Igor MERTYN: Śmierć Gaudiego

Śmierć Gaudiego

Photo of Igor MERTYN

Igor MERTYN

Socjolog, autor scenariuszy filmowych, kierownik produkcji filmowej. Absolwent Socjologii Kultury Uniwersytetu Łódzkiego oraz PWSFTViT w Łodzi.

zobacz inne teksty Autora

Śmierć na ulicy

I to tutaj? Na pewno? — spytałem z niedowierzaniem. Patrzę na beton ulicy, tak jakbym miał jeszcze natrafić na ślady krwi lub inne ślady wypadku. Samochody mkną po bardzo ruchliwej ulicy.

— Tak, tutaj, to tu się stało — odpowiedziała Marta. Nie wypowiadała tych słów z jakąś dużą pewnością siebie. Moich znajomych chyba też nie przekonała.

— No ale właśnie w tym miejscu, dokładnie tu? — ja i dwie osoby mi towarzyszące patrzyliśmy na Martę niedowierzająco.

Parę sekund trwało milczenie. Pod naciskiem spojrzeń Marta odpowiedziała:

— No może nie dokładnie w tym miejscu, ale tu, na tej ulicy. Gdzieś tu. Oczywiście teraz to inaczej wygląda niż prawie 100 lat temu.

.Z Gran Via wracamy przez Avenida Diagonal do Sagrada Familia.

— Ale z której strony wyszedł? Od Placa de Gaudi, jak Carrer de Marina? A może wyszedł od Carrer de Sardenya? — zastanawia się na głos Marta. — Chyba że wyszedł bocznym wejściem od Carrer de Provenca! — po chwili zastanowienia mówi do nas z miną odkrywcy — tu z boku też kiedyś było wyjście, w czasie budowy, widziałam na starych zdjęciach — pokazuje na boczną część budynku ogrodzonego wysokim ogrodzeniem z metalowych przęseł.

— Najprostsza droga to iść Carrer de Provenca do Avenida Diagonal, która wówczas nie była tak ogromną arterią, a później do Granvia i stamtąd do Barri Gotic — stwierdzam.

.Konstrukcja ogromnej budowli rzuca cień na plac de Gaudi. Słońce w lutym po południu jeszcze jest mocne. Stoimy w cieniu budowli.

— Widzicie te postacie rycerzy na fasadzie katedry — nagle zauważa moja bliska znajoma. — Założę się, że projekty zbroi Uruk-hai we „Władcy Pierścieni” Jacksona były inspirowane tymi motywami.

— Wychudły mężczyzna w za dużym płaszczu… — zaczęła Marta.

— W czerwcu w płaszczu? — przerwałem.

— Tak, w płaszczu! — potwierdziła. — Pamiętaj, że było mu cały czas zimno, odżywiał się marnie, pił tylko wodę, czasami jadł warzywa, a przede wszystkim tylko chleb. Był owładnięty manią religijną, podejmował długotrwałe posty, to doprowadzało go do ogólnego osłabienia.

— No to tak — jeszcze raz zaczyna Marta. — Wychudły mężczyzna w za dużym płaszczu, wyblakłym od słońca, z plamami, naderwane kieszenie, w starych, startych skórzanych butach, odczuwający bóle reumatyczne, wychodzi ze swej pracowni, która jest w podziemiach budowli. Niegdyś wytwornie ubrany, nosił rękawiczki ze skórki koźlęcej, filcowy kapelusz, czarny z jedwabnym denkiem, z perfekcyjnym manikiurem, do tego elegancko skrojony garnitur, a teraz wygląda jak bezdomny.

Wyobrażamy sobie, jak ten opisany mężczyzna wolno stawia stopy na schodach, wychodzi z cienia budowli, promienie słoneczne padają na jego marną postać. Promienie dosięgają jego głowy i twarzy, którą goli raz na kilka miesięcy. Miło go ogrzewają.

— Co dalej? — dopytują moi towarzysze.

zdjęcie2-1024x1024

.W tym miejscu są dwie wersje — zaczyna wyjaśniać Marta. — Wersja pierwsza. Wychodzi z terenu budowy od strony dzisiejszej ulicy Carrer de Sardenya. Odwraca się, patrzy na budowlę, w ręku trzyma notatnik i szkicownik. I nagle doznaje olśnienia. Bardzo często miał różne wizje, nie wiadomo, co było ich przyczyną. Dwa dni wcześniej chodził po śmietnikach, zbierał potłuczone fragmenty kafelków, potłuczoną i poobijaną porcelanę. Teraz, gdy przystanął, by popatrzeć na świątynię, przyszedł mu do głowy jeszcze jeden pomysł. Postanowił, że w wieże wplecie elementy liści drzewa i elementy potłuczonej porcelany. A pamiętacie, jak w dzieciństwie z tych zielonych listków robiliśmy takie „noski nosorożca”, przyklejając je do nosa? Łącze listka można było rozchylić i powstawała wówczas taka podstawka, wewnątrz miała coś klejącego i tą stroną przyklejaliśmy do nosa.

— Pamiętam, jak robiliśmy coś takiego. Nie pamiętam, jakiego drzewa były to liście.

— To jest liść z drzewa…? No, hm? Co to było? — Marta nie daje za wygraną.

— Owoc, to są owoce Klonu! Charakterystyczne, składające się z dwóch skrzydlaków, takich ulistnionych orzeszków, które rozpadają się, gdy dojrzeją. Przyklejaliśmy do nosa owoce klonu — rozszyfrowała zagadkę znajoma.

— Na pewno pamiętacie, jak puszczaliście z wysokości te skrzydlaki. Kręciły się zupełnie jak śmigło helikoptera. Kiedy tak wiruje w powietrzu, robi wrażenie jakiegoś przedmiotu w kształcie walca. Albo takie liście spirale — ożywiła się Marta.

— A co z naszym dochodzeniem? — zapytałem.

— Tak. Tak się zamyślił, zapatrzył, zaczął szkicować, właśnie te elementy liści, owoców, które znajdujemy w poszczególnych elementach budowli. Ale coś mu jednak nie pasowało. Trzymając w ręku szkicownik, zaczął przesuwać się, chciał spojrzeć na świątynię z innej perspektywy. Z takiej, i jeszcze z takiej. W końcu naszkicował to, co miał naszkicować, i poszedł dalej. Szedł zamyślony, zgarbiony, skoncentrowany na swojej pracy. Teraz właśnie projektował w głowie następne elementy katedry. Odwracał się jeszcze kilka razy, próbował spojrzeć na bazylikę z odpowiedniej perspektywy, z innej odległości. Zagapił się, gdy przechodził przez ulicę, zaczął się cofać, i kiedy cofał się, cofał… wpadł pod tramwaj. Zmarł niedaleko swego monumentalnego dzieła, świątyni Świętej Rodziny, Sagrada Familia, przy której pracował 43 lata, a szczególnie w ciągu ostatnich 10 lat, poświęconych wyłącznie temu kościołowi.

 

barcelona-915071

 

Kontemplacja przyrody

.W jego twórczości można znaleźć odniesienia do gotyku. Na przykład znak rozpoznawczy to łuki, płynne desenie o organicznych formach. Ale przede wszystkim wykorzystywał w swej twórczości kształty, które można znaleźć w przyrodzie i świecie podwodnym. Przyglądał się liściom, puszczał je z wysokości wyciągniętej ręki i obserwował. Jak spadają, jak kręcą się wokół swojej osi, jak płyną ruchem wahadłowym. Przyglądał się rybim oczom, głowom, falom morskim. Jego dzieła Casa de los Botines w Leon i Villa Qiujano to czyste przykłady wykorzystywania kształtów, które możemy zobaczyć w przyrodzie. A Casa Mila, czyli La Predrera?! Fasada przypomina falujące morze!

20140505_103958

Katedra biedaków?

.Początkowo bazylika była bardzo prosta — kościół miał być w stylu neogotyckim na planie krzyża.

Antonio Gaudí przejął co prawda zlecenie budowy świątyni pokutnej Sagrada Familia w 1883 roku, ale aż do 1914 niespecjalnie nad nią pracował. Pierwotnie miał tylko dokończyć gotowy projekt Francisca Villara. Ale od 1914 artysta poświęcił się zupełnie świątyni, coś go natchnęło, miał objawienie, jak sam kiedyś wspominał przed śmiercią. Określił swoje dzieło jako — może nie ostatniej zbudowanej, lecz zapewne pierwszej z nowej generacji.

Dostosował projekt do swego stylu, nadając mu niepowtarzalny charakter. Ukończył już Park Guell, z domkiem ogrodnika i domem Eusebia Guella, barcelońskiego przemysłowca, przyjaciela. Jego znakiem rozpoznawczym stały się kolorowe mozaiki. Spędzając godziny na obserwacji przyrody, znalazł swoje inspiracje. Katedra ma przypominać jeden ogromny organizm. Główna część kościoła — Fasada Narodzenia, złożona z trzech portali: Wiary, Nadziei i Miłości — zostały ukończone jeszcze za życia artysty.

— A skąd te iglice? — pyta znajomy. — I dlaczego osiem?

— Dwanaście. Mają symbolizować dwunastu apostołów — odpowiadam. — W koronie Matki Boskiej również masz dwanaście gwiazd — dodaję.

Marta ze swojego okna widzi iglice katedry Sagrada Familia.

— Co dzień rano, kiedy wstaję, widzę je — opisuje nam przy okazji swoje niewielkie wynajmowane mieszkanie, stację metra od katedry. — To już moje czwarte mieszkanie przez te osiem lat.

Pomyśleć, że w 1939 roku Sagrada Familia była bombardowana, również przez lotnictwo niemieckie. Żadna z walczących stron nie zważała na budowlę. Po wojnie domowej zaczynają się problemy z budową katedry. Brak zapisów i projektów. W zawierusze wojennej giną dokumenty, szkice lub zostają zniszczone, czasami celowo, na przykład przez katalońskich anarchistów, a czasami ulegają zniszczeniu przypadkiem. Wszystko, co dotyczyło planów i projektów było na budowie, od 1920 roku Gaudi mieszka tutaj. Tu była jego pracownia, mieszkanie, biblioteczka i archiwum.

.Tak oddał się pracy i doznaniom duchowym, że tracił kontakt ze światem. W tym czasie zaczął przejawiać skłonności do depresji, zaniedbywał swój wygląd. Chodził w zniszczonym ubraniu, odżywiał się marnie, owładnięty manią religijną podejmował długotrwałe posty, co doprowadziło go do ogólnego osłabienia. Były momenty, że musiał być hospitalizowany. Budowa monumentalnej bazyliki i chorobliwa dewocja stały się główną treścią egzystencji Gaudiego w dojrzałych latach. Faktem jest, że Gaudi przeżył ogromny zawód miłosny i całą swą namiętność przelał na pracę i miłość do Boga. A zakochany był do szaleństwa, ale jego uczucie zostało odrzucone przez piękną i żywiołową wolnomyślicielkę, sympatyczkę republikanów, zwaną Pepetą. Tego, czego nie mógł wyrazić w uczuciach z kimś, z kim mógłby być blisko, wyraził w swoich dziełach.

architecture-600465

Wersja druga śmierci

— Gaudi regularnie chodził do kościoła oddalonego aż o 15 km, do Esglesia De Sant Felip Neri. Dlaczego? Lubił ten kościół. Plac, przy którym jest świątynia, to bardzo urokliwe miejsce, w starej dzielnicy miasta Barri Gotic, bardzo chętnie odwiedzanej przez turystów. Barokowy kościół powstał w XVIII w.; od niego swą nazwę wziął zaułek. W czasie wojny domowej miało tu miejsce straszne wydarzenie. Świątynię zbombardowali faszyści gen. Franco, zabijając dwadzieścioro dzieci, które szukały tu schronienia — kończy Marta.

Ślady wybuchów, ostrzałów wciąż widnieją na fasadzie budowli. Stoimy w milczeniu przed kościołem, nie ma za dużo turystów, słychać szum wody z małej fontanny na placu. Z Barri Gotic idziemy z powrotem w kierunku Sagrada Familia.

Kiedy wychodził z miejsca budowy katedry, ludzie pytali Gaudiego:

— Senior, kiedy zakończy się budowa kościoła?

— Musisz wiedzieć, dobry człowieku, że mój klient nie spieszy się. Dla mojego klienta tysiąc lat jest jak jeden dzień — odpowiadał filozoficznie Gaudi.

— Idąc do kościoła, musiał przejść przez bardzo ruchliwą ulicę Gran Via. Był zamyślony, do tego denerwował go widok tramwajów, samochodów — zaczyna swą opowieść Marta. — Nie lubił tego technicznego postępu. Denerwowało go to, że do miast, które powinny być przyjazne ludziom, wpychają się maszyny. „A gdzie miejsce dla ogrodów i wkomponowanych w nie domy” — pytał. „Wszędzie mają być asfalt i urządzenia techniczne?”.

.Jest 7 czerwca 1926 roku. Idzie do swojego ulubionego kościoła na codzienną mszę i spowiedź. Przechodzi przez Gran Via, właśnie nadjeżdża tramwaj, ktoś krzyczy i wtedy… — tu Marta na chwilę milknie.

— Jak leziesz, żebraku! — krzyknął zdenerwowany motorniczy, wyszedł z kabiny, popatrzył na ubogo ubranego starszego człowieka, leżącego nieruchomo na ulicy. — To nie moja sprawa, sami widzieliście, że wszedł pod pojazd, dzwoniłem — krzyknął do garstki osób, które zgromadziły się wokół leżącego mężczyzny.

— Ktoś go zna? — spytał młody mężczyzna, ubrany elegancko, według najnowszego szyku.

— Nie, nie to jakiś bezdomny — odpowiedziała kobieta z wypisanym uzależnieniem od alkoholu na twarzy.

— Może ma dokumenty przy sobie i dowiemy się, kim jest — zaproponował student architektury Uniwersytetu w Barcelonie. — Nic nie ma — stwierdził po przeszukaniu.

— Wezwijmy policję, to jej sprawa — skwitowała kobieta.

— Okoliczności potrącenia były prozaiczne. Gaudi po prostu się zamyślił, myślał tylko o swojej budowli. Nikt się nie zorientował, kim jest człowiek wyglądający jak żebrak — kończyła opowieść Marta.

Wezwany policjant postarał się o przewiezienie rannego do szpitala dla biedaków. Ostatecznie przewieziono go do hospicjum dla ubogich. Dopiero nazajutrz nieprzytomnego Gaudiego rozpoznał kapelan z Sagrada Familia. Jego przyjaciele chcieli go przenieść do lepszego szpitala, ale odmówił.

— Tu jest moje miejsce, wśród biednych.

.Umarł 10 czerwca. Jego pogrzeb stał się w Barcelonie wielkim wydarzeniem. Okazją do manifestacji katalońskiej odrębności.

Gaudi pod względem poglądów politycznych był katalońskim nacjonalistą. W swych budowlach nawiązywał do tradycji katalońskiej (szczególnie do gotyku), często wykorzystywał też symbole katalońskie, manifestując w ten sposób przynależność katalońską. Zdarzyło się nawet, że został aresztowany za odpowiadanie policjantowi po katalońsku. A mówił praktycznie tylko w tym języku, nawet w obecności króla Alfonsa XIII, w czasach, w których władze uważały to za nielegalne.

20140505_104052* * *

.Tak w wieku 74 lat zakończył swój bogaty żywot nierozpoznany przez nikogo jeden z najgenialniejszych architektów XX wieku Antonio Gaudi. Artystę pochowano w krypcie jego kościoła, zgodnie z jego życzeniem.

— 70 lat po tym tragicznym wydarzeniu w archidiecezji Barcelony rozpoczął się proces beatyfikacyjny Sługi Bożego Antonia Gaudiego — tu kończy się moja opowieść o śmierci na ulicy — zakończyła Marta.

Stoimy na Gran Via.

Z powodów finansowych Sagrada Familia nie zostanie ukończona wcześniej niż w 2026 roku.

Igor Mertyn

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 18 marca 2016