wraz z samą treścią chrystusowego nauczania, początkowo były przekazywane drogą ustną. Kolejne pokolenia uczniów Jezusa Chrystusa głosiły Dobrą Nowinę o zbawieniu wszystkim narodom, Kościół się rozrastał, powstawały nowe wspólnoty inicjowane w doświadczenie chrześcijańskiej drogi. Poszczególne Kościoły lokalne zmagały się ze swoimi pytaniami, problemami i kryzysami. Rozwiązań i wskazówek szukali w życiu i nauczaniu swojego Pana i Mistrza. Aby odpowiedzieć na te konkretne potrzeby wierzących, natchnieni autorzy żyjący w różnych wspólnotach zebrali przekazywane ustnie fragmenty i kilkadziesiąt lat po wydarzeniach zbawczych skomponowali opowieści, które możliwie wiernie przekazują nauczanie i życie Jezusa Chrystusa, a jednocześnie są zrozumiałe dla członków ich wspólnot (stąd różne rozłożenie akcentów w poszczególnych Ewangeliach).
Mutatis mutandis, można powiedzieć, że twórcy serialu kierują się podobną logiką jak autorzy Ewangelii: starają się opowiedzieć historię Jezusa z Nazaretu, odpowiadając na pytania współczesnych im ludzi w sposób dla nich zrozumiały.
Ze znanych fragmentów nauczania i opowieści o Jezusie tworzą kompozycję, która odpowiada wrażliwości i sposobowi myślenia człowieka XXI wieku, jednocześnie nie naruszając istoty przekazu biblijnego. Przy takim założeniu sceny odzwierciedlające raczej współczesne schematy kulturowe niż mentalność ludzi Bliskiego Wschodu sprzed dwóch tysięcy lat – u mnie osobiście – wzbudzają raczej uśmiech niż oburzenie czy poważne zażenowanie. Jasne wydaje się bowiem, że bardziej niż na precyzyjnej archeologii kulturowej twórcom serialu zależy na uczynieniu głównego jego przekazu łatwo przyswajalnym dla dzisiejszego odbiorcy.
Sztuka dopowiadania
.Ktokolwiek miał kontakt z Ćwiczeniami duchowymi św. Ignacego Loyoli, ten zapewne zauważył zasadnicze podobieństwo, jakie zachodzi między metodą kontemplacji ewangelicznej, proponowaną przez baskijskiego mistyka, a narzędziami narracyjnymi stosowanymi przez twórców The Chosen. Założyciel zakonu jezuitów proponuje, aby w poszczególnych ćwiczeniach wyobrażać sobie kontemplowaną scenę, wzbogacając opis pochodzący z Pisma Świętego o pozabiblijne szczegóły. Dobrym przykładem może tu być kontemplacja o Bożym Narodzeniu. Św. Ignacy zaprasza w niej, by wyobrazić sobie, jak „z Nazaretu wyruszyła nasza Pani, prawie od dziewięciu miesięcy w stanie błogosławionym. Można pobożnie rozmyślać, że siedziała na oślicy, [a towarzyszył Jej] Józef ze służącą. Prowadzili wołu, a szli do Betlejem, żeby zapłacić daninę, jaką cesarz nałożył na wszystkie tamtejsze ziemie (…). [Z]obaczyć wzrokiem wyobraźni drogę z Nazaretu do Betlejem: zastanowić się nad jej długością, szerokością i [nad tym], czy ta droga wiedzie przez równiny, czy przez doliny i pagórki. Podobnie trzeba spojrzeć na miejsce albo na grotę narodzenia: jak jest wielka, jak wąska, jak niska, jak wysoka i jak była urządzona”. Dalej autor proponuje jeszcze głębszy poziom zaangażowania: „Widzieć osoby, czyli naszą Panią i Józefa oraz służącą i Dzieciątko Jezus, które dopiero co się narodziło. Sam siebie [powinienem] uważać za ubożuchnego i sługę niegodnego, patrząc na nich, kontemplując ich i służąc im w potrzebach, tak jakbym [rzeczywiście] był obecny, z pełnym możliwym oddaniem i szacunkiem. A potem oddać się refleksji, żeby odnieść jakąś korzyść. (…) Patrzeć, zwracać uwagę i kontemplować, co te osoby mówią, a oddając się refleksji odnieść jakąś korzyść”.
Zabiegi te mają na celu doprowadzenie osoby odprawiającej rekolekcje ignacjańskie do zaangażowania się w modlitwę nie tylko na poziomie intelektualnym, ale również uczuciowym i egzystencjalnym.
Ćwiczenia duchowe są bowiem metodą, w której osoba modląca się stara się wsłuchiwać w głos Boga przemawiający nie tylko w języku Pisma Świętego i Tradycji, ale również w dialektach uczuć, wspomnień i skojarzeń, w końcu w najbardziej subtelnych i najtrudniejszych do uchwycenia poruszeniach duchowych. Wszystko po to, by ostatecznie doprowadzić do przemiany życia, by stać się „towarzyszem Jezusa” w swojej codzienności i nauczyć się „szukać i znajdować Boga we wszystkich rzeczach”.
Twórcy serialu The Chosen wydają się kierować podobnym tokiem rozumowania, jak XVI-wieczny święty. Znane z kart Ewangelii wydarzenia kontekstualizują za pomocą wymyślonych przez nich historii, pomagających lepiej zrozumieć główny przekaz Dobrej Nowiny o Jezusie Chrystusie: Bogu, który „w nadmiarze swej miłości zwraca się do ludzi jak do przyjaciół i obcuje z nimi, aby ich zaprosić do wspólnoty z sobą i przyjąć ich do niej”, jak ujmuje to konstytucja dogmatyczna o Objawieniu Bożym. Praktycznie każda z serialowych historii akcentuje ten aspekt. W dodatku, robi to – podobnie jak proponuje św. Ignacy – angażując całościowo widza, wzruszając, prowokując do myślenia.
Na marginesie tematu interpretacji i dopowiedzeń warto zauważyć, iż – wbrew pozorom – twórcy serialu prezentują dość konserwatywne spojrzenie na opowieści ewangeliczne.
Obraz Jezusa z Nazaretu, jaki wyłania się z serialu, daleki jest od modnych jakiś czas temu prób zrekonstruowania tzw. „Jezusa historycznego”, który miałby się różnić od „Chrystusa wiary”. Serialowy rabbi z Nazaretu z jednej strony ukazany jest jako bardzo ludzki, mądry i dojrzały, a jednocześnie dowcipny i wyluzowany. Z drugiej jednak strony bardzo tradycyjnie ukazane są Jego boska samoświadomość i wszechwiedza oraz dokonywane przez Niego cuda. Chciałoby się powiedzieć, że twórcy wręcz wzorcowo wcielili w życie ustalenia Soboru Chalcedońskiego, który w 451 roku orzekł, iż Jezus Chrystus jest w pełni Bogiem, a jednocześnie w pełni człowiekiem.
Serial jako ćwiczenie duchowe
.Oglądając serial The Chosen w kluczu ignacjańskim, można zatem potraktować seanse kolejnych odcinków nie tylko jako rozrywkę, ale jako ćwiczenia duchowe w codzienności: dając się poprowadzić serialowej opowieści, nie bojąc się emocji i wzruszeń, a jednocześnie nie zatrzymując się na tym poziomie. W logice modlitwy ignacjańskiej, wszelkie poruszenia traktuje się jako informację, że jakaś część nas samych szczególnie potrzebuje spotkania z Bogiem. W Ćwiczeniach duchowych św. Ignacy wprowadza również tzw. kontemplacje powtórkowe, w których zaleca osobie modlącej się wrócić do treści, które szczególnie ją dotknęły podczas pierwszej modlitwy, i po prostu zatrzymać się nad nimi w obecności Boga. Czasami ta obecność rozjaśnia nasze poplątane myśli, czasem konfrontuje nas z bolesnymi doświadczeniami i trudnymi uczuciami, które wypychamy z naszej świadomości, a czasami jest po prostu doświadczeniem bezpiecznej bliskości Kogoś kochającego.
Jeśli podejdziemy do serialu The Chosen w ten sposób, to może on stać się dla nas doświadczeniem prowadzącym w głąb nas samych i do spotkania już nie tylko z kinematograficznym przedstawieniem, ale z żywym Bogiem. Zwłaszcza jeśli do najbardziej poruszających opowieści wrócimy w chwili ciszy, odczytując je już bezpośrednio z Ewangelii.
The Chosen – opowiadanie jest ważne
.Jest takie opowiadanie rabiniczne, według którego wielki rabin Israel Baal Szem Tow, gdy widział, że nad Żydami wisiało jakieś zagrożenie, zawsze udawał się w pewne miejsce w lesie, aby się pomodlić. Rozpalał ogień, odmawiał pewną modlitwę i zagrożenie znikało. Jakiś czas później jeden z jego uczniów musiał wstawić się za Żydami z tego samego powodu: poszedł do lasu i odmówił modlitwę, ale nie mógł rozpalić ognia. A cud i tak się zdarzył. Jeszcze później, kolejny rabin, chcąc uratować swój lud, poszedł do lasu i powiedział: „Nie wiem, jak rozpalić ogień, i nie znam modlitwy, ale przynajmniej znam miejsce”. I cud się wydarzył. Gdy sytuacja powtórzyła się wiele lat później, kolejny rabin został w domu, usiadł w fotelu, ukrył twarz w dłoniach i powiedział do Boga: „Nie umiem rozpalić ognia i nie znam modlitwy, nie mogę nawet znaleźć miejsca w lesie. Jedyne, co mogę zrobić, to opowiedzieć historię. Czy to wystarczy?”. Zaczął opowiadać i… niebezpieczeństwo zniknęło.
Siła Ewangelii objawia się szczególnie wtedy, gdy wsłuchujemy się w jej przekaz, który dogłębnie dotyka naszego życia i inspiruje nas, by dzielić się Dobrą Nowiną z innymi. Serial The Chosen, przy wszystkich swoich mankamentach, jest w moim przekonaniu taką właśnie opowieścią. Nie jest słowami, które Jezus wypowiedział podczas swojego ziemskiego życia, nie jest nawet samą opowieścią o tym nauczaniu zapisaną w Piśmie Świętym. Stara się jednak opowiadać to, co jest sercem Dobrej Nowiny o Chrystusie, który przychodzi do zwyczajnych ludzi, żeby obdarować ich zbawieniem.
„Czy to wystarczy?”.
Dominik Dubiel SJ