Prof. Kevin HELLER: Norymberga XXI wieku

Norymberga XXI wieku

Photo of Prof. Kevin HELLER

Prof. Kevin HELLER

Profesor prawa międzynarodowego publicznego na uniwersytecie w Amsterdamie. Był zaangażowany w negocjacje Międzynarodowego Trybunału Karnego w sprawie zbrodni agresji, pracował jako doradca prawny Human Rights Watch w procesie Saddama Husseina, był jednym z radców prawnych Radovana Karadzicia w MTKJ, oraz był świadkiem powoda w udanej sprawie Alien Tort Statute przeciwko psychologom, którzy zaprojektowali i zarządzali programem tortur CIA.

Ryc. Fabien CLAIREFOND

zobacz inne teksty Autora

Czy – i jak – można pociągnąć Rosję do odpowiedzialności za zbrodnię agresji? – pisze prof. Kevin HELLER

.Jednym z powodów, dla którego sędziowie pracujący podczas procesów w Norymberdze po drugiej wojnie światowej uznali „zbrodnię agresji” za najgorszy rodzaj zbrodni międzynarodowej, było to, że zbrodnia taka pociąga za sobą wszystkie inne. Innymi słowy, kiedy dochodzi do zbrodni agresji, można się spodziewać, że doprowadzi ona do zbrodni wojennych, zbrodni przeciwko ludzkości, a czasem nawet ludobójstwa. W ciągu 75 lat po procesach norymberskich nie byliśmy świadkami zbyt wielu aktów pełnoskalowej agresji jednego państwa przeciw drugiemu. Dlatego właśnie bezpośrednie naruszenie prawa międzynarodowego przez Rosję jest tak zaskakujące i uderzające.

Z punktu widzenia prawa międzynarodowego sytuacja przedstawia się dość jasno. Artykuł 2.4 Karty Narodów Zjednoczonych zakazuje użycia siły przeciwko politycznej niezależności lub suwerenności terytorialnej innego państwa. Zgodnie z dominującą wykładnią tego przepisu zakaz obejmuje użycie siły bez względu na zakres. Nie ma zatem znaczenia, czy Rosja posługuje się terminem „specjalna operacja wojskowa”, podobnie jak nieistotne jest to, że państwa NATO nazywały sytuację w Libii „kinetyczną akcją wojskową”, a interwencja w Wietnamie określana była przez Stany Zjednoczone „akcją policyjną”. Jeżeli jedno państwo używa siły przeciwko drugiemu bez odpowiedniego uzasadnienia, narusza zakaz użycia siły. Rozwijając swoje siły w liczbie 200 tysięcy żołnierzy i przekraczając granicę Ukrainy przy użyciu piechoty, sił powietrznych i czołgów, Rosja pozostawiła bardzo małe pole do interpretacji.

To samo dotyczy przedstawionych przez nią uzasadnień. Ogólnie rzecz biorąc, możemy założyć, że istnieją pewne sytuacje, które uzasadniają użycie sił zbrojnych przeciwko innemu państwu. Najbardziej oczywistym przypadkiem jest samoobrona. Państwo, które padło ofiarą zbrojnej napaści, ma prawo się bronić. Jeżeli działając w samoobronie, państwo takie używa siły na terytorium państwa agresora, nie narusza zakazu użycia siły, ponieważ jego działania stanowią uprawnioną samoobronę.

Rosja przedstawia trzy rzekome uzasadnienia swojej inwazji. Utrzymuje, po pierwsze, że korzysta z prawa do samoobrony przed Ukrainą. Nie twierdzi przy tym, że padła ofiarą ataku zbrojnego. Nie twierdzi również, że istniało bezpośrednie zagrożenie takim atakiem, czego znakiem mogłyby być ukraińskie wojska podchodzące pod rosyjską granicę. Argumenty Rosji opierają się na całkowicie fikcyjnym założeniu, że Ukraina spiskowała z Zachodem, a w szczególności ze Stanami Zjednoczonymi, aby rozwinąć swoje zdolności wojskowe w stopniu umożliwiającym jej zaatakowanie Rosji. Rosja powołuje się zatem na w pełni uprawnioną potrzebę samoobrony, ale przekształca ten argument w sposób, który jest nie do przyjęcia przez jakiekolwiek państwo na świecie. Odpowiedź na takie stanowisko jest prosta: żadne państwo nie może korzystać z prawa do samoobrony przed hipotetycznym atakiem, za którym nie przemawiają prawie żadne dowody. Taką akcję obronną można opisać jako samoobronę prewencyjną, ale nawet Stany Zjednoczone – kraj o długiej tradycji naciągania prawa międzynarodowego, szczególnie w zakresie samoobrony – nie pozwoliłyby sobie na otwarte podnoszenie tak absurdalnego argumentu prawnego. Nie zrobiłby tego nawet Izrael, gdzie ogólnie dopuszcza się możliwość stosowania prewencyjnej samoobrony. Rosyjskie argumenty powołujące się na samoobronę nie są więc oparte na faktach.

Drugie uzasadnienie wykorzystuje koncepcję samoobrony zbiorowej. Państwo, które jest celem agresji, może poprosić inne państwa o pomoc. Rosja stara się użyć tego argumentu, twierdząc, że działa w obronie tak zwanych republik ludowych Doniecka i Ługańska, które rzekomo bronią się przed Ukrainą jako państwem agresorem. Donieck i Ługańsk przede wszystkim nie są państwami i nie mogą stać się nimi tylko dlatego, że Rosja tak powie. Zanim dany podmiot polityczny zostanie uznany za państwo, musi spełnić kilka warunków, których wspomniane obwody na pewno nie spełniają. Poza Rosją nikt nie ma wątpliwości, że z obiektywnego punktu widzenia nie są to państwa. Jeżeli zatem nie są państwami, lecz częścią Ukrainy, nie mają żadnego prawa do samoobrony przed Ukrainą (będąc jej częścią). A skoro nie mają prawa do samoobrony przed Ukrainą, nie mają również prawa prosić Rosji o zaangażowanie się w zbiorową samoobronę w ich imieniu. I ten rosyjski argument jest zatem bezpodstawny.

Trzecim argumentem, którym Rosja uzasadnia swoją agresję na Ukrainę, jest potrzeba ochrony etnicznych Rosjan przed popełnianym przez Ukraińców ludobójstwem. Jednakże ludobójstwo takie nie ma miejsca i nie istnieją dosłownie żadne dowody, które by je potwierdzały. Jeżeli nawet dopuszczano by się ludobójstwa (a tak nie jest!), Rosja powołuje się w istocie na prawo do jednostronnej interwencji humanitarnej. Według tej koncepcji jedno państwo może najechać inne, aby chronić cywilów przed działaniami rządu, nawet jeżeli operacja taka nie została zatwierdzona przez Radę Bezpieczeństwa ONZ. W międzynarodowym prawodawstwie nie znajdziemy jednak prawie żadnych argumentów przemawiających za uznaniem jednostronnej interwencji humanitarnej za działanie uprawnione. Możemy o niej mówić wyłącznie w ramach decyzji podejmowanych przez Radę Bezpieczeństwa ONZ. W tym sensie interwencja w Kosowie oraz inwazja na Irak były nielegalne. Na tej samej zasadzie nielegalny jest atak na Ukrainę. Zauważmy, że Rosja nie powołuje się nawet na uprawniony wyjątek od zakazu użycia siły. Powołuje się na wyjątek bezprawny, przy okazji go ośmieszając, ponieważ jego zastosowanie nie opiera się na żadnych faktach.

Powstaje pytanie, dlaczego w sytuacji, w której prawo międzynarodowe jasno wskazuje na całkowity brak prawnych podstaw rosyjskich działań na Ukrainie, Rosja mimo wszystko cały czas je podaje. Wiele osób twierdzi, że przykład Ukrainy dowodzi bezużyteczności prawa międzynarodowego. Faktycznie istnieje problem z egzekwowaniem jego przepisów, co jak powszechnie wiadomo, nie przychodzi łatwo. Jeżeli jednak prawo międzynarodowe nie ma żadnego znaczenia, po co Rosja zadawałaby sobie trud uzasadniania swojej agresji? Nawet jeżeli robi to wyłącznie z pobudek legalistycznych bądź chce wymyślić uzasadnienie na potrzeby własnych obywateli, to jednak bierze przepisy prawa międzynarodowego pod uwagę.

Wszystko wskazuje na to, że Rosja powołuje się na prawo międzynarodowe, aby usankcjonować inwazję i zabezpieczyć się przed odpowiedzialnością za agresję. Odpowiedzialność tę można rozpatrywać w kilku wymiarach – odpowiedzialności karnej jednostek, odpowiedzialności państwa oraz innych negatywnych konsekwencji.

Mówiąc o ogólnych konsekwencjach, należy zwrócić uwagę na fakt, że oczywiste naruszenie przez Rosję prawa międzynarodowego spotkało się z jednoznaczną reakcją. Reakcja ta robi tym większe wrażenie, że zaangażowały się w nią kraje od Japonii po Polskę oraz prywatne spółki i organizacje. Jest to dowód na to, że prawo międzynarodowe nie jest zbiorem przepisów istniejących wyłącznie na papierze, ale ucieleśnieniem zasad i wartości, z którymi wyraźnie identyfikuje się cała społeczność międzynarodowa.

Jeżeli chodzi o odpowiedzialność państwa, teoretycznie rzecz biorąc, Rosja powinna wycofać swoje wojska, przeprosić i wypłacić reparacje za sposób, w jaki naruszyła prawo międzynarodowe. Trzeba jednak pamiętać, że odpowiedzialność tego rodzaju niezwykle trudno jest wyegzekwować. Tak właśnie wygląda kontekst sprawy przeciw Rosji wniesionej przez Ukrainę przed Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości. Ukraina próbuje pociągnąć państwo rosyjskie do odpowiedzialności w związku z posługiwaniem się błędną interpretacją Konwencji ONZ w sprawie karania zbrodni ludobójstwa jako pretekstem do rozpoczęcia pełnoskalowej inwazji na jej terytorium. Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości podjął kroki prewencyjne, zauważając, że Rosja najprawdopodobniej naruszyła prawo międzynarodowe, oraz wzywając Rosję jako państwo do zaprzestania działań wojskowych do zakończenia postępowania.

Przyjrzyjmy się teraz sprawie odpowiedzialności karnej jednostek. Czy rosyjskich urzędników państwowych można ścigać za nielegalne działania przeciwko Ukrainie?

Odpowiedź jest dość złożona. Prokurator Międzynarodowego Trybunału Karnego Karim Khan prowadzi obecnie dochodzenie w sprawie zbrodni popełnionych rzekomo na Ukrainie. Jeżeli dojdzie do wniosku, że istnieją uzasadnione powody, aby przyjąć, że jakiś rosyjski (albo ukraiński) przywódca polityczny lub wojskowy bądź nawet niższej rangi dowódca odpowiada za takie zbrodnie, może wydać nakaz aresztowania, po czym wszystkie państwa będące członkami Trybunału miałby obowiązek taki nakaz wykonać. Istnieje zatem szansa na rozliczenie zbrodni przeciwko ludzkości popełnionych na Ukrainie. Śledztwo trwa.

Ściganie zbrodni agresji jest jednak bardziej skomplikowane. Międzynarodowy Trybunał Karny jest wprawdzie właściwy do rozpatrywania zbrodni agresji, ale jego jurysdykcja jest bardzo ograniczona i znacznie różni się od jurysdykcji obejmującej zbrodnie wojenne, zbrodnie przeciw ludzkości i ludobójstwo. Największą różnicą jest to, że państwo niebędące członkiem Trybunału nie może być ścigane za zbrodnię agresji, nawet jeżeli dopuści się jej na terytorium państwa, które jurysdykcję Trybunału uznaje. Trybunał może zatem rozpatrywać zbrodnie wojenne, zbrodnie przeciwko ludzkości i ludobójstwo, ale nie może prowadzić śledztwa przeciwko Rosji w sprawie zbrodni agresji popełnionej na terytorium Ukrainy.

Jest to bardzo poważne ograniczenie. Prawdę mówiąc, jedyny precedensowy wyrok za zbrodnię agresji zapadł w Norymberdze, kiedy to większości oskarżonych postawiono zarzut o popełnienie zbrodni, którą dziś nazwalibyśmy właśnie zbrodnią agresji (wówczas nazywano ją zbrodnią przeciwko pokojowi). Z powyższego wynika, że trudno byłoby ścigać urzędników państwowych za zbrodnię agresji przynajmniej poprzez Międzynarodowy Trybunał Karny. Co zatem należy zrobić?

Jeżeli chcemy pociągnąć Rosję do odpowiedzialności w związku z nielegalną agresją – a wydaje mi się, że powinniśmy wysłać społeczności międzynarodowej, w tym w szczególności potencjalnym agresorom, jasny sygnał, że tego rodzaju zachowanie nie będzie tolerowane – musimy znaleźć mechanizm, za którego pośrednictwem udałoby się to zrobić.

Ukraina penalizuje agresję w swoim krajowym kodeksie karnym i na tej podstawie mogłaby prowadzić postępowanie przeciwko pojmanym rosyjskim przywódcom politycznym lub wojskowym. Co więcej, kilka państw, w tym Polska, wszczęło już postępowanie w sprawie agresji w oparciu o jurysdykcję uniwersalną. Formalnie rzecz biorąc, nie ma powodu, aby Polska, Niemcy lub Szwecja nie miały wszczynać postępowania przeciwko rosyjskiemu urzędnikowi, którego udałoby im się pojmać.

Uważam jednak, że byłoby najlepiej, gdyby Ukraina powołała nowy trybunał z wyspecjalizowanymi izbami, który zajmowałby się wyłącznie agresją. Mógłby to być trybunał hybrydowy składający się z ukraińskich i międzynarodowych śledczych, prokuratorów i sędziów. Jurysdykcja takiego trybunału pokrywałaby się z miejscową jurysdykcją Ukrainy. Ukraina ma prawo ścigać Rosjan za agresję, ponieważ zbrodnię tę popełniono na jej terytorium. Tym samym Ukraina ma również prawo prosić społeczność międzynarodową o pomoc w tym zakresie. Można to nazwać rodzajem zbiorowej samoobrony.

.Społeczność międzynarodowa powinna pomóc w sfinansowaniu takiego trybunału i wesprzeć jego prace. W działania te powinna zaangażować się w szczególności Rada Europy jako organizacja międzynarodowa, która pomoże Ukrainie w stworzeniu trybunału. Takie rozwiązanie na kilka zalet. Prawie wszystkie państwa członkowskie Rady Europy mają długotrwałe zobowiązania zakładające walkę ze zbrodnią agresji. Przytłaczająca większość krajów świata, które ratyfikowały poprawki Międzynarodowego Trybunału Karnego dotyczące agresji, należy do Rady Europy. Przytłaczająca większość krajów świata, które penalizują agresję w swoim krajowym prawodawstwie, również należy do Rady Europy. Poza tym wszystkie kraje Europy Środkowo-Wschodniej, którym szczególnie zależy na ściganiu rosyjskiej agresji, także należą do Rady Europy. Uważam zatem, że problem z odpowiedzialnością za rosyjską agresję ma europejskie rozwiązanie w postaci wspieranego przez Radę Europy hybrydowego trybunału z siedzibą na Ukrainie.

Kevin Heller
Tekst opublikowany w nr 40 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [LINK].

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 15 maja 2022
Fot. Jorge SILVA / Reuters / Forum