Eryk MISTEWICZ: Czy Francja gotowa jest do rezygnacji z olbrzymiego rynku odbudowy Ukrainy?

Czy Francja gotowa jest do rezygnacji z olbrzymiego rynku odbudowy Ukrainy?

Photo of Eryk MISTEWICZ

Eryk MISTEWICZ

Prezes Instytutu Nowych Mediów, wydawcy "Wszystko co Najważniejsze".  www.erykmistewicz.pl

Ryc.: Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Francja, źle obstawiając wygranych, może stracić wielki rynek odbudowy Ukrainy po wojnie – pisze Eryk MISTEWICZ we francuskim dzienniku „L’Opinion”

Silvio Berlusconi ogłosił swój plan pokojowy dla Ukrainy. Miałby on polegać na tym, że Ukraina ma spełnić wszystkie żądania terytorialne Putina. I wówczas zapanuje pokój. Równie absurdalne głosy słychać coraz częściej. Zwykle w środowiskach, które wcześniej zostały uzależnione od Rosji. To także głos choćby byłego kanclerza Niemiec Gerharda Schrödera zatrudnionego w rosyjskiej firmie gazowej w miesiąc po podpisaniu umowy uzależniającej energetycznie Niemcy od Rosji.

Politycy z Włoch, Austrii, Niemiec, także niestety niektórzy politycy Francji (choć w przypadku Francji na szczęście jest to coraz słabiej słyszany głos) popełniają ten sam błąd: są przekonani, że Ukraina musi podporządkować się Rosji, że Ukraina musi tę wojnę przegrać, że Rosja zajmie Ukrainę, tyle, ile chce. I że Rosja dookreśli, ile terytorium Ukrainy zajmie. Nic bardziej mylnego. Wojna trwa od 2014 roku (z przerwą pozwalającą Rosji na zebranie sił i atak 24 lutego 2022 roku), gdy zajęte zostały ukraiński Krym oraz tereny na wschodzie Ukrainy. Wojna zakończy się dopiero wówczas, gdy granica rosyjsko-ukraińska zostanie przywrócona do stanu sprzed 2014 roku. A więc gdy Krym i wschodnie tereny Ukrainy zostaną przywrócone do stanu sprzed wojny.

Nie ma żadnego powodu, aby stało się inaczej. To zdanie polityków z następujących krajów: Ukrainy, Polski, Czech, Litwy, Łotwy, Estonii, Finlandii, Szwecji, Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych. To zdanie polityków będące nie filozoficznym, moralnym sądem, ale stanowiskiem podbudowanym solidnymi analizami informacji wojskowych ich własnych sieci wywiadowczych działających na Ukrainie i w Rosji. Może mylić się jeden wywiad wojskowy jednego kraju, ale dziesięć wywiadów wojskowych w tak poważnej sprawie mylić się nie może.

Nie tylko Zachód obserwuje Ukrainę, ale także Ukraina obserwuje Zachód. Nie zdziwiłbym się, gdyby Wołodymyr Zełenski niczym dobry księgowy dokładnie zapisywał nie tyle deklaracje, ile fakty. W zeszycie, który definiuje przyszłość kraju, zapisuje bardzo dokładnie wielkość pomocy wojskowej (szczególnie w zakresie broni ofensywnej). Zapisał zapewne śmieszne „krok w przód, krok w tył” z Berlina i kilkanaście dział z Niemiec, do których nie są już produkowane pociski, bo działa pochodzą z demobilu i na dodatek dotrzeć mają na Ukrainę latem, gdy ukraińska kontrofensywa może być już w zupełnie innym miejscu. Zdaje sobie sprawę Wołodymyr Zełenski z wielkości pomocy dla obywateli ukraińskich przebywających w innych krajach. Nie uszło jego uwagi to, że Unia Europejska odmówiła pomocy finansowej Polsce, która przyjęła 2,5 miliona uchodźców z Ukrainy w największym kryzysie humanitarnym ostatnich dekad, o wiele większym od kryzysu tureckiego, zasypanego wówczas miliardami euro z kasy unijnej.

Zełenski widzi, na kogo może liczyć, kto w krytycznej godzinie zachowuje się przyzwoicie i jest prawdziwym przyjacielem. Francja ma jeszcze wielką szansę zapisać się w zeszytach Zełenskiego konkretnym wsparciem działań sankcyjnych wobec Rosji, konkretnym, poważnym wsparciem w zakresie solidnej liczby sprzętu wojskowego, porównywalnym choćby ze wsparciem Wielkiej Brytanii, Polski, nawet mniejszych Czech. To być może czas na jasne i zdecydowane wsparcie dla państw udzielających pomocy Ukrainie. Francja robi to, choć jednocześnie „w tym samym czasie” [nawiązanie do „en même temps” – ulubionego zwrotu prezydenta Emmanuela Macrona – dop. tłum] niestety jeszcze nie wie, kto wygra na Ukrainie.

Ukraina nie jest krajem afrykańskim, w którym wyeliminowanie prezydenta zmieni politykę kraju. Zresztą, Wołodymyr Zełenski jest dziś jednym z najlepiej chronionych prezydentów w Europie. Wszystkie wywiady wiedzą, jakie siły zaangażowane są w jego ochronę. Może czas i z tej informacji wyciągnąć wnioski?

Może czas, aby dziennikarze francuskiej stacji telewizyjnej, którą można oglądać i w Kijowie, i w Warszawie, i w Pradze, i we Lwowie, przestali w wieczornych wiadomościach powtarzać rosyjską propagandę – z kamerami i mikrofonami prowadzonymi przez rosyjskie służby specjalne FSB według propagandowych marszrut? Tak, w całej Europie Wschodniej widzimy to, co serwowane jest francuskim telewidzom w najlepszym czasie wieczornej oglądalności. Wyprowadzamy wnioski. Oceniamy. Mamy do tego prawo, prawda?

Postawię tę sprawę najmocniej – robię to świadomie – zadając pytanie: czy Francja jest gotowa do rezygnacji z olbrzymiego rynku, który ukształtuje się na poziomie Zachodu na rzecz odbudowy Ukrainy? Czy Francja gotowa jest obniżyć rangę swojego kraju, nie uczestnicząc w procesie osłabiania Rosji, podobnym do osłabiania Niemiec po przegranej II wojnie światowej?

.Przekonanie, że „Rosja na pewno wygra tę wojnę”, że „Ukraina odda swoje terytoria na rzecz Rosji i zapanuje pokój”, prowadzić będzie na manowce. Dziś już jest inny układ sił. Inna mapa rysuje się na koniec tego trudnego dla regionu i całej Europy roku. Warto poszerzyć możliwość analizy strategicznej o wielowariantowość rozwoju sytuacji. Zacząć choćby od pytania: a co, jeśli Ukraina wygra?

Eryk Mistewicz
Tekst ukazał się pod tytułem „A co, jeśli Ukraina wygra?” we francuskim dzienniku „L’Opinion” [LINK]

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 28 maja 2022
Fot. Adam Schultz/White House / Zuma Press / Forum