Wciągająca nowa książka Igora Janke. "Twierdza".
Ta książka będzie wydarzeniem sezonu księgarskiego. Napisana z pasją, reporterskim zmysłem, chęcią zrozumienia i opowiedzenia historii najbardziej kontrowersyjnego ugrupowania schyłku komunizmu: „Solidarności Walczącej”. Organizacji, która w odróżnieniu od innych struktur uważała, że należy walczyć ostro i pozostawać w konspiracji. Jak mówi jeden z bohaterów książki: „Nie chciałem dać się złapać tylko po to, żeby o mnie mówili w Wolnej Europie. Nie chciałem wisieć jako ofiara bolszewizmu. Chciałem, żeby bolszewik wisiał jako moja ofiara”.
Igorowi Janke udało się uchwycić ten moment historii, tuż przed „Okrągłym Stołem”, w którym kształtowały się obecne elity. A właściwie ich część, bliższa wówczas Frasyniukowi i Bujakowi. Bowiem ta część, która poszła z Morawieckim nie doczekała do tej pory opowiedzenia swej historii, nawet spisania.
„Jaką jesteśmy Solidarnością? Proszącą? Klęczącą? Na kolanach? Nie, jesteśmy organizacją walczącą o niepodległość. Jesteśmy Solidarnością Walczącą!” – wspominają moment, gdy powstawała nazwa ugrupowania.
Bardzo ciekawy fragment dotyczy właśnie różnic w taktyce walki: ’Różnice między Frasyniukiem a Morawieckim dotyczyły głównie strategii i taktyki postępowania z komunistami. Kornel i jego koledzy uważali, że należy przygotowywać się do twardej walki i przez manifestacje trzeba mobilizować do niej społeczeństwo. Frasyniuk twierdził, że powinno się powoli zbierać siły, nie narażać się i przygotowywać się na strajk generalny, który nastąpi wtedy, gdy wszyscy będą na to gotowi. Morawiecki przywiązywał znacznie większą wagę do konspiracji. Uważał, że należy tworzyć sprawne struktury, gotowe do przeprowadzania różnych akcji. Morawiecki był również zdania, że w ramach zepchniętego do podziemia związku należy stworzyć silne, centralne władze, zdolne do koordynowania walki w całym kraju. Frasyniuk początkowo nie był temu przeciwny, ale pod wpływem Zbigniewa Bujaka zmienił zdanie. Morawiecki zamierzał przeć do konfrontacji z władzą. Frasyniuk uważał, że nie należy narażać ludzi. Te różnice zdań ujawniały się od początku, choć w pierwszych tygodniach stanu wojennego zaufanie między oboma działaczami było bardzo duże. Z czasem narastały nieporozumienia, a potem nieufność”.
Gdy wzywano do manifestacji w czerwcu 1982 r., powstał znamienny manifest:
Dlaczego walka?
Aby zwyciężyć.
Aby obronić najsłabszych, i tych, którzy cierpią nędzę, głód i więzienie. Aby nie dać się zniewolić.
Aby być wiernym tradycji Ojców i Dziadów: „Za Waszą i naszą wolność”.
Aby pokazać światu, iż złu i przemocy można i trzeba się przeciwstawić. Aby nie zatracać się w biernym oporze, lecz wspomagać go czynem. Aby doprowadzić do sprawiedliwej społecznej ugody. Aby dać świadectwo naszej godności.
Aby żyć.
Dzięki Janke mamy gotowy scenariusz na sensacyjny thriller. Do tego oparty na faktach. Jak choćby opis rozbicia oficjalnego pochodu pierwszomajowego, ze spaleniem trybuny i upokorzeniem „radzieckich gości”. Opowieść o walkach, granatach, miksturach zabijających. O sześćdziesięciotysięcznych manifestacjach, walkach ulicznych do trzeciej nad ranem, płonących gazikach, barykadach. Pasji. Emocjach. Masowych aresztowaniach, pobiciach, ścieżkach zdrowia wpisanych w tę walkę. Ucieczkach, masowych podsłuchach.
.O mapie Wrocławia, na której jeden z nich pozaznaczał rosyjskie domy, magazyny, szkoły, samochody, czołgi. „Chciałem rozpocząć powstanie i uważałem, że w każdym domu musi być taka mapa” – wspomina rozmówca Igora Janke.
„Byli młodzi, większość nie miała nawet dwudziestu lat. Szczerze nienawidzili reżimu komunistycznego i w większości byli przekonani, że „czerwonego” da się pokonać tylko siłą. Niemal każdy z nich przyznaje, że trafił do Solidarności Walczącej, gdyż myślał, że potrzebna będzie walka zbrojna. Nie interesowała ich walka o związki zawodowe, o kompromis z komunistami. Chcieli obalenia systemu. Byli przekonani, że jedyną drogą, która do tego wiedzie, jest twarda walka. Spodziewali się, że demonstracje, malowanie murów, ulotki, to tylko wstęp do tego, co spotkało ich rówieśników z pokolenia AK-owców. Chcieli stawiać czynny opór, mobilizować społeczeństwo, przełamywać strach. Chcieli, by komuniści się ich bali. Marzyli, by w nich uderzyć”.
Organizacja Kornela Morawieckiego jako pierwsza zrozumiała, jak ważna jest komunikacja: własne stacje radiowe, zagłuszanie sygnału telewizyjnego, własne pisma i ich kolportaż, dziś powiedzielibyśmy: media, marketing, także PR. Opowieści o „Solidarności Walczącej” szybko rozchodziły się daleko poza Wrocław.
.Z dala od bardziej koncyliacyjnych struktur. Z dala także od Kościoła. Organizacja Morawieckiego nie chciała bowiem się chować pod sutannami księży. Inaczej niż duża część opozycji, zakładała wyraźny rozdział. Z zasady nie wyprowadzano demonstracji spod kościołów, co było raczej niezwykłe w ówczesnych czasach. Niektóre działania polskich hierarchów budziły krytykę działaczy SW. „Dokonaliśmy na swój własny użytek podziału Kościoła na Papieża, Episkopat i Kościół jako wspólnotę wiernych” – tłumaczyli działacze SW. Jeden z nich wspomina rozmowę z kardynałem Gulbinowiczem, który miał go przekonywać go, by Solidarność Walcząca nawiązała kontakty z Rosjanami; mówił, żeby nie rozmawiać z lokalnymi władzami polskimi. „Trzeba rozmawiać nie ze sługą, ale z panem”.
– Kościół nigdy nie będzie popierał ruchów radykalno – rewolucyjnych. Bilans nawet najsłuszniejszych rewolucji jest zły – mówił kardynał.
– Księże kardynale, a czy Chrystus nie był rewolucjonistą? – zapytał Myślecki.
– Tak, był największym z rewolucjonistów. I wystarczy. Chrystus wyczerpał wolumen pożądanych rewolucjonistów – brzmiała odpowiedź.
Książka Igora Janke to materiał wybuchowy. Rzecz kontrowersyjna – traktująca o używaniu siły w polityce; o odrzuceniu rozmów, negocjacji; o – jeśli trzeba – zabijaniu.
Książka Igora Janke to materiał wybuchowy. Rzecz kontrowersyjna – traktująca o używaniu siły w polityce; o odrzuceniu rozmów, negocjacji; o – jeśli trzeba – zabijaniu. „Nie rzucałem butelkami, żeby ich postraszyć. Rzucałem, żeby trafić. W samochody. I w ludzi” – opowiada jeden z rozmówców Jankego. A inny dodaje: „Do normalnego wojska nie chciałem iść, ale to wojsko, podziemne, było jak najbardziej dla mnie. Byłem gotów zginąć. I byłem w stanie zabić innego człowieka”.
Janke podaje bardzo dokładne szczegóły akcji podłożenia bomby pod Komitet Miejski PZPR w Gdyni w 1987 r. I cytuje bohaterów tamtych zdarzeń: „Był to kres marazmu w podziemiu. Na wielu podziałało to mobilizująco. Sam słyszałem, jak starsze panie, które nie wiedziały, kim jestem, mówiły z dumą, że podziemie się zbroi, że Solidarność teraz im pokaże!”.
.Planowano, że ładunki wybuchowe będą podkładane pod wybrane obiekty najpierw co dwa miesiące, a potem co miesiąc. Opozycja się wykruszała, wielu działaczy było coraz bardziej zniechęconych i sfrustrowanych. Zostali tylko najbardziej wytrwali. Ale pojawiało się nowe pokolenie opozycjonistów. Młodzi byli dużo bardziej radykalni i zdeterminowani. „Dlatego komuniści przyspieszyli proces dogadywania się. Bali się, że z drugą falą opozycji już nie będą mogli się porozumieć i że młodzież wesprze radykalne grupy podziemia. Panicznie bali się radykalnego nurtu młodych, na których nie będą mieli żadnego wpływu”.
Nadchodziła „odwilż”, zbliżał się „Okrągły Stół”, pierwsze wybory, w których dopuszczono opozycję, a właściwie jej część… Kornel Morawiecki w tym czasie nie mógł wrócić do Polski, blokowany przez kilka „ekip” na raz: swoich, obcych, znów swoich, znów obcych. O ile można było dookreślić wówczas, w 1988 roku, kto obcy, kto swój… To też ciekawy fragment tej książki.
W posłowiu Igor Janke wspomina rozmowę z jednym z działaczy Solidarności Walczącej. Gdy spytał o to, co zapamiętał z tamtych lat, usłyszał: „Niesamowite, bezinteresowne poświęcenie czasu, energii, pieniędzy, wszystkiego, co kto miał. Ci ludzie na walkę z komuną poświęcali cały swój czas, ryzykowali majątek, najczęściej niewielki, i zdrowie. Byli gotowi poświecić życie. Ludzie Solidarności Walczącej oddawali dla Polski wszystko”.
Po Żołnierzach Wyklętych w naszej rozmowie o Polsce czas na pierwszą książkę o Solidarności Walczącej. Przed nami jeden z najostrzejszych sporów o najnowszą historię Polski. Podejmowane wybory, argumenty, zdrady, kompromisy. Najbardziej fundamentalne pytania o podstawy naszej wolności. Igor Janke jak najbardziej świadomie otwiera puszkę Pandory.
Eryk Mistewicz
„Twierdza. Solidarność walcząca – podziemna armia”, Igor Janke, Wyd.Wielka Litera, 2014, str. 386.