Jarosław KORDZIŃSKI: Próba wyzwolenia

Próba wyzwolenia

Photo of Jarosław KORDZIŃSKI

Jarosław KORDZIŃSKI

Trener, coach, mediator, szkoleniowiec. Autor tekstów z zakresu zarządzania oświatą, organizacji procesu edukacyjnego i psychologii pozytywnej.

Ryc.Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Kiedy na satyrycznym rysunku ktoś zestawi znak Polski Walczącej z pałką i powiąże jedno z drugim z obowiązującą edukacją narodową, warto się na chwilę zastanowić – skąd takie paralele się biorą – pisze Jarosław KORDZIŃSKI

Żyjemy w miejscu oraz w czasach, w których każdy dzień zadziwia rozwiązaniami, które wydają się być ostatnimi do zastosowania. Ponieważ dla wielu takim wyzwaniem jest zrozumienie decyzji dotyczącej obsady personalnej jednego z kluczowych resortów państwa warto zacząć od myśli Italo Calvino, który w jednym z „Wykładów amerykańskich” zauważał: „W chwilach, kiedy królestwo człowieka wydaje mi się skazane na znoszenie ciężaru, myślę, że powinienem, niczym Perseusz, odlecieć w inną przestrzeń. Nie mówię o ucieczce w sen lub w irracjonalizm. Chcę przez to powiedzieć, że muszę spojrzeć na świat z innego punktu widzenia, przyjąć inną optykę, inną logikę, inne metody poznania i kontroli”. Stąd nie chcąc napisać ani słowa, o człowieku, który z wszech miar na żadną opowieść nie zasługuję, posłużmy się metaforą.

Otóż, jeden z popularnych dzienników zamieścił na swoich łamach rysunek satyryczny prezentujący mamę, która pyta syna: „I jak pierwszy dzień w klasie matematyczno-narodowej?”, na co ten odpowiada: „Dostałem pałę”. Sam dialog nie oznaczałby nic szczególnego, no może poza faktem, że nie należy dzieciom stawiać ocen zaraz po przyjściu do szkoły, gdyby nie fakt, że na rysunku obok dwojga postaci i dymków zawierających ich wypowiedzi, jest jeszcze jeden rekwizyt – kij do baseball z polską mini-flagą i napisem 1944. I znowu, rysunek jak rysunek, może i nie warto by było się nad nim zatrzymywać, gdyby nie komentarz jaki po jego zamieszczeniu zamieścił jeden z internautów: „Wstyd takie coś cytować. Analogia między Powstaniem Warszawskim, a nacjonalizmem, czy nazizmem (pałka), to jest ohydne nadużycie. Nie pomoże udawanie, że „to przecież jest śmieszne”. Jeśli takie heheszki zwiastują kierunek w jakim pójdzie „nowoczesna edukacja”… To ja nie chcę takiej edukacji. Żadne państwo na świecie nie serwuje swoim młodym obywatelom edukacji antynarodowej, czy negującej narodową historię. Ani jedno”.

Cóż, problem polega na tym, że naprawdę trudno zgodzić się z tego typu wypowiedzią. Pomijam fakt, że większość z nas zna przynajmniej jeden kraj, w którym nadużywanie symboli, odwołania do wartości religijnych a nawet negowanie narodowej historii jest na porządku dziennym. Kraj, w  którym nie liczą się ustalenia międzynarodowe, wartości wiary przedkłada się nad prawa człowieka i gdzie niszczy się cały dorobek przeszłości w imię fundamentalistycznych zasad głoszonych przez kapłanów kościoła i wysługujących się mu zwolenników. To Afganistan.

Tak, to kolejny żart. Zabieg mający na celu pokazanie, że prawda ma co najmniej kilka uwarunkowań i przekonanie, co do jednej jedynej, nikomu w gruncie rzeczy nie służy – no może poza tymi, którzy ją głoszą i mają wystarczającą władzę, żeby narzucać ją innym. To jednak działanie w gruncie rzeczy na krótką metę. Świat bowiem się zmienia. Czasy w których żyjemy i realia, które inicjują konieczność kolejnych zmian, każą nam na przeszłość, na nasz dorobek, a nawet na dogmaty, które towarzyszyły naszemu życiu od początku spojrzeć zupełnie inaczej.

Abraham Lincoln podczas drugiego dorocznego orędzia do Kongresu USA w dniu 1 grudnia 1862r. powiedział: „Myślenie przeszłością niestety nie zawsze przynosi ozdrowieńczy skutek. Dogmaty spokojnej przeszłości nie mają zastosowania w burzliwej teraźniejszości. Okazja do zmian pojawia się rzadko (…) Mamy nową sytuację, więc musimy myśleć na nowo. I działać na nowo. Musimy się oswobodzić, a uratujemy nasz kraj”. Powiedział, że choć żyjemy ideami, którymi jesteśmy wręcz zauroczeni czy zahipnotyzowani, powinniśmy z czasem zrozumieć, że być może nie są one dziś do końca prawdziwe i dlatego chcąc ruszyć do przodu, powinniśmy się wobec nich nieco zdystansować.

Zauroczeni symbolami Polski Walczącej, nie słuchamy tych, którzy nosili je lub malowali na ścianach domów w czasach, kiedy można było za to przepłacić życiem. Wydaje się nam, że kiedy przylepimy naklejkę z kotwicą wpisaną w literę P na samochodzie, to jesteśmy tak samo ważni i znaczący jak Czyżyk, Paulinka, Iga, Słoń czy Pączek – autentyczni uczestnicy Powstania Warszawskiego. Ale też, jeśli ci mówią coś, co nie zgadza się z naszymi przekonaniami, to znaczy, że nie mają racji. My wiemy lepiej!

Stąd też, kiedy na satyrycznym rysunku, ktoś zestawi znak Polski Walczącej z pałką i powiąże jedno z drugim z obowiązującą edukacją narodową, warto się na chwilę zastanowić – skąd takie paralele się biorą. Czy z tego, że autor nie szanuje przeszłości? Czy raczej z tego, że próbuje w taki właśnie sposób zachęcić do refleksji nad proponowanymi dziś rozwiązaniami w polskiej edukacji zgodnymi choćby z tego typu wypowiedziami: „…skończmy słuchać tych idiotyzmów o jakichś prawach człowieka, czy jakiejś równości. Ci ludzie nie są równi ludziom normalnym i skończmy z tą dyskusją” (autor zdecydowanie powinien pozostać nieznany).

Jarosław Kordziński

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 6 października 2020