Czy COVID-19 zmieni świat polityki?
Pandemia COVID-19 przerwała radosną zabawę w chowanego, którą od stuleci uprawia człowiek ze światem życia – pisze prof. Kazimierz DZIUBKA
Zabawa w widzialne i niewidzialne
Pomysł tej zabawy opiera się na prostym założeniu. Po pierwsze, pełnione przez nas role oraz związane z nimi zachowania mają charakter umowny i przejściowy; po drugie, decydujące znaczenie w podziale ról przypada zmysłom, gdyż to od nich zależy co, kiedy i jakie elementy uda nam się uchwycić z rozpościerającej się naprzeciw nas złożonej rzeczywistości. Zwycięzcami w tej znanej w dobie przedwirtualnych rozrywek dziecięcej zabawy są ci, którzy pozostaną ukryci przed wzrokiem szukającego. Kogo zaś dostrzegą jego oczy, ten przejmuje rolę widzialnego wśród niewidzialnych.
My-side-bias i ludzka skłonność do prostoty
.W toku ewolucji układy sensoryczno-poznawcze ludzi wypracowały rozmaite i zmienne w czasie scenariusze działania. Jeden z nich, oparty na zmyśle wzroku, zajął uprzywilejowane miejsce w umysłach ludzkich. Uprawomocniała go myśl, że „zobaczyć – to zrozumieć i uwierzyć”. Lubimy wierzyć, że jeśli zobaczymy kogoś lub coś „na własne oczy”, to jednocześnie zdobędziemy dowód poświadczający prawdziwość lub fałsz własnych wyobrażeń. Konfrontację obrazów zrodzonych z emocji lub umysłowych imaginacji z obiektywną rzeczywistością traktuje się do dzisiaj za wyraz postawy realizmu.
Ale czy to oznacza, że nie istnieją one obiektywnie jako efekt procesów zachodzących w cielesności?
Udzielając odpowiedzi na to pytanie, łatwo jest ulec pokusie parsymonii, czyli dążenia do znalezienia najprostszego i pozornie oczywistego wyjaśnienia przebiegu wydarzeń na podstawie ich prawdopodobieństwa bądź zgodności z potocznymi interpretacjami. Sięga się wówczas do „brzytwy Ockhama”, aby za pomocą przystępnie sformułowanej argumentacji oraz nieskomplikowanych procedur i metod naświetlić złożoność problemu.
Nieskory do nadmiernego wydatkowania energii mózg ludzki chętnie przystaje na tłumaczenia pasujące do sporządzonych przez siebie map świata z naniesionymi na nich znanymi prawidłowościami. Przypadłość ta dotyka zarówno przedstawicieli polityki, jak i nauki. Z braku narzędzi umożliwiających wiarygodne zbadanie sygnałów zmysłowych docierających do mózgu ludzkiego obie grupy korzystały przez stulecia z własnej wyobraźni i intuicji, ofiarując umykające krytyce modele polityczne oparte na zachowaniach innych, które w oczach badacza lub polityka zasługiwały na potępienie moralne bądź wymagały zmiany w celu zbudowania nowej architektury świadomości. Niechęć do zmierzenia się z własnymi niedoskonałościami nie wynikała wyłącznie ze słabości charakteru.
Jak pokazały badania neurokognitywistyczne, postawy samooszukiwania się, bezkrytycyzmu wobec własnych kompetencji są poniekąd naturalną reakcją umysłu na zderzenie się z osobistymi ułomnościami intelektu.
Jakiekolwiek byłyby przyczyny mylnego odczytania świadomości własnej lub innych ludzi ze strony reprezentantów władzy i wiedzy, niezmienny pozostaje fakt, że kreślone przez nich wizje rozwoju świata społecznego i politycznego były skażone skłonnościami umysłu (my-side-bias) i jako jego wytwory podlegały ograniczeniom narzuconym przez percepcję, uwagę i pamięć.
Jednak cena polityczna, którą płacili ludzie za czynione po omacku i nierzadko zdane na szczęśliwy zbieg okoliczności próby urzeczywistniania „autorskich” projektów politycznych, była wysoka. Za skłonność ludzkiej myśli do prostoty płaciły wszystkie strony krwawych konfliktów, walk i wojen. Zawieszone między przenikliwością poznania i uwodzicielskimi konfabulacjami projekty te w zetknięciu z rzeczywistością ujawniały wszystkie niedostatki myślenia.
Duch i „oświecony” rozum
.Symptomatyczną cechą widzianego z tej perspektywy świata była wiara w istnienie mistycznego kodu psycho-mentalno-kulturowego (ducha), który przenikał całe życie cielesne i duchowe członków ciała politycznego. Przyswojenie tego kodu nadawało – na wzór stoickiej pneumy – formę duchową nieokreślonej materii cielesnej. Dzięki tej wewnętrznej przemianie człowiek nabywał zdolność odkrywania różnic między „swoim” i „obcym” światem życia.
Kryteria różnicowania były proste. Wystarczyło spojrzeć na kolor skóry, budowę ciała, styl życia oraz praktyki religijne innych ludzi. Swoją transcendentną moc wspomniany kod czerpał z kultywowanego przez stulecia i spajającego grupę ludzi przekonania, że wszyscy, którzy do niej należą, wierzą w to samo i tak samo myślą o różnych sprawach. Ujmowana z tego miejsca polityka stała się integralną częścią wspólnotowych narracji historyczno-kulturowych. Skutkowała także redukcją elementów konstytuujących pojęcie polityki do władzo- i państwowocentrycznych relacji społecznych. Ich wysublimowaną formę ucieleśniała sztuka rządzenia.
Myślenie na skróty o polityce było nieustannie narażone na popełnianie poważnych i systematycznych błędów, a idee polityczne nie były w stanie zastąpić wiedzy merytorycznej, niezbędnej w dobie gwałtownych przemian technologiczno-ekonomicznych.
Kryzysu finansowego czy pandemii nie pokona się apelami do „ducha”. Najbardziej pożądane jest znawstwo konkretnych problemów poparte rzeczowymi rozwiązaniami.
To właśnie z krytyki polityki uwikłanej w rywalizujące ze sobą deklamacje duchowe zrodził się postulat patrzenia na sprawy „chłodnym okiem” inżyniera i technokraty. Spełniało się tym samym marzenie Henriego de Saint-Simona o nowoczesnym człowieku, który zastąpi Boga na ziemi.
To, co było dotąd niewidzialne i niezbadane, mogło być w końcu zdemaskowane i dzięki temu odsłonić tajemnice swojej budowy i interakcji z otoczeniem. Do dyspozycji naukowców i polityków oddano procedury i narzędzia umożliwiające radykalną przebudowę relacji między naturą i kulturą. Zabawa w chowanego z naturą przestała być domeną spekulacji, metafizycznych hipotez i koncepcji. Zachowanie trzeźwości umysłu stało się warunkiem koniecznym odkrycia prawdy obiektywnej, którą skrywają przed nim zwodnicze zmysły.
Zamiast reagować impulsywnie i w sposób niekontrolowany, człowiek może zdobyć pewność, że to, co widzi i w co wierzy, o czym wypowiada sądy, opinie i poglądy, ma status prawd uwolnionych od doraźnych impulsów i przeżyć. Obwieszczony zostaje kres bezkrytycznego zaufania czy pochopnego poparcia udzielonego niesprawdzonym ideom.
Odczarowywanie świata
.Pomyślana przez Kartezjusza na podobieństwo teatru świadomość miałaby filtrować docierające do niej bodźce z zastosowaniem matematyczno-logicznych reguł. Odseparowany od ciała rozum zająłby się tłumieniem niefrasobliwych emocji i uczuć. Pod jego kontrolą pozostawałby również fizyczny lub psychiczny ból, cierpienie i radość. Pozostawiając na uboczu dylematy moralne i niepokoje (lęki, obawy, troski), chłodno kalkulujący umysł mógłby zająć wobec rzeczywistości miejsce widza bacznie przyglądającego się widowisku w teatrze życia codziennego. Destylatem skoncentrowanej na znalezieniu optymalnego rozwiązania pracy umysłowej nad nową konstrukcją rzeczywistości miały być niezawodne, wyzbyte wszelkich śladów mistyfikacji jej projekty. Myślenie w tych kategoriach stało się okazją do obnażenia wielowiekowych sprzeczności, zakłamań i celowo kultywowanych fałszerstw.
Z wydobywanych na światło dzienne głęboko ukrytych mechanizmów życia stopniowo wyłaniał się obraz, który jednych zachwycił, ale wśród innych wzbudził oburzenie.
Z jednej strony „odczarowywanie świata” stało się siłą napędową prądów społeczno-kulturowych, które za cel postawiły wyeliminowanie ze świadomości i praktyk społecznych szkodliwych mitów i rytuałów, których przejawy znajdował David Hume w mistycznych opowieściach o cudach i dziwach.
Postępy wiedzy, które niosły ze sobą odsłaniane kolejne tajemnice natury, stały się podstawowym paradygmatem edukacyjnym w walce z ignorancją i obskurantyzmem.
„Oświecony rozum” patronował również tym zdobyczom nauki i techniki, które uwalniały ludzi od zagrożeń, cierpień i nieszczęść, które niosły ze sobą kapryśne i przypadkowe wyroki natury (np. zabezpieczenia związane z klęskami żywiołowymi i ekologicznymi, leki i szczepionki zwalczające choroby, aparatura medyczna ratująca życie i wiele innych).
Jednakże z drugiej strony systematyczne zgłębianie wpływu fizyko-chemicznych i fizjologicznych czynników na psycho-emocjonalne, mentalne i kulturowe aspekty życia ludzkiego wywołało niechęć i wrogość. Dotyczyło to przede wszystkim tych norm i praktyk, które stanowiły osnowę ochranianych milczeniem relacji wpływów i dominacji.
W praktyce okazywało się, że mentalno-kulturowe reprezentacje pojęć językowych, symbole, ideały i wartości stanowiły osłonę cielesno-zmysłowych pobudek. Badania neuronaukowe dostarczyły już wiele dowodów na nieusuwalne miejsce natury w rozumieniu różnorodności kulturowych form życia. Zasługą na przykład neurobiologów jest odkrycie, że pod maską „chłodnego umysłu” mogą skrywać się socjopaci i psychopaci. Ich przebiegłość dorównuje inteligencji mężów stanu, naukowców, menedżerów lub biznesmenów. Opanowana przez nich umiejętność sterowania emocjami oraz samokontrola zachowań budzą podziw i są często stawiane jako wzór do naśladowania.
Pomimo że nie widzimy cząsteczek molekularnych, atomów, genów, wirusów, bakterii, kalorii czy witamin, nasza wiedza o nich staje się coraz bardziej integralną częścią codziennego życia. Nabiera ono bez wątpienia cech pod wieloma względami bardziej wygodnego i bezpiecznego. Należy jednak podkreślić, że między fizykami, chemikami i biologami a pozostałymi użytkownikami nowoczesnego świata wciąż istnieje zasadnicza różnica w rozumieniu i wyjaśnianiu przyczyn i skutków leżących u podłoża zjawisk i procesów niewidzialnych od widzialnych.
Uwaga ta dotyczy zwłaszcza polityków, którzy uchylają się od zrewidowania wygodnych wyobrażeń o polityce. Bronią oni archaicznej koncepcji polityki, tradycyjnego stylu sprawowania władzy i wąsko pojmowanej wolności. Za ilustrację tej opinii może posłużyć konstatacja prezydenta Łukaszenki, który nie dostrzegł żadnego wirusa podczas niedawno rozgrywanego meczu hokejowego, bądź odkrycie przez prezydenta Trumpa w nadciągających mrozach nad Nowy Jork dowodu na oszustwo „odwiecznych proroków zagłady”, czyli naukowców ostrzegających przed globalnym ociepleniem. Do grona polityków operujących odcieleśnionym obrazem polityki można również zaliczyć prezydenta Katalonii Quima Torrę i premiera Wielkiej Brytanii Borisa Johnsona, którzy szermowali hasłami wolności przeciw środkom przymusu dopuszczanym w ramach polityki zwalczania pandemii koronawirusa, dopóki sami nie stali się jego ofiarą.
Polityka i natura
.Kryzys pandemiczny ukazał ścisłą współzależność między polityką i naturą. Ale efekty starcia logik rozwoju obu światów życia mogą pójść w dwóch różnych kierunkach.
Otóż wsparte odkryciami wirusologów, interwencją rządów w sektorach produkcji i finansów oraz reorganizacją działań instytucji publicznych myślenie o polityce może potoczyć się tym samym torem, który tymczasowo został wyłączony z ruchu ze względu na nieplanowane, ale – ku pokrzepieniu nowoczesnych umysłów – chwilowe zamieszanie w rozkładzie jazdy. Oznaczać to będzie powrót polityków do marketingowych trików nastawionych na zwycięstwa odnoszone w wykreowanej przez samych siebie rzeczywistości. Jeżeli za władzą podążą przedstawiciele nauki o polityce, wówczas obie grupy będą mogły spokojnie przyglądać się lustrzanym odbiciom swoich pomysłów. Do refleksji naukowej nad polityką powróci paradygmat atomistyczny, nastawiony na kolekcjonowanie przygodnych faktów, detalicznych opisów i wycinkowe rozumienie zjawisk lub procesów.
Odmienna optyka uprawiania polityki i nauki o polityce wyrasta z założenia, że wszystkie formy życia ulegają permanentnym zmianom, z umysłem ludzkim na czele. Nie jest on zamkniętym systemem złożonym z jakichś stałych modułów, ale raczej całością zintegrowaną z resztą ciała. Jego funkcje opisywane za pomocą takich pojęć, jak percepcja, pamięć i wyobrażenia, są realizowane przez sieć relacji zachodzących między ciałem i środowiskiem.
.Miejsce wiedzy pewnej, złożonej z uniwersalnych praw i prawd muszą zająć w tym podejściu hipotezy, aproksymacje poglądów, modele oparte na metodologii inter- i transdyscyplinarnej.
Kazimierz Dziubka