Wojciech MYŚLECKI: Świat i Polska AD 2020 plus – szanse, obawy, pytania

Świat i Polska AD 2020 plus – szanse, obawy, pytania

Photo of Wojciech MYŚLECKI

Wojciech MYŚLECKI

Analityk polityki i strategii geopolityki, emerytowany nauczyciel akademicki Politechniki Wrocławskiej, Profesor Honorowy Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, autor kilkudziesięciu publikacji naukowych. Były prezes zarządu Polskich Sieci Elektroenergetycznych SA. W latach 1968–1989 działacz opozycji demokratycznej.

Ryc.Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Zmiana generacyjna i zakończenie wielkiej transformacji ustrojowej po roku 1989 oraz konieczność przebudowy systemu finansowania dalszego rozwoju kraju to najważniejsze procesy, które będą istotne dla Polski w roku 2020 i w kolejnych latach – twierdzi Wojciech MYŚLECKI

Kwestia prawdy

.Analiza wielkich procesów zachodzących w naszej cywilizacji, które są na tyle trwałe, silne i dające się zdefiniować, aby wychwycić ich oddziaływanie na naszą rzeczywistość, wymaga stosowania jasnego kryterium prawdy.

Prawda według Arystotelesa jest zdefiniowana bardzo prosto: „Powiedzieć, że istnieje, o czymś, czego nie ma, jest fałszem; powiedzieć o tym, co jest, że jest, a o tym, czego nie ma, że go nie ma, jest prawdą”. Św. Tomasz z Akwinu – najwybitniejszy filozof europejski i ostatni, który był też wielkim logikiem, więc każde zdanie, które napisał, miało jakieś logiczne powiązanie znaczeniowe z poprzednimi – analizując prawdę Arystotelesa, doszedł do wniosku, że nie należy w niej nic zmieniać. Podzielił tylko przestrzeń logiczną prawdy na trzy części: metafizyczną, realną i filozoficzną.

Można więc powiedzieć, że my, ludzie cywilizacji europejskiej, jesteśmy z prawdy polegającej na zgodności naszych sądów z faktycznym stanem rzeczy, których one dotyczą. Mimo prostoty tej definicji jest ona bardzo głęboka i złożona. Narzuca bowiem konieczność zbadania, czy to, o czym chcemy mówić i orzekać, JEST. Na tym zbudowaliśmy nauki ścisłe, przyrodnicze i techniczne. Ludzie o umysłowości ścisłej muszą najpierw sprawdzić, czy to coś, czym się będą zajmowali, jest, a dopiero później orzekają, czy coś jest, czy tego nie ma.

Do dziś głównym przeciwnikiem prawdy cywilizacji europejskiej są ideologie, które na przykładzie bolszewików najlepiej określił w swoich dramatycznych i pełnych pokory wspomnieniach Aleksander Watt, niegdyś wybitny polski komunista, a później więzień łagrów, stwierdzając, że dla bolszewików nieważne jest to, co jest, dla nich ważne jest to, co być powinno, a czego być nie może. Niestety, od okresu Oświecenia systematyczne odchodzenie od prawdy arystotelejskiej na rzecz prawdy ideologicznej – czy nawet ostatnio na rzecz jakiejś postprawdy – rozkłada, podważa i prowadzi do zamętu w całym cywilizacyjnym układzie europejskim.

Trwa walka między prawdą Arystotelesa i ludźmi, którzy się tej prawdy trzymają, a różnymi środowiskami, które same chcą sobie ustalić, co jest prawdziwe, a co nie jest, i różnymi metodami tę swoją prawdę narzucić.

Polski sukces

.Polska, ze względu na swoją wielkość, położenie, kulturę, historię, szczególnie tę najnowszą, z długim cieniem rozbiorów, krótkim okresem niepodległości po Pierwszej Wojnie, a później jej utratą w strasznej Drugiej Wojnie, z narzuconym, a potem odrzuconym systemem sowieckim, może odnieść historyczny sukces, bo zdecydowana większość społeczeństwa stoi na gruncie starej, porządnej prawdy Arystotelesa i św. Tomasza. Jesteśmy więc w stanie widzieć i osądzać rzeczywistość w miarę realnie, co obecnie nie wszystkim społeczeństwom jest dane.

W polskiej rzeczywistości dominują obecnie dwa procesy: zmiany pokoleniowej i zakończenia wielkiej transformacji ustrojowej rozpoczętej w roku 1989.

To, co będzie również istotne w tym roku i w latach następnych, to konieczność zmiany systemu finansowania dalszego rozwoju kraju.

Mimo gorzkich, uprzednio już wymienionych doświadczeń historycznych i błędów popełnionych w okresie wielkiej transformacji odnieśliśmy bezprzykładny sukces gospodarczy. Po raz pierwszy w naszej historii osiągnęliśmy połowę dochodu narodowego na głowę mieszkańca w stosunku do najpotężniejszego państwa, jakim są Stany Zjednoczone. Nie najbogatszego, ale najpotężniejszego, które wyznacza standardy gospodarcze współczesnego świata.

Zmiany pokoleniowe

.Na ciężko zapracowany i w pełni zasłużony dla Polski okres wzrostu gospodarczego nakłada się bardzo niekorzystny trend demograficzny. Pierwsze powojenne pokolenie wyżu demograficznego, nazwanego przez socjologów baby boomers, zapisze się w naszej historii jako „dzieci socjalizmu”. Dzieci kochane, bo były promieniem słońca dla pokolenia, które przeżyło wojnę, stanowiąc jakąś formę kompensaty za dramaty wojenne. To pokolenie wniosło całkiem nowe, wręcz rewolucyjne spojrzenie na kulturę, na sposób ubierania się, na swoje miejsce w społeczeństwie… Nazywane pokoleniem 1968, od często krwawych rozruchów kontrkulturowych z marca tegoż roku, było wyraziste zarówno w złym, jak i w dobrym. To byli hipisi, rollingstonesi, bitelsi…

Pokolenie to odchodzi już na emeryturę i powoli przestaje oddziaływać na toczące się procesy. Między pokoleniem 1968 a następnymi jest pokolenie X. Dorastało i robiło kariery w Polsce w okresie wielkiej transformacji i przyjęło przede wszystkim koncepcję bogacenia się i indywidualizmu – w przeciwieństwie do pokolenia 1968 roku, które było bardzo mocno ukierunkowane na sprawy społeczne i polityczne, pokolenie X było nastawione na siebie. Zaletą było natomiast to, że było ono nieźle wykształcone, przebudowało nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie system komunikacji w gospodarce i w społeczeństwie z analogowego na cyfrowy i zbudowało de facto podstawy gospodarki i społeczeństwa cyfrowego.

Następne pokolenie, pokolenie Y, które przychodziło na świat w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XX wieku, nazywane w związku z tym milenialsami, czyli pokoleniem przełomu tysiącleci, czuje się pełnoprawnymi obywatelami (native) świata cyfrowego, czyli tymi, którzy urodzili się i dojrzewali już w świecie gospodarki i społeczeństwa cyfrowego. Ma więc zupełnie inny pogląd niż „dzieci socjalizmu”, ale także niż ich rodzice lub starsi koledzy z pokolenia X.

Warto zauważyć, że do pokolenia X należy obecny premier Mateusz Morawiecki, który – moim zdaniem – jest najwybitniejszym politykiem tego pokolenia i chyba nawet jego przeciwnicy co do tego nie mają wątpliwości.

Od powodzenia polityki Mateusza Morawieckiego będzie bardzo wiele zależało w tym roku i w latach następnych.

Charakterystyczna dla polskiej linii demograficznej jest bardzo wyraźna luka między kolejnymi pokoleniami, a groźne jest, że pokolenie Y zostawia po sobie nieliczne potomstwo zwane pokoleniem Z. Raport The Deloitte Global Millennial Survey 2019, zawierający całościowy przegląd zagadnień związanych z przełomem tysiącleci, jeden rozdział poświęca badaniom pokolenia Y i Z, które przeprowadzono w 42 krajach, m.in. w Polsce. Okazuje się, że już w 2020 roku 50 proc. ludzi będących na rynku pracy to pokolenie Y i Z, a pięć lat później aż 75 proc. rynku pracy będzie obsadzone przez te dwa pokolenia. Zatem jeśli chcemy przewidzieć, co może się w przyszłości wydarzyć, musimy bardzo dokładnie przyjrzeć się postawom, oczekiwaniom, aspiracjom i wyznawanym przez te pokolenia systemom wartości.

Zmiany świadomościowe w pokoleniu Y i Z

.Z badań wymienionego raportu wynika, że najważniejsze dla pokoleń Y i Z kwestie to ochrona środowiska, jakość życia i zmiany klimatu. 30 proc. uznało, że jest to dla nich najważniejszy czynnik. Pogłębione badania wykazały, że pokolenie Y i Z bardzo poważnie to traktuje.

Sprawą numer dwa jest kwestia dosyć dużego, przynajmniej deklaratywnie, poparcia dla wolontariatu i różnych działań prospołecznych niezwiązanych ze stosunkiem pracy czy innymi formami zatrudnienia, a także duże poczucie solidarności ze słabszymi, biednymi, a więc sprzyjanie akcjom dobroczynnym.

Trzecim wyróżnikiem jest brak jakichkolwiek psychologicznych obciążeń epoki turbokapitalizmu, która dominowała w kształtowaniu postaw pokolenia X, czyli odrzucenie sposobu widzenia świata przez ich rodziców. W środowiskach ludzi posługujących się mediami społecznościowymi bardzo głośno było ostatnio o piosence napisanej przez chłopaka ze szkoły średniej, zatytułowanej „Patointeligencja”. Ten utwór jest kwintesencją odrzucenia turbokapitalizmu, czyli bogacenia się za wszelką cenę, nastawienia wyłącznie na siebie. Jest to więc poważna zmiana dotycząca pokoleń, które już kształtują nasz świat.

Wcześniejsze badania polskich pokoleń Y i Z wskazują na to, że tylko 13 proc. respondentów uważa, iż obecny system polityczny funkcjonuje poprawnie, 47 proc. domaga się istotnych zmian w tym systemie, a 28 proc. jest zdania, że zmiany powinny być radykalne. Zmiany świadomościowe w pokoleniach Y i Z pokrywają się z opiniami pracodawców, którzy uważają, że pokolenia Y i Z oczekują, że przedsiębiorstwo wtopi się w nurt ochrony środowiska, szacunku dla środowiska i odejścia od bezwzględnego dążenia do zysku. Już w teoriach i w praktyce kształcenia menedżerów ten kierunek jest uwzględniany.

W świecie cyfrowym. Gospodarka 4.0 – zmiana paradygmatu gospodarczego

.Wszystkie wielkie systemy obsługujące społeczeństwo mają charakter sieciowy, są sieci energetyczne, komunikacyjne, transportowe. Obecnie nowoczesne technologie i przejście do systemu cyfrowego, zbudowanego przez pokolenie X, powodują, że te wielkie sieci, które nie były traktowane jako część świata cyfrowego, zaczynają do niego „emigrować”. Na ulicach pojawiają się autonomiczne samochody, w ubiegłym roku w San Francisco wprowadzono całą grupę takich aut, które jeżdżą bez kierowcy – one już są w świecie cyfrowym. Energetyka bardziej zaczyna przypominać sieć informatyczną niż energetyczną. Dla pokoleń Y i Z sieć energetyczna to już nie będą słupy i przewody z generatorami i transformatorami, lecz wielka sieć informatyczna. Niedługo każde liczące się urządzenie będzie terminalem sieci powiązań z innymi elementami. Zatem gospodarka 4.0, internet rzeczy (IoT), staje się rzeczywistością i pokrywa się ze zmianami w świadomości pokoleń, które za pięć lat w 75 proc. będą obsadzały rynek pracy.

Istotnym pytaniem jest, co te pokolenia zrobią z dramatycznym i nieakceptowalnym dla nich nagromadzeniem wielkich dóbr w rękach nielicznych osób. Według danych sprzed kilku lat, a obecnie jest jeszcze gorzej, choć trend zaczyna się zmieniać, 1 proc. najbogatszych ludzi posiada tyle samo co 90 proc. najbiedniejszych. Dwadzieścia kilka najbogatszych osób na świecie ma tyle samo co 3,5 mld najbiedniejszych. Światowe PKB wynosiło niedawno ponad 75 bilionów dolarów, a samych instrumentów pochodnych było prawie dziesięć razy więcej.

Moim zdaniem pokolenie Y i Z zmieni radykalnie cały układ polityczny. Przede wszystkim zmieni system dystrybucji i przepływu dóbr materialnych i finansowych, gdyż nie da się w świecie cyfrowym utrzymać w nielicznych rękach takiej ilości dóbr jak obecnie.

Jeremy Rifkin – amerykański ekonomista, politolog i publicysta, uznawany za jednego z najlepszych prognostyków, można powiedzieć, że nawet prorok – kilka lat temu napisał: „Epoka kapitalizmu się kończy, to proces nieunikniony, choć nie postępuje szybko. Na tyłach systemu zaczyna pojawiać się nowy paradygmat gospodarczy – wspólnota współpracy, która całkowicie zmieni styl życia”. Raport Deloitte’a pokazuje, że to się zaczyna urealniać.

A więc w rozpoczynającym się roku 2020, kiedy to pokolenia Y i Z będą już stanowić połowę rynku pracy, zaczynamy wkraczać w świat gospodarki 4.0 i nowego, bardziej sprawiedliwego podejścia społecznego, co chyba winno budzić optymizm.

Analizując procesy technologiczne, warto wziąć pod uwagę tezy Kevina Kelly’ego, amerykańskiego myśliciela i wizjonera. Przeanalizował on dokładnie ten wielki proces tworzenia nowej gospodarki 4.0 i stwierdził, że większość procesów, które obecnie sterują gospodarką, jest dobrze zdefiniowana i ma charakter informatyczny. To są procesy wbudowane w świat cyfrowy, w dużej mierze niezależne od polityki. Polityka może je przyspieszać lub opóźniać, ale ich nie zmieni. To też napawa optymizmem.

Podsumowując – wiek XXI będzie zupełnie inny niż wiek XX, weszliśmy w świat cyfrowy z pokoleniem, którego przedstawiciele czują się obywatelami nowego, cyfrowego świata. Rok 2020 będzie przełomowy właśnie dlatego, że połowa tego pokolenia będzie już na rynku pracy.

Na świecie – polityka i historia

.Jeżeli mamy ochotę zapomnieć o polityce i historii, to one i tak nam na to nie pozwolą.

Ten rok rozpoczął się dramatycznie. Podjęcie przez prezydenta USA decyzji o zabiciu polityka Iranu – legalnego państwa, członka ONZ; nieważne, co o tym państwie myślą także ludzie, którzy bardzo sprzyjają Stanom Zjednoczonym i uważają, że są one liderem naszej cywilizacji atlantycko-zachodniej – musi budzić co najmniej mieszane uczucia. Konsekwencje tej decyzji będą znacznie głębsze, bo tu nie chodzi o skutki stricte polityczne czy militarne lub prawne, tylko psychologiczne. Generał Ghasem Solejmani uosabiał politykę Iranu, sam wręcz był tą polityką. Zabicie Solejmaniego było więc uderzeniem w serce irańskiej polityki. A Iran to jest bardzo stara cywilizacja, mocno ufundamentowana na styku Azji i Europy, i to, co się tam dzieje, powinno przykuwać uwagę wszystkich.

Ostatnie wydarzenia w Iranie aktywizują proces, o którym już od kilku lat mówię, czyli nurt całkowitego negowania przez dwie wielkie cywilizacje, jedną muzułmańską, a drugą chińską, podstaw świata cywilizacji chrześcijańsko-zachodniej. One nie przyjmują jej standardów.

W wiekach XIX i XX świat zachodni tak dominował, że byliśmy przekonani, iż to, co budujemy, co myślimy, piszemy, co próbujemy narzucić organizacyjnie, jest obiektywnie najlepsze i wszyscy od Afryki do Chin to przyjmą. Okazuje się, że nie. Koniec złudzeń – mamy tak duże różnice cywilizacyjne, że zachodzące w świecie procesy będą generowały konflikty, kumulowały i koncentrowały je wokół linii podziałów cywilizacyjnych.

Chiny

.Druga fundamentalna kwestia to odtwarzanie się kilkutysiącletniego układu, który istniał od momentu, kiedy powstały wielkie cywilizacje: Wschód i Zachód. Taki układ był przykładowo za czasów Cesarstwa Rzymskiego. Był Wschód i był Zachód, i nic poza tym. Badania wskazują jednoznacznie, że te dwa światy miały między sobą bardzo słabą komunikację, poza handlem w niewielkim zakresie, zwłaszcza że Wschód, czyli Chiny, był bardzo hermetyczny. Mimo słabej komunikacji te dwa światy rozwijały się dosyć podobnie. Cesarstwo Rzymskie w swoim apogeum było trochę bogatsze od Chin, być może również silniejsze militarnie, ale za to Chiny przez większość pozostałego czasu aż do XVIII wieku były silniejsze, ze wspaniałym systemem szkolnictwa, piśmiennictwa oraz wielką kulturą i nauką. Niemniej jednak w XIX wieku zostały one rzucone militarnie przez Zachód na kolana i do dzisiaj tego upokorzenia nie zapomniały.

Mamy zatem układ nie tylko różnic cywilizacyjnych – istnieje potężne państwo, które takim się stało na naszych oczach, bo reformy Deng Xiaopinga, rozpoczęły się mniej więcej w 1970 roku, a ich pierwsze rezultaty pojawiły się w 1980 roku, czyli wtedy, gdy zaczęliśmy naszą ostatnią rozgrywkę z PRL-em i komunizmem. Chiny wkroczyły wtedy na ścieżkę szybkiego rozwoju, zaczynając od dramatycznie niskiego poziomu dochodu (wg danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego PKB per capita w 1980 roku wynosił w Chinach 309 USD, w Polsce – 1592 USD).

W ciągu półtora pokolenia Chińczycy podnieśli poziom życia trzydziestokrotnie (PKB per capita Chin w 2018 roku wyniósł 9580 USD). Wysunęli się w tym roku na pierwsze miejsce na świecie, jeśli chodzi o wielkość gospodarki mierzonej krajowym PKB. Przewiduje się, że w ciągu następnych kilku lat Chiny będą trzykrotnie większą gospodarką od Stanów Zjednoczonych.

W Europie (Zachodniej)

.Z polskiego i europejskiego punktu widzenia zachodzi tu kilka ważnych procesów, które łączą się w jeden pod tytułem „Nie wiemy, co ze sobą zrobić”.

Pierwsza sprawa – mamy znów zjednoczone Niemcy, i to dominujące w Europie. Niemcy nie są niebezpieczne do momentu, kiedy nie są zjednoczone i póki nie uważają, że im się robi krzywdę. Wszystkie wielkie wojny Niemcy rozpoczynali dlatego, że uważali, że ich oszukano i skrzywdzono. Na przykład I wojna światowa wybuchła z tego powodu, że w oczach Niemiec takie państwa, jak Francja, Anglia, Hiszpania, podzieliły się koloniami, a Niemcom prawie nic nie dano. Wyszarpnęli tylko z wielkim hukiem Kamerun, który dostali trochę na odczepnego. Traktat wersalski kończący I wojnę światową był nie do zrealizowania przez Niemcy i był zniewagą dla nich i krzywdą połączoną ze zdradą, dlatego z tego się wyłamały, nastał hitleryzm i wybuchła II wojna światowa z wiadomym końcem.

Teraz mamy ponownie Niemcy zjednoczone, które na razie nie chcą być państwem zmilitaryzowanym. Mają generałów, którzy są wyszkoleni jeszcze w czasach zimnej wojny, ale armii nie mają. Stany Zjednoczone utrzymują wojskową obecność na terenie Niemiec, uważają bowiem, że jeżeli stamtąd wyjdą, to Niemcy będą musiały się uzbroić i nikt nie wie, co z tego wyniknie.

Z polskiego punktu widzenia

.Mamy zjednoczone Niemcy i jesteśmy silnie zintegrowani z gospodarką niemiecką układami kooperacyjnymi, 30 proc. naszych towarów jest eksportowanych do Niemiec i to jest powiązanie mocne i korzystne dla obydwu stron. Niemcy równocześnie czynią specyficzną destrukcję gospodarczą w Europie, szczególnie w południowych krajach Unii, będących w strefie euro. Czynią destrukcję nie dlatego, że chcą działać destrukcyjnie, tylko mają taki model gospodarki. Zaczynają też osłabiać wspólnotę atlantycką na rzecz euroazjatyckiego układu kontynentalnego. Wspólnota atlantycka to jest grupa europejskich państw zachodnich plus Stany Zjednoczone z przyległościami.

Jeśli polityka Niemiec pójdzie w kierunku kontynentalnym, to być może stare upiory różnic w interesach narodowych powrócą.

Na dodatek Niemcy nie precyzują, co chcą zrobić z Rosją. Ameryka ma jasne stanowisko w tej sprawie. W 1945 roku Amerykanie zdefiniowali bardzo prosto i jasno, jaka jest polityka USA: Stany Zjednoczone mają być obecne w Europie, kontrolować Niemcy i zwalczać oraz wypychać komunizm sowiecki. Być może ta polityka jest już obecnie nie do utrzymania.

Na dodatek rozmontowywany jest system naszych wartości cywilizacyjnych – negujemy te wartości, opluwamy i ośmieszamy fundament naszej cywilizacji, którym jest Kościół, szczególnie katolicki. Natomiast inni fundament swojej cywilizacji wzmacniają, co widać na przykładzie Chin. Czyli nic głupszego nie można robić ponad to, co robi teraz Europa.

W Polsce – jak już wspomniałem – mamy sukcesy: wyszliśmy z PRL-u, mamy przyzwoite PKB, budzącego nadzieję premiera, opozycja zaczyna się jakoś zbierać, ale mamy też poważny problem z Europą. Ten proces zmian w Europie jest nie do końca jasny – oprócz tego, że istnieje duży potencjał autodestrukcyjny.

Najważniejsze pytanie. Czego chcą Chiny?

.Odpowiedź jest jasna. Zacznę od cytatu z 1040 roku, który jest wciąż aktualny: „Niebo jest u góry, Chiny na dole, co między niebem a ziemią nazywa się Chinami. Na obrzeżach są obcy. Obcy należą do tego, co jest zewnętrzne, a Chiny do tego, co jest wewnętrzne” (Shi Jie, O Królestwie Środka, 1040 r.).

A więc, jak wynika z tego cytatu, Państwo Środka wbrew temu, co powszechnie sądzimy, to nie jest państwo, które leży w środku świata. To jest państwo, które leży między Niebem a Ziemią. I tak oni siebie postrzegają, a my jesteśmy gdzieś na obrzeżach jako „obcy”.

W zeszłym roku prezydent Chin Xi Jinping wygłosił referat, ogłaszając czteropunktowy plan, zatytułowany Niech Chiny znów będą wielkie. Ten plan oznacza powrót Chin na dominującą pozycję w Azji, którą zajmowały przed atakiem Zachodu. Plan ten wyznacza cel, który można rozpoznać, analizując, jaką pozycję i strefę oddziaływania miały Chiny w XVI czy XVII wieku. Bardzo ważne jest stwierdzenie, że Zachód najechał na Chiny. Chińczycy wcześniej nigdy tak tego nie nazwali. Przywrócenie kontroli nad historycznym terytorium Chin, w tym nad Hongkongiem i Tajwanem, jest wyzwaniem rzuconym Stanom Zjednoczonym, ale też Rosji. Bo Rosja carska, tak trochę prawem kaduka, wybudowała w XIX wieku linię kolejową przez Chiny, nie pytając władz chińskich o zdanie. Później Mao Zedong tę linię po prostu sobie zabrał, ale pamięć o tym pozostała.

Czy odzyskanie historycznych stref wpływów Chin wzdłuż ich granic i mórz ościennych przywróci należne im poważanie? Dla Chińczyków szacunek dla ich dokonań, dla ich cywilizacji jest fundamentem. Oni uważają nie tyle, że musisz ich szanować, ile że powinieneś. Jeżeli bowiem nie masz szacunku dla Chin, to znaczy, że jesteś durniem (obcym). Oni nie chcą tego szacunku wymuszać, tylko z politowaniem patrzą na każdego, kto nie rozumie, czym są Chiny wypełniające przestrzeń między Ziemią a Niebem.

Prezydent Chin w swoim przemówieniu stwierdził: „W polityce domagamy się szacunku od innych wielkich mocarstw na światowych salonach” – to jest pierwszy punkt, który różni się od polityki Cesarstwa Chińskiego, prowadzonej przez kilka tysięcy lat. Dawniej było dla Chińczyków całkowicie obojętne, co o nich myślą inni.

Stany Zjednoczone mają równie silną świadomość mocarstwową, mają poczucie własnej siły i bardzo dobrze zdefiniowane swoje interesy (w przeciwieństwie do Europy). Nic więc dziwnego, że generał John Robert Spalding, który jest odpowiedzialny w gabinecie prezydenta Donalda Trumpa za politykę wobec Chin, w odpowiedzi na wystąpienie chińskiego prezydenta powiedział, co o nich myśli: „Tu nie chodzi o wojny handlowe, tylko o coś znacznie większego, powrót do demokratycznych zasad, które Ameryka starała się narzucić światu po II wojnie światowej”. Czyli Amerykanie już wiedzą, że swoich zasad nie narzucą, ale będą starali się ich bronić. Skupią się na wzmocnieniu swojego cywilizacyjnego fundamentu, obronie swoich poglądów, sposobu widzenia wolności, sposobu rządzenia państwem.

Konflikt chińsko-amerykański jest więc pewny i nieunikniony. Oczywiście nie musi to być konflikt wojenny.

Generał Spalding dalej stwierdził: „Gdy rozpadł się Związek Radziecki uwierzyliśmy, że otwarty rynek wystarczy, aby demokracja i rządy prawa same stopniowo objęły cały glob”. Oznacza to załamanie amerykańskiej idei, według której demokracja liberalna w stylu zachodnim jest najwyższą formą organizacji politycznej i prędzej czy później zwycięży. „Komunistyczna partia Chin – mówił dalej generał – nigdy na to nie pozwoli, stopniowo będzie osłabiać system oparty na zachodnich wartościach poza swoimi granicami”.

Co to oznacza? To jest zapowiedź, że – zdaniem obecnej administracji waszyngtońskiej – nastąpi nie tyle unifikacja systemów, ile starcie cywilizacyjne. A więc rok 2020 będzie pierwszym, w którym została jasno zdefiniowana nowa polityka Stanów Zjednoczonych jako przywódcy wolnego świata zachodniego, gdzie przyjęto do wiadomości, że długotrwała rywalizacja z Chinami wyznacza politykę XXI wieku. Europa może nie uznać, że tak jest, i dalej próbować lawirować między strategią atlantycką a kontynentalną, ale Stany Zjednoczone niezależnie od stanowiska Europy i tak będą rywalizować i zmagać się z Chinami.

„Mówi się wręcz o starciu tytanicznym” – podsumował generał Spalding, co oznacza, że będzie ono długotrwałe. Xi Jinping po wysłuchaniu tego, co generał był łaskaw powiedzieć, rzekł: „Będziemy stąpać po dnie rzeki, macając stopą kamienie”. To jest stare chińskie powiedzenie, które oznacza mądrą ostrożność w posuwaniu się do przodu. Czyli Chiny na razie nie przewidują otwartego konfliktu i można spodziewać się, że przez 30 lat konfliktu wojennego nie będzie. Ale po 30 latach skończy się czas, który można nazwać zimną rywalizacją. Wtedy Chiny pewnie pokażą, jak mają ich traktować „obcy” z krajów pobrzeżnych.

Nowy Jedwabny Szlak

.Nowy wielki szlak morski i lądowy zwany Pasem i Szlakiem pokazuje ambicje i skalę integracji Chin z Europą, którą Chińczycy zamierzają realizować. Najciekawsze jest to, że Chińczycy zaplanowali ten szlak, nie pytając żadnego państwa, w tym Polski, czy godzą się, aby Pas i Szlak przebiegał przez ich terytorium. W związku z tym budowa Centralnego Portu Komunikacyjnego jest absolutnie w interesie Polski. Jesteśmy za słabi i znajdujemy się w korytarzu łączącym Azję z Europą Zachodnią. Są tylko trzy strategie życia w korytarzu: pierwsza – dać się deptać, druga – zacząć regulować ruch, a trzecia to ucieczka, tylko że my nie mamy dokąd uciec, a deptać się nie damy. Pozostaje regulacja – a to nam ułatwi funkcjonujący Centralny Port Komunikacyjny.

To jest ważna wytyczna dla polskiej polityki na rok 2020 – zacząć przygotowywać się do regulowania ruchu w korytarzu, który nazywa się Polska.

Najbardziej przewrotną książką, jaką ostatnio przeczytałem, jest „Homo Deus. Krótka historia jutra”. Książka całkowicie idąca w przeciwnym kierunku niż moja analiza. Autor Yuval Noah Harari stawia tezę, niezgodną zresztą z wynikami badań naukowych nad genetyką i DNA człowieka: „Człowiek jest maszyną algorytmiczną i w tym kodzie jest wszystko. Będziemy dążyć do tzw. nieciągłości Kurzweila”. Czyli chodzi o to, żeby przenieść nasz kod, kod naszego słabego, starzejącego się, często mało atrakcyjnego ciała, chorującego i umierającego, do maszyny. Jak uda nam się przenieść ten kod, staniemy się nieśmiertelni. Oczywiście to jest bzdura, bo to się nie uda. Niemniej taka książka powstała, a jej autor uważany jest za wybitnego odkrywcę. To może wydawać się zabawne, lecz jest bardzo poważną sprawą. Szczęśliwie autor sam sobie postawił na końcu trzy pytania:

  1. Czy organizmy to naprawdę tylko algorytmy, a życie to przetwarzanie danych?
  2. Co jest więcej warte – inteligencja czy świadomość?
  3. Co stanie się ze społeczeństwem, polityką i codziennym życiem, kiedy pozbawione świadomości, ale niezwykle inteligentne algorytmy będą znały nas lepiej niż my sami?

.Zostawmy te pytania bez odpowiedzi i w podsumowaniu rozważmy duchową sytuację naszego czasu. W ujęciu Karla Jaspersa duchowa sytuacja czasu to uniwersum poglądów, przekonań i wiedzy zarówno naukowej, jak i wynikającej z doświadczenia jednostkowego i zbiorowego, słowem, to, co człowiek jako zbiorowość cywilizacyjna wie i myśli na temat świata, w którym żyje. Są to więc ramy, w których umieszczamy wizję naszych czasów. Od Oświecenia, które miało być triumfem myśli racjonalnej, triumfem dowodu i pomiaru, triumfem obiektywizmu, myślenia odległego od metafizyki, czarów i guseł wszelkiej maści, okazuje się, że idziemy właśnie w kierunku guseł i przekonań niczym nieuzasadnionych.

Ojciec Józef Maria Bocheński w swoim krótkim, wspaniałym eseju Duchowa sytuacja czasu wskazał, że wszystkie współczesne badania naukowe i cała nasza nagromadzona wiedza o świecie nie dają żadnych podstaw do wyobrażeń o sobie i świecie, jaki przyjęto po epoce Oświecenia. Powinniśmy raczej wrócić do pokory i dystansu do siebie, które mieliśmy do czasów Oświecenia. A więc konieczna jest pewna refleksja nad zgodnością duchowej sytuacji naszego czasu z wiedzą i doświadczeniem naukowym. Zachęcam do przeczytania tego eseju.

Stajemy więc wobec tego samego dylematu co Pompejusz Wielki, który przestrzegany przed wypłynięciem na morze ze względu na sztorm i zagrożenie życia powiedział, że wypłynąć musi – a żyć nie musi. My też musimy wypłynąć, czy nam się to podoba, czy nie.

.Jest tyle wyzwań, tyle różnych konieczności, że aby normalnie funkcjonować, kontynuować i rozwijać wielką spuściznę cywilizacji europejskiej, musimy wypłynąć na morze refleksji i przemyślenia raz jeszcze fundamentów naszej cywilizacji, gdyż jest ona wielkim, ważnym i być może jedynym naszym trwałym dorobkiem. A więc wypływajmy!

Wojciech Myślecki
Tekst wykładu wygłoszonego 8 stycznia 2020 roku we wrocławskim klubie „Spotkanie i Dialog”. Opracowanie Małgorzata Wanke-Jakubowska, Maria Wanke-Jerie

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 19 stycznia 2020