Jan ROKITA: Reżim specjalny

Reżim specjalny

Photo of Jan ROKITA

Jan ROKITA

Filozof polityki. Absolwent prawa UJ. Działacz opozycji solidarnościowej, poseł na Sejm w latach 1989-2007, były przewodniczący Klubu Parlamentarnego Platformy Obywatelskiej. Wykładowca akademicki. Autor felietonów "Luksus własnego zdania", które ukazują się w każdą sobotę we "Wszystko co Najważniejsze".

Ryc.: Fabien CLAIREFOND

zobacz inne teksty Autora

Po raz pierwszy Donald Tusk rozszerza swój koncept nieustannie trwającego w Polsce, choć ograniczonego stanu wyjątkowego, na zewnętrzne stosunki państwa – pisze Jan ROKITA

.Co prawda „mówienie od rzeczy” (czyli bez elementarnej wiedzy o sprawie) stało się normą polskiej debaty publicznej, to jednak taki wysyp bzdur, z jakim mieliśmy do czynienia ostatnio, mimo wszystko zdarza się nie tak często. A wszystko przez bulwersującą świat polityki i mediów zapowiedź premiera Donalda Tuska, iż jego rząd obejmie specjalnym reżimem nadzorczym zmiany właścicielskie w dwóch największych koncernach medialnych – w TVN-ie i Polsacie.

Tło sprawy jest dla wszystkich oczywiste – Tusk próbuje uniemożliwić przejście własności TVN w ręce Czechów i Węgrów, domniemywając, że to może oznaczać utratę przez jego obóz kluczowego narzędzia propagandy politycznej.

Natychmiast zatem podniosły się roznamiętnione głosy opiniotwórczych prawicowych komentatorów, iż Tusk to sobie może chcieć… ale nici z tego. Bo albo nie jest w stanie roztoczyć kontroli nad należącym do Amerykanów, za pośrednictwem holenderskiej spółki krzaka, a więc tak czy owak – zagranicznym koncernem TVN (to jedna upowszechniana wersja), albo też musiałby najpierw znacjonalizować koncern Discovery, by ów reżim specjalny wprowadzić do własności państwowej, bo do prywatnej – nie da rady (to jest druga wersja). Krótko mówiąc, jak nonszalancko orzekł jeden z czołowych komentatorów – „niedouczona banda”.

Niestety, komentatorzy wprowadzają polską opinię publiczną w błąd, a co gorsza, w chaosie nieprawdziwych argumentów utrudniają rozpoznanie istoty rzeczy. A ta faktycznie jest poważna. Dotyczy bowiem nie tylko rozpalającego namiętności polityczne pytania – pod czyją kontrolą znajdzie się TVN-owska propaganda, ale przede wszystkim kierunku ewolucji ustroju Polski pod rządami Tuska. Najpierw więc obalmy nieprawdziwe mity.

Zarówno europejskie traktaty, jak i polska ustawa z 2015 roku o kontroli niektórych inwestycji pozwalają na legalne objęcie specjalnym reżimem nadzorczym spółek prywatnych, w tym także zagranicznych, ze względu na wymogi bezpieczeństwa państwa. Niezależnie zatem, czy TVN uznać za koncern amerykański, czy holenderski, a także bez względu na to, czy państwo polskie ma, czy nie ma tam swoich akcji – z tych powodów Tusk nie ma przeszkód w objęciu sprzedaży TVN-u nadzorem rządowym. Zwłaszcza że – nie wymieniając z nazwy tego kraju – niedwuznacznie sugeruje, iż chce w ten sposób przeciwdziałać potencjalnym zagrożeniom ze strony Moskwy. A tzw. „moskiewskie wpływy” mogą dziś tłumaczyć niemal wszystko, czego drastycznym przykładem stała się Rumunia, gdzie doszło do niemającego precedensu unieważnienia wyborów prezydenckich pod takim właśnie pretekstem.

Jednak z perspektywy ustroju Polski posunięcie premiera istotnie wymaga najwyższej uwagi. A to dlatego, iż po raz pierwszy Tusk rozszerza swój koncept nieustannie trwającego w Polsce, choć ograniczonego stanu wyjątkowego, na zewnętrzne stosunki państwa. Ustawa z 2015 roku o kontroli inwestycji, przyjęta za czasów premier Kopacz, pozwala rządowi na wprowadzanie reżimu specjalnego w firmach, ale tylko ze ściśle określonych prawem branż. Są to: zbrojenia, energetyka i telekomunikacja, a rząd PiS dodał do tego jeszcze porty morskie. Dla każdego jest jasne, że branże te w sposób bezpośredni decydują o stanie bezpieczeństwa kraju, zwłaszcza dziś, gdy hipoteza możliwej wojny nabrała realności. Kiedy uchwalano, a potem nowelizowano (m.in. w związku z zarazą) tę ustawę, nikomu nawet w głowie nie postała myśl, iż może ona kiedyś zostać zastosowana do rynku mediów, i to z celem tak wyraziście partyjnym. Nie ma więc w ustawie nawet najmniejszej sugestii, która pozwoliłaby ją nagiąć w taką stronę.

Co więc robi Tusk? To samo, co robił już kilkakrotnie, choćby z ustawami o telewizji, prokuraturze czy Trybunale Konstytucyjnym. Ogłasza, że swoją osobistą decyzją (niemającą nawet formy żadnego dekretu) zawiesza moc ustawy. A ściślej mówiąc, w tym przypadku arbitralnie rozszerza zakres dopuszczonych przez prawo nadzwyczajnych środków na rynek mediów. To oczywiste, że gwałci w ten sposób zarówno konstytucyjne przepisy o źródłach prawa, o kompetencjach szefa rządu i o stanach nadzwyczajnych. Robił to już jednak kilkakrotnie wcześniej i – jak dotąd – z pełnym powodzeniem. Zapewne więc zdążył się sam już „przyzwyczaić”, a także „przyzwyczaić” nas, obywateli, do tej dziwacznej formy neoautorytaryzmu, w której to jeden człowiek, całkiem ad hoc, w zależności od swoich politycznych potrzeb i nastrojów, decyduje o tym, jakie prawo obowiązuje, a jakie faktycznie utraciło już moc.

.Precedens tkwi w tym, że Tusk zapewne nie zdołał „przyzwyczaić” do czegoś takiego zagranicznych koncernów, ich prezesów i prawników. Co innego zachodnie rządy, które z radością przyzwoliłyby Tuskowi na utrzymanie politycznej kontroli nad TVN-em, bo w większości nie cierpią politycznych wrogów polskiego premiera w takim samym stopniu, jak on sam. To zresztą widać było natychmiast po entuzjastycznej reakcji ambasadora USA.

Jednak gra, którą tym razem rozpoczął Tusk, może, ale nie musi skończyć się dlań sukcesem. Wygra, jeśli uda mu się, za pośrednictwem zachodnich przyjaciół politycznych, wywrzeć taką presję na prywatne koncerny, aby te uznały, iż nie leży w ich interesie wchodzenie w paradę silnemu i dobrze ustosunkowanemu na Zachodzie polskiemu premierowi. Ale jeśli zachodni przyjaciele Tuska odmówią mu zaszantażowania prywatnych koncernów albo okażą się na to za słabi, to Tusk może tę grę przegrać, na przykład przed jakimś międzynarodowym sądem arbitrażowym. Gdyby tak się stało, to miałoby to nie tylko wpływ na to, kto przejmie kontrolę nad TVN-owską propagandą, ale obnażyłoby także wobec świata specyficzny rodzaj bezprawia, jakiego Tusk używa dla bezkarnego – jak dotąd – rozszerzania zakresu swojej władzy.

Jan Rokita

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 13 grudnia 2024
Fot. Filip BŁAŻEJOWSKI / Forum