Czy sny są prawdziwe?
Co jest odpowiedzialne za sen? Co jest odpowiedzialne za to, co widzimy we śnie? Szukam tego, co sprawia, że to ma znaczenie, a co wydaje się jedynie abstrakcją – pisze John BEEBE.
Dawno temu jeden z moich pacjentów zadał mi pytanie: „O czym myślisz?”. Jako zwolennik otwartości i prawdy odpowiedziałem, że zastanawiam się, kiedy mi zapłaci. Z pewnością jednak nie było to wszystko, o czym myślałem, nawet jeśli tak mi się wydawało w tym konkretnym momencie – i to jest problem.
Moja dziedzina ma bogatą historię. Prześladują mnie idee przodków. Czy mieli rację, czy nie – są pewnym tłem. Koncepcja, która ma szczególne znaczenie w mojej dziedzinie, to propozycja Junga dotycząca rzeczywistości psychiki (ang. reality of the psyche – red.). Nie jest to dobre tłumaczenie tytułu zbioru publikacji wydanych przez Junga w 1934 r. Wirklichkeit der Seele. Koliduje także z koncepcją Freuda. Jung miał raczej na myśli „rzeczywistość duszy”, a nie „psychiki”. Przyjmując, że dusza jest rzeczywistością, będącą przedmiotem jego pracy, zbliżamy się do największego pragnienia naukowego Junga, które wyznał przed śmiercią w 1960 r., w liście do Eugene’a Rolfe’a: „Poniosłem porażkę, realizując swoje najważniejsze zadanie. Nie udało mi się otworzyć ludziom oczu na to, że człowiek ma duszę. Nasza religia i filozofia pozostają w opłakanym stanie. Dlaczego miałbym nadal istnieć?”.
Szanuję stare idee i traktuję poważnie to, co jesteśmy winni zmarłym, a także przyszłości, dlatego widzę sens w wysiłku kontynuacji tego, co Jung pozostawił niedokończone.
Rzeczywistość duszy. W praktyce rozwijam tę ideę codziennie w rytuale, który nazywam kolektywną strukturą wyobraźni. W pewnym sensie wszystko, co słyszymy, jest jedynie fantazją; fantazją, którą wcielamy w życie, kiedy przekształcamy ją w dialog. To, co komunikuję podczas rozmowy, to także fantazja, która zgodnie z myślą Junga staje się odzwierciedleniem duszy. Dusza natomiast we śnie może marzyć i jako taka – jest prawdziwa.
Pytanie, które mnie niepokoi podczas pracy z pacjentami, brzmi: dlaczego jest prawdziwa? (ang. why is it real? – red.). Przecież komunikat pacjenta może być ograniczony do życiowych doświadczeń, do sposobu, w jaki życie nauczyło go postrzegać świat; niekoniecznie ta enigmatyczna dusza objawia się we śnie.
Freudowskie rozumienie rzeczywistości psychicznej jest definiowane przez Encyclopedia.com jako „koncepcja opracowana przez Freuda w celu określenia poziomu rzeczywistości specyficznej dla nieświadomych procesów, z epistemologicznego punktu widzenia odnosi się do obiektu, który psychoanaliza próbuje scharakteryzować, zrozumieć i odkrywać”. Innymi słowy, to właśnie o tym, jeśli jesteś pracującym analitykiem, rozmawiasz przez cały dzień.
Freud akceptuje dwuznaczność wszystkiego, co jest wytwarzane przez aparat psychiczny. Jest to jego ogromna zaleta, ponieważ zdaje sobie sprawę ze zmienności stanów psychicznych i tego, co uważamy za prawdziwe. Jednocześnie postuluje rezygnację z fikcji, którą – jako analitycy – nie powinniśmy się zajmować. Jung natomiast traktuje ideę Wirklichkeit duszy w procesie analitycznym w kategoriach niezwykłego objawienia. Historyk psychoanalityczny Ernst Falzeder, który dobrze rozumiał jego myśl, powiedział mi, że Wirklichkeit jest grą dwóch słów. Wirk to rzeczywistość, ale też praca. W tym zabiegu dostrzegam wpływ Williama Jamesa, którego pragmatyzm językowy był dla Junga zbyt „biznesowy”. Jung był właśnie pragmatykiem. Był bardzo zainteresowany tym, w jakiej mierze dusza wpływa na człowieka, czemu nie można zaprzeczyć, i jak można na nią oddziaływać terapeutycznie. Jest to zupełna inna koncepcja rzeczywistości niż u innych autorów.
Przykład, którym można się posłużyć, próbując zademonstrować, w jaki sposób dusza objawia się w człowieku poprzez sen, obejmuje samą teorię snu. Jej postrzeganie przez pryzmat różnicy między Freudem a Jungiem warto zacząć od Homera.
W słynnym fragmencie Odysei (księga XIX, wiersze 575–582; Homer, Odyseja, przeł. L. Siemieński, Wrocław – Warszawa – Kraków 2003 – przyp. red.), Penelopa śni, że Odyseusz wkrótce powróci:
„I sen bywa niekiedy ciemny i zawiły,
I nie zawsze się prawdzą naszych snów majaki;
Bo, jak mówią, do krain sennych wchód dwojaki:
Bramą z kości słoniowej i bramą rogową.
Więc sny z pierwszej idące plotą to i owo,
A ich wróżby kłamliwe zawsze nas zawodzą;
Za to sny, co przez bramę rogową przechodzą,
Iszczą się i nie mylą ludzi, co śnią nimi.
Lecz mój sen nic wspólnego nie ma z ostatnimi […]”.
Mamy tu do czynienia z grą słów: greckie kéras to „róg”, a krájnejn – „wykonać, spełnić się”. Róg, produkt zwierzęcy, jest prawdziwy i jako taki urealnia fantazję. Z kolei eléfas to „kość słoniowa”, a elefájresthaj znaczy „łudzić”. Penelopa powiedziała, że jej marzenie o powrocie Odyseusza przeszło przez bramę z kości słoniowej i się nie spełni.
Oto cudowna ironia Homera, ponieważ sen Penelopy się spełnił; Odyseusz powrócił, a zatem sen odzwierciedlał rzeczywistość prawdziwą i jest przykładem tego, co Jung rozumie przez rzeczywistość duszy.
Miałem wiele snów, w które nie chciałem wierzyć, a które okazały się zadziwiająco prawdziwe i konkretne. Jest to wspólne dla wielu osób. Nie mogę się doczekać, aż nauka nadrobi zaległości i przyniesie nam odpowiedzi, jak je rozumieć. Jest to trudne, ponieważ wszystkie sny, które się nie spełniają, są natychmiast kontrprzykładami tezy o istnieniu tych, które faktycznie zwiastują nam jakieś zdarzenia. To interesująca zagadka, która nie ma rozwiązania od czasów Homera.
Mój pacjent 8 października 2014 r. miał sen. Rozpoczął się on od słownego oświadczenia: „Życie toczy się, dopóki drzewa nie przestaną rosnąć”. Wizja miała dwie części. W pierwszej biali mężczyźni zamordowali słonia i zawiesili go na drzewie. W drugiej słoń został zawieszony na drzewie jak „dziwny owoc”.
Moja praca ze snem pacjenta rozpoczęła się od jego pierwszych słów. Zanim podzieliłem się spostrzeżeniami, musiałem coś sprawdzić. Nie rozpoczynałem rozmowy na temat snu; zaintrygowała mnie inna kwestia. Zapytałem pacjenta, czy słonie są gatunkiem endemicznym w Afryce. Myślałem o nich tak często w odniesieniu do Indii, że aż straciłem pewność. Kiedy zadałem to pytanie, w mojej wyobraźni pojawiły się słonie Hannibala przekraczające Alpy. W takim razie oczywiście musiały pochodzić z Afryki. Pomyślałem, jaka niesamowita była to inwazja: największy wódz na świecie przybywający na słoniach z Afryki i przekraczający Alpy, aby zaatakować Rzym. Mój umysł zdążył przejść już przez rozbudowany proces myślowy, zanim pacjent kiwnął głową i powiedział: „Tak, są endemiczne w Afryce”. W mojej wyobraźni pojawił się obraz słonia i powiedziałem to, czym bałem się podzielić na początku: „To jest siła Afryki”. Moim ciągiem skojarzeń były Słoń, Hannibal, Inwazja, Kartagina, „Kartaginę należy zniszczyć” i Kartagina zniszczona całkowicie przez Rzym.
Pacjent skojarzył zlinczowanie słonia, jak to ujął, z piosenką „Strange Fruit”, więc natychmiast wspomniałem o Billie Holiday. Mój pacjent nie mógł wiedzieć, że od 15. roku życia zacząłem kolekcjonować płyty jazzowe i że jedną z trzech, które otrzymałem w prezencie od mojego ulubionego nauczyciela, była płyta Billie Holiday. Od tego czasu byłem absolutnie uzależniony od jej muzyki; w okolicy moich dwudziestych urodzin zobaczyłem tę artystkę – w roku jej śmierci.
Jung mówił, że zawsze śnimy o tym, co jest między nami i innymi. W tym kontekście sen mojego pacjenta nie mógł być jeszcze bliżej tej tezy. Znów byłem z Billie Holiday. Śpiewała, by zaprotestować przeciwko rasistowskim linczom, w wyniku których zamordowano mężczyznę, o którym myślała, że jest jej ojcem. Piosenka „Strange Fruit” ma głębokie korzenie w polityce amerykańskiej. Tekst napisał w 1937 r. kompozytor i poeta Abel Meeropol. Był to niesamowity człowiek, Żyd, który wychował dzieci – pozostawione przez Ethel i Juliusa Rosenbergów – chłopaków, którzy mieli 6 i 10 lat, gdy ich rodzice zostali straceni w erze McCarthy’ego.
Rozpoczęliśmy rozmowę o sile Afryki, która została symbolicznie zlinczowana i zawieszona na drzewie ze snu. Myślałem o tym ogromnym kontynencie, o kolonializmie i wszystkich krajach wyzyskujących Afrykę. Szukałem powodu, dla którego słoń ze snu tego pacjenta był dla mnie symbolem Afryki i jej siły.
W latach 2014–2017 w Afryce Zachodniej wybuchła epidemia wirusa ebola. 8 sierpnia 2014 r. Światowa Organizacja Zdrowia ogłosiła stan wyjątkowego zagrożenia dla zdrowia publicznego o zasięgu międzynarodowym. Gdy tylko wspomniałem o kryzysie wywołanym wirusem ebola, obaj zdziwieni stwierdziliśmy, że pomimo wszystkich docierających wiadomości, które codziennie pojawiają się w amerykańskiej prasie, nikt tak naprawdę nie podjął skoordynowanej międzynarodowej akcji niesienia pomocy Afryce.
Wszystko dotyczyło jedynie tego, jak trzymać zagrożenie z dala od bogatej Północy. Zaczęliśmy odczuwać grozę egoizmu, widząc oczyma wyobraźni tego słonia na drzewie, który symbolizował nas w momencie terapii. Było coś obscenicznego w tym, że głos Światowej Organizacji Zdrowia o potrzebie skoordynowanej akcji międzynarodowej został pominięty w dyskursie amerykańskim.
30 września 2014 r. Amerykańskie Centrum Kontroli Chorób stwierdziło pierwszy przypadek wirusa eboli zdiagnozowany w Stanach Zjednoczonych u mężczyzny podróżującego z Afryki Zachodniej do Dallas w Teksasie. Musieliśmy o tym słyszeć, choćby nieświadomie. Wszystkie media informowały o tym cały dzień. Dopiero później, gdy przygotowywałem się do uczestnictwa w konferencji we Wrocławiu, dowiedziałem się, że pacjent z Dallas zmarł 8 października 2014 r. Tego samego dnia, w którym miał miejsce sen mojego pacjenta.
Podświadomość ma niezwykłe zdolności – pozwala poznać coś, jeszcze zanim pojawi się to w naszej rzeczywistości psychicznej.
Dlaczego ten sen jest prawdziwy? Dlaczego coś jest prawdziwe? Jak to działa? Do czego służy? Podczas rozmowy z moim pacjentem przyjęliśmy, że ciąg myślowy, który stał się naszą podróżą w interpretacji, był czymś niesamowitym. Obaj, słusznie lub nie, dumni z naszej empatii, przyczyniliśmy się do tego, że życie jest projektem, dla którego trwamy. Przyznaliśmy, że nigdy nie myśleliśmy o Afryce – sen wyzwolił tę refleksję.
Uwielbiałem afrykańską historię Doris Lessing. Chciałem pojechać do Afryki, kiedy byłem jeszcze studentem. Wstałem o 4 rano, żeby zobaczyć w telewizji, jak Nelson Mandela wychodzi z więzienia. To nie tak, że Afryka dla mnie nie istniała. To także nie jest tak, że nie jestem człowiekiem empatycznym. Afryka pozostawała dla mnie daleka. Przykryłem ją w swojej świadomości światem wokół, a to, co było poza nim, nie miało znaczenia. Trzeba było pierwszego przypadku eboli w Stanach Zjednoczonych, aby poruszyć myślenie. Wciąż jedynie na poziomie podświadomości!
Próbując uszanować pomysł Junga o istnieniu rzeczywistości duszy, w którą powinniśmy się wsłuchiwać, zdaję sobie sprawę, że nie tylko Penelopa, ale także ja, mimo wielkiego zaangażowania w teorię snu, pozostaję sceptyczny wobec traktowania snów na poważnie. Próbując rozstrzygnąć wątpliwości, zamiast do psychologii sięgnąłem do filozofii, do arystotelesowskiej teorii czterech przyczyn: materialnej, formalnej, sprawczej i celowej.
Przyczyna materialna skłania do docierania do sedna sprawy, do tego, co stanowi problem. W tym śnie problemem jest słoń, który został zlinczowany, a następnie powieszony na drzewie, które według pacjenta wyglądało jak martwe drzewo z Trwałości pamięci Salvadora Dalego. Obraz martwego drzewa przywodzi na myśl archetyp martwej matki, zbadany przez francuskiego psychoanalityka André Greena. Martwy punkt mojej empatii i empatii pacjenta, która pozwoliła nam zapomnieć o Afryce, potrzebował tego snu, który przemówił do martwej matki w nas obu. Czy prośba, abyśmy byli empatyczni to za dużo? Czasem wydaje się, że tak. Ale nie w snach. Nie w marzeniach. W śnie pacjenta było zawarte pragnienie, aby być lepszym.
Skuteczną przyczyną była świadomość, że oto nadszedł moment krytyczny, w którym ktoś zmarł na ebolę w amerykańskim szpitalu. Przysłużyło się to uświadomieniu, że celem nie jest pomoc, ale raczej trzymanie czegokolwiek z Afryki poza Ameryką. Wydaje się to zrozumiałe, tak jak powstrzymywanie zarazy. Ale filmy takie jak Contagion (2011) pomagają nam zobaczyć, jak te przesłanki mogą szybko przekształcić się w utratę integralności i empatii.
Formalna przyczyna snu wiąże się z naszym szokiem wywołanym tym, co się zmieniło, zmianą naturalnego kształtu, wyglądu lub układu. To ukłon Arystotelesa w stronę Platona. Naruszone zostało we śnie oczekiwanie – słoń w jego naturalnej formie.
Prowadzi nas to do ostatecznej przyczyny. Jeśli będziemy abstrahować od niej w kategoriach teologicznych i teleologicznych, w ramach boskiego celu, a skupimy się wyłącznie na konfucjańskiej idei realizacji, wówczas wzbogaci ona nasz świat nie tylko o miejsca nam znane, w których żyjemy, ale także te dalekie. Celem jest osiągnięcie empatii, która dotknie wszystkiego.
To mógł być koniec. Obaj, nie troszcząc się o świat, o władzę i nasze czasy, mogliśmy kontynuować życie. Potrzebowaliśmy snu, który pomógł nam znaleźć źródło prawdziwego cierpienia, które w tym konkretnym momencie było rzeczywistością tysięcy ludzi w Afryce Zachodniej. Był to bardzo nieprzyzwoity moment w historii międzynarodowej empatii, który rozpoznaliśmy z moim pacjentem.
.Oddając hołd Arystotelesowi i Jungowi i pracując jako analityk snów, zadaję pytania. Co jest odpowiedzialne za sen? Co jest odpowiedzialne za to, co widzimy we śnie? Szukam tego, co sprawia, że to ma znaczenie, a co wydaje się jedynie abstrakcją. Jestem ciekaw, co sprawia, że coś nas niepokoi, i co sprawia, że śniąc, możemy przenieść się w miejsca niezwykłe. Tak określony sen to Wirklichkeit: tworzy rzeczywistość. Podążając za Arystotelesem, myślę, że warto przeprowadzać takie analizy i pytać o przyczynę snu. Wtedy mamy też szansę znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego coś jest prawdziwe.
John Beebe