Prof. Małgorzata KARPIŃSKA: Adam Jerzy Czartoryski. „Ofiara największa krajowi cierpić na sobie fałszywy kolor”

Adam Jerzy Czartoryski. „Ofiara największa krajowi cierpić na sobie fałszywy kolor”

Photo of Prof. Małgorzata KARPIŃSKA

Prof. Małgorzata KARPIŃSKA

Profesor historii na Uniwersytecie Warszawskim. Specjalizuje się w historii XVIII i XIX w. Kierownik zakładu Historii XIX w. w Instytucie Historycznym UW, od 2016 r. dziekan Wydziału Historycznego UW.

OD REDAKCJI: Zapraszamy do lektury kolejnego już artykułu z cyklu opowieści o 12 wybitnych Polkach i Polakach. Tym razem Małgorzata KARPIŃSKA przygląda się wyjątkowej, pełnej sprzeczności i wyborów historii życia Adama Jerzego Czartoryskiego.

.W pierwszej połowie lutego 1795 r. w Grodnie doszło do symbolicznego spotkania króla Stanisława Augusta Poniatowskiego i ks. Adama Jerzego Czartoryskiego. Król odebrał już lekcję carskiej potęgi, brutalnej konsekwencji, pogardy dla słabszych i ostatecznie swej przedmiotowej roli w grze politycznej rozpoczętej z wrogiem-zaborcą. Młody książę nabierał dopiero tego gorzkiego doświadczenia. Dwudziestopięcioletni wówczas Czartoryski miał przed sobą długą aktywność polityczną, u kresu której część rodaków okrzyknęła go „królem de facto”.

Książę Adam Jerzy Czartoryski był potomkiem starego rodu magnackiego, blisko skoligaconego z Władysławem Jagiełłą. Szczyt potęgi rodu przypadał na wiek XVIII i XIX, gdy jego przedstawiciele stanowili trzon Familii, potężnego, proreformatorskiego stronnictwa politycznego. Adam Jerzy, najstarszy syn Adama Kazimierza i Elżbiety (Izabeli) z domu Flemming przyszedł na świat 14 stycznia 1770 r. Złośliwi twierdzili, że był owocem romansu matki z wszechwładnym ambasadorem rosyjskim Mikołajem W. Repninem. Plotka ta ścigała go boleśnie nie tylko przez całe życie, ale i po śmierci.

Stosunki Adama Jerzego z Adamem Kazimierzem były bardzo dobre, a Repnin był długo bliskim przyjacielem rodziny. To właśnie on doradził Czartoryskim, by wysłali do rosyjskiej stolicy swych synów celem cofnięcia sekwestru, jakim Katarzyna II w zemście za zaangażowanie w powstanie kościuszkowskie obłożyła ich dobra w zaborze rosyjskim, tj. 3/4 ich fortuny.

„Spontaniczny” wyjazd młodych książąt do Rosji miał być dowodem lojalności rodu wobec Katarzyny II. Dla księcia Adama natomiast był bolesną ofiarą. Wychowany w atmosferze patriotyzmu, ale też znaczenia rodu i swojej odpowiedzialności wobec niego, kochający syn przyjął swoje zadanie z pokorą, ale i smutkiem.

Niepokoił się najbardziej, że będzie musiał wstąpić do służby rosyjskiej, do czego, jak napisał wyjeżdżając, miał szczególny wstręt. Targające nim uczucia zawarł w napisanym wówczas poemacie Bard polski, kończąc go dramatycznymi, choć poetycko może niezbyt wyszukanymi wersami: „Żegnamy Ciebie, Ziemio ulubiona; / Mus nas okrutny spędza z Twego łona”.

Początkowo w Petersburgu Czartoryski czuł się zagubiony i samotny, a Repnin nałożył ostrą cenzurę na korespondencję księcia. W rosyjskiej stolicy znajdowała się spora kolonia polska, złożona z osób (podobnie jak i Czartoryscy) usiłujących odzyskać zasekwestrowane dobra oraz tych, którzy wobec rozbiorów usiłowali robić tu swe kariery. Książę unikał kontaktów z rodakami. Zaczął natomiast, wspierany protekcją Repnina, bywać w salonach rosyjskich. Światowe życie rychło go wciągało. Już latem deklarował ochotę wstąpienia do służby rosyjskiej, co potraktował chyba bez głębszej refleksji jako skuteczną drogę do odzyskania dóbr, co ostatecznie nastąpiło.

Dla carycy obecność młodych książąt na dworze była cennym symbolem. W niepewnych wówczas stosunkach Rosji z dwoma pozostałymi zaborcami znaczenie i autorytet Czartoryskich pozwalały mieć nadzieję na wzmocnienie stronnictwa prorosyjskiego na ziemiach polskich.

Młodzi książęta na rosyjskim dworze bez wątpienia nie czuli się jak zakładnicy. Nastrój psuła im jedynie świadomość petersburskich więzień, gdzie przebywali uwięzieni Tadeusz Kościuszko i jego współpracownicy. Książę mógł jedynie, jak to wspomniał po latach, „z biciem serca” wpatrywać się w ich okna.

Powoli jednak wciągały go nowe znajomości. „Moskal” zaczynał mieć nie tyle twarz żołdaka z rzezi Pragi, ile raczej wnuka Katarzyny, wielkiego księcia Aleksandra, który zwierzył się Czartoryskiemu, że nienawidzi despotyzmu i krytycznie ocenia politykę swej babki wobec Rzeczypospolitej. Rychło zaprzysięgli sobie przyjaźń.

Po śmierci Katarzyny II nowy car Paweł mianował Czartoryskiego pierwszym adiutantem następcy tronu w. ks. Aleksandra. Od jesieni 1797 r. pozycja księcia jeszcze wzrosła. To wówczas szczególnie zbliżył się z Pawłem Strogowem i Mikołajem Nowosilcowem. Wspólnie utworzyli „triumwirat” przyjaciół u boku Aleksandra.

Załamanie kariery ks. Adama nastąpiło w sierpniu 1798 r., kiedy to car odmówił mu urlopu, wyrażając wątpliwość co do jego „opinii politycznych”. Pojawiły się też wobec niego oskarżenia o tworzenie kółka „wolnomyślnych” oraz o zły wpływ na następcę tronu. Pretekstem do ostatecznego usunięcia były narodziny córeczki w. ks. Elżbiety, której biologicznym ojcem był Czartoryski. Car nakazał Adamowi Jerzemu natychmiastowy wyjazd z Petersburga. Czartoryski został ambasadorem rosyjskim przy królu Sardynii – władcy bez państwa i bez stolicy, rezydującym we Florencji. Z nudnych, rutynowych obowiązków dyplomatycznych i nieustannej obserwacji carskich szpiegów odwołał go wiosną 1801 r. jego petersburski przyjaciel Aleksander, który po udanym zamachu na Pawła I objął tron carski. Czartoryski od razu powrócił do roli jednego z najbliższych współpracowników młodego władcy. Jako członek „triumwiratu” dyskutował i opracowywał plany reform, które jednak, z braku poparcia Aleksandra, w większości nigdy nie zostały zrealizowane.

Ważnym momentem w karierze ks. Adama u boku Aleksandra I była jego nominacja na zastępcę ministra spraw zagranicznych Rosji. Odebrał ją 20 września 1802 r.; było to dość późno w stosunku do awansów pozostałych członków „triumwiratu”.

Po latach Czartoryski wspominał, że wahał się wobec wejścia na drogę kariery w służbie mocarstwa rozbiorowego i osądu rodaków. Wyjazd do Petersburga w 1795 r. był dlań ofiarą dla dobra rodziny, ale służba na dworze rosyjskim i przyjęcie wysokiego urzędu państwowego miały już wówczas wymiar wyboru moralnego.

Upadek Rzeczypospolitej sprawił, że takie mniej lub bardziej dramatyczne decyzje stawały przed wieloma jej byłymi obywatelami.

Bez wątpienia troska o własną karierę w sytuacji braku polskiej państwowości, świadomość zależności materialnej całego rodu od Rosji musiały się konfrontować z pytaniem, gdzie przebiega granica zdrady narodowej. O tym, jak dramatyczne były to wybory, decydowało w dużym stopniu doświadczenie z czasów niepodległości. W Bardzie polskim młody książę, wychowany w duchu patriotyzmu, pomstował na zdradę targowiczan, jednak musiał sobie zdawać sprawę, że jego własny ojciec, dowódca Korpusu Kadetów, kuźni patriotycznych postaw, równocześnie po pierwszym rozbiorze na sejmach zjawiał się w mundurze generała austriackiego i podobnie jak wielu jego rodaków, otrzymywał pensje od zaborcy. Ks. Adam Jerzy musiał wiedzieć, że w oczach wielu jego wybór będzie równoznaczny z zaparciem się ojczyzny, pamiętał „zażenowanie, lęk, rodzaj upadku moralnego i poniżenia”, które widział na twarzach polskiej delegacji składającej przysięgę wierności carowi Pawłowi I.

Zapewne łudził się, że za trudną decyzją stoi szansa na zyskanie wpływu na politykę rosyjską, a w jej ramach może nawet możliwość podjęcia próby rozwiązania sprawy polskiej. Nadzieje odbudowy Rzeczypospolitej w oparciu o Rosję czy w związku z nią były wówczas brane pod uwagę przez wielu polskich polityków. Takie sugestie formułował też sprytnie w rozmowach z Czartoryskim Aleksander, nazywając sprawę polską swą idée favorite. Do akceptacji awansu gorąco namawiali księcia też rodzice, a szczególnie ambitna matka. Podkreślali, że będzie mógł zrobić wiele dobrego dla rodziny i rodaków, co też zresztą się stało. Jak słusznie pisał Szymon Askenazy, „tragedia Polski była też zazwyczaj tragedią sumień polskich”, w tym i Czartoryskiego. Po latach książę gorzko podsumował tę ówczesną decyzję, pisząc: „Mnie trzeba było w swoim być kraju i za nim walczyć, i czynić prosto”. Podkreślał, że lata spędzone na petersburskim dworze odcisnęły na nim piętno: nauczyły go skrywania uczuć, demonstrowania chłodu emocjonalnego, stał się nieufny wobec ludzi, wahał się w podejmowaniu decyzji.

Mniej kontrowersyjne było kolejne stanowisko: 6 lutego 1803 r. został kuratorem okręgu naukowego wileńskiego, obejmującego osiem zachodnich guberni.

Czartoryski, przekonany, że edukacja jest kluczem do skutecznego funkcjonowania państwa, chciał nie tylko stworzyć powszechny i szeroki system szkolnictwa przeznaczonego dla różnych grup społecznych, ale też zagwarantować wielonarodowościowy charakter oświaty.

Mimo niełaski i kłopotów osobistych pełnił skutecznie tę funkcję do 1824 r., przyczyniając się do rozbudowy sieci szkół w okręgu, stale nadzorując ich poziom, był też życzliwym i twórczym opiekunem Uniwersytetu Wileńskiego.

Od lutego 1804 r. Czartoryski pełnił już funkcję ministra spraw zagranicznych Rosji. Miarą rosnącej jego pozycji był przygotowany przezeń memoriał O systemie politycznym, który winna stosować Rosja. Był to przez kilka kolejnych lat podstawowy rosyjski dokument dotyczący polityki zagranicznej. Książę postulował w nim, by Rosja starała się dążyć do zachowania pokoju, a stosunki międzynarodowe opierała na zasadach moralnych i etyce oraz idei dobra powszechnego. Niestety, memoriał w rękach polityków rosyjskich nabrał jedynie charakteru propagandowego, w codziennej polityce kierowano się bowiem dotychczasowymi zasadami i regułami działań, które z ideami proponowanymi przez Czartoryskiego niewiele miały wspólnego.

Czartoryski budował pozycję Rosji na Bałkanach i w Gruzji oraz tworzył III koalicję antynapoleońską. I to wówczas niespodziewanie stanął w obliczu szansy na przywrócenie sprawy polskiej. Prusy uchylały się od przyłączenia do akcji zbrojnych przeciw Francji. Stosunki między nimi a Rosją były ponownie na granicy wojny, co skłoniło Czartoryskiego do przygotowania planu nacisku, uwzględniającego udzielenie szerokiej autonomii ziemiom polskim albo nawet stworzenie związanego z Rosją państewka polskiego.

Plan zwany „puławskim”, choć przyjęty przez Aleksandra, wywołał carskie wątpliwości i zawieszenie jego realizacji. Wraz z upadkiem tej koncepcji pozycja księcia zaczęła gwałtownie maleć. Nie tylko oddalał się odeń Aleksander, ale odważnie ujawnili się wrogowie z tzw. partii staroruskiej, niezadowoleni z pozycji „polaczyszki”, jak o nim mówiono. Daleką reminiscencją tych nastrojów jest znany fragment z Wojny i pokoju – gdzie Czartoryski został przez ks. Andrzeja Bołkońskiego określony jako „człowiek niepospolity, ale zarazem… dla mnie przynajmniej… nie do zniesienia”. Do jego ostatecznego upadku przyczyniło się zwycięstwo Napoleona pod Austerlitz. Na początku 1806 r. Czartoryski złożył dymisję. Ostatecznie uwolniony został ze stanowiska 20 czerwca 1806 r., ale pełnej dymisji nie otrzymał. Zabiegał o nią bezskutecznie, otrzymał jednak tylko urlop bezterminowy. Tym samym uwikłany w związki z Rosją, wierny przysiędze złożonej carowi oraz jego przyjaźni, tylko z boku patrzył na entuzjastyczne zaangażowanie rodaków w sprawę napoleońską.

W 1809 r. Aleksander znów zacieśnił związki z Czartoryskim, przekonywał, jak ważna jest dlań sprawa polska, namawiał do budowania wśród Polaków stronnictwa prorosyjskiego. Wraz z wybuchem wojny 1812 r. ks. Adam napisał kolejną prośbę o dymisję ze wszystkich stanowisk, a Aleksander kolejny raz mu jej stanowczo odmówił. Książę więc robił to, co mu „ścisły nakazywał honor”, i stał na uboczu polityki, opuszczony, krytykowany, zmarginalizowany.

Po klęsce Wielkiej Armii, wraz ze zbliżaniem się wojsk rosyjskich do polskich granic, ks. Adam stał się nadzieją i ratunkiem w oczach rodaków. Jego znaczenie i stanowiska w Rosji stały się atutem.

Proszono go o wstawiennictwo u „Kolosa znad Newy”. Sam książę zdawał sobie sprawę, że nastał moment ważny dla przyszłości ziem polskich, i postanowił go wykorzystać, choć nie był pewien swej pozycji u boku Aleksandra. Początkowo był przyjmowany zimno i niechętnie przez cara i jego otoczenie. Skarżył się: „Rola niefortunnego dworaka najmizerniejsza na świecie”.

Mimo to przekonywał cara, by rozważył możliwość stworzenia z ziem części zaboru rosyjskiego i Księstwa Warszawskiego państwa polskiego połączonego unią personalną z imperium. Jego obecność na kongresie wiedeńskim była w oczach rodaków największą nadzieją dla sprawy polskiej. Zaniepokojone gazety polskie donosiły wówczas o najdrobniejszej niedyspozycji zdrowotnej księcia. Powstanie Królestwa Polskiego było ukoronowaniem wszystkich ówczesnych nadziei Polaków, a dla księcia stało się bardzo szybko początkiem kolejnej niełaski. Pozbawiony stanowisk w Królestwie, w konsekwencji opuszczony przez większość stronników, szybko zdegustowany życiem politycznym nowego państwa i wybrykami wszechwładnego w. ks. Konstantego, kolejny raz odsunął się od polityki. Jego autorytet był jednak na tyle duży, że gdy wybuchło powstanie listopadowe stanął na jego czele jako prezes Rządu Narodowego i minister spraw zagranicznych. Nie doceniał wówczas wagi walki powstańczej i forsował przede wszystkim zabiegi dyplomatyczne na dworach europejskich. Jego włączenie się do powstania ostatecznie wywikłało go ze związków z Rosją, co przypieczętował wyrok kary śmierci, na który po klęsce 1831 r. skazał go carski sąd. Książę udał się na emigrację.

Wybór opcji prorosyjskiej dokonany przez księcia oraz stanowiska piastowane przez niego na rosyjskim dworze były wykorzystywane przez jego przeciwników politycznych, szczególnie w powstaniu listopadowym oraz na emigracji.

W tym czasie kształtował się też nowy, romantyczny kanon patriotyzmu, który nie dozwalał na jakąkolwiek współpracę z zaborcą, gloryfikował czyn powstańczy, całkowite poświęcenie swej osoby dla ojczyzny. Nic dziwnego, że wobec księcia padały wówczas bolesne oskarżenia o zdradę.

Jednak z perspektywy dyplomatycznej gry o niepodległość Polski alians z jednym z zaborców był rozpatrywany przez większość ówczesnych polityków. Myśleli tak i działali Józef Wybicki i Henryk Dąbrowski. Powstanie Królestwa Polskiego jest dowodem na skuteczność książęcego wyboru. Pobyt na petersburskim dworze i pełnienie najwyższych funkcji u boku Aleksandra nie może być traktowany jako przejście na stronę wroga. Przekonują o tym nie tylko słowa samego księcia, ale co ważniejsze, jego usiłowania dyplomatyczne, m.in. plan puławski czy aktywność na kongresie wiedeńskim, a także plon działań na stanowisku kuratora Naukowego Okręgu Wileńskiego. Były to osiągnięcia konkretne i choć nie pozwoliły na odzyskanie niepodległości, to były ku niej krokiem znaczącym. Niczego ważniejszego wówczas nikomu nie udało się osiągnąć. Zdecydowanie mniej skuteczna była dyplomacja księcia w czasie powstania listopadowego.

.Były minister carski i negocjator na kongresie wiedeńskim dzięki tym funkcjom nie był człowiekiem anonimowym w Europie. Prowadzona przez niego na emigracji w Paryżu „dyplomacja bez listów uwierzytelniających”, sprawiająca, że sprawa polska pozostawała politycznie kwestią otwartą, a nie tylko wewnętrznym problemem zaborów, nie byłaby możliwa bez znajomości zdobytych dzięki funkcjom pełnionym w Rosji przez Czartoryskiego. Nie sposób wyliczyć wszystkich inicjatyw podejmowanych przez Czartoryskiego. Były one mniej lub bardziej skuteczne, ale zawsze za cel miały one odbudowę niepodległej Polski.

Małgorzata Karpińska

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 28 maja 2020
Fot. Piotr Mecik / Forum