Joanna GOCŁOWSKA-BOLEK: Dwóch prezydentów Wenezueli. Rosja i Ameryka w zwarciu.

Dwóch prezydentów Wenezueli. Rosja i Ameryka w zwarciu.

Photo of Prof. Joanna GOCŁOWSKA-BOLEK

Prof. Joanna GOCŁOWSKA-BOLEK

Latynoamerykanistka, ekonomistka. Ekspertka do spraw Ameryki Łacińskiej w Ośrodku Analiz Politologicznych (OAP) Uniwersytetu Warszawskiego. Promotorka współpracy akademickiej uczelni polskich i latynoamerykańskich. Uwielbia wędrówki po zatłoczonym São Paulo i po kolumbijskich lasach deszczowych. Miłośniczka prozy Gabriela Garcíi Márqueza i poezji Maria Benedettiego.

Ryc. Fabien CLAIREFOND

zobacz inne teksty Autorki

W dwudziestolecie ogłoszenia rewolucji boliwariańskiej przez Hugona Cháveza Wenezuelczycy znów wychodzą na ulice. Domagają się odejścia niepopularnego prezydenta Nicolása Maduro, który 10 stycznia 2019 r. rozpoczął drugą 6-letnią kadencję – pisze Joanna GOCŁOWSKA-BOLEK

Legalność jego prezydentury została zakwestionowana zarówno przez wenezuelską opozycję, jak i przez środowiska międzynarodowe. W Wenezueli przy gwałtownych manifestacjach ulicznych właśnie dokonuje się przewrót.

Spuścizna Cháveza i gospodarka w kryzysie

.Nicolás Maduro przejął władzę po śmierci Hugona Cháveza w 2013 roku, który przez 14 lat wprowadzał w życie koncepcję socjalizmu XXI wieku. Nicolasowi Maduro, byłemu kierowcy autobusów i przywódcy związkowemu, od początku brakowało zarówno charyzmy, koniecznej do kontynuowania rewolucji boliwariańskiej, jak i choćby niewielkiego wyczucia w kwestiach politycznych i gospodarczych. Ropa naftowa okazała się i błogosławieństwem, i przekleństwem Wenezueli. Mimo wysokich dochodów z eksportu ropy przez dziesięciolecia nikt nie dbał o inwestycje w infrastrukturę, a ogromna korupcja utrudniała racjonalne zarządzanie na poziomie przedsiębiorstw i instytucji publicznych. Z czasem sektor rolny, jak też produkcja w przemyśle pozanaftowym skurczyły się niemal do zera, a wysokie profity gwarantował tylko sektor naftowy. Wenezuela dysponuje największymi na świecie potwierdzonymi złożami ropy, czyli blisko – bagatela! – 18% światowych rezerw czarnego złota. Jednak w większości są to złoża trudno dostępne i wymagające skomplikowanych, kosztownych technologii i coraz to nowych inwestycji. Wenezuelska ropa jest bardzo ciężka i gęsta, występuje w stanie niemal stałym. Dla dalszej obróbki czy transportu musi zostać rozcieńczona lżejszą ropą, której Wenezuela nie posiada. Musi ją sprowadzać z USA bądź Rosji, co sprawia, że jednocześnie jest eksporterem i importerem tego cennego surowca. To sprawia, że jest niezwykle podatna na wszelkie wahania cen na międzynarodowych rynkach.

Gospodarka, niemal całkowicie uzależniona od sektora naftowego, po okresie prosperity w pierwszej dekadzie obecnego stulecia wraz z drastycznym spadkiem cen ropy naftowej w 2014 roku zaczęła popadać w coraz głębszy kryzys, co wywoływało niezadowolenie społeczeństwa, przyzwyczajonego przez Cháveza do rozdawnictwa, finansowania z budżetu państwa tanich towarów, usług publicznych i wielu programów społecznych. Jednocześnie spadek przychodów z eksportu ropy wywołał ogromne trudności z zapłatą za import dóbr przemysłowych i żywności, które Wenezuela sprowadzała z zagranicy. Ten ogromny kraj, dysponujący rozległymi terenami doskonale nadającymi się pod uprawę ziemi lub hodowlę zwierząt, już od dawna nie jest samowystarczalny w zakresie produkcji żywności i produktów przemysłowych codziennego użytku – niemal wszystko musi sprowadzać z zagranicy.

Hiperinflacja: 1,3 mln procent

.Niedobór podstawowych dóbr żywnościowych, środków higienicznych, lekarstw wywołał inflację, napędzaną jeszcze nieumiarkowanym dodrukowywaniem pieniędzy przez Maduro, który podwyższając co chwila pensję minimalną, chciał w ten sposób kupić poparcie społeczeństwa. Nieprzychylność zagranicznych partnerów wywołała trudności z restrukturyzacją rosnącego zadłużenia zagranicznego, a kolejne kraje wprowadzały drobne sankcje w odpowiedzi na pogłębiający się autorytaryzm Maduro. Dziś wenezuelskie sklepy świecą pustkami, a hiperinflacja osiągnęła niebotyczny poziom 1,3 mln procent. Zdesperowani Wenezuelczycy uciekają przed biedą do sąsiednich krajów i do Hiszpanii, tam szukając pracy i szans edukacyjnych dla swoich dzieci.

Za czasów prezydentury Maduro z Wenezueli uciekło już ponad 3 mln osób, a ci, którzy zostali, żyją w skrajnym ubóstwie, często bez dostępu do elektryczności i bieżącej wody. Pensja minimalna to równowartość 6 dolarów.

Na czarnym rynku litr mleka kosztuje równowartość 30 dolarów. Wenezuelski boliwar, nawet po denominacji i próbie ratowania poprzez powiązanie z wymyśloną specjalnie na te potrzeby kryptowalutą petro, jest niemal całkowicie bezwartościowy.

Jednak nawet posiadając dolary, trudno jest tu wyżywić rodzinę – mąka, jaja, mleko, papier toaletowy, materiały opatrunkowe i lekarstwa to towary niemal niedostępne nawet na czarnym rynku. Aż 89% ludności znalazło się poniżej granicy ubóstwa; ludzie próbują przetrwać, poszukując resztek żywności w śmietnikach. W przekazach medialnych coraz częściej słychać o przypadkach śmierci z głodu. Aż trudno uwierzyć, że kilkadziesiąt lat temu była to jedna z najbogatszych gospodarek w regionie, a poziom życia znacznie przewyższał ten w Kolumbii czy Brazylii.

Autorytaryzm w odpowiedzi na kryzys

.Pogłębiające się trudności gospodarcze, kryzys migracyjny i groźba katastrofy humanitarnej wywoływały coraz większe niezadowolenie społeczeństwa, które Maduro próbował okiełznać poprzez radykalizację polityczną i popadanie w autorytaryzm. Gdy nieprzychylne prezydentowi Zgromadzenie Narodowe zaczęło blokować wszystkie jego decyzje, Maduro zaczął rządzić bez udziału parlamentarzystów, wydając dekrety zatwierdzane przez wierny mu Sąd Najwyższy. Wszystkich niewygodnych polityków opozycyjnych pozbywał się, osadzając ich w aresztach albo zmuszając do wyjazdu z kraju. Chcąc zmienić konstytucję, do prac zaangażował nowy organ pod nazwą Konstytuanty, złożonej wyłącznie z przychylnych mu polityków. Przez Caracas przepłynęła wówczas fala tłumionych przez policję i wojsko gwałtownych protestów, w których łącznie zginęło ponad 300 osób. Wszystkim potencjalnym kontrkandydatom Maduro uniemożliwił udział w majowych wyborach prezydenckich, bezprawnie przesuwając ich termin i aresztując liderów opozycji. W odpowiedzi opozycja zbojkotowała wybory, a obserwatorzy zagraniczni alarmowali, że wyniki i frekwencja zostały sfałszowane.

Gdy 10 stycznia Maduro rozpoczął drugą 6-letnią kadencję, opozycja uznała, że jego władza jest bezprawna. Podobne stanowisko zajmowały kolejne rządy państw obu Ameryk. Wenezuela znalazła się w politycznym impasie, ale Maduro wciąż był pewien utrzymania władzy.

Czas Guaidó?

.Jednak w wyniku kolejnych aresztowań polityków opozycyjnych i przetasowań w Zgromadzeniu Narodowym, będącym legalnym parlamentem Wenezueli, na jego czele stanął opozycyjny polityk Juan Guaidó, który przy poparciu większości parlamentarzystów i dużej części społeczeństwa ogłosił, że teraz on przejmuje władzę. Ogłosił się tymczasowym prezydentem Wenezueli, do czasu następnych przyspieszonych, demokratycznych i wolnych wyborów.

Juan Guaidó to młody, jeszcze miesiąc temu niemal nieznany prawnik i inżynier, zasiadający w parlamencie od 10 lat. Jego wiek – 35 lat – i brak doświadczenia politycznego może być jego głównym atutem.

Jest postrzegany jako polityk niezaangażowany we wcześniejsze układy korupcyjne, niekojarzony z żadnymi skandalami, a jednocześnie ambitny i zdeterminowany w walce o wolną Wenezuelę. Cieszy się przychylnością opozycji, która dostrzegła w nim swojego nowego lidera, zdolnego poprowadzić ją do zwycięstwa. Przez rządy innych państw niechętnych Maduro jego deklaracja została uznana za szansę – może jedyną szansę – na pokojowe rozwiązanie konfliktu. Za jedyną nadzieję Wenezueli.

Kilkanaście minut po tym, gdy Juan Guaidó nazwał Maduro uzurpatorem i sam ogłosił się tymczasowym prezydentem Wenezueli, Donald Trump udzielił mu swojego poparcia. To uruchomiło lawinę podobnych oświadczeń: Kanady oraz prawicowych rządów latynoamerykańskich: Brazylii, Kolumbii, Chile, Argentyny, Peru, Ekwadoru, Gwatemali, Kostaryki, Panamy, Hondurasu i następnych. Również Francja, Kosowo i Gruzja rozpoznały Juana Guaidó jako tymczasowego prezydenta.

W odpowiedzi wściekły Maduro natychmiast zerwał stosunki dyplomatyczne z USA, domagając się opuszczenia kraju przez 72 dyplomatów północnoamerykańskich, co zresztą wywołało symetryczną reakcję dyplomacji północnoamerykańskiej. Tymczasem Juan Guaidó, występując jako prezydent kraju, zachęca dyplomatów USA do pozostania w Wenezueli, zapewniając, że nie stanie się im krzywda.

Reakcja łańcuchowa

.Dziesiątki tysięcy zdesperowanych Wenezuelczyków, niesionych nową nadzieją, wyszły na ulice, domagając się odejścia znienawidzonego Maduro. Przez wiele miesięcy brakowało tam politycznego lidera, który cieszyłby się powszechnym poparciem opozycji i byłby zdolny poprowadzić Wenezuelczyków przeciwko Maduro. Jednocześnie brakowało też zdecydowanej reakcji państw regionu, którym wygodniej było uznawać kryzys wenezuelski za problem wewnętrzny tego kraju. Niewielkie sankcje, pozostające zresztą raczej w sferze deklaratywnej, nie przynosiły żadnej reakcji ze strony reżimu Maduro. Zresztą Unia Europejska też nie była skłonna do zdecydowanych posunięć. Rozpoczęcie drugiej kadencji przez Maduro i pojawienie się nowego lidera opozycji stało się bodźcem, który wyzwolił reakcję łańcuchową w kraju i regionie. Nicolás Maduro nie zdoła już tej reakcji łańcuchowej powstrzymać.

Kluczowe znaczenie będzie miała postawa wojska, które dotąd bardzo silnie opowiadało się po stronie dotychczasowego prezydenta. Za wierność wysocy funkcjonariusze armii byli wynagradzani uprzywilejowanym dostępem do deficytowych towarów, intratnymi posadami rządowymi bądź w państwowym gigancie petrochemicznym PDVSA. Dziś już wiadomo, że coraz więcej oficerów wojskowych przechodzi na stronę opozycji. Guaidó pragnie wywołać rozłam w wiernej dotąd reżimowi armii, obiecując amnestię wszystkim wojskowym, którzy pomogą odebrać władzę dotychczasowemu prezydentowi.

Jednak Maduro wciąż cieszy się także poparciem części społeczeństwa. Część Wenezuelczyków równie dynamicznie manifestuje przed pałacem prezydenckim, wykrzykując patriotyczne hasła w duchu boliwarianizmu, protestujących opozycjonistów nazywa faszystami i oskarża ich o występowanie przeciwko legalnie wybranej demokratycznej władzy. Ostro krytykuje opozycję za nawoływanie do aktów przemocy, w tym do podpaleń budynków użyteczności publicznej i ataków na funkcjonariuszy. Dlatego podczas gwałtownych protestów ulicznych dochodzi też do nieprzyjemnych incydentów pomiędzy zwolennikami a przeciwnikami Maduro.

Globalne karty Guaidó i Maduro, Ameryka i Rosja w grze

.Maduro może liczyć na wsparcie rządów Kuby, Boliwii i Meksyku. Także Turcja, Chiny i Rosja otwarcie wspierają wenezuelski reżim. Maduro kilka tygodni wcześniej odbył podróż do Moskwy, skąd przywiózł obietnicę rosyjskich inwestycji w wenezuelski przemysł naftowy. Rosjanie zamierzają lada chwila wysłać do Wenezueli swoich inżynierów, którzy mieliby planować inwestycje w górnictwie, zwłaszcza w wydobycie złota i diamentów. W zamian Rosja miałaby uratować Wenezuelczyków od głodu, dostarczając im 600 tys. ton pszenicy po korzystnej cenie i z odroczoną płatnością. Rosja bardzo chętnie skorzystała też z wenezuelskiej propozycji udostępnienia portów i lądowisk dla rosyjskich okrętów i floty powietrznej.

Umieszczenie rosyjskich baz wojskowych w tak bliskim sąsiedztwie – rzecz bez precedensu na półkuli zachodniej od lat 60. XX w. – może nie tyle byłoby potraktowane przez USA jako realne zagrożenie, ile nie pozostałoby niezauważone.

Zapewne przyspieszyło to decyzję zdenerwowanego Trumpa o konieczności reakcji w sprawie Wenezueli – stąd tak szybkie i jednoznaczne poparcie, jakie zyskał Juan Guaidó.

Jednak gwoździem do trumny reżimu Maduro będzie objęcie Wenezueli prawdziwymi sankcjami przez USA, w tym zwłaszcza handlu ropą naftową. Wszystkie dotychczasowe sankcje miały raczej niewielkie znaczenie, a żaden kraj nie chciał otwarcie ingerować w sprawy wenezuelskie. USA też nie były skłonne do takich kroków, choć od dawna spekulowano na temat możliwości nawet interwencji militarnej. Mimo całej retoryki antyimperialistycznej i antyamerykanizmu kwitnącego w Wenezueli od czasów Hugona Cháveza to właśnie przede wszystkim do USA wciąż trafia wenezuelska ropa. Drugim najważniejszym odbiorcą wenezuelskiej ropy są Chiny, ale ta część eksportu nie przynosi przepływów finansowych, służy tylko jako spłata zobowiązań zaciągniętych przez Cháveza w latach 2004–2014.

To przychody z eksportu wenezuelskiej ropy do USA wciąż finansują dogorywający wenezuelski reżim. Bez tej kroplówki Maduro będzie musiał szybko poszukać jakiegoś przyjaznego i bezpiecznego miejsca na polityczną emeryturę.

Joanna Gocłowska-Bolek

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 25 stycznia 2019
Fot. Carlos Garcia Rawlins/REUTERS