
Polska i Rosja – dwa modele teologii politycznej
Do pierwszego starcia między Polską a państwem moskiewskim doszło w XVI wieku. Oba kraje rozszerzały swe wpływy na te same terytoria, więc konflikt stał się nieuchronny. Inny był jednak sposób rozwoju obu organizmów. Stało się to wyraźnie widoczne zwłaszcza podczas sporu o Inflanty. W 1561 roku wielki mistrz kawalerów mieczowych wraz z komandorami, szlachtą i burmistrzami dobrowolnie złożył w Wilnie przysięgę na wierność Zygmuntowi Augustowi, a cztery lata później podczas sejmu w Lublinie doszło do zawarcia unii między Polską a Inflantami – pisze Grzegorz GÓRNY
.Inaczej podporządkowywał sobie te ziemie Iwan Groźny, co uwidoczniło się choćby w przypadku bitwy o Wenden, zwanym po polsku Kieś (obecnie miejscowość Cesis w Łotwie). Już na początku XIII wieku mieściła się tam główna siedziba mistrza kawalerów mieczowych.
W 1577 roku podczas oblężenia zamku przez wojska moskiewskie miejscowy garnizon wysadził się powietrze, byle nie dostać się w ręce carskich siepaczy. Do obrońców grodu dochodziły bowiem wieści, w jaki sposób Iwan traktuje jeńców w wyrzynanych po drodze miastach. Nawet kobiety wolały popełnić samobójstwo niż trafić do rosyjskiej niewoli. Jak pisze Józef Szujski, Moskale zastali w środku jednego tylko żywego mieszkańca, na dodatek konającego, a i tego kazali wbić na pal.
Różnica polegała na tym, iż Rzeczpospolita rozwijała się drogą zawierania unii, zaś Rosja drogą militarnych podbojów. Wynikało to z odmiennego modelu cywilizacyjnego. W pierwszym człowiek był celem, a państwo środkiem, w drugim zaś odwrotnie: państwo było wszystkim, zaś człowiek niczym. Fraza ta powracać będzie wielokrotnie w rosyjskiej historii jak echo: jednostka zerem, jednostka bzdurą, jednostka niczym…
Jak zauważa współczesny myśliciel brytyjski John Milbank, cała nasza rzeczywistość polityczna zbudowana została na fundamentach teologicznych. Także ów spór polsko-rosyjski da się wywieść z odmiennych założeń religijnych. Ideologia władzy carskiej zbudowana została bowiem przez prawosławnych mnichów. To ihumen monasteru pskowskiego Filoteusz stworzył ideę Moskwy jako „Trzeciego Rzymu”, dokonując tym samym sakralizacji państwa.
Inny prawosławny zakonnik, Józef z Wołokałamska, opracował z kolei doktrynę tzw. osiflanizmu. Jego zdaniem, żaden człowiek świecki nie jest w stanie osiągnąć świętości, co jest możliwe jedynie dla mnicha. Dlatego też warunkiem koniecznym do zbawienia musi być takie urządzenie państwa, by upodobniło się ono do jednego wielkiego monasteru, w którym decyzja władcy byłaby równoznaczna z wolą Boga. Ihumen z Wołokałamska pisał więc, że car Wszechrusi jest „namiestnikiem Boga na ziemi oraz głową państwa i Kościoła”. W ten sposób władza duchowa podporządkowana została władzy politycznej, zaś satrapa stał się panem sumień swych poddanych.
Odmienny ideał ustrojowy, wynikający z innej logiki duchowej, przyświecał budowniczym Rzeczypospolitej. W jego centrum stała wolność. W 1916 roku tak ów model, oparty na myśleniu religijnym, opisywał Artur Górski w swej książce „Ku czemu Polska szła”: „W państwie wolności człowiek stawał się celem jako ideał, a Rzeczpospolita – środkiem. I Modrzewski, i Orzechowski, tworząc to, co dziś nazwiemy teorią państwowości, uważają, że jest coś wyższego od państwa – «królestwo boże», ku któremu zmierzają dzieje. Zaś to «królestwo boże» jest, wedle Ewangelii, w człowieku i spełnia się przez człowieka”. Ta personalistyczna linia rozwojowa przewijać się będzie przez całe dzieje Polski, znaczona imionami Pawła Włodkowica, Zygmunta Augusta, Adama Mickiewicza czy Karola Wojtyły.
Czy owa różnica między modelem polskim a rosyjskim wynika z odmienności katolicyzmu i prawosławia? Niekoniecznie. Przekonuje o tym choćby korespondencja kniazia Andrieja Kurbskiego z Iwanem Groźnym. W 1564 roku jeden z najbliższych współpracowników cara przeszedł na stronę Rzeczypospolitej, gdzie zamieszkał aż do śmierci. Przez 15 lat wymieniał listy z rosyjskim despotą, krytykując w nich system samodzierżawia i broniąc „złotej polskiej wolności”. Zarazem pozostał gorliwym prawosławnym, a nawet tłumaczem dzieł Ojców Kościoła na język cerkiewnosłowiański. Moskwę zdominował jednak inny prąd duchowy niż ten reprezentowany przez takich ludzi, jak Andriej Kurbski, Nil Sorski czy metropolita Filip Kołyczew, zamordowany na rozkaz Iwana Groźnego.
Granica między cywilizacjami
.Wojna polsko-rosyjska toczona w latach 1577-1582 przyniosła Rzeczypospolitej zwycięstwo i odzyskanie Inflant, Połocka oraz Wieliża. A jednak sukces okazał się niewykorzystaną szansą. Gdyby Stefan Batory poszedł za ciosem i uderzył na Moskwę, to osłabione wojną państwo Iwana Groźnego, zaatakowane w tym samym czasie przez Szwedów, musiałoby upaść. Tymczasem król zaniechał ataku. Car ocalał, by zbudować fundament pod imperium, które później zagarnie większość Polski.
Dlaczego Batory nie wykorzystał zwycięstwa w wojnie z Moskowią? Otóż Iwan Groźny poprosił o mediację między sobą a królem Polski papieża Grzegorza XIII. Car pisał do Rzymu list za listem, łudząc Stolicę Apostolską obietnicą uznania zwierzchności papieskiej i zawarcia unii między prawosławiem a katolicyzmem. Obiecywał też stworzenie wspólnej koalicji przeciw muzułmańskiej Turcji. Utrzymywał, że jego upadek spowoduje załamanie się tych ekumenicznych planów.
Ostatecznie Grzegorz XIII postanowił nie dopuścić do klęski Iwana Groźnego i powstrzymać ofensywę Batorego. Wysłał w tym celu na dwór polski swego legata ks. Antonio Possevino. Jezuita z Mantui okazał się zręcznym dyplomatą i przekonał zarówno Stefana Batorego, jak i kanclerza Jana Zamoyskiego do stanowiska papieża. W rezultacie zawarto pokój w Jamie Zapolskim.
Oczywiście car nie zamierzał wywiązywać się ze swych obietnic. Chodziło mu tylko o zyskanie czasu, by móc ponownie zebrać siły i skonsolidować państwo. Co ciekawe, że co do intencji cara nie miał złudzeń sam Possevino. Pisał, że „Iwan Groźny ma wpojone weń bardziej schizmatyckie niż religijne przekonanie, że jest wybrańcem Boga, jakby jakąś zorzą oświetlającą świat”. W związku z tym Włoch nie wierzył w pozyskanie moskiewskiego władcy dla katolicyzmu. Utwierdzała go w tym dotychczasowa historia, która pokazywała, że umizgi Moskwy do kolejnych papieży miały służyć jedynie rozszerzaniu granic jej władzy i przygotowaniu broni do osiągnięcia tego celu.
Mimo to Possevino przyczynił się do realizacji projektu, w którego powodzenie sam nie wierzył. Zdaniem Jerzego Narbutta, zadecydował o tym ślub bezwzględnego posłuszeństwa papieżowi, jaki składać musieli jezuici.
Był jednak w tym czasie w Polsce inny jezuita, który głośno protestował przeciw papieskiej inicjatywie i nakłaniał króla do dalszego marszu na wschód. Ksiądz Piotr Skarga zbyt dobrze znał sąsiednią tyranię, by ulegać takim iluzjom, jak czyniło to papiestwo. Dla niego było jasne, że Respublica i Moscovia to dwie różne cywilizacje. W tej drugiej nie ma tradycji dotrzymywania umów, nie ma wolnych obywateli – tylko poddani, zaś wola władcy nie jest skrępowana żadnym prawem.
Profesor Wacław Jędrzejewicz tak charakteryzował różnice między obu cywilizacjami. Mówił, że Zachód opiera się „na prawie rzymskim. Na tych zasadniczych zagadnieniach, jak honorowanie swoich zobowiązań, jak uznanie, że człowiek może wierzyć słowu drugiego człowieka, uznawanie umów przyjętych w dobrej wierze z obu stron. Pacta sunt servanda – umowy zobowiązują – to jest podstawa rzymskiej cywilizacji zachodniej”. Taka była też podstawa Rzeczypospolitej, ale nie Moskwy, o czym papież nie wiedział.
Skarga był też przekonany, że wizja religii Iwana Groźnego jest nie do pogodzenia z katolicyzmem. Car, który uważał się za ideał władcy chrześcijańskiego, sam przyznawał przecież, jak wygląda jego koncepcja rządów: „Władza carska zaś sprawowana jest za pomocą strachu, zakazów i przymusu, i zapobiega szaleństwu ludzi złych i perfidnych najsurowszymi metodami”.
Gdzie przebiega granica między obu cywilizacjami? Możemy ją wytyczyć przyglądając się architekturze. Przed wojną profesor Oskar Sosnowski postanowił wyznaczyć wschodnią rubież gotyku. Pokazał, że biegnie ona od Narwy na północy do Kiszyniowa na południu. Później okazało się, że pokrywa się ona z granicą, którą wyznacza obecność budynków miejskich ratuszy. Samorządność była bowiem z gruntu czymś obcym tradycji rosyjskiej.
Gdzieś na południowych stepach, między tymi dwiema przestrzeniami, sytuowała się jeszcze ukraińska strefa buforowa, której mieszkańcy odwoływali się m.in. do kultury bizantyjskiej, wolności kozackiej, demokracji bezpośredniej, samorządności miejskiej i kultury baroku. Reprezentowali oni odmienny ideał cywilizacyjny niż Moskwa, która starała się siłą narzucić im swoje porządki. Nie jest to bynajmniej rywalizacja zakończona, ponieważ konflikt między Rosją a Ukrainą trwa nadal.
Unici – między Rzymem a Moskwą
.W 1453 roku osmańscy Turcy zdobyli Konstantynopol – stolicę chrześcijaństwa wschodniego. Od tamtego czasu centrum światowego prawosławia przesunęło się na północ – w kierunku Wielkiego Księstwa Moskiewskiego, które zaczęło pretendować do roli „Trzeciego Rzymu”. W 1547 roku Moscovia ogłosiła się caratem (czyli cesarstwem) za sprawą Iwana Groźnego, który całkowicie podporządkował sobie Cerkiew, siejąc terror i mordując nieposłusznego mu metropolitę Filipa Kołyczewa. W 1589 roku moskiewska metropolia ogłosiła się z kolei patriarchatem, uzurpując sobie prawo zwierzchności nad wszystkimi słowiańskimi prawosławnymi, w tym także mieszkańcami Rzeczypospolitej Obojga Narodów.
Obywatele wspólnego państwa Polaków i Litwinów przyzwyczajeni byli do demokracji i wolności szlacheckiej. Dotyczyło to także chrześcijan obrządku bizantyjsko-słowiańskiego. Perspektywa uznania nad sobą zwierzchnictwa patriarchatu, który jawił im się jako narzędzie polityczne, całkowicie podporządkowane wschodniej satrapii, okazała się dla wielu nie do przyjęcia. Był to jeden z bezpośrednich powodów poszukiwania przez prawosławnych mieszkańców Rzeczypospolitej jedności z katolikami. Druga przyczyna to kryzys intelektualny i duchowy, który dotknął wówczas Cerkiew. Liczono, że zbliżenie z Kościołem łacińskim pomoże dokonać dzieła odnowy.
W rezultacie w 1596 roku na synodzie w Brześciu zawarta została unia pomiędzy prawosławnymi biskupami Rzeczypospolitej a Stolicą Apostolską. Hierarchowie uznali dogmaty Kościoła katolickiego i zwierzchność papieża, a utrzymali swój obrządek wschodni i strukturę organizacyjną. Tak zaczęły się dzieje słowiańskich grekokatolików.
Nie wszyscy dostojnicy jednak podpisali unię brzeską. Sprzeciwili się jej zwłaszcza biskupi lwowski i przemyski, którzy nie uznali prymatu papieskiego. Wschodnie chrześcijaństwo zaczęło się więc rozwijać dwutorowo – jedna strona ciążyła ku Rzymowi, a druga ku Moskwie.
Cerkiew rosyjska od początku uważała unitów za zdrajców prawdziwej wiary, a carska władza ich prześladowała. Na dawnych ziemiach Rzeczypospolitej, które pod koniec XVIII wieku znalazły się pod zaborem rosyjskim, grekokatolicy stali się obiektem represji. Carat zmuszał ich do „powrotu na łono prawosławia”. Opornych aresztowano lub deportowano. Diecezje unickie likwidowano i przymusowo wcielano do prawosławnych. Towarzyszyła temu szeroko zakrojona akcja rusyfikacyjna.
Ostatnią enklawą katolików obrządku wschodniego stała się diecezja chełmska, zlikwidowana w 1875 roku. Przymusowe wcielanie do prawosławia napotkało tam jednak masowy opór, który tłumiono siłą. Najjaskrawszym tego przykładem było męczeństwo unitów w Drelowie i Pratulinie, zastrzelonych przez carskie wojsko. Przez kolejnych 40 lat większość podlaskich grekokatolików bojkotowała oficjalne życie religijne Cerkwi rosyjskiej. Zamiast tego praktykowali w ukryciu wiarę katolicką, za co groziły im surowe kary. Ponieważ większość księży unickich była aresztowana, korzystano z sekretnej posługi kapłanów łacińskich.
W 1905 roku car Mikołaj II wydał dekret tolerancyjny, obejmujący wszystkie wyznania chrześcijańskie – za wyjątkiem jednego: grekokatolickiego, które nadal pozostało wyjęte spod prawa. Przed unitami na Podlasiu pojawiła się wówczas szansa oficjalnego powrotu do Kościoła katolickiego, choć tylko w ramach obrządku łacińskiego.
Skorzystało z tej możliwości około 150 tysięcy wiernych zamieszkujących ziemię chełmską. Ich przywiązanie do Rzymu i papieża łączyło się ściśle, mimo zazwyczaj ruskiego pochodzenia, z przywiązaniem do polskości i niechęcią do Rosji. W XX stuleciu będzie to społeczność, która okaże się bastionem polskiego patriotyzmu i wiary katolickiej.

.Warto wspomnieć, że odmiennie potoczyły się losy grekokatolików pod zaborem austriackim, gdzie zostali otoczeni opieką państwa. W rezultacie unici mogli się tam rozwijać bez problemów, a ich Kościół na przełomie XIX i XX wieku stał się ośrodkiem krystalizacji ukraińskiej świadomości narodowej.
Fragment książki Duchowa Historia Polski. Millenium dwu koronacji 1025-2025, wyd. Rosikon Press, 2025 r. [LINK]