Jean-Paul OURY: Zwycięstwo François Fillona.  Albo zamęt kontynuowany

Zwycięstwo François Fillona.
Albo zamęt kontynuowany

Photo of Jean-Paul OURY

Jean-Paul OURY

Jeden z czołowych francuskich ekspertów komunikacji strategicznej. Konsultant strategii korporacyjnych i nowych mediów. Doktor historii nauk i technologii.

Ryc.: Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Prawybory u Republikanów, partii założonej przez Nicolasa Sarkozy’ego, które miały wskazać kandydata tego ugrupowania w wyborach prezydenckich, zakończyły się zdecydowanym zwycięstwem byłego premiera François Fillona. Kolejna z niespodzianek wpisujących się w takie wydarzenia, jak Brexit czy wybór Donalda Trumpa

Od początku wyścigu u Republikanów wszystkie bez wyjątku media opisywały prawyborczy bój jako rywalizację Alain Juppé – Nicolas Sarkozy, na trzecim miejscu plasując Bruno Lemaire. Dopiero zwycięstwo Trumpa za oceanem sprawiło, że pojawiać zaczęły się sondaże mówiące o zwiększającej się szansie Fillona, a nawet wręcz jego pójścia na zwarcie z Sarkozym. Jednak wciąż pierwszym na linii mety po pierwszej turze widziano Alaina Juppé. Nawet New York Times prezentował Juppé jako anty-Trumpa…

Po raz kolejny, tak jak przy Brexicie, tak jak przy zwycięstwie Trumpa, ośrodki sondażowe i media znalazły się w polu. To zresztą, co charakterystyczne, to zawirowanie mające miejsce na ostatniej prostej, w ciągu dwóch ostatnich tygodni kampanii. I Trump i Fillon wówczas zaczęli biec – zyskiwać popularność. Sprint ostatniej prostej sprawił, że udało im się uniknąć łatwych i długotrwałych ataków i manipulacji przekazem poprzez media głównego nurtu.

Bowiem, niezależnie czy przyjrzymy się mechanice Brexitu, zwycięstwa Trumpa czy wyniku Fillona, za każdym razem dojrzeć musimy społeczeństwo, które okazuje się być całkowicie nieprzemakalne na wpływ sondaży i zabiegi manipulacyjne establishmentu polityczno-medialnego.

Dla uważnych obserwatorów polityki francuskiej jest oczywistym, że François Fillon, poseł od 1982 r. a przede wszystkim premier za czasów Sarkozy’ego, nie jest osobą nieznaną. Co więcej, stanowił ważny element establishmentu polityczno-medialnego. Tak, ale jeśli spojrzymy uważniej, zawsze jego miejsce było za liderem, niejako na drugim a czasami trzecim lub czwartym miejscu. Nigdy nie był charyzmatycznym, porywającym tłum liderem, nigdy nie był ludowym trybunem, nigdy też nie był dobrym klientem mediów, gdyż mówił dokładnie, wypowiadał się składnie, nie budował kwiecistych opowieści. Był i jest do bólu konkretny.

Zarzut, który można by postawić wobec François Fillona jest raczej taki, że jest on tak poważny, że aż nudny. Czy pamiętacie Państwo bowiem kogo nazywał Nicolas Sarkozy nie inaczej, niż „Mr. Nobody”? Tak, właśnie Fillona.

I teraz „Mr.Nobody” wygrywa prawybory i ma wielkie szanse wygrać wybory prezydenckie. Dlaczego tak się stało?

Po pierwsze, kampania Fillona to była fantastyczna kampania. Od trzech lat objeżdżał kolejne miasteczka i skupiska tych, którzy chcieli go słuchać. Rozmawiał z ludźmi. To nie slogan, lecz prawda tej kampanii: preferował spotkania z ludźmi ponad wieczory w studiach TV.

Po drugie, w warstwie programowej udało mu się osiągnąć równowagę nieosiągalną na prawicy: połączenie Thatcheryzmu z wolnością przedsiębiorstw i lepsze zarządzanie zasobami państwa. Miał na to sporo czasu. Towarzyszyła mu także świadomość nadchodzącego tajfunu: to za jego rządów, w 2007 r., gdy był premierem Francja znalazła się na granicy finansowego krachu. Podjęto szereg działań z jego inicjatywy, w ustaleniu z Sarkozym. Dziś w naturalny sposób działa to na jego korzyść.

Po trzecie, jako przedsiębiorca francuski jestem szczególnie wrażliwy na te wypowiedziane przez Fillona słowa: „Francuzi mi powiedzieli, wreszcie zostawcie nas, dajcie nam pracować”. Nigdy wcześniej żaden z polityków w moim kraju czegoś takiego nie powiedział. Przy świadomości jak działa polityka obietnic i pustych sloganów tym bardziej wartościowe to słowa. Fillon już zapowiada radykalne redukcje obciążeń publicznych (dwa razy większe od Juppé).

Konserwatysta jeśli chodzi o wyznawane wartości, sytuowany jest na prawicy chrześcijańskiej. Był zresztą jedynym politykiem francuskim pierwszego planu wspierającym chrześcijan z Syrii, aż po akceptację dla planu Assada i Putina zakończenia wojny w Syrii.

François Fillon jest jedynym politykiem mającym zdecydowane, sprecyzowane, dogłębnie przemyślane zdanie na temat islamu. Autorska wizja została zaprezentowana w książce „Zwyciężyć islamski totalitaryzm” („Vaincre le totalitarisme islamique”).

Nie zapomnijmy przy okazji o sporze z Alainem Juppé właśnie w kwestii podejścia do muzułmanów; Alain Juppé dopuszcza bliskie relacje z Bractwem Muzułmańskim. Nie do końca akceptują takie podejście, co oczywiste, wyborcy prawicy.

I wreszcie, co chyba najważniejsze, Fillon nie jest zamieszany ani w spiski Hollande wymierzone w Sarkozy’ego, ani w działania prowadzone wobec Republikanów przez Front Narodowy. Wydaje się być poza tym tumultem. I na tym wygrywać.

Nie mam wątpliwości, że François Fillon jako kandydat Republikanów jest w stanie zyskać więcej zwolenników, niż Alain Juppé kierujący się raczej ku wyborcom FN. Jednak wszystko jest jeszcze możliwe. Nawet jeśli Sarkozy i Lemaire rekomendują swoim wyborcom przeniesienie głosów na Fillona, mechanizm ten nie jest tak łatwy. Szczególnie, że media i establishment polityczny patrzą na Fillona niezbyt przyjaznym spojrzeniem. Jednak inny wybór, wybór kandydata lewicy, jako tego, który powstrzyma Marine Le Pen wydaje się jeszcze bardziej ryzykowny.

.W ślad za wydarzeniami w Wielkiej Brytanii i w Stanach Zjednoczonych, wybory we Francji mogą być interpretowane jako wznosząca fala „konserwatywnego liberalizmu”: wyborcy chcą, aby politycy zostawili im swobodę w działaniach gospodarczych a sami zajęli się lepszym funkcjonowaniem tego, do czego zobowiązało się państwo.

Jean-Paul Oury

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 21 listopada 2016
Fot.: Shutterstock