
Szukając nadziei – w miesiąc po pożegnaniu Pawła Adamowicza
Często wracam myślami do wydarzeń z Gdańska. Do radości z finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, chwil trwogi po ataku na Pawła Adamowicza, nadziei związanej z walką o jego życie, wreszcie do wielkiego smutku związanego z tragedią, której wszyscy byliśmy świadkami. Te złe wydarzenia obudziły w nas coś dobrego. Wbrew temu, co sądzą niektórzy z moich przyjaciół, wciąż w to dobro wierzę – pisze Jacek SUTRYK
Gdy niedługo po gdańskich wydarzeniach przemawiałem podczas sesji Rady Miejskiej Wrocławia, kiedy przyjmowaliśmy uchwałę o potępieniu mowy nienawiści, która w mojej diagnozie doprowadziła do tej barbarzyńskiej zbrodni, apelowałem o jedno: zmianę sposobu myślenia i stylu mówienia musimy zacząć od siebie. Podczas wywiadu telewizyjnego dodałem także, że nie możemy czekać na tę zmianę wśród polityków. Dzisiaj śmiem twierdzić, że miałem rację podwójnie.
Tuż po pogrzebie świętej pamięci prezydenta Gdańska, gdy wieczorem nie wybrzmiały jeszcze do końca dźwięki jego ulubionej piosenki „Sound of silence”, niewiele z tej ciszy pozostało w politycznym dyskursie. Wielokrotnie powtarzane wezwanie do pojednania i rachunku sumienia po swojej stronie, połączonego z uznaniem przede wszystkim własnej odpowiedzialności, było zbywane: „Ale oni byli gorsi” albo „Ale oni pierwsi”. To te słowa, a nie wyznanie: „To nasza wspólna wina”, zostały przekazane za pośrednictwem mediów tradycyjnych i internetowych. To błąd zaniedbania.
Mam nadzieję, że zbliżające się kampanie wyborcze nie pozwolą jednak kandydatom i partiom, które reprezentują, zapomnieć o tym, jakie konsekwencje może przynieść zaniedbanie roztropności w użyciu słów.
Tuż po ataku na świętej pamięci prezydenta Gdańska wprowadziliśmy we Wrocławiu na moją prośbę cykl lekcji wychowawczych poświęconych mowie nienawiści i odpowiedzialności za wypowiadane słowa. W kilku takich lekcjach uczestniczyłem. Nie poprzestajemy na tym, pracujemy nad regularnym programem, który chcemy realizować cyklicznie. Przemoc werbalna, która dotknęła nas wszystkich w tak widoczny sposób w styczniu, dotyka wielu ludzi każdego dnia. Musimy pamiętać o jej codziennych ofiarach, o tym, że przemoc rodzi przemoc. A bierność w jej obliczu czyni nas współodpowiedzialnymi. Podczas spotkań przy okazji tych specjalnych lekcji słuchałem młodych ludzi we wrocławskich szkołach. Oni rozumieją. Rozumieją więcej, dużo więcej niż politycy. Może dlatego, że jest w nich wiele optymizmu, otwartości, nadziei i ideałów. Może też dlatego, że odpowiednio i szybko wyszliśmy im naprzeciw, mówiąc o tym, co ważne. To źródło mojej nadziei. Wiem, że oni zaczną od siebie.
Owszem, trochę poczekamy na to, aż wezmą odpowiedzialność za Polskę i zmienią oblicze polityki, ale na tę inwestycję w nich musi być nas stać już teraz. Więcej – na taką inwestycję w budżecie Wrocławia, ale wierzę też, że w budżecie każdego polskiego samorządu i w budżecie kraju, nie może zabraknąć środków.
.A ja? Wciąż chcę zaczynać od siebie. Czasami idzie mi to nieco oporniej niż młodym ludziom, ale chcę dawać dobry przykład. Włączmy się do takiego działania. Zwracajmy uwagę na język, którym do siebie mówimy, na język, którego używamy w internecie. Bądźmy za siebie nawzajem odpowiedzialni. Jesteśmy to winni Pawłowi Adamowiczowi, jesteśmy to winni wszystkim innym ofiarom przemocy, szczególnie tym anonimowym. To, jak będzie wyglądał nasz codzienny język, jak będzie wyglądał język polityki, jakimi słowami będziemy budować nasze wartości, jest naszą wspólną sprawą.
Jacek Sutryk