Jędrzej STĘPIEŃ: Siła woli

Siła woli

Photo of Jędrzej STĘPIEŃ

Jędrzej STĘPIEŃ

Założyciel Studio Mentals, szkoły językowej działającej w oparciu o autorski program obcowania z językiem.

zobacz inne teksty Autora

Od strony biologicznej siła woli zależy od poziomu glukozy, jednak od strony duchowej karmi się sensem. Zajmowanie się czymś, co ma sens, wzmacnia siłę woli, podobnie jak myślenie o wyższych celach i ideałach – pisze Jędrzej STĘPIEŃ

W CV, w sekcji „moje najmocniejsze strony”, ludzie najczęściej wymieniają szczerość, poczucie humoru, uprzejmość, kreatywność, odwagę, a nawet skromność, zapominając o samoopanowaniu, cesze leżącej u podstaw największych ludzkich osiągnięć, a pochodzącej wprost z siły woli. Ta celna obserwacja otwiera książkę Willpower napisaną przez amerykańskiego psychologa Roya Baumeistera we współpracy z dziennikarzem naukowym Johnem Tierneyem. Psychologiczna koncepcja siły woli warta jest naszej refleksji, ponieważ z jednej strony jest to jedna z potężniejszych ludzkich sił, decydujących o tym, jak wygląda każdy nasz dzień, a w konsekwencji, co udaje nam się w życiu osiągnąć, a z drugiej strony jest to rzecz, która umyka naszej uwadze.

Ludzie zapominają o wpisaniu samoopanowania do swojego CV po części dlatego, że biorą samoopanowanie za pewnik, a po części dlatego, że w naszym dzisiejszym, turbokapitalistycznym świecie, pełnym bodźców i pokus, gdzie czekanie powyżej doby na zamówienie jest udręką, cechy takie jak wytrzymałość, cierpliwość czy wytrwałość, a więc pochodne siły woli, są raczej w odwrocie.

Czy możemy wobec tego przeciwstawić się w jakiś sposób temu zanikowi silnej woli? Punktem wyjścia może być sama lektura książki duetu Baumeistera i Tierneya, ponieważ co do zasady każda koncepcja, nieważne, jak bardzo abstrakcyjna czy odległa, w momencie, gdy zostaje przez nas zrozumiana, zaczyna oddziaływać na nasze życie. Na tym między innymi opiera się cała siła edukacji.

Pierwszą i najważniejszą obserwacją Baumeistera jest to, że siła woli jest pewnego rodzaju ograniczonym zasobem, zużywanym w trakcie dnia, odnawiającym się, gdy budzimy się dnia następnego. W ciągu doby nasze zapasy siły woli uszczuplane są przez takie rzeczy, jak stanie w korkach ulicznych, opieranie się kuszącemu jedzeniu oraz znoszenie zachowań denerwujących współpracowników, wymagających szefów czy imprezujących dzieciaków. Opieranie się wszelkiego rodzaju pokusom oraz podejmowanie trudnych decyzji drenuje zasoby siły woli, narażając nas na jej wyczerpanie i w konsekwencji podejmowanie złych decyzji do czasu ich regeneracji. Stąd mniej lub bardziej skuteczne opieranie się deserowi po obiedzie może sprawić, że wieczorem zabraknie nam już siły woli do tego, by np. uczyć się nowych słówek, gdyż nasze wyczerpane ego będzie nas kierować ku czemuś mniej wymagającemu. Celem powinno zatem być przetrwanie każdego dnia bez nadmiernego zużywania zasobów siły woli. W swojej książce Baumeister zamieścił sporo konkretnych obserwacji psychologicznych na temat tego, jak nie dopuszczać do wyczerpywania się siły woli, oraz tego, jak ją konserwować i odnawiać.

Po pierwsze, należy jeść i odpoczywać. Z biologicznego punktu widzenia siła woli zależy od poziomu glukozy we krwi. Dostarczanie glukozy organizmowi zapewnia prawidłowe działanie siły woli, natomiast wraz z obniżaniem się poziomu glukozy siła woli słabnie. Nie oznacza to oczywiście, że nasz mózg zupełnie przestaje pracować, jednak – jak pisze Baumeister – przestaje on robić pewne rzeczy i zaczyna zajmować się innymi. W tym miejscu czyha słynny paragraf 22 dla wszystkich tych, którzy chcą zgubić zbędne kilogramy: do tego by, nie jeść, odchudzający się potrzebuje siły woli, jednak by mieć siłę woli, osoba odchudzająca się musi jeść. Zainteresowanych rozwiązaniem tego dylematu odsyłam do tekstu Baumeistera. Drugi element, odpoczynek, ma równie ważny wpływ na naszą siłę woli, jak jedzenie, zgodnie z zasadą, że „wypoczęta” wola to silna wola.

Kolejnym czynnikiem mającym wpływ na naszą siłę woli jest porządek. Baumeister przypomina w swojej książce anegdotę o brytyjskim podróżniku, Henrym Mortonie Stanleyu, który maszerując przez kongijski las tropikalny, nawet w stanie skrajnego wyczerpania, zawsze znajdował czas na poranną toaletę i golenie się brzytwą. Ta, zdawałoby się, niepotrzebna rutyna, wymagająca cennych kalorii, mogła paradoksalnie wzmacniać jego siłę woli i ostatecznie ocalić jego życie, gdyż jak dowiedziono później w licznych badaniach, istnieje związek pomiędzy zewnętrznym porządkiem a wewnętrzną dyscypliną.

Kolejną rzeczą wpływającą na stan naszej siły woli jest bezinteresowność i regenerowanie się poprzez niesienie pomocy innym.

Wiele badań dotyczących ludzi, którzy znaleźli się w ekstremalnych warunkach, takich jak obozy koncentracyjne, wskazywało, że największe szanse na przetrwanie mieli nie ci, którzy byli najsilniejsi fizycznie, lecz ci, którzy potrafili pomagać innym i wyjść poza własne cierpienie, niosąc pomoc innym.

Kolejnym czynnikiem wzmacniającym siłę woli jest sport. Badania Baumeistera dowiodły, że ćwiczenia fizyczne wzmacniają wytrzymałość, która ma to do siebie, że podnoszona w jednym obszarze oddziałuje na inny, np. odporność psychiczną. Po lekturze Willpower odkryłem chyba tajemniczy wpływ siłowni na utratę wagi – to nie same ćwiczenia powodują, że tracimy wagę (w istocie powiększająca się masa mięśniowa nie powinna do tego prowadzić), lecz zwiększanie wytrzymałości, dzięki której łatwiej jest przestrzegać diety i odmawiać sobie różnych pokus.

Jeszcze jednym sposobem na poprawę siły woli jest stosowanie tak zwanej grywalizacji. Baumeister przytacza eksperyment polegający na tym, że dzieci nie mogły ustać długo w jednym miejscu, dopóki nie powiedziano im, że mają udawać, że są strażnikami na warcie. Ten prosty chwyt wydatnie zwiększył ich wytrzymałość – sprawił, że dostrzegły sens w czynności, która przedtem wydawała im się bezsensowna i nudna. Sekret grywalizacji opiera się na tym, że nadaje ona nudnej lub niezrozumiałej czynności nowe znaczenie, dzięki czemu automatycznie wzmacnia się nasza wola jej wykonywania. Jak wiemy, od strony biologicznej siła woli zależy od poziomu glukozy, jednak od strony duchowej karmi się sensem. Zajmowanie się czymś, co ma sens, wzmacnia siłę woli, podobnie jak myślenie o wyższych celach i ideałach.

Ostatnim z czynników pozytywnie wpływającym na siłę woli jest regularne monitorowanie swoich postępów. Wbrew wielu obiegowym opiniom Baumeister sugeruje codzienne stawanie na wadze oraz szczegółowe monitorowanie własnych wydatków w celu wzmocnienia siły woli w dążeniu do wybranego celu. Naszym sojusznikiem w tym względzie może dziś być kultura smartfonowa i dostępność różnego rodzaju narzędzi i aplikacji mierzących liczbę kroków, kalorii i zliczających każdy wydany grosz. Sam zastanawiałem się nad tym, że gdyby udało się nam ukryć ów monitoring naszego zachowania, przesuwając go do podświadomości, stworzylibyśmy prawdziwą kulturę. Dziś jednak dużo łatwiej jest narzucić sobie zewnętrzne kajdany i jeśli efekty się zgadzają, chyba nie ma sensu narzekać na to, co jest.

Na tym kończy się lista rzeczy, które można robić w celu podtrzymywania i odnawiania swojej siły woli. Należy jeść i dobrze się wysypiać, utrzymywać porządek wokół siebie, nie być samolubnym, uprawiać sport, grywalizować wszystkie nudne i pozbawione sensu czynności oraz regularnie monitorować własne postępy.

Teraz przyjrzyjmy się wybranym procesom psychologicznym i niewłaściwemu wykorzystywaniu siły woli, ponieważ nawet jeśli robimy wszystko podręcznikowo, procesy te mogą wyczerpywać nasze zasoby wbrew najlepszym intencjom.

Pierwszy na liście niebezpieczeństw jest tak zwany efekt Zeigarnik, znany też pod nazwą „małpiego rozumu”, który mówi, że niedokończone zadania nie dają o sobie zapomnieć. Bluma Zeigarnik, moskiewska psycholog, odkryła to zjawisko, obserwując kelnera, który pamiętał, kto gdzie siedział i co zamówił, tylko do czasu zapłacenia rachunku. Gdy pewnego razu po zapłaceniu rachunku klient wrócił, by zapytać kelnera o zostawioną w lokalu rzecz, ten nie pamiętał ani gdzie klient siedział, ani jak był ubrany. Ma to oczywiście swoje dobre strony, jednak jednym z efektów ubocznych jest między innymi zjawisko wpadania w ucho piosenek, które nie chcą z niego wyjść. Baumeister sugeruje, że nasz mózg traktuje tego typu melodie jako niedokończone i cały czas nam o nich przypomina. Innym efektem ubocznym jest ogólna dekoncentracja i walka z niedokończonymi zadaniami, przez co nasza siła woli cierpi. Lekarstwo na efekt Zeigarnik wydaje się jednak proste. Baumeister pisze, że wystarczy naszkicować plan, w którym wyraźnie zaznaczymy, czym i kiedy mamy się zajmować, a nasz mózg uzna niedokończone zadania za tymczasowo wykonane i czekające w kolejce na dokończenie.

Wytyczanie sobie celów jest dobrym pomysłem, jednak i tu czyhają niebezpieczeństwa, takie jak efekt „a niech tam” (what-the-hell effect), który jest bardzo niebezpieczną reakcją psychologiczną na zaniechanie lub przekroczenie swojego dobowego planu kalorii, przerwanie serii ćwiczeń czy przekroczenie budżetu. Wiedząc, że plan został przekroczony, ludzie mają skłonność do całościowego przekreślenia danego dnia i czują się upoważnieni do zachowań odwrotnych od pierwotnie zakładanych. Baumeister przytacza przykład ludzi, którzy przekroczyli swoje dobowe limity kalorii na imprezie i w konsekwencji objadali się bez ograniczeń, gdyż ten dzień według nich i tak został już spisany na straty. Sam doświadczyłem czegoś podobnego, ucząc się języka z aplikacją Duolingo. Miałem piękną serię ponad 60 dni nauki dzień po dniu, kiedy przytrafił mi się dzień przerwy i nie wróciłem już do tej aplikacji.

Efekt „a niech tam” jest trudny do wyeliminowania, ale sama świadomość jego istnienia może być pierwszym krokiem do postawienia mu tamy i powrotu do swoich ustaleń bez osłabiającego poczucia, że wszystko jest stracone – gdyż najczęściej, nawet jeśli nieznacznie odeszliśmy od naszego planu, nic nie jest stracone.

Gdy ktoś siedzi z pełnym brzuchem w czystym pokoju, jest uzbrojony w wiedzę na temat efektów Zeigarnik i „a-niech-tam”, może mu się wydawać, że jego siła woli jest niezwyciężona. Jednak uwaga! Tutaj pojawia się kolejna pułapka – w postaci luki empatycznej (hot-cold empathy gap). Najkrócej mówiąc, jest to pewna skłonność naszego umysłu do przeszacowywania siły naszej woli. Wystarczy „podkręcić temperaturę”, by to, co do tej pory wydawało się nie do pomyślenia, nagle stało się zupełnie realne. Uważasz, że nie tkniesz tortu? Poczekaj, aż będzie na talerzyku przed tobą. Uważasz, że nigdy nie zdradzisz swojej żony? Porozmawiajmy o tym w klubie ze striptizem. Sądzisz, że nauczysz się materiału z całego semestru w dwa tygodnie? Porozmawiajmy o tym po pierwszym tygodniu nauki. Ludzie mają skłonność do pokładania zbytniej wiary w siłę własnej woli, szczególnie jeśli deklaracje składane są z odległego miejsca, w zupełnie innych okolicznościach i innym czasie. Baumeister zaleca racjonalność, planowanie do przodu, a nade wszystko unikanie „gorących” sytuacji w życiu.

Wykorzystywanie siły woli do ratowania się w sytuacjach kryzysowych jest na dłuższą metę trudne. Mając w pamięci to, że siła woli jest ograniczonym zasobem, trzeba liczyć się z tym, że uratowanie się przed jedną katastrofą może prowadzić wprost do kolejnej, być może gorszej. Ludzie sukcesu nie używają siły woli do tego, by chwytać się brzytwy, tylko do tego, by rozwijać skuteczne nawyki i przyzwyczajenia. Gdy uda się rozwinąć jakiś nowy zwyczaj, jego kultywowanie nie kosztuje nas prawie nic. Baumeister proponuje też zastosowanie subtelnego chwytu w postaci powiedzenia sobie: „Zrobię to później” – nasz mózg odbiera to w pewnym stopniu tak, jakbyśmy robili to już teraz. Kiedy więc myśl o Netfliksie nie będzie pozwalała nam uczyć się w spokoju, dobrze jest powiedzieć sobie, że obejrzymy swój serial później. Niewykluczone, że gdy owe „później” nadejdzie, okaże się, że była to tylko przejściowa zachcianka, bo już nie mamy ochoty oglądać Netfliksa.

Trzeba uważać na dwie konkurujące ze sobą cechy: samoopanowanie i samoocenę. Wielu ludzi uważa, że to wysoka samoocena jest źródłem lepszych wyników np. w sferze zawodowej czy akademickiej. Jednak liczne badania psychologiczne potwierdzają, że tak nie jest. Znacznie bliższe prawdzie jest stwierdzenie, że to samoopanowanie gwarantuje lepsze osiągnięcia.

Dzięki ciężkiej pracy, sumienności, stałości i wiarygodności, samoopanowaniu osoby bardziej nieśmiałe, a niejednokrotnie także mniej inteligentne są w stanie konkurować na równi z bardziej pewnymi siebie i bardziej inteligentnymi rywalami.

Baumeister przytacza badania dotyczące azjatyckich lekarzy, którzy choć byli mniej pewni siebie, a także średnio mniej inteligentni od lekarzy amerykańskich, dzięki swojemu wychowaniu, w którym nacisk kładziony jest na samoopanowanie, są w stanie pracować na równorzędnych stanowiskach, zajmowanych przez ich bardziej pewnych siebie i inteligentniejszych amerykańskich kolegów.

Na tym kończy się lista procesów i pułapek czyhających na to, by uszczuplić naszą siłę woli. Są to efekt Zeigarnik, efekt „a niech tam”, przeszacowywanie siły własnej woli, wykorzystywanie siły woli w sytuacjach kryzysowych oraz przedkładanie wysokiej samooceny nad samoopanowanie.

.Mam cichą nadzieję, że dzięki książce Roya Baumeistera i Johna Tierneya pojęcie siły woli przestanie być brane za pewnik i zyska należyte miejsce wśród innych naszych najmocniejszych stron.

Jędrzej Stępień

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 25 lipca 2020
Fot. Shutterstock