Jan ŚLIWA: Gdy nikt nic nie wie. 没人知道

Gdy nikt nic nie wie.
没人知道

Photo of Jan ŚLIWA

Jan ŚLIWA

Pasjonat języków i kultury. Informatyk. Publikuje na tematy związane z ochroną danych, badaniami medycznymi, etyką i społecznymi aspektami technologii. Mieszka i pracuje w Szwajcarii.

Ryc.Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Sytuacja świata przypomina dziś wczesne średniowiecze, gdy z powodu najazdów barbarzyńców klasztory bardziej inwestowały w grube mury niż w nowe księgozbiory – pisze Jan ŚLIWA

Dawno, dawno temu, w roku 2010 i 2011, odwiedziłem Pekin i Szanghaj, jeszcze przed erą Xi Jinpinga. Ulicami chodzili normalni, uśmiechnięci ludzie, panował nastrój szansy i awansu. Wziąłem kurs języka, z kolegami podziwialiśmy tempo rozwoju, szybkie pociągi i futurystyczne centrum Szanghaju. W Szwajcarii (gdzie mieszkam) mówiono o kursach chińskiego dla dzieci – dla rozwoju umysłowego i inwestowania w przyszłość. Na tych łamach pisałem o rozwoju sztucznej inteligencji w Chinach. Konkurencja zapowiadała się ostra, ale sportowa. Obecnie tematem jest nie budowanie, ale blokowanie łańcuchów dostaw, jak również przecinanie kabli podmorskich i wysadzanie rurociągów.

Przewidywanie przyszłości jest dziś zadaniem dość karkołomnym. Mówiąc skrótowo: 没人知道 – méi rén zhīdào – nikt nic nie wie.

W teorii chaosu mówimy o zjawisku bifurkacji (rozwidleniu) trajektorii systemu, od łacińskiego furca – widły, podobnie jak angielskie fork. Występuje ono, gdy pod wpływem małego wymuszenia system może ewoluować w zupełnie różnych kierunkach. Aktualny przykład: prezydent Ukrainy Zełenski mógł się 24 lutego ewakuować, ale powiedział: „Ja tut”, zostaję tutaj. Tych parę słów zadecydowało o losach świata. Były one poparte wolą walki armii i narodu oraz odparciem rosyjskiego desantu na lotnisko w Hostomlu. Ale bez tych kilku słów tej woli by nie było.

Obecnie nie mamy do czynienia z bi-furkacją, ale z multi-furkacją. Sporo jest czynników, które radykalnie mogą zmienić bieg historii. Wymieńmy kilka z nich:

  • zjazd KPCh, nowa pozycja Xi Jinpinga,
  • Chiny: COVID-19, gospodarka, demografia,
  • Tajwan,
  • wojna na Ukrainie,
  • Chiny i Rosja: sojusz + rywalizacja, Azja Środkowa,
  • trzeszcząca Unia Europejska,
  • kryzys energetyczny,
  • kryzys żywnościowy.

Do listy problemów możemy też dodać wybory śródokresowe w USA, które zadecydują o stopniu poparcia USA dla Ukrainy. Możemy również dodać wybory w Polsce, które z uwagi na centralną rolę Polski w transportach na Ukrainę nie są tematem prowincjonalnym.

* * *

Mówiąc o Europie i Chinach, zastanówmy się nad aktualnym stanem obu stron. Europa nie jest tworem jednorodnym. Występują dwa stronnictwa, oba widzące zagrożenie dla Unii, ale każde z innej strony. Proponują one wobec tego zaaplikowanie przeciwstawnych środków. Federaliści chcą zacieśnienia Unii pod silnym kierownictwem, suwereniści może by i przyjęli więcej wspólnoty, ale na pewno nie pod tym przywództwem. Nawet dominacja Niemiec byłaby do przełknięcia, gdyby to było przywództwo mądre, dające też każdemu szansę rozwoju i poczucie godności. Oczywiście lepsza jest wspólnota, ale rzeczywiście współtworzona przez wszystkich.

Co było podstawą dynamiki najpierw miast greckich, a potem państw Europy? Decentralizacja pozwalała na wypróbowywanie lokalnych pomysłów na zarządzanie państwem i organizację gospodarki. Owszem, w międzyczasie istniało imperium rzymskie, gdzie scentralizowana władza wystawiała legiony na granice, a wewnątrz budowała system dróg i zapewniała pokój. Widocznie jednak proporcje między centrum i prowincjami były wyważone. Ale wiemy też, że imperium było targane dewastującymi wojnami domowymi. Dopóki w otoczeniu nie było nikogo silnego, jakoś to działało.

Dziś brukselskie imperium wysyła legiony, by pokazać Polsce, kto tu rządzi. Żadnych złudzeń, panowie! Jeżeli jednak Unia Europejska ma zamiar przekształcać się w reinkarnację Układu Warszawskiego, gdzie Biuro Polityczne dba, by kraje satelickie nie naruszały podstaw socjalizmu – a prawomyślność jest wymuszana siłą – to zatraci się cała potencjalna dynamika rozwoju. Do tego niejasny jest proces decyzyjny, a w Parlamencie Europejskim wydawać decyzje o innych chcą posłowie, którzy znają sytuację ze słyszenia od kolegów i nie ponoszą konsekwencji tych decyzji. Czasami Unia przypomina dryfujący statek, gdzie władzę przejęli podpici majtkowie, kapitan leży związany w zęzie, a nawigatora wyrzucono za burtę.

Punktów konfliktu jest więcej. Do krajów na cenzurowanym dołączyły Szwecja i Włochy, następna może być Hiszpania. Nawet oś Paryż–Berlin, fundament Unii, zaczęła trzeszczeć. Gdy piszę te słowa (20 października 2022 r.) odwołano zaplanowane konsultacje międzyrządowe. Padają oskarżenia o narodowy egoizm, lista zarzutów jest długa.

Co do Chin, w tych dniach Komunistyczna Partia Chin na swoim XX zjeździe wytycza drogę dalszego rozwoju kraju. Oczekuje się, że sekretarz generalny Xi Jinping zostanie wybrany na trzecią kadencję lub nawet zostanie mu przyznany tytuł przewodniczącego, jakim był kiedyś Mao Zedong. Rozumiem argumenty za silną władzą, ale taka koncentracja jest niebezpieczna, zwłaszcza że świadomie nawiązuje do katastrofalnego wzoru. Xi ma 69 lat, nie jest jeszcze tak stary – Biden ma 79, Trump 76, Breżniew dożył do 76, de Gaulle do 80. Niektórzy lepiej znoszą wiek, inni gorzej. Walcząc o władzę i ją umacniając, Xi wyeliminował wielu konkurentów. Oddanie władzy (dobrowolne lub nie) mogłoby spowodować ich zemstę. Ale trzymanie się władzy do końca często się kończy źle.

* * *

Jak wyglądają dziś Chiny? Długo wydawało się, że problemy nadchodzą, ale Chińczycy zawsze sobie jakoś dadzą radę. Ile to już razy zapowiadano koniec Chin? Teraz też końca nie będzie, ale problemy są głębsze. Zacznijmy od demografii. Polityka jednego dziecka spowodowała odwrócenie piramidy wieku, coraz mniej będzie pracujących, coraz więcej wymagających opieki. Polityka ta została zarzucona, lecz rozpieszczone młode pokolenie nie ma ochoty na wychowywanie dzieci. Do tego z powodu selektywnej aborcji dla kilkunastu procent mężczyzn brakuje partnerki.

Demografia to bomba z opóźnionym zapłonem – 20–30 lat na generację. Dlatego zapaść ukazuje się późno, ale nadchodzi nieubłaganie. W gospodarce przegrzanie koniunktory doprowadziło do budowy wielkich miast-duchów, w których nikt nie mieszka. Symbolem problemów na rynku nieruchomości jest gigant Evergrande, mający problemy ze spłaceniem wielomiliardowych długów. Prowadzona podczas epidemii polityka „zero COVID” zredukowała liczbę zachorowań, rozległe i długotrwałe lockdowny spowodowały jednak olbrzymie koszty. Na trwającym obecnie zjeździe partii prezydent Xi potwierdził kontynuację tej polityki. Ponieważ Chiny są fabryką świata, na ich gospodarce odbijają się problemy innych, mniejsze zamówienia to mniejsza produkcja. Nie można zresztą wykazywać dziesięcioprocentowych wzrostów w nieskończoność. Zastanawiające jest jednak, że oczekiwane kilka dni temu dane statystyczne nie zostały opublikowane przed zjazdem.

W obecnej konfliktowej sytuacji krytycznego znaczenia nabiera sprawa półprzewodników. Dziś elektronika znajduje się w każdym nietrywialnym urządzeniu. Podczas pandemii przerwa w dostawach procesorów zablokowała linie produkcyjne samochodów. Wyróżnić można wśród nich pamięci i mikroprocesory. Pamięci dają te gigabajty w pendrive’ach i smartfonach. Mają olbrzymią gęstość, ale powtarzalną strukturę. O wiele bardziej złożone są mikroprocesory zawierające kombinację jednostek arytmetyczno-logicznych, pamięci pośrednich itp. Produkowane są na płytkach krzemowych przez tworzenie na nich połączonych tranzystorów i innych elementów. Chip M1 Ultra firmy Apple zawiera 114 miliardów tranzystorów (w 1971 Intel 4004 miał ich 2300). M1 Ultra produkowany jest przez tajwańską firmę TSMC przy rozmiarze elementów 5 nanometrów (5 miliardowych metra). Ta właśnie firma TSMC jest zasobem strategicznym na skalę światową. Jest kilka firm podobnej klasy, ale ta jest najlepsza. Większość zakładów jest na Tajwanie, jest też jeden w Nankinie w Chinach Ludowych, budują się w Japonii i USA (Arizona). Ma to znaczenie na wypadek, „gdyby coś się stało”. Jeżeli Chińczycy wykazują więcej rozsądku od Rosjan, taki skarb powinien ich odstraszać od powtórzenia agresji zrównującej podbity kraj z ziemią. Sami Chińczycy mają analogiczną firmę SMIC, która jest słabsza, ale nie aż tak dużo.

Inwestycje w półprzewodniki wymagają gigantycznych środków, ale również kadr, organizacji i specjalistycznego sprzętu. Tu możemy powiedzieć dobre słowo o naszej starej Europie. Najlepsze na świecie maszyny do fotolitografii produkuje holenderska firma ASML, wykorzystując optykę niemieckiej firmy Carl Zeiss. Firma wykorzystała symbiozę przemysłu, uniwersytetów i mądrze sponsorowanych przez państwo instytutów badawczych. Seria wdrożonych ważnych wynalazków pozwoliła na pokonanie japońskich firm Canon i Nikon. Zgromadzono kilkuset programistów potrafiących pisać software dla urządzeń technicznych (systemy cyber-fizyczne). Ze względu na złożoność software’u, który działa na nietypowych urządzeniach, nie da się go ukraść – bez ekipy nie jest wart wiele. Również ASML ma znaczenie strategiczne. Z powodu amerykańskich nacisków nie sprzedaje najnowszych maszyn do ChRL, choć sprzedaje starsze.

Ten temat to nie ciekawostka – to jedno z ważniejszych pól bitewnych, podobnie jak kiedyś radar i Enigma. Kto posiada te technologie, ten rządzi. W przypadku ich zniszczenia możemy zgasić światło i się rozejść. Na całym świecie.

* * *

W czasie wielkich odkryć geograficznych w Portugalii powstał zwrot „negócio da China”, chiński interes, podobnie jak u nas „kokosowy”. W dawnych czasach Europejczycy czerpali profity, zakładali Hongkong, Macao i wydzielone „koncesje” w Szanghaju. Herbaciane klipry przemierzały oceany, by Londyńczycy mogli wypić swoją tradycyjną five o’clock tea. Teraz role się odwróciły, to Chińczycy budują i dzierżawią swoje Hongkongi w Europie. Ale czasy się znowu zmieniają. Gdy chińska firma Cosco ma przejąć 35 proc. terminala kontenerowego w Hamburgu, rodzi się opór. Biznes z Chinami popierają burmistrz Hamburga i kanclerz Scholz, przeciwna jest większość jego rządu. Naiwność w stosunkach z Rosją nauczyła niektórych ostrożności. Niemniej Chińczycy mają już i tak udziały w kilkunastu europejskich portach.

Aż do przejęcia władzy przez Xi Jinpinga w roku 2012 Chiny miały opinię kraju błyskawicznie się rozwijającego, otwierającego się na świat i ogólnie normalniejącego. Jeszcze w 2014 r. Xi był z honorami przyjmowany w Parlamencie Europejskim. Potem jednak atmosfera gęstniała. Kampanie przeciw korupcji (autentycznej) sprowadzały się do umacniania władzy Xi. Relacje z Zachodem nabrały dystansu. Nałożyła się na to wojna handlowa, rozpoczęta przez Donalda Trumpa i kontynuowana przez Joe Bidena, oraz spór o pochodzenie wirusa z Wuhan, przemianowanego na COVID, nazywanego uparcie „chińskim wirusem” przez Trumpa.

Chiny, kryjące się dotąd ze swoją mocą, stały się asertywne. Pojawiło się pojęcie „wilczej dyplomacji”. Źródłem jego są filmy akcji Wolf warrior, w których chiński odpowiednik Rambo rozprawia się ze złem tego świata. W praktyce dyplomacja ta oznacza zdecydowane reagowanie na każdą krytykę Chin, poparte szykanami i konsekwencjami gospodarczymi. Liczne powiązania, jak finansowanie zachodnich uniwersytetów, dają stosowne lewary. Dyplomaci wilki stosują też ostry i bezpośredni język, sprzeczny z konfucjańską tradycją „chińskich grzeczności”. Działa to w krótkim terminie, jednak osłabia chińską soft power wobec tych, którzy jeszcze nie są od Chin zależni.

Jednak biznes się kręci. W Europie wielu jest zwolenników koncepcji eurazjatyckich. Liczą na olbrzymi obszar gospodarczy po Władywostok i dalej, Szanghaj. Wymaga to wypchnięcia Ameryki, którą widzą oni jako okupanta, utrzymującego zależność za pomocą zbytecznego paktu NATO, niepotrzebnie drażniącego Rosję i Chiny. Nie trzeba dodawać, że na mapach mentalnych tych ludzi pomiędzy Niemcami a Rosją nie ma nic.

Ale sytuacja ogólnie jest niepewna. Jeżeli z dnia na dzień można wysadzić strategiczny, budowany przez ponad dekadę gazociąg, to co może być pewne? Weźmy taki nowy Jedwabny Szlak. Jest na pewno bardziej bezpieczny niż w czasach Marca Polo, ale mniej, niż się spodziewano. Prowadzi przez wiele krajów oscylujących między Rosją i Chinami, również z wpływami amerykańskimi. Niektóre reżimy nie są stabilne. Ważna odnoga prowadzi przez Polskę i terminal w Małaszewiczach. Dalej trasa wiedzie przez Białoruś, ale kto może zagwarantować, że za miesiąc Białoruś będzie przejezdna?

Problemem są też wojny technologiczne. W każdej chwili określone produkty mogą zostać uznane za strategiczne i objęte embargiem. Zdrowy rozsądek nakazuje też firmom uważać na nadmierne zbliżenie i transfer technologii. Brak krytycznej elektroniki blokuje wytwarzanie innych produktów, np. samochodów. Czasem się mówi, że Rosja może półprzewodniki sprowadzać z Chin. Ale chipy to nie piasek, chociaż opierają się na krzemie. Aby specjalistyczny chip pracował z innym systemem, musi dokładnie wykonywać wszystkie zadane funkcje, wszystkie interfejsy muszą być stuprocentowo kompatybilne. Już w trywialnym przykładzie artylerii widać, że amunicja musi pasować do kalibru lufy – pocisk pociskowi nierówny. Wobec tego gwałtowne zakłócenia łańcuchów dostaw propagują się na wszystko, co od nich zależy.

* * *

Jak więc to wszystko się może skończyć? Takie gry nie kończą się nigdy, mają tylko kolejne odsłony. Rozpatrzmy jednak bieżącą rozgrywkę. W wariancie optymalnym Ukraina w pełni się obroni, a wespół z Polską i innymi krajami wschodniej flanki staje się zarodkiem krystalizacji nowego centrum mocy politycznej. Rosja znacząco słabnie, nie ma ani siły, ani ochoty do ciągłych intryg. W zachodniej Europie na wielu płaszczyznach zwycięża zdrowy rozsądek, Unia się odradza jako związek partnerów, oparty na zapisanym w traktatach wzajemnym szacunku. Chiny nauczone porażką Rosji rezygnują z agresywnych planów, kwitnie współpraca.

A wariant pesymistyczny? Na Ukrainie toczy się wojna o zmiennej intensywności. Rozwój Ukrainy jest zablokowany, staje się ona europejską Strefą Gazy. Niepokoje przenoszą się na Polskę, od czasu do czasu coś wybucha.

Sytuacja przypomina wczesne średniowiecze, gdy z powodu najazdów barbarzyńców klasztory bardziej inwestowały w grube mury niż w nowe księgozbiory. Wymiana informacji wymagała fizycznej podróży, na drogach czyhali zbójcy. Mnie co prawda cieszy każdy nowy czołg Abrams, ale te pieniądze można by przeznaczyć na coś skierowanego do przodu, a nie na obronę przed innymi osobnikami gatunku homo (było, nie było) sapiens. Wymiana naukowa była kiedyś interesem win-win, obcy studenci wywozili wiedzę, ale wnosili produkty swoich głów. Dzisiaj – może słusznie – traktowani są jak szpiedzy. Chiny się zamykają, o współpracy można zapomnieć.

W jeszcze czarniejszej wersji z pomocą rosyjskiej i chińskiej infiltracji realizowany jest projekt eurazjatycki. Kontrolowane media ukazują świetlaną teraźniejszość i przyszłość. W istocie dochodzi do ogólnej Wielkiej Smuty. Wymęczone zagrożeniami społeczeństwo polskie i europejskie jest rozbite. Ludzie myślący – podobnie jak w PRL – przechodzą na emigrację wewnętrzną.

.A jak będzie naprawdę? Nie wiem. Może jakaś mała stabilizacja: talony na smartfona, szynka spod lady, podanie o paszport z opinią zakładowego ekologa, inwigilacja („to nie jest rozmowa na Twittera”), dowcipy polityczne. Dla ludzi w moim wieku – powrót do krainy lat dziecinnych. Krąg się zamyka.

Jan Śliwa

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 22 października 2022