Niemcy i Francja traktują Rosję jako niezbędne ogniwo europejskiego bezpieczeństwa
Czy po wojnie uznamy Rosję za normalne państwo, jak zrobiono to z Niemcami na Konferencji w Monachium, czy wyznaczymy granicę, za którą zbrodnie nie są tolerowane? – pyta prof. Jacek CZAPUTOWICZ
Mateusz M. KRAWCZYK: – Czy akces Finlandii i Szwecji do NATO to fundamentalna zmiana porządku europejskiego, czy dopiero jej zapowiedź?
Prof. Jacek CZAPUTOWICZ: – Ta zmiana ma miejsce, choć pewne przemiany w relacjach Wschód-Zachód następowały wcześniej. Rozszerzenie NATO, zwłaszcza przystąpienie do niego Polski i innych państw regionu Europy Środkowej, było taką fundamentalną zmianą. Wtedy Szwecja i Finlandia prowadziły politykę neutralności, uważając, że jest to korzystne dla ich bezpieczeństwa. W Finlandii są głosy, że błędem było nieprzystąpienie do NATO razem z państwami bałtyckimi. Zmiana polityki, którą dzisiaj obserwujemy, jest odpowiedzią na rosyjską agresją wobec Ukrainy i wyrazem przekonania, że może to nie być koniec aspiracji Putina.
– Zmianą, wobec której entuzjazm nieco studzi Turcja. Czy zablokuje ona przystąpienie Finlandii i Szwecji do NATO?
– Sceptycyzm Turcji jest pewnym wyzwaniem. Szwecja jest znana ze swojej polityki zagranicznej nastawionej na ochronę praw człowieka, w tym mniejszości narodowych. Obrona mniejszości kurdyjskiej reprezentowanej przez Partię Pracujących Kurdystanu, którą Turcja uznaje za organizację terrorystyczną, wskazuje na złożoność tego problemu. Amerykanie sprzeciwiali się też zakupom uzbrojenia przez Turcję w Rosji i w konsekwencji ograniczyli współpracę wojskową z tym państwem. I choć nie ma na to pytanie prostej odpowiedzi, to myślę, że przy zaangażowaniu USA możliwe jest przełamanie oporu Turcji.
– Zmian wywołanych wojną w Ukrainie jest bardzo dużo. Czy ta wojna zdecyduje o kształcie Europy?
– Celem Rosji w tej wojnie jest pozyskanie nowych terytoriów i zniszczenie ukraińskiej państwowości. Rosja chce też ugruntować prawo do interwencji w krajach, które uważa za swoją strefę wpływów. Z kolei powiększenie się Sojuszu Północnoatlantyckiego o Finlandię i Szwecję będzie na pewno korzystne dla jego członków. W kalkulacjach strategicznych Rosja będzie musiała uwzględniać dłuższą granicę z NATO i jego dominację na Morzu Bałtyckim. Kluczowe będzie jednak to, jak zakończy się wojna na Ukrainie.
– Jak zmieni się zatem system bezpieczeństwa w samej Europie?
– Te zmiany manifestują się na wielu polach. Rosja już jest wykluczona z Rady Europy. Zobaczymy, jak rozwinie się sytuacja w G20. Pojawiają się pytania o rolę Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. W pewnym sensie uległ dezaktualizacji cały zimnowojenny konstrukt, czyli instytucjonalna forma dialogu byłego Związku Radzieckiego z państwami Zachodu.
– Jest to zatem ostateczny koniec ładu zimnowojennego?
– Powiedziałbym, że jest to raczej początek nowej zimnej wojny, którą zapowiedział prezydent Joe Biden w Warszawie. Stosunki Rosji i Zachodu mają być podobne do relacji ZSRR i NATO w pierwszych dekadach zimnej wojny, zanim doszło do stworzenia instytucjonalnych form dialogu, takich jak np. KBWE. Cele USA to zjednoczenie państw zachodnich, międzynarodowe izolowanie Rosji i osłabienie jej potęgi gospodarczej i militarnej za pomocą sankcji, podobnie jak było w przypadku ZSRR.
– Jaka zatem jest perspektywa państw zachodnioeuropejskich?
– Kraje takie jak Niemcy, Francja i Włochy nie chcą popierać polityki długookresowego osłabiania Rosji. Skłaniają się one ku jak najszybszemu podjęciu rozmów pokojowych i zakończeniu wojny, choćby kosztem Ukrainy. Na tym polega rozdźwięk między polityką USA, Wielkiej Brytanii i krajów Europy Środkowej a wspomnianymi państwami Europy Zachodniej.
– Mówi się o wątpliwych zdolnościach zachodnich przywódców do zrozumienia, co będzie, jeśli Ukraina faktycznie tę wojnę wygra. Dlaczego zwycięstwo Ukrainy może okazać się niekorzystne dla zachodnich przywódców?
– Myślę, że zachodni przywódcy dobrze rozumieją potencjalne konsekwencje różnych wariantów zakończenia tego konfliktu. Problem polega na tym, że postrzegają oni przedłużający się konflikt i ewentualne ukraińskie zwycięstwo jako wynik, który niekoniecznie leży w ich interesie.
– Dlaczego?
– Niemcy i Francja traktują Rosję jako niezbędne ogniwo europejskiego systemu bezpieczeństwa. Myślenie to jest głęboko zakorzenione w kulturze politycznej tych państw. Sięga jeszcze XIX wieku, koncertu Europy i istnienia stref wpływów. Ukraina należy do strefy wpływów Rosji, co należy respektować.
Dzisiaj politycy nie posługują się wprost językiem geopolityki czy sfer wpływów. Np. prezydent Niemiec Frank Walter-Steinmeier mówi o miejscu Rosji w nowej architekturze bezpieczeństwa. Z kolei prezydent Emmanuel Macron widzi Rosję jako konieczny element nowej równowagi europejskiej. Jednak koncepty te oznaczają to samo: Rosja jest kluczowym elementem europejskiego systemu bezpieczeństwa i jej interesy muszą być uszanowane. Aby mogła odgrywać tę rolę, należy umożliwić jej zachowanie twarzy. Chodzi jednak także o zachowanie twarzy liderów Francji i Niemiec, których polityka wojnę tę umożliwiła.
– Premier Estonii Kaja Kallas powiedziała, że nowi przywódcy Europy pochodzą z jej peryferii. Czy rzeczywiście?
– Na linii podziału na państwa, które opowiadają się za umożliwieniem Rosji zachowania twarzy, i te, które liczą na zwycięstwo Ukrainy, jesteśmy w drugiej grupie razem ze Stanami Zjednoczonymi, Wielką Brytanią, Kanadą i państwami Europy Środkowej.
Podział ten jest też związany z wartościami, na jakich ma być zbudowany świat. Państwa anglosaskie i środkowoeuropejskie uważają, że Ukraina ma prawo do suwerenności i wyboru własnej drogi rozwoju. Prawo to, jako nadrzędne i niezbywalne, powinno być głównym drogowskazem w polityce zagranicznej. Zresztą Polska korzystała z tego prawa po 1989 r., prowadząc politykę integracji ze światem zachodnim.
Z kolei wspomniane państwa zachodnioeuropejskie uważają, że nie wartości, normy i prawo, lecz interesy i strefy wpływów powinny być drogowskazem dla polityki zagranicznej. Ukrywają one przy tym to geopolityczne podejście pod kategoriami neutralnymi, takimi jak architektura bezpieczeństwa europejskiego.
Jednocześnie w europejskim dyskursie Niemcy i Francja uchodzą za obrońców wartości europejskich, a np. Polska za państwo, które ich nie przestrzega. Rodzi to dysonans poznawczy, sprawia, że politycy Europy Zachodniej czują się niekomfortowo. W tym należy upatrywać szansy na to, że nacisk Ukrainy i państw ją popierających, a zwłaszcza presja ze strony europejskiej opinii publicznej będą wpływać na działania liderów państw zachodnich.
– Jaki jest efekt tego nacisku?
Kolejne pakiety sankcji, a także wysyłanie broni na Ukrainę… Trwała zmiana wymagałaby jednak zmiany kultury politycznej, w której Rosja zajmuje uprzywilejowane miejsce. A to nie jest łatwe. Należy spodziewać się kolejnych telefonów do Władimira Putina, które będą podważać jedność Zachodu z mozołem budowaną przez prezydenta Bidena.
– Czy konferencja w sprawie przyszłości Europy, która właśnie dobiegła końca, daje szansę na zmianę definiowania i przestrzegania owych europejskich wartości?
– Rezultaty tej konferencji zostały w dużej mierze sprowadzone do problemu odejścia od jednomyślności w procesie podejmowania decyzji. Przykład Ukrainy pokazuje jednak, że nie sposób podejmowania decyzji, lecz kierunek tych decyzji jest najważniejszy.
Polityka UE wobec Rosji, narzucona przez Niemcy i Francję, okazała się błędna. Natomiast polityka Polski – polityka uniezależnienia się od Rosji – okazała się słuszna. Twierdzenie teraz, że system podejmowania decyzji powinien umożliwiać przegłosowanie państw sprzeciwiających się unijnemu głównemu nurtowi, nie jest logiczne. Na szczęście Polska nie dała sobie narzucić tej błędnej polityki wobec Rosji, choć płaciła za to wysoką cenę częściowej marginalizacji.
– Przykład Ukrainy pokazuje więc, że nie możemy dążyć do większości kwalifikowanej w tak ważnych sprawach, jak wspólna polityka zagraniczna i bezpieczeństwa?
– Polityka wobec Rosji była nie tylko błędna, ale i nieetyczna, sprzeczna z unijnymi wartościami. Niemcy i Francja realizowały własne interesy, stwarzając przy tym śmiertelne zagrożenie dla Ukrainy i narażając bezpieczeństwo państw członkowskich UE. Dowodem tego są wnioski Finlandii i Szwecji o członkostwo w NATO.
– W którym zatem kierunku zmierza pozycja Europy Środkowej i Polski w UE?
– Obraz Polski wśród zachodnich elit był przez lata nieprawdziwy. Byliśmy np. postrzegani jako społeczeństwo nieprzyjazne uchodźcom. Okazało się jednak, że Polacy są otwarci na uchodźców z Ukrainy. Z pewnością mamy swoje pięć minut, podczas których pokazujemy naszą prawdziwą twarz.
– Przyszłość Rosji zależy teraz od Zachodu?
– Rosji uchodziły płazem poprzednie agresje – wobec Gruzji i Ukrainy, a także działania wojskowe w Syrii, Libii, Środkowej Afryce i Wenezueli. Robert Kagan napisał kiedyś, że dla tego, kto ma młotek, wszystkie problemy wyglądają jak gwoździe. Państwa zachodnie nauczyły Rosję, że siła militarna jest skutecznym narzędziem prowadzenia polityki zagranicznej. Wojna na Ukrainie jest konsekwencją wyciągania przez Rosję wniosków z postawy Zachodu.
Przyszłość Rosji zależy dziś od tego, czy pozwolimy jej na zaanektowanie części terytorium Ukrainy, a zbrodnie wojenne uznamy za niebyłe. Innymi słowy – czy Rosję będziemy traktować jak państwo normalne, jak Niemcy na Konferencji w Monachium w 1938 r., czy też będziemy opierać się na wartościach i wyznaczymy nieprzekraczalną granicę, za którą zbrodnie nie będą tolerowane.
Rozmawiał Mateusz M. Krawczyk