Solidarność pozostaje wielką ideą organizującą życie ludzi, za którą dzisiaj tęsknimy
Naszym współczesnym zadaniem nie jest bunt, ale praca nad sobą – pisze Marek MUTOR zastanawiając się nad dziedzictwem Solidarności.
Jestem jedynie rok starszy od Solidarności, więc mój pogląd na tę organizację budowany jest na podstawie spoglądania w przeszłość i obserwacji teraźniejszości. Nie doświadczyłem tego czasu tak jak walczący wtedy o zmianę w Polsce, jednak Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność” niesie dla mnie istotną i uniwersalną wartość.
„Solidarność” i „związek” to dwa różne pojęcia, choć mają wiele wspólnego. Urzekający jest fakt, że myśląc o Solidarności, rozumiemy ją o wiele szerzej niż jako „tylko” związek zawodowy. W szczytowym momencie zrzeszał on niemal 10 milionów ludzi. Taki rozmiar organizacji, jedynej takiej, nie ma precedensu w historii Polski i świata. Jest to symbol zjednoczenia i energii ludzi, która zadziałała na rzecz obalenia systemu komunistycznego. Jest to idea, której dzisiaj nam bardzo brakuje. Wewnątrz związku istniały różne nurty oraz spory.
To, co wyróżnia Solidarność jako ideę i jako coś więcej niż organizację, to kultura debaty, która została wniesiona do społeczeństwa, a której dzisiaj możemy się uczyć.
Dzisiejszy związek zawodowy różni się w wielu aspektach od Solidarności lat osiemdziesiątych, lecz pozostaje depozytariuszem jej dziedzictwa. Nie należy oddzielać pięknej historii od codziennej rzeczywistości i problemów, które organizacja artykułuje. Powinności, które są częścią Solidarności dzisiaj, nakładają na działaczy odpowiedzialność i rolę społeczną większą i inną, niż mają tradycyjne związki zawodowe, ukształtowane w naturalnych warunkach.
Spoglądając w przeszłość, spotykamy się z czymś takim jak mityzacja Solidarności. To przypomina percepcję upadku Muru Berlińskiego i traktowanie tego wydarzenia przez społeczność międzynarodową jako symbolu upadku komunizmu. Historia i pamięć to bliskie, ale różne pojęcia. Nie jesteśmy w stanie pamiętać całej historii. W pamięci indywidualnej znajdują się przeżyte ważne zdarzenia. W pamięci zbiorowej występują obrazy, zdarzenia i emocje. Takim obrazem jest upadek Muru Berlińskiego. Solidarność także miała swoje piękne obrazy. Należą do nich przede wszystkim porozumienia sierpniowe, lecz był to rok 1980 i droga do pokonania komunizmu pozostawała daleka.
Pamięć staje się opowieścią, która wywołuje spór na wielu płaszczyznach o właściwy sposób jej opowiadania. Różne narracje współwystępują i konkurują ze sobą. Dyskusja o mityzacji Solidarności sugeruje, że wydarzenia, o których mówimy, nie miały miejsca. Tymczasem są to udokumentowane fakty, osadzone w historii, wspaniałe i bezprecedensowe. To nasz wielki polski potencjał, historia, która, opowiadana właściwie, powinna służyć do przygotowania młodych do życia społecznego. Solidarność pozostaje wielką ideą organizującą życie ludzi, za którą dzisiaj tęsknimy.
Jesteśmy w stanie ustalić fakty. Możliwości interpretacji się zawężają. Ale nie fakty są dzisiaj problemem w dyskusji o tożsamości organizacji. Problemem jest konkurencja narracji. W latach dziewięćdziesiątych tymi, którzy najczęściej próbowali deprecjonować dziedzictwo Solidarności, byli postkomuniści. Szybko okazało się, że tego zrobić nie mogą, więc postawili na retorykę przyszłości. Dzisiaj jest to zagadnienie o wiele bardziej skomplikowane, bo dyskusja skupia się na reinterpretacji dziedzictwa Solidarności na własną korzyść.
Każdy symbol, każde wydarzenie ważne dla historii społeczeństwa może być i jest narażone na wykorzystywanie w walce politycznej. Zmienia się to dopiero w perspektywie długookresowej. Targowica stała się synonimem zdrady. Jednak w czasach, kiedy to wydarzenie miało miejsce, jego ocena nie była tak jednoznaczna.
Wiele przykładów z historii, które dzisiaj są elementem naszego dziedzictwa, etosu narodowego i pamięci historycznej, kiedyś było podważanych, dyskutowanych i krytykowanych. Podobnie stanie się z Solidarnością.
Dzisiaj dyskutujemy o dziedzictwie związku, jednak w następnych dekadach zapanuje konsensus co do jego oceny. Tysiącletniej historii Polski – z różnymi zastrzeżeniami – towarzyszy pojęcie wolności. Solidarność jest ważnym punktem tej wolności.
Związek stał się podłożem idei, która stanowi o wspólnotowości mimo różnic. Dzisiaj jej nam brakuje. W Centrum Historii Zajezdnia w opowieści o historii najnowszej Wrocławia Solidarność jest bardzo ważnym elementem. Obszar sporów o pamięć jest czymś bardzo naturalnym. Staramy się być instytucją solidarną, co oznacza, że nie możemy narzucać obywatelom jednej narracji. Tworzymy przestrzeń, aby spory mogły być prowadzone w oparciu o kulturę, która wypływa ze wspólnego dziedzictwa. Oczywiście istnieją granice – ocena systemu komunistycznego jest jednoznacznie zła, co nie znaczy, że ludzie, którzy w tym systemie żyli czy nawet z nim współpracowali, są źli.
Oprócz inkluzyjnego opowiadania historii istotna jest także forma. W prowadzeniu działalności edukacyjnej nie jest najważniejsze, aby uczyć historii. Pierwszoplanowym celem jest zachwyt. On dopiero sprawi, że odbiorca zainteresowany, zaintrygowany sam zacznie szukać informacji i stawiać pytania. Kierunek multimedialny w muzeum, który był bardzo popularny po roku 2000, dzisiaj już nie działa. Najważniejsze są obecnie interakcja intelektualna i uczucie, kiedy dostrzega się coś nieoczywistego i stawia się pytanie, co to znaczy.
W latach osiemdziesiątych nie było dzisiejszych środków komunikacji, protesty miały inny charakter i inną mechanikę. Istniała także jedna wspólna sprawa, co do której panowała zgoda. Istotna jest także nasza natura. Ks. Tischner napisał, że ulubionym zajęciem Polaków jest walka z przeważającymi siłami nieprzyjaciela. Jeśli dostrzegamy zagrożenie zewnętrzne – a tak był traktowany system komunistyczny – to jako naród jednoczymy się natychmiast. Tym, co było ciekawe w Solidarności, a czego nie znajdziemy we współczesnych protestach, jest to, co Jadwiga Staniszkis nazwała samoograniczającą się rewolucją. Nauczeni historią przeprowadziliśmy rewolucję, która szanowała ludzkie życie.
Współczesne protesty są bardzo partykularne. Poszczególne grupy interesu mają rację, ale nie mają celów uniwersalnych, przyjętych przez całe społeczeństwo. Protesty Solidarności były niezależne od branży, grupy zawodowej czy statusu społecznego. Jej hasła i postulaty wolnościowe były podzielane przez wszystkich. Problemy społeczne były zapalnikiem protestów, nie ich przyczyną.
Solidarność pozostawiła nam bardzo dużo wspólnego dziedzictwa. Do najważniejszych jego elementów należy demokracja. Naszym współczesnym zadaniem nie jest bunt, ale praca nad sobą.
.Rewolucja i walka odbywają się w języku. Jest to współczesny problem, szczególnie istotny w dobie mediów społecznościowych. Jeśli współczesne kryzysy będą wyrażane językiem dehumanizującym przeciwników, obrażającym, wulgarnym i agresywnym, to nie będzie w społeczeństwie solidarności. To nasze zadanie indywidualne, aby do tego nie dopuścić – dzięki aktywnej pracy u podstaw. Wydaje mi się, że Solidarność sprawiała, że każdy chciał być trochę lepszą wersją samego siebie. Ostatecznie nie potrzebujemy dzisiaj dziesięciu milionów ludzi, aby zmieniać świat. Wystarczy, że zmienimy samych siebie.
Marek Mutor